Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-02-2010, 01:01   #21
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Miesiąc później...

Po śmierci Akahoshi Haruki'ego seria tajemniczych morderstw ustała, chociaż sprawca tych makabrycznych wydarzeń pozostawał nieuchwytny. Pomimo względnego spokoju który zapanował w Seireitei, Gotei 13 w dalszym ciągu pozostawały w pełnej gotowości. Każdego wieczoru alejki Seireitei przeczesywane były przez patrole Shinigami, gdyż to o tej porze dochodziło do zabójstw. Niestety, niczego nowego o naturze wroga się nie dowiedziano...

***


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=IIZgMv4U4So[/MEDIA]

Od czasu tragicznej nocy stan Yukiko nie zmieniał się. Dowódca XIII oddziału pozwolił jej na miesiąc "wypoczynku", mając w duchu nadzieję że jego Czwarty Oficer wkrótce powróci do oddziału. Kiedy Yukiko nie wykonywała podstawowych czynności higienicznych, całymi dniami leżała bez ruchu w swoim łóżku, a wzrok pozbawiony świadomości wlepiała w sufit. Yuki dbał o to, aby siostra nie umarła z głodu i przejął na swoje barki ciężar domowych obowiązków. Sprzątał, zmywał naczynia, dbał o ogród, naprawił uszkodzony mur. Życie w domu Shimizu stało się ciche i monotonne...

- Yukiko... Jesteś smutna. - do ucha dziewczyny dotarł aksamitny, męski głos.
Nie okazała żadnej reakcji. Jej oczy pozostawały zamglone.
- Yukiko! - tym razem głos mężczyzny przerodził się w rozpaczliwy krzyk.
Shimizu drgnęła i zamrugała. Łagodny głos przebił się do jej serca. Kiedy odzyskała przytomność ujrzała nad sobą piękne, błękitne niebo ozdobione kilkoma, pierzastymi chmurkami. Tuż nad nią pochylała się jakaś postać. Powoli wstała podpierając się rękoma o twardy i chłodny grunt. Zachwiała się jednak i gdyby nie szybka reakcja towarzyszącej osoby upadła by boleśnie na ziemię. Dopiero teraz zorientowała się, że stoi na środku marmurowego placu o kształcie koła, przy którego krawędziach rozmieszczone były spore kolumny. Za nimi znajdował się bezkresny ocean, na powierzchni którego tańczyły złociste promienie słońca. Jego łagodne fale uderzały o marmurowe sanktuarium.
- Znam to miejsce... - powiedziała cicho.
- Byłaś już tu tyle razy...
Yukiko odwróciła się i napotkała spojrzenie mężczyzny o błękitnych włosach i oczach. Na sobie miał jasnoniebieski strój z przydługimi rękawami. Uśmiechnął się radośnie patrząc w lazurowe oczy dziewczyny.


- Martwiłem się o ciebie, Yukiko... - odezwał się z troską w głosie.
- Ja... - zamrugała kilka razy. Czuję się, jakbym przespała wieczność.
Młody mężczyzna skinął głową.
- Tak w istocie było. Nie słyszałem twojego głosu przez długi czas. Wołałem cię, ale nie słyszałaś mnie. Cudem udało mi się dotrzeć do ciebie... - położył dziewczynie dłoń na ramieniu.
W oczach młodej Shimizu zalśniły łzy. Zadrżały jej usta i kiedy miała nad nią zapanować rozpacz, błękitnowłosy otoczył ją ramionami, przyciągając do siebie jej ciało. Jedną rękę trzymał na jej plecach, a drugą gładził Yukiko po głowie. Dziewczyna pomimo zdziwienia odwzajemniła uścisk, przytulając twarz do ciała mężczyzny. Jej łzy wsiąknęły w jego strój, z którego wydobywał się przyjemny zapach. Yukiko zamknęła oczy i wciągnęła do płuc powietrze, rozkoszując się delikatną wonią kwiatów i morskiej bryzy.
- Wszyscy wokół mnie umierają. To... to moja wina... - powiedziała cicho.
- Nieprawda. - zaprzeczył jej towarzysz. Nie możesz się winić za to, czego nie zrobiłaś. Nie możesz pozwolić, aby rozpacz przejęła kontrolę nad twoim życiem. Jesteś potrzebna tylu osobom. Pomyśl o swoim bracie... Pomyśl o Yukim. Twój ból jest jego bólem, a przez swoją niemoc szaleje z rozpaczy.
Dziewczyna słysząc imię brata otworzyła szeroko oczy, a jej mięśnie stężały.
- Yuki... tyle przeszedł. Przez ten cały czas opiekowałam się nim jak najlepiej mogłam...
W jej oczach znowu pojawiły się łzy, ale ciepło promieniujące z ciała mężczyzny ukoiło jej smutek zanim ten zdołał urosnąć w siłę.
- Powinnaś już wracać. Twoje miejsce jest przy bracie... A on potrzebuje teraz, żebyś się ocknęła. - znów wsłuchała się w jego aksamitny głos.
- Tak... Już wracam.
Ostatni raz wciągnęła do nozdrzy przyjemną woń i zamknęła oczy.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=3ipSBxXs500[/MEDIA]

Gdy je otworzyła, była już w swoim pokoju. Powoli wstała z łóżka i podeszła do lustra. Spojrzała na swoje odbicie. Długie kosmki, niebieskich, rozpuszczonych włosów opadały bezładnie na jej plecy i ramiona. Za jej plecami długie, białe zasłony falowały na łagodnym wietrze, który chociaż w pewnym stopniu łagodził panujący w Soul Society upał. Dziewczyna odwróciła się i już miała wrócić na łóżko, kiedy jej uwagę przykuła stojąca na pobliskim kredensie fotografia. Podeszła do mebla i wzięła oprawione w ramkę zdjęcie do rąk. Na fotografii uwieczniono dwóch, szczęśliwych Shinigami wraz z dwójką małych, uśmiechniętych dzieci. Mężczyzna całował w policzek kobietę, a starsza, niebieskowłosa dziewczynka przytulała młodszego braciszka. Na szkło skapnęły łzy.
"Yuki...".
Dziewczyna wyszła ze swojego pokoju i zbiegła po schodach...

