Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2010, 17:52   #127
Bogdan
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
Kręciło mu się w głowie. Wrażenie przyszło nagle, jakby spadło na niego wraz z tym nieopisanym jazgotem setek ptasich gardeł. Ściany zamkowych murów i budynków wirowały jak na huśtawce. Twarze patrzących na niego i chyba coś mówiących ludzi umykały w szalonym tańcu. Fale gorąca i zimna rozbijały się o jego ciało na przemian ze wściekłymi uderzeniami ptasiego skrzeku. Gdy się zbudził hałas ptasich nóg dotkliwie ranił jego zmysły, ale był niczym w porównaniu z torturą, jaką obecnie zadawały wrzaski tego wirującego w powietrzu ptasiego roju.
Stojąc nad truchłem ofiary wpatrywał się w martwe, szeroko rozwarte ptasie oko. Maleńka, zakrzywiona sylwetka jednookiego człowieka zastygała na zmatowiałej soczewce ptasiego oka. Chciał, żeby to jego obraz zaniósł ptak tam, dokąd odchodził.
Tylko oko nie wirowało. Choć i cała reszta świata jakby przestawała wściekle dygotać. Jakby uczepione ogromnymi ramionami jakiegoś giganta całe otoczenie wróciło nagle na swoje miejsce. Tylko te cholerne ptaszydła, niczym stado wściekłych harpii wrzeszczały wniebogłosy.
- Śmierć... Przyciąga cię, czy powinnam rzec pociąga... Czasem dwie rzeczy, które zdają się być czymś zupełnie innym i odrębnym, w istocie swej są jednością... - przez jazgot ledwie dosłyszał mowę Lisolette.
Odwrócił się zdziwiony, bo w powstałym zamieszaniu jakoś umknęło mu jej pojawienie się.
- Czasem wystarczy tylko odpowiedniego spojrzenia, moja droga...zależy tylko, którym okiem spojrzeć. - odpowiedział, a po chwili dotarło do niego, że przeciaż, być może, wcale nie mówiła do niego.
Chwycił za brzechwę strzały, podniósł ją razem z nadzianym ptakiem. Przez chwilę obserwował ten kołujący nad głowami wrzeszczący rój piór, dziobów i pazurów. Popatrzył na milczącego Mistrza, gapiącego w górę z rozdziawionymi ustami Lutfryda i na uśmiech Lisolette.
- Śmierć chadza ścieżkami znanymi tylko Panu Snu. Dziś tędy jej wypadła droga.
Przyglądał się chwilę jak gęsta krew spływała po grocie strzały i leniwie kapała pomiędzy nierówne kamienie dziedzińca.
- Jasper, ten co wypadł z okna. - słowa Jaczemira ledwo przebijały się przez ptasi wrzask - Zginął, bo chciał wysłać stąd wiadomość... Dziś wiem, że zginął na marne...
...strażnik tajemnicy dobrze wypełnił swoje zadanie... - dodał jakby do siebie.
 

Ostatnio edytowane przez Bogdan : 26-02-2010 o 19:39.
Bogdan jest offline