Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2010, 00:24   #23
Bronthion
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Ciemność. Początkowo było tylko ona…. Potem zza chmur wyłonił się księżyc. Nie mógł oderwać od niego wzroku, wydawało mu się jakby leżał w trawie zahipnotyzowany. Słyszał szum wiatru i jego dotyk na skórze, lekki wietrzyk rozwiewał mu włosy.


Wiedział, że śni… ale nie mógł nic zrobić. Mógł jedynie patrzeć… i czuć. Uniósł się do pozycji wyprostowanej i mimowolnie udał w kierunku pobliskiego lasu. Mijał drzewa… dziwne drzewa. Jakieś… stare i spróchniałe wyciągające sękate gałęzie w jego kierunku jakby chciały go chwycić. Gdzieś w mroku przebiegały dziwne przygarbione postacie, czasem do uszu dochodził dźwięki… ni to chichot, ni to warczenie. Łamane gałązki, szelest liści, gwiżdżący wiatr i dziwny chłód… im zaszedł dalej tym było co raz zimniej.

Nagle do jego uszu dobiegły inne dźwięki, dobrze mu znane dźwięki. Ktoś walczył, najprawdopodobniej kilka osób, stal uderzała o stal… odgłosy wybuchów. To momentalnie przyspieszyło bicie serca Shihase, chciał zobaczyć co się dzieje… dowiedzieć się – tak też się stało. Wreszcie opuścił mroczny las i znalazł się na polanie podobnej do poprzedniej. Spostrzegł pięć postaci w czarnych kapturach, nie mógł ich rozpoznać – ich twarze były dobrze ukryte przed nieprzyjaznym wzrokiem. Naprzeciw nich stał ogromny pusty… największy jakiego kiedykolwiek widział.

Shinigami okrążali go, a on stał niewzruszony jakby rzucał im wyzwanie. Trójka z zamaskowanych postaci obnażyła ostrza i rzuciła się na przeciwnika, pozostała dwójka wyciągnęła ręce przed siebie i zaatakowała przy pomocy kidou.

-Hadou no rokujuusan - Souren Soukatsui!
-Hadou no sanjuuichi - Shukkahou!

Zaklęcia dosięgnęły hollowa wytrącając go z równowagi, dało się usłyszeć dźwięki stali przecinającej ciało. Shinigami wrócili na wyjściowe pozycje, ale… jednego brakowało. Dym wywołany przed kidou rozwiał się, a Shihase dostrzegł jedną z czarnych postaci schwytaną przez olbrzymią dłoń potwora, który nic sobie z ran nie robił. Roześmiał się i… ścisnął z całej siły. Dźwięk łamanych kości przeszył powietrze, pusty odrzucił zwłoki niczym szmacianą lalkę. Nagle Shihase usłyszał w swej głowie głos. Cichy i delikatny… ale chłodny zarazem. Stał się głuchy na pozostałe dźwięki, słyszał jedynie to… i patrzył.


Wchodzisz w Cień, krok po kroku,
umrzesz kilka chwil po zmroku.
Będziesz ofiarą, gdy wejdziesz w Cień,
módl się by ujrzeć następny dzień.

Shihase dostrzegł twarz leżącej postaci… była to Fujikage Suiren . Nie mógł uwierzyć w to co widzi „Dlaczego… ?” Ledwo oderwał wzrok od zwłok i spojrzał ponownie na pole bitwy.

śpij samotnie pośród nocy,
śmierć skrzydłami Cię otoczy.
Wędruj w cieniu, skryj się gdzieś,
nie przeżyjesz... dobrze wiesz.

Kuchiki Mitsuo leżał na ziemi z wielką dziurą w plecach. Shihase chciał się ruszyć… zrobić coś, cokolwiek, pomóc im, odciągnąć uwagę potwora, ale… nie mógł. Jedyne co mógł zrobić to patrzeć jak jego przyjaciele umierają jeden po drugim

Więc uciekaj, gnaj przed cieniem,
aż sie spotkasz z przeznaczeniem.
Cień Cię ściga, już dogania,
chcesz wytrzymać, dotrwać rana.

Jedna z postaci zaatakowała potwora i niemal odcięła ramie… zdawało się, że jakby im więcej śmierci zobaczyła tym więcej z siebie dawała. Rana niemal w jednej chwili zasklepiła się, a potężny cios łapy potwora posłał postać na ziemię… uderzyła głową w kamień, strużka krwi wypłynęła z jej ust… Arashi Sora

Strach przepędził serce z piersi,
głos straciłeś przez złe wieści.
Czujesz zimno, czujesz mrok,
widzisz więcej obcych zwłok.
Czujesz śmierci wielka moc,
juz przykrywa Cię jak koc.