Po raz pierwszy od trzech tygodni, Yukiko zeszła na dół z własnej woli. Gdy Yuki ujrzał nadchodzącą siostrę, zatroskany wzrok wbił w drewnianą podłogę. Kiedy ta jednak podeszła i padła przed nim na kolana, otaczając chłopaka swymi smukłymi ramionami, Yuki wielce się zdziwił. Smutek zastąpiła nieoczekiwana radość.
- Już dobrze, Yuki... Wszystko będzie dobrze... Już wróciłam.
Przytulił się do siostry z równie wielką siłą i oboje dali upust kłębiącemu się w nich żalu...

Następnego dnia pojawiła się kwaterach XIII Oddziału, czym zaskoczyła wszystkich znajomych. Podziękowała Ukitake-taichou za czas, który jej przeznaczył na odpoczynek i oficjalnie ogłosiła powrót do służby. Przez ten cały tydzień ciężko pracowała, aby nadrobić zaległości, które powstały w wyniku jej przymusowego "urlopu". Pokazała wszystkim tym samym, że w pełni odzyskała siły po utracie Haruki'ego. Ale prawda była zupełnie inna... Pod maską niewinnych i uroczych uśmiechów wciąż skrywała żal, rozpacz i duże pokłady złości po śmierci ukochanego. Nigdy jednak tego nie okazywała, wszystkim wydawało się, że wręcz zapomniała o tym, co miało miejsce miesiąc temu. Nikt jednak nie próbował wspominać o nim. Kiedy kilka razy przez przypadek padało jego imię w jej obecności, uczy Yukiko traciły blask i stawały się zamglone.


Kiedy jednak odzyskiwała świadomość, udawała że nic się nie stało. Chociaż ten czas był dla dziewczyny niezwykle trudny, znalazła oparcie i pomoc w osobie Mitsuo. Mężczyzna pomagał jej w obowiązkach i okazał się naprawdę miłym człowiekiem. Chociaż Yukiko uważała wcześniej Kuchiki za osobę fałszywie przyjacielską, relacje pomiędzy obojgiem Shinigami uległy poprawie, a dziewczyna dobrowolnie zmieniła zdanie o towarzyszu.


***

- To naprawdę niesamowite, Yamamoto-taichou! - zafascynowany Kurotsuchi obrócił się w swoim fotelu, witając się z Generałem.
- Do rzeczy, Kurotsuchi-taichou. - Genryuusai odparł gorzko.
Mayuri przymrużył oczy ze złości i zacisnął ręce na oparciach obrotowego fotela. Sięgnął ręką do tyłu i wcisnął jakiś przycisk. Na płaskim ekranie za jego plecami pokazały się jakieś statystyki z różnymi danami, wykresami i schematami.
- To nie jest żaden zwyczajny Hollow. Podczas badań, dowiedziałem się tego, co mnie najbardziej intrygowało. Otóż zadawaliśmy sobie wszyscy pytanie - w jaki sposób grupa Pustych dostała się do samego serca Soul Society, unikając wykrycia? Jak te bestie potrafiły ominąć nasze systemy zabezpieczeń? Odpowiedź jest naprawdę fascynująca, ale i prowadzi do pewnych... przykrych spostrzeżeń. - jego głos był pełen szaleństwa, typowego dla każdego naukowca, a błędne spojrzenie złotych oczu wędrowało po każdym zgromadzonym w jego laboratorium kapitanie.
- Więc jak się tu dostały? - odezwał się Hitsugaya-taichou.
Kurotsuchi spojrzał na młodego kapitana z nieukrywaną pogardą.
- Hollow, którego schwytaliśmy jest swego rodzaju... transporterem. Potrafi zamienić mniejsze zjawy w skondensowane reiatsu i przechowywać je wewnątrz siebie, podczas gdy zakrzywiając delikatną strukturę siatki rzeczywistości wtapia się w astralne przestrzenie, aby pojawić się w dowolnym miejscu i wypuścić przechowywane bestie. To dlatego nie wykryliśmy tego... fenomenu. Bo do tej pory Puści dostawali się do Soul Society poprzez Gargantę. Nasze systemy wykrywające zwyczajnie nie były skierowane na ten kierunek. Przykrym wnioskiem jest to, że Puści przejawiają skłonności do ewoluowania... dodatkowo reiatsu badanego okazu było połączone ze znacznie większą energią. Bo dłuższych badaniach i analizach udało nam się zlokalizować te reiatsu, poprzez wymuszenie przepływu mocy Pustego. Na nieszczęście, okaz szybko zmarł... - skończył mówić, splatając ze sobą ręce i kładąc na nich brodę.
Zadowolone spojrzenie Kapitana 12 Oddziału padło na Generała, który patrzył na ekran za Mayurim. W sali rozległ się szmer rozmawiających ze sobą kapitanów.
- Więc, one ewoluują... - powiedział Kyouraku-taichou.
- Co teraz zrobimy? - powiedział ktoś inny.
- Jeżeli to te bestie stoją za zabójstwami...
- Nie sądzę, taktyka działania intruza jest zbyt inteligenta.
- Najpierw zabójca, a teraz Puści atakujący z ukrycia...
- Cisza!
Głos Generała uciszył Kapitanów.
- Yamamoto-taichou... - Kapitan Ukitake spojrzał z oczekiwaniem na Kapitana-Generała. Co zamierzasz zrobić z tą sytuacją?
Generał mocniej zacisnął ręce na lasce.
- Kurotsuchi-taichou, jaka jest dokładna lokalizacja tego drugiego obiektu?
Na twarzy naukowca zagościł złośliwy uśmiech...
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 24-02-2010 o 01:07.
Endless jest offline  
Stary 26-02-2010, 12:35   #22
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Nigdy wcześniej nie była na, jakby nie patrzeć, samodzielnej misji w prawdziwym świecie. Odkąd opuściła akademię, nawet w czasie rutynowych patroli towarzyszył jej przynajmniej jeden Shinigami wyższej rangi, na których oczywiście szybko zwalała całą brudną, nudną robotę. Teraz jednak sytuacja była inna, sparowana została z niejakim Yakashim, który pomimo dłuższego stażu w Jedenastce, nie był nikim szczególnym, przynajmniej w oczach Yumichiki. Dziewczyna, jak nigdy, pojawiła się na odprawie jako pierwsza, okryta swym kusode, z nienaganną postawą jednak wyczuć można było na kilometr jak bardzo jest podekscytowana.

- To nic szczególnego, ale macie sprawdzić dokładnie ten rejon. - powiedział Ikkaku, wskazując palcem na mapie niewielki obszar. Yakashi, bardziej zielony z nerwów niż podekscytowania nieznacznie pokiwał głową, przełykając głośno ślinę.- Tylko bez popisów, jasne? Ma być szybko i czysto.

Na szczęście Madarame Ikkaku nie należał do osób, które zbyt długo wdają się w odprawy. Po paru sekundach zarówno Sora jak i jej partner stali już w powietrzu, spoglądając uważnie na gęste, miejskie zabudowania pod nimi. Dziewczyna poczuła niemiły skurcz w żołądku, współczesne, ziemskie miasta budziły w niej stare, bardzo stare wspomnienia.

- Powinien być gdzieś tutaj, czujesz coś? - zapytała Yakashiego, który teraz już nawet nie był zielony, a przedstawiał sobą całą gamę niezdrowych barw. Dziewczyna westchnęła cicho, wyczuwanie reiatsu nie było jej najmocniejszą stroną, przynajmniej narazie.

- Chyba tam, bardziej w stronę lasów. - odpowiedział wreszcie mężczyzna. Nie zadawała zbędnych pytań, zdając się na jego umiejętności. Szybko zaczęli przeskakiwać po kolejnych i kolejnych dachach aż wreszcie ich stopy dotknęły leśnej ściółki.- Ale Madarame-sama mówił, że to ma być na terenie miasta...

- Ta, jakby akurat jego słowa obchodziły Pustych. - mruknęła, trzymając już dłoń na swoim zanpakutou.

Kiedy dwójka Shinigami zagłębiła się w ciemny las, gdzie gęste, pełne liści korony drzew ledwo przepuszczały światło, rozległ się wysoki ryk, tak charakterystyczny dla Pustych. Dwójka Bogów Śmierci przybrała pozycje bojowe ze swymi katanami w rękach. Krzyk ucichł, ale prosto w Sorę i Yakashi'ego uderzył podmuch wiatru. Zmuszeni byli zasłonić twarze, gdyż wiatr rzucał w ich oczy piachem, gałęziami i liśćmi. Gdy podmuch zniknął, w lesie zapadła cisza, nie przerwana żadnymi odgłosami natury. Wszystko wydawało się... martwe. Sora kątem oka zauważyła z tyłu jakiś ruch. Gdy się odwróciła, ujrzała jak z gałęzi nad Yakashim spływa ciemny kształt, który opadłszy na ziemię wyprostował się, ukazując cały straszliwy majestat swej sylwetki. Był to Wielki Hollow, którego reiatsu w tej chwili było niemal fizycznie odczuwalne. Bestia miała cztery silne ramiona i dwie, potężnie umięśnione nogi. Pusty był niemal trzy razy większy od Shinigamich. Yakashi widząc minę Sory także odwrócił się do tyłu, aby przyjąć na siebie potężne uderzenie bestii. Mężczyzna pod wpływem wielkiej siły potwora uniósł się w powietrzu i uderzył w drzewo, robiąc w jego korze znaczne wgłębienie. Bestia swymi lśniącymi ślepiami wpatrywała się w Sorę...

- Ph, też nie wiem, po co miałam go wziąć ze sobą. - powiedziała, jak gdyby omawiała razem z Pustym sytuację swojego partnera. Żył, więc narazie nie musiała się o niego martwić.- Może tak jest lepiej, więcej dla... Mnie. - dodała, a ostatnie słowo powiedziała w tym samym momencie w którym wyciągnęła swoją broń i bez dalszej dyskusji zaatakowała, mierząc dokładnie w pas bestii.

Bestia bynajmniej wyglądała na powolną, ale jak jest powszechnie wiadomo - pozory często mylą. Pusty napinając potężne mięśnie nóg wybił się w górę i przeskoczył na drzewo za plecami Sory, skąd opadł na ziemię i szykował się do zadania miażdżącego ciosu. Dziewczyna nie czekając długo wykonała skok do przodu, a w przewrocie obróciła się twarzą do wroga, nie mając najmniejszej ochoty, by dać się po raz kolejny zajść od tyłu. Szybkim spojrzeniem omiotła okolicę, wszędobylskie drzewa nie sprzyjały zbyt dużemu polowi manewru, jednak równocześnie, otwierały parę innych ścieżek na atak. Zacisnęła więc mocniej dłoń na rękojeści, szybko dobiegła do pustego, a gdy była już tuż przed nim uskoczyła w bok, odbiła się do góry od stojącego obok drzewa i obróciła w dłoni zanpakutou, starając się trafić Pustego prosto w czubek głowy.

Oczy Pustego przeszyły Sorę wygłodniałym spojrzeniem. Kiedy dziewczyna była już bliska celu, Hollow szybkim ruchem chwycił Shinigami w jedną ze swych silnych łap o cisnął ją o ziemię. Dziewczyna przeturlała się kilka razy, ale wstała szybko, w sam raz aby odskoczyć na bok unikając miażdżącego skoku stwora. Bestia zaryczała i obróciła się w stronę dziewczyny. Nim ta zdążyła zareagować Pusty szarżował wprost na nią. Zabluźniła w myślach, jednocześnie czując coraz większe podniecenie. Zaczynało robić się ciekawiej, a ona nie była osobą, która nie potrafiła czerpać radości z czegoś tak trywialnego jak walka o życie. W takich momentach jak te do głowy przychodziły jej różne pomysły, jeden bardziej niebezpieczny od drugiego, jednak każdy owocujący tym samym, wilczym wręcz uśmiechem na twarzy. Odbiła się od ziemi i również zaszarżowała, prosto przed siebie, a gdy nadeszła dogodna chwila wykonała wślizg prosto między jego wielkie, masywne nogi i nim tamten zdążył się zorientować znalazła się za nim, szybko obracając się w miejscu i atakując odsłonięte jeszcze plecy.