Okolica została rozświetlona przez szkarłatne światło. Potężne cero wystrzelone przez pustego przeszyło powietrze, było zbyt szybkie by móc go uniknąć… nim doszło do celu Shihase dostrzegł kosmyk czerwonych włosów…

Ucieczka? Zbyteczna, wojna Cię odkryje!
Zakwitnie w twych snach i umysł spowije!
Patrz na kompanów, ich śmierć wspominaj!
Patrz na ich oczy i oddech swój wstrzymaj!

Ostatnia z odzianych w czerń postaci cofnęła się przestraszona… spojrzała za siebie. Gwałtowny powiew wiatru strącił kaptur z głowy, Shihase jego też rozpoznał… Shimizu Yuki. Nie cierpiał długo.

Przyłącz sie lub zgiń! Porzuć próbę daremną!
Obserwuj śmierć... co stoi... przede mną...

Pusty dostrzegł jeszcze jedną postać… dostrzegł tego, który tylko obserwował. Shinigami zaczął się trząść… gniew jaki w nim kipiał niemal go rozsadzał. Gniew i wściekłość skierowane na tego potwora, na swoją bezsilność i niemoc… czuł, że zaciśnięte do granic zęby zaraz ustąpią, ale nie powstrzymywał się. To było… zbyt wiele. Chciał śmierci, pragnął jej… ale nie dla siebie, dla niego, dla tego, który teraz stoi przed nim, a krew ścieka z jego pazurów.

- I co Shinigami? Podobało Ci się?

Nie odpowiedział, rozmowa nie była teraz tym czego pragnął…

- Nie odpowiesz? Oh przecież widzę to w Twoich oczach ! Ten żar ! Płomień, który gdyby tylko mógł się uwolnić spopieliłby wszystko wokół. Pokaż swój gniew shinigami ! Zabiłem wszystkich Twoich przyjaciół ! Zabiłem bez litości, oni tam jeszcze leżą, mogę Ci pokazać jak się z nimi bawię ! Pokazać Ci shinigami ? Czy odpowiesz mi?

Nie potrafił… zmusić się do wypowiedzenia choć słowa… ale musiał. Musiał i… w końcu to zrobił…

- Od…powiem… -wypowiedział te słowa z trudem… czuł jakby nie był już sobą…-
- No proszę –pusty wyszczerzył się- głos wibrujący od gniewu ! Pokaż mi go shinigami ! Uwolnij swoją furię ! Chcesz mojej śmierci ? Chcesz mnie zabić ?! Chcesz ?! Zrób to ! Zrób to tak samo jak ja zrobiłem z nimi !

Na sekundę zniknął z oczu Shihase… gdy wrócił miał coś w rękach. Trzymał w nich dwie postacie.

- Szkoda, że musieli umrzeć co shinigami ? Umarli ponieważ nic nie zrobiłeś ! Umarli po…

Jego słowa zostały zagłuszone przez ryk, ryk pełen wściekłości, żalu i czystego pragnienia śmierci. To był… szał. Oczy Shihase rozbłysnęły szkarłatem, skoczył w kierunku hollowa z niesamowitą szybkością. Pusty uśmiechał się, uśmiechał nawet wtedy kiedy został rozdarty na sztuki…
Ponownie nastała ciemność…

***

Pierwszym co Shihase ujrzał były drzewa, dużo drzew. Skryte w mroku wyglądały na nieskończenie wielką przestrzeń. Czuł chłodny wiatr muskający skórę, słyszał szelest liści i szum trawy. Obszar szybko został ogarnięty przez mgłę, która jednak trzymała się blisko ziemi. Całe otoczenie… wydawało się takie niesamowite, takie… magiczne. Wyczuwał w tym wszystkim zagrożenie… ale i pociągało go to. Gdzieś w oddali można było dostrzec różnokolorowe światełka i gwiazdy świecące jasno na niebie.
W tym wszystkim była jedna rzecz najbardziej przykuwająca uwagę. Niemal w kierunku, w którym spoglądał rozbłysło jasne światło. Wyglądało niczym roztańczony ognik.


- Tutaj. - Shihase usłyszał za swoimi plecami łagodny, ale chłodny głos.
Gdy Shinigami odwrócił się, pierwsze ujrzał niepozorną, ładną dziewczynę, która trzymała oburącz dużo większą od niej kosę. Wpatrywała się wyczekująco w oczy Shinigami.

Zamrugał zdziwiony kiedy ją dojrzał. Przez chwilę nie wiedział co jej powiedzieć... w końcu to nie jest normalne.

- Kim... kim jesteś ? Co to za miejsce ?

Dziewczyna stała bez ruchu, wciąż lustrując spojrzeniem oczy chłopaka. W końcu drgnęła i westchnęła.

- Jak możesz tego nie wiedzieć... Rozejrzyj się. To ty stworzyłeś te miejsce. A ja... jestem jego częścią.