Pusty ruszył do przodu, unikając pełnej siły cięcia wyprowadzonego przez Sorę. Na jego plecach pojawiła się czarna szrama. Bestia wściekle zaryczała i obróciła się. Shinigami ujrzała w jej oczach blask furii. I wtedy Pusty zniknął z jej oczu. Sora obracała się, ale niczego nie widziała. Nic, wszędzie było pusto. Po chwili wokół dziewczyny podmuchy wiatru unosiły w górę piach, gałęzie, liście i kamienie. Sora została odcięta przez wirujący pył. Nie zauważyła, jak Pusty pojawił się za jej plecami. Zrozumiała swoją sytuację, kiedy znalazła się w cieniu potężnego stwora. Nim zdążyła zrobić cokolwiek, bestia chwyciła ją w silną łapę i przycisnęła z wielką siłą do ziemi. Dziewczyna krzyknęła z bólu i zaczęła się dusić. Do jej ust i nosa dostawał się piach. Usłyszała, a raczej poczuła pęknięcie w okolicach żeber. Sytuacja wydawała się naprawdę rozpaczliwa, kiedy... W zakamarkach swej duszy, dziewczyna poczuła szarpnięcie, a po chwili wyczuła w niej potężne pokłady mocy, po które wystarczyło tylko sięgnąć...

Nawet nie chodziło o ból, ten nie był taki straszny. Gorsze było niepowodzenie, widmo porażki które mignęło jej przed oczami sprawiło, ze po chwili zawahania zdecydowała się wyciągnąć rękę, a wtedy... Wtedy wszystko znów wszystko zniknęło.



Nie czuła wiatru na swej twarzy, nie czuła bólu. Właściwie, gdyby nie to, że właśnie o tym pomyślała mogłaby stwierdzić, że jednak się nie udało, że zginęła. Ale skoro mogę myśleć, usłyszała swój własny głos jakby w zakamarku swej głowy, znaczy... miała głowę, tego była pewna, a skoro miała głowę i mogła myśleć, znaczy, że nie była martwa. Chociaż nie... Ostatnio też tak myślała i nie zaprowadziło jej to daleko. Otworzyła jednak oczy, przez chwilę poczuła się jakby była w jednym wielkim piekarniku, jednak po paru chwilach jej wzrok przyzwyczaił się do mocnego światła. Podniosła głowę i jej oczom ukazała się skąpana w mocnym, zachodzącym słońcu pustynna sceneria. Wyglądało na to, że swoje lepsze czasy miejsce to miało już dawno za sobą, liczne, kamienne pomniki leżały porozbijane jakby po przejściu wielkiego trzęsienia ziemi. Stała w niewielkiej, całkowicie zbudowanej z jednego, tego samego kamienia dolinie wychodzącej na niezliczone, górskie szczyty, które całkowicie przesłaniały horyzont. Ale nie wygląd, lecz sama atmosfera tego miejsca budziła w niej niczym nieuzasadniony strach. Czuła się tak, jakby stała po środku jakichś starych, zapomnianych katakumb.

Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że na jednej z nielicznych, jeszcze nie zniszczonych kolumn ktoś stoi. Patrząc pod słońce był tylko czarną, niemalże bezkształtną sylwetką, jednak powoli słońce zachodziło za góry, a jej oczom ukazał się wysoki, odziany w czarne, obszerne kimono, mężczyzna. Nie mogła dostrzec jego twarzy, skrytej pod kapturem, jednak ziejące z głębi czarnej dziury, żółte ślepia bez wątpienia wpatrywały się na nią, wzorkiem pełnym obrzydzenia i gniewu.


- Długo ci zajęło odkrycie tego miejsca, dziewczyno... -postać odezwała się niskim głosem i spłynęła z kolumny na ziemię.- Kazałaś mi tyle czekać...
- Ph... To ty. Mogłam się domyśleć. Niezły gust. - odpowiedziała, komentując okolicę - Aspiracje na "Ogród Roku"?
Błyszczące oczy mężczyzny przymrużyły się.

- Czy jesteś teraz gotowa, aby poznać me imię? Czy dorosłaś do mocy? - zapytał, z nieukrywaną złośliwością..

- Jestem gotowa odkąd po raz pierwszy wzięłam Cie do ręki. To *ty* nie chciałeś mi go wyjawić. - odwarknęła, zaciskając pięść.
- Hmpf. Jeżeli tak twierdzisz... Moje imię to... - gwałtowny, hałaśliwy wiatr porwał w powietrze drobinki piachu, tłumiąc głos ducha.

- W dalszym ciągu mnie nie słuchasz.- powiedział po chwili przerwy.- Nie chcesz mnie zaakceptować. Wstydzisz się... czy to strach? - przekrzywił głowę skrytą pod kapturem.
-... - otworzyła usta, jednak zaniechała swej wypowiedzi, zaciskając mocniej pięść.- Dobra. Niech Ci będzie. W takim razie siłą zmuszę Cie, byś mi je wyjawił! - krzyknęła i bez wahania sięgnęła po swoją broń, atakując chwilę później.

W dłoni ducha natychmiast pojawiła się katana, dokładnie taka sama, jaką ona trzymała w rękach. Gdy obie postaci mocowały się w zwarciu wokół nich powietrze aż buzowało od otaczającej ich mocy. Drobne, niebieskie i złote wyładowania tworzyły wokół nich coś jakby kokon, kolorowy, ale jednocześnie niebezpieczny. Cięła go w bok, jednak odskoczył zręcznie, wyprowadzając atak z góry. Uskoczyła w ostatniej chwili, jego zanpakutou wbiło się z ziemię gdzie przed chwilą stała. Zmrużyła w jednej chwili oczy i zaatakowała ponownie, on równie prędko zszedł do parteru i podciął ją, wyszarpując w następnym ruchu swe ostrze ze skały.

- Beze mnie jesteś niczym!

Jego głos poniósł się echem po dolinie. Sora splunęła piachem i krwią, nie miała zamiaru się poddać, przecież nie przegra z własną kataną! Zacisnęła dłonie na rękojeści i wyskoczyła w stronę ducha, wkładając w swój atak niemalże całą swą siłę. On, jakby od niechcenia wyciągnął ku niej swą broń i jej atak przyjął bez mrugnięcia. Uśmiechnął się, dostrzegła okropne kły w cieniu jego kaptura i błysk żółto-czerwonych źrenic. Fakt, że drwił sobie z niej w najlepsze spadł na nią niczym stutonowy głaz i rozwścieczył jeszcze bardziej. Teraz jej ataki stały się szybsze, brutalniejsze, ale jednocześnie mniej przemyślane z czego jej Zanpakutou szybko zdało sobie sprawę. Chociaż tak naprawdę znał jej słabość od samego początku.

- Jesteś żałosna... – mruknął, jego dłoń nawet nie drgnęła gdy trzymał ostrze ich katany zaraz przy jej nosie. Dyszała ciężko, leżąc na zimnej niczym lód ziemi, w dłoni wciąż trzymając złamaną chwilę wcześniej broń.- Wiesz co jest twoją największą słabością?

- Ty wiesz na pewno. – odpowiedziała z przekąsem, napinając mięśnie karku, jednak gdy tylko to zrobiła jej głowa opadła z głośnym łoskotem i jękiem swej właścicielki z powrotem na twarde podłoże.

- Wszystko chcesz zrobić sama. Uważasz, że sama dojdziesz do wszystkiego. Sama do niczego nigdy nie dojdziesz. Możesz być silna, możesz dokonać wiele, ale... Nie sama. Potrzebujesz mnie. Będę Cie kładł na łopatki raz po raz dopóki tego nie przyznasz. Nie wygrasz ze mną, jeszcze nie teraz.
- Będę próbowała... – odpowiedziała, jednak głosem już dużo spokojniejszym. Nie miała więcej siły na jakąkolwiek agresję. Spojrzała prosto w oczy swego zanpakutou i w milczeniu przyjęła swoją porażkę. Duch uśmiechnął się wilczo, złapał za ostrze ich katanę, kierując jej rękojeść w jej stronę. Przez chwilę się wahała, następnie położyła na niej swoją dłoń.

Potem znów wszystko pochłonęła ciemność.

- Przeszyj gardziel Niebios, Raijin!

* * *

Pojedyncze promienie słońca niczym dłonie troskliwej matki muskały powierzchnię kamieni ułożonych w pokaźny stos u podnóża wielkiego drzewa. Sora westchnęła cicho, dotarcie tutaj zajęło jej niemalże pół przedpołudnia, drugie tyle zajmie jej powrót, a na popołudnie miała już wyznaczony jeden patrol w Piętnastym Okręgu. W dłoniach trzymała niewielką doniczkę z pojedynczym kwiatem czerwonego krwawnika, symbolem jej Jedenastej Jednostki.

- Ohayou, Koji-kun. – powiedziała cicho, kładąc doniczkę na ziemi. W milczeniu zaczęła niewielką łopatką wykopywać dołek zaraz przed grobem, do którego po paru długich, cichych minutach wsadziła krwawnika, a następnie zdmuchnęła opadłe na kamienie liście. Przez chwilę siedziała na ziemi bez ruchu, wpatrując się w niebieskie, bezchmurne niebo.

- Eh... Wiem, że rocznica była tydzień temu, ale nie mogłam przyjść wcześniej.- mruknęła, bezwiednie kładąc się na miękkiej trawie. Chmury przesuwały się leniwie po niebie, wprawiając ją w równie leniwy nastrój.- Wczoraj byłam na patrolu, heh... Ten Pusty prawie mnie zatłukł, gdybym nie użyła Shikai... Ta, wreszcie mi wyjawił swoje imię...

- To skończony dupek... Spodobałby się tobie. Zaraz spróbowałbyś go resocjalizować, jak nas wszystkich. Cholera, Koji... Ale ty do nas nie pasowałeś... Węże... Ta, byłeś bardziej Zającem, niż Wężem. Ech...

- Pewnie nic nawet nie pamiętasz, nikt nigdy nic nie pamięta. Osiem lat... Jesteś już w szkole, pewnie dobrze się uczysz -byłeś okropnym kujonem nawet kiedy byliśmy na dole...


Westchnęła cicho, nawet nie zauważyła jak po policzku spłynęła jej jedna,, pojedyncza łza. Zaskoczona tym faktem dotknęła obuszkiem palca swej twarzy i z zainteresowaniem spojrzała na swą dłoń.

- No ładnie... Wreszcie dopiąłeś swego, robie się sentymentalna...

* * *

- Ooo, Sora-chan! Wyglądasz jakoś inaczej, zrobiłaś coś z włosami? – delikatny, przymilny głos Yumichiki jakimś cudem przebił sie przez panujący na Sali treningowej gwar. Mężczyzna usiadł wygodnie na jednej z ławek, całkowicie nie mając zamiaru trenować razem z nią.
- Nie powinieneś być na patrolu z Madarame? – zapytała, nie przerywając uderzania w worek. Jej Zanpakutou stało ostrożnie oparte o ścianę obok niej, zupełnie inaczej niż zwykle, kiedy leżało byle jak na podłodze.
- Oh, Ikkaku-san sobie poradzi beze mnie. – zaśmiał się Yumichika, a jego uwadze bynajmniej nie uszła nagła zmiana podejścia dziewczyny do jej zanpakutou.- Ale chyba nie opiera się na Kidou, hm?
- Co? Co się nie opiera na kidou?
- Twoje shikai. Moja droga, to że jestem przystojny, nie znaczy, że głupi. – przekrzywił głowę, przytykając palec do ust, na widok czego dziewczyna przewróciła oczami.
- Nie. Raczej nie.
- Fu fu... Yakashi-kun nic mi nie powie, z tego co wiem przyniosłaś go nieprzytomnego. A szkoda, szkoda. Może by mi opowiedział, jakim cudem udało Ci się zabić tego Pustego. – westchnął, ale gdy elektryzujące spojrzenie Sory przeszyło go na wskroś wyprostował się energicznie.- Oczywiście, nie nie, nie żebym wątpił w twoją siłę, Sora-chan! Ech... Kobiety, jesteście takie niedotykalskie... Aua! Już nic nie mówię!
 