"No tak..." Nie można się jednak dziwić głupiemu pytaniu Shihase. Poprzedni sen doprowadził go do granic wytrzymałości, potem przeniósł się do kolejnego miejsca... ciężko było na pierwszy rzut oka rozpoznać... czy to kolejny miraż czy coś innego.

- Więc... to jest mój wewnętrzny świat? A Ty... jesteś tą... która mąciła mi w głowie tyle razy ?

Na początku kiedy pojawił się w tym miejscu był nieco wystraszony, potem zażenowany swoim głupim pytaniem, a teraz... odczuwał wręcz euforię. To przecież jego zanpakutou ! Starał się jednak zbytnio nie okazywać tego... ale ciężko było opanować się w takiej sytuacji.

Dziewczyna zamrugała i skinęła głową. Zrobiła krok w stronę chłopaka. Później następny... Stanęła, gdy dzieliła ich odległość dwóch metrów.
- Kazałeś mi długo czekać, chłopcze. Czy jesteś gotów poznać me imię? - zapytała posępnie.

"Chłopcze?" nie spodobało mu się to określenie, ale chwilę powstrzymał się od komentarza. Dziewczyna miała w swych rękach bardzo, ale to bardzo solidny argument. na który Shihase raczej nie miał odpowiedzi.

- Długo czekać ? Mogłaś dawać o sobie znać w nieco inny sposób niż wzbudzaniem chęci zarżnięcia niemal każdego w zasięgu wzroku. Kto wie co by się wydarzyło gdyby nie udało mi się powstrzymać -Zerknął na nią uważnie obserwując każdy szczegół, wyglądała na... popędliwą. Nie wiedział jaką reakcje mogą wywołać jego słowa, ale już nie dało się tego cofnąć- Pamiętam do tej pory Twoje naśmiewanie się gdy wróciłem do baraku po walce z pustymi-Uśmiechnął się do wspomnień- Ale akurat za to muszę Ci podziękować, nie pamiętam kiedy ostatnio sam się śmiałem. -Zrobił niewielką pauzę- Myślę, że jestem gotów. Postaram się Cię nie zawieść.

Dziewczyna wysłuchała słów Shihase w dalszym ciągu patrząc w jego oczy. Gdy skończył mówić, zacisnęła swe ręce mocniej na rękojeści kosy. Kąciki jej ust powoli uniosły się w górę, a na jej twarzy zagościł ponury, złośliwy uśmiech.
- To duże słowa, jak na tępego siepacza. Skąd mam wiedzieć, czy mogę ci ufać? Jaką mam gwarancję, że mnie nie zawiedziesz? Co możesz MI ofiarować w zamian...?

Zamrugał kilka razy i odkaszlnął w pięść.
- Tępy siepacz ? Z tego co wiem to zanpakutou rodzi się z duszy shinigami, więc nazywanie mnie tak...-ugryzł się w język, miał dziwne wrażenie jakby cały czas balansował na cienkiej linie i wcale nie chciał z niej spaść- ... ładna kosa -całkiem przekonująco udał podziw, ale wątpił by się nabrała, nie wyglądała na naiwną- Pytasz jaką masz gwarancję i co mogę ofiarować ? -momentalnie spoważniał i podszedł do niej jeszcze bliżej, nie wiedział dlaczego to zrobił- Jesteś częścią mnie, powinnaś coś wiedzieć o mnie. Nigdy danego słowa nie złamałem, jeśli jednak to za mało... myślę, że będziesz musiała mi zaufać. Ja także nie mam żadnej gwarancji, a mimo to jestem skłonny zapewnić Ci miejsce w mej duszy... -wyciągnął rękę w kierunku kosy jakby chciał dotknąć jej palcem-

Zanim jego palce zdążyły dotknąć chłodnej stali, postać dziewczyny rozmyła się w powietrzu, co zaskoczyło chłopaka. Momentalnie poczuł na swoim gardle zimny dotyk ostrza...
- Lepiej żebyś mówił prawdę, bo nie zamierzam umrzeć szybko... - wyszeptała mu do ucha.
Nagle ostrze znikło, a gdy Shihase się obrócił, ujrzał tylko las w którym wirowały roztańczone światła.
"Reigen Karite" - usłyszał w głowie jej oddalający się głos. W tym głosie… było wspomnienie poprzedniego snu.



***


Od tej pory Shihase zmienił się. Skupiał się głównie na treningach fizycznych , odpowiadał stanowczym i silnym głosem. Nie okazywał słabości, nie usłyszano przez długi czas jego śmiechu.

Trenował kiedy tylko znalazł na to czas. Widok uwolnionej formy swego miecza napawał go siłą i chęcią do walki.