Suryiel jest offline  
Stary 28-02-2010, 00:24   #23
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Ciemność. Początkowo było tylko ona…. Potem zza chmur wyłonił się księżyc. Nie mógł oderwać od niego wzroku, wydawało mu się jakby leżał w trawie zahipnotyzowany. Słyszał szum wiatru i jego dotyk na skórze, lekki wietrzyk rozwiewał mu włosy.


Wiedział, że śni… ale nie mógł nic zrobić. Mógł jedynie patrzeć… i czuć. Uniósł się do pozycji wyprostowanej i mimowolnie udał w kierunku pobliskiego lasu. Mijał drzewa… dziwne drzewa. Jakieś… stare i spróchniałe wyciągające sękate gałęzie w jego kierunku jakby chciały go chwycić. Gdzieś w mroku przebiegały dziwne przygarbione postacie, czasem do uszu dochodził dźwięki… ni to chichot, ni to warczenie. Łamane gałązki, szelest liści, gwiżdżący wiatr i dziwny chłód… im zaszedł dalej tym było co raz zimniej.

Nagle do jego uszu dobiegły inne dźwięki, dobrze mu znane dźwięki. Ktoś walczył, najprawdopodobniej kilka osób, stal uderzała o stal… odgłosy wybuchów. To momentalnie przyspieszyło bicie serca Shihase, chciał zobaczyć co się dzieje… dowiedzieć się – tak też się stało. Wreszcie opuścił mroczny las i znalazł się na polanie podobnej do poprzedniej. Spostrzegł pięć postaci w czarnych kapturach, nie mógł ich rozpoznać – ich twarze były dobrze ukryte przed nieprzyjaznym wzrokiem. Naprzeciw nich stał ogromny pusty… największy jakiego kiedykolwiek widział.

Shinigami okrążali go, a on stał niewzruszony jakby rzucał im wyzwanie. Trójka z zamaskowanych postaci obnażyła ostrza i rzuciła się na przeciwnika, pozostała dwójka wyciągnęła ręce przed siebie i zaatakowała przy pomocy kidou.

-Hadou no rokujuusan - Souren Soukatsui!
-Hadou no sanjuuichi - Shukkahou!

Zaklęcia dosięgnęły hollowa wytrącając go z równowagi, dało się usłyszeć dźwięki stali przecinającej ciało. Shinigami wrócili na wyjściowe pozycje, ale… jednego brakowało. Dym wywołany przed kidou rozwiał się, a Shihase dostrzegł jedną z czarnych postaci schwytaną przez olbrzymią dłoń potwora, który nic sobie z ran nie robił. Roześmiał się i… ścisnął z całej siły. Dźwięk łamanych kości przeszył powietrze, pusty odrzucił zwłoki niczym szmacianą lalkę. Nagle Shihase usłyszał w swej głowie głos. Cichy i delikatny… ale chłodny zarazem. Stał się głuchy na pozostałe dźwięki, słyszał jedynie to… i patrzył.


Wchodzisz w Cień, krok po kroku,
umrzesz kilka chwil po zmroku.
Będziesz ofiarą, gdy wejdziesz w Cień,
módl się by ujrzeć następny dzień.

Shihase dostrzegł twarz leżącej postaci… była to Fujikage Suiren . Nie mógł uwierzyć w to co widzi „Dlaczego… ?” Ledwo oderwał wzrok od zwłok i spojrzał ponownie na pole bitwy.

śpij samotnie pośród nocy,
śmierć skrzydłami Cię otoczy.
Wędruj w cieniu, skryj się gdzieś,
nie przeżyjesz... dobrze wiesz.

Kuchiki Mitsuo leżał na ziemi z wielką dziurą w plecach. Shihase chciał się ruszyć… zrobić coś, cokolwiek, pomóc im, odciągnąć uwagę potwora, ale… nie mógł. Jedyne co mógł zrobić to patrzeć jak jego przyjaciele umierają jeden po drugim

Więc uciekaj, gnaj przed cieniem,
aż sie spotkasz z przeznaczeniem.
Cień Cię ściga, już dogania,
chcesz wytrzymać, dotrwać rana.

Jedna z postaci zaatakowała potwora i niemal odcięła ramie… zdawało się, że jakby im więcej śmierci zobaczyła tym więcej z siebie dawała. Rana niemal w jednej chwili zasklepiła się, a potężny cios łapy potwora posłał postać na ziemię… uderzyła głową w kamień, strużka krwi wypłynęła z jej ust… Arashi Sora

Strach przepędził serce z piersi,
głos straciłeś przez złe wieści.
Czujesz zimno, czujesz mrok,
widzisz więcej obcych zwłok.
Czujesz śmierci wielka moc,
juz przykrywa Cię jak koc.

Okolica została rozświetlona przez szkarłatne światło. Potężne cero wystrzelone przez pustego przeszyło powietrze, było zbyt szybkie by móc go uniknąć… nim doszło do celu Shihase dostrzegł kosmyk czerwonych włosów…

Ucieczka? Zbyteczna, wojna Cię odkryje!
Zakwitnie w twych snach i umysł spowije!
Patrz na kompanów, ich śmierć wspominaj!
Patrz na ich oczy i oddech swój wstrzymaj!

Ostatnia z odzianych w czerń postaci cofnęła się przestraszona… spojrzała za siebie. Gwałtowny powiew wiatru strącił kaptur z głowy, Shihase jego też rozpoznał… Shimizu Yuki. Nie cierpiał długo.

Przyłącz sie lub zgiń! Porzuć próbę daremną!
Obserwuj śmierć... co stoi... przede mną...