- Znowu Shihase? Długo już tu siedzi ?-zapytał zdziwiony Abarai Renji-
- Nie wiem dokładnie poruczniku. Nikt nie próbuje mu przerywać, kiedy trenuje wydaje się tak tym pochłonięty…
- Wystarczy, zobaczymy jak bardzo jest pochłonięty.

Porucznik szóstego oddziału uwolnił Shikai i zaatakował zajętego treningiem shinigami. Ten jednak w porę się odwrócił i sparował uderzenie.

- No no, nieźle Shihase ! Widzę, że robisz postępy.
- Staram się nie przynieść wstydu szóstemu oddziałowi poruczniku.
- Dobra robota, co powiesz na kilka sparingów ?


Shihase oczywiście zgodził się na jego propozycję. W dużej mierze właśnie dzięki niemu udało mu się poznać pierwszy atak shikai… był mu za to bardzo wdzięczny.

***

Kiedy przechodził przez park dostrzegł znane mu postacie. Skierował się powoli w ich kierunku.
- Takara-san, Yuki-san -kiwnął głową na powitanie-
- Yo. – Odparł Yuki.
- Ohayo, Shihase-san. - Dziewczyna odwzajemniła gest i również skinęła głową

Spojrzał na nich oboje uważnym wzrokiem.
- Yuki jak się czuje Yukiko? Lepiej trochę ? -zapytał dziwnie beznamiętnie po czym przeniósł wzrok na czerwonowłosą- Często tu spacerujecie ? Przechodziłem tędy nie raz, a dopiero dzisiaj was spotkałem.-dotknął swojego zanpakutou- właśnie wybierałem się na sparing z Renji'm.
Dziwne spojrzenie chłopaka zaskoczyło nieco Takarę, jednak ta odpowiedziała:
- Czasami wybieramy się do tego parku na przechadzki, jest naprawdę piękny, zwłaszcza o tej porze, jednak zazwyczaj robimy to wtedy, gdy jest on raczej pusty. Sparing z Renji'm? Widzę, że się nie oszczędzasz.
Ścisnęła lekko rękę Yukiego., który odpowiedział:
- Yukiko? Jak co dzień. Leży , śpi , je , śpi , leży ... - wymienił pare razy to samo. Na słowo Renji skrzywił się lekko. Nie był zwolennikiem takich głośnych osób.- I jak , masz szanse na wygraną? Ptaszki ćwierkają , że odkryłeś imię swojego zanpaktou.

Shihase wysłuchał obojga i odpowiedział chłodno.
- Tak, zaiste piękny-Spostrzegł jak ścisnęła rękę Yukiego i zmrużył oczy- Nie oszczędzam się, nie mogę. -przeniósł wzrok na Yukiego- Szanse na wygraną? -uśmiechnął się dziwnie- napewno jeszcze nie, ale będę się starał. Owszem odkryłem imię -zrobił pauzę jakby oddalił się ku wspomnieniom, niezbyt miłym-
- Nie śmiem zwatpić – odparł Yuki. Spojrzał na dziewczyne czekając na wybawiającą zmiane tematu.
Takara przyjrzała się uważnie reakcji Shihasego.
- Jeżeli nie strzelasz, na sto procent nie trafisz. – Wyrwało się jej. – Dobrze, że zamierzasz się doskonalić, jednak… musisz wiedzieć, że wszystko ma swoje granice. Również trening. Słyszałam, że Renji jest w walce bardzo silnym przeciwnikiem i nie cierpi przegrywać. Spostrzegła na sobie błagalne spojrzenie swojego chłopaka i dodała:
- A tak poza tym... – zamyśliła się chwilę. – Jak miewają się Sora, Suiren i Mitsuo?

Shihase udał, że nie widział spojrzenia Yukiego i nie poruszał więcej tematu treningu.
- Może sama ich zapytasz co u nich ?
- Myślałam, że widujecie się razem. – Zamilkła na chwilę. – Jeżeli nadarzy się taka okazja to na pewno sama ich o to zapytam. – Uśmiechnęła się lekko.
- Może widujemy, może nie widujemy. Z pewnością jednak sami najlepiej Ci opowiedzą co u nich słychać. -w odpowiedzi na jej uśmiech... jego wyraz twarzy nie zmienił się- Wybaczcie, nie mogę się spóźnić, czas na mnie. -kiwnął głową na pożegnanie-
- Ćwicz , może kiedyś zostaniesz kapitanem. - powiedział na pożegnanie Yuki. Sam przytulił dziewczynę do siebie i ucałował w czółko -
Takara skłoniła się nieznacznie żegnając Shihasego. Po jego reakcji uśmiech z jej twarzy zniknął niemal tak szybko, jak się pojawił, jednak wrócił na powrót, kiedy Yuki przyciągnął ją do siebie.
- Powodzenia przy treningu. - powiedziała do odchodzącego chłopaka.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 28-02-2010 o 00:26.
Bronthion jest offline