Pusty dostrzegł jeszcze jedną postać… dostrzegł tego, który tylko obserwował. Shinigami zaczął się trząść… gniew jaki w nim kipiał niemal go rozsadzał. Gniew i wściekłość skierowane na tego potwora, na swoją bezsilność i niemoc… czuł, że zaciśnięte do granic zęby zaraz ustąpią, ale nie powstrzymywał się. To było… zbyt wiele. Chciał śmierci, pragnął jej… ale nie dla siebie, dla niego, dla tego, który teraz stoi przed nim, a krew ścieka z jego pazurów.

- I co Shinigami? Podobało Ci się?

Nie odpowiedział, rozmowa nie była teraz tym czego pragnął…

- Nie odpowiesz? Oh przecież widzę to w Twoich oczach ! Ten żar ! Płomień, który gdyby tylko mógł się uwolnić spopieliłby wszystko wokół. Pokaż swój gniew shinigami ! Zabiłem wszystkich Twoich przyjaciół ! Zabiłem bez litości, oni tam jeszcze leżą, mogę Ci pokazać jak się z nimi bawię ! Pokazać Ci shinigami ? Czy odpowiesz mi?

Nie potrafił… zmusić się do wypowiedzenia choć słowa… ale musiał. Musiał i… w końcu to zrobił…

- Od…powiem… -wypowiedział te słowa z trudem… czuł jakby nie był już sobą…-
- No proszę –pusty wyszczerzył się- głos wibrujący od gniewu ! Pokaż mi go shinigami ! Uwolnij swoją furię ! Chcesz mojej śmierci ? Chcesz mnie zabić ?! Chcesz ?! Zrób to ! Zrób to tak samo jak ja zrobiłem z nimi !

Na sekundę zniknął z oczu Shihase… gdy wrócił miał coś w rękach. Trzymał w nich dwie postacie.

- Szkoda, że musieli umrzeć co shinigami ? Umarli ponieważ nic nie zrobiłeś ! Umarli po…

Jego słowa zostały zagłuszone przez ryk, ryk pełen wściekłości, żalu i czystego pragnienia śmierci. To był… szał. Oczy Shihase rozbłysnęły szkarłatem, skoczył w kierunku hollowa z niesamowitą szybkością. Pusty uśmiechał się, uśmiechał nawet wtedy kiedy został rozdarty na sztuki…
Ponownie nastała ciemność…

***

Pierwszym co Shihase ujrzał były drzewa, dużo drzew. Skryte w mroku wyglądały na nieskończenie wielką przestrzeń. Czuł chłodny wiatr muskający skórę, słyszał szelest liści i szum trawy. Obszar szybko został ogarnięty przez mgłę, która jednak trzymała się blisko ziemi. Całe otoczenie… wydawało się takie niesamowite, takie… magiczne. Wyczuwał w tym wszystkim zagrożenie… ale i pociągało go to. Gdzieś w oddali można było dostrzec różnokolorowe światełka i gwiazdy świecące jasno na niebie.
W tym wszystkim była jedna rzecz najbardziej przykuwająca uwagę. Niemal w kierunku, w którym spoglądał rozbłysło jasne światło. Wyglądało niczym roztańczony ognik.


- Tutaj. - Shihase usłyszał za swoimi plecami łagodny, ale chłodny głos.
Gdy Shinigami odwrócił się, pierwsze ujrzał niepozorną, ładną dziewczynę, która trzymała oburącz dużo większą od niej kosę. Wpatrywała się wyczekująco w oczy Shinigami.

Zamrugał zdziwiony kiedy ją dojrzał. Przez chwilę nie wiedział co jej powiedzieć... w końcu to nie jest normalne.

- Kim... kim jesteś ? Co to za miejsce ?

Dziewczyna stała bez ruchu, wciąż lustrując spojrzeniem oczy chłopaka. W końcu drgnęła i westchnęła.

- Jak możesz tego nie wiedzieć... Rozejrzyj się. To ty stworzyłeś te miejsce. A ja... jestem jego częścią.

"No tak..." Nie można się jednak dziwić głupiemu pytaniu Shihase. Poprzedni sen doprowadził go do granic wytrzymałości, potem przeniósł się do kolejnego miejsca... ciężko było na pierwszy rzut oka rozpoznać... czy to kolejny miraż czy coś innego.

- Więc... to jest mój wewnętrzny świat? A Ty... jesteś tą... która mąciła mi w głowie tyle razy ?

Na początku kiedy pojawił się w tym miejscu był nieco wystraszony, potem zażenowany swoim głupim pytaniem, a teraz... odczuwał wręcz euforię. To przecież jego zanpakutou ! Starał się jednak zbytnio nie okazywać tego... ale ciężko było opanować się w takiej sytuacji.

Dziewczyna zamrugała i skinęła głową. Zrobiła krok w stronę chłopaka. Później następny... Stanęła, gdy dzieliła ich odległość dwóch metrów.
- Kazałeś mi długo czekać, chłopcze. Czy jesteś gotów poznać me imię? - zapytała posępnie.

"Chłopcze?" nie spodobało mu się to określenie, ale chwilę powstrzymał się od komentarza. Dziewczyna miała w swych rękach bardzo, ale to bardzo solidny argument. na który Shihase raczej nie miał odpowiedzi.

- Długo czekać ? Mogłaś dawać o sobie znać w nieco inny sposób niż wzbudzaniem chęci zarżnięcia niemal każdego w zasięgu wzroku. Kto wie co by się wydarzyło gdyby nie udało mi się powstrzymać -Zerknął na nią uważnie obserwując każdy szczegół, wyglądała na... popędliwą. Nie wiedział jaką reakcje mogą wywołać jego słowa, ale już nie dało się tego cofnąć- Pamiętam do tej pory Twoje naśmiewanie się gdy wróciłem do baraku po walce z pustymi-Uśmiechnął się do wspomnień- Ale akurat za to muszę Ci podziękować, nie pamiętam kiedy ostatnio sam się śmiałem. -Zrobił niewielką pauzę- Myślę, że jestem gotów. Postaram się Cię nie zawieść.

Dziewczyna wysłuchała słów Shihase w dalszym ciągu patrząc w jego oczy. Gdy skończył mówić, zacisnęła swe ręce mocniej na rękojeści kosy. Kąciki jej ust powoli uniosły się w górę, a na jej twarzy zagościł ponury, złośliwy uśmiech.
- To duże słowa, jak na tępego siepacza. Skąd mam wiedzieć, czy mogę ci ufać? Jaką mam gwarancję, że mnie nie zawiedziesz? Co możesz MI ofiarować w zamian...?

Zamrugał kilka razy i odkaszlnął w pięść.
- Tępy siepacz ? Z tego co wiem to zanpakutou rodzi się z duszy shinigami, więc nazywanie mnie tak...-ugryzł się w język, miał dziwne wrażenie jakby cały czas balansował na cienkiej linie i wcale nie chciał z niej spaść- ... ładna kosa -całkiem przekonująco udał podziw, ale wątpił by się nabrała, nie wyglądała na naiwną- Pytasz jaką masz gwarancję i co mogę ofiarować ? -momentalnie spoważniał i podszedł do niej jeszcze bliżej, nie wiedział dlaczego to zrobił- Jesteś częścią mnie, powinnaś coś wiedzieć o mnie. Nigdy danego słowa nie złamałem, jeśli jednak to za mało... myślę, że będziesz musiała mi zaufać. Ja także nie mam żadnej gwarancji, a mimo to jestem skłonny zapewnić Ci miejsce w mej duszy... -wyciągnął rękę w kierunku kosy jakby chciał dotknąć jej palcem-

Zanim jego palce zdążyły dotknąć chłodnej stali, postać dziewczyny rozmyła się w powietrzu, co zaskoczyło chłopaka. Momentalnie poczuł na swoim gardle zimny dotyk ostrza...
- Lepiej żebyś mówił prawdę, bo nie zamierzam umrzeć szybko... - wyszeptała mu do ucha.
Nagle ostrze znikło, a gdy Shihase się obrócił, ujrzał tylko las w którym wirowały roztańczone światła.
"Reigen Karite" - usłyszał w głowie jej oddalający się głos. W tym głosie… było wspomnienie poprzedniego snu.



***


Od tej pory Shihase zmienił się. Skupiał się głównie na treningach fizycznych , odpowiadał stanowczym i silnym głosem. Nie okazywał słabości, nie usłyszano przez długi czas jego śmiechu.

Trenował kiedy tylko znalazł na to czas. Widok uwolnionej formy swego miecza napawał go siłą i chęcią do walki.

- Znowu Shihase? Długo już tu siedzi ?-zapytał zdziwiony Abarai Renji-
- Nie wiem dokładnie poruczniku. Nikt nie próbuje mu przerywać, kiedy trenuje wydaje się tak tym pochłonięty…
- Wystarczy, zobaczymy jak bardzo jest pochłonięty.

Porucznik szóstego oddziału uwolnił Shikai i zaatakował zajętego treningiem shinigami. Ten jednak w porę się odwrócił i sparował uderzenie.

- No no, nieźle Shihase ! Widzę, że robisz postępy.
- Staram się nie przynieść wstydu szóstemu oddziałowi poruczniku.
- Dobra robota, co powiesz na kilka sparingów ?


Shihase oczywiście zgodził się na jego propozycję. W dużej mierze właśnie dzięki niemu udało mu się poznać pierwszy atak shikai… był mu za to bardzo wdzięczny.

***

Kiedy przechodził przez park dostrzegł znane mu postacie. Skierował się powoli w ich kierunku.
- Takara-san, Yuki-san -kiwnął głową na powitanie-
- Yo. – Odparł Yuki.
- Ohayo, Shihase-san. - Dziewczyna odwzajemniła gest i również skinęła głową

Spojrzał na nich oboje uważnym wzrokiem.
- Yuki jak się czuje Yukiko? Lepiej trochę ? -zapytał dziwnie beznamiętnie po czym przeniósł wzrok na czerwonowłosą- Często tu spacerujecie ? Przechodziłem tędy nie raz, a dopiero dzisiaj was spotkałem.-dotknął swojego zanpakutou- właśnie wybierałem się na sparing z Renji'm.
Dziwne spojrzenie chłopaka zaskoczyło nieco Takarę, jednak ta odpowiedziała:
- Czasami wybieramy się do tego parku na przechadzki, jest naprawdę piękny, zwłaszcza o tej porze, jednak zazwyczaj robimy to wtedy, gdy jest on raczej pusty. Sparing z Renji'm? Widzę, że się nie oszczędzasz.
Ścisnęła lekko rękę Yukiego., który odpowiedział:
- Yukiko? Jak co dzień. Leży , śpi , je , śpi , leży ... - wymienił pare razy to samo. Na słowo Renji skrzywił się lekko. Nie był zwolennikiem takich głośnych osób.- I jak , masz szanse na wygraną? Ptaszki ćwierkają , że odkryłeś imię swojego zanpaktou.

Shihase wysłuchał obojga i odpowiedział chłodno.
- Tak, zaiste piękny-Spostrzegł jak ścisnęła rękę Yukiego i zmrużył oczy- Nie oszczędzam się, nie mogę. -przeniósł wzrok na Yukiego- Szanse na wygraną? -uśmiechnął się dziwnie- napewno jeszcze nie, ale będę się starał. Owszem odkryłem imię -zrobił pauzę jakby oddalił się ku wspomnieniom, niezbyt miłym-
- Nie śmiem zwatpić – odparł Yuki. Spojrzał na dziewczyne czekając na wybawiającą zmiane tematu.
Takara przyjrzała się uważnie reakcji Shihasego.
- Jeżeli nie strzelasz, na sto procent nie trafisz. – Wyrwało się jej. – Dobrze, że zamierzasz się doskonalić, jednak… musisz wiedzieć, że wszystko ma swoje granice. Również trening. Słyszałam, że Renji jest w walce bardzo silnym przeciwnikiem i nie cierpi przegrywać. Spostrzegła na sobie błagalne spojrzenie swojego chłopaka i dodała:
- A tak poza tym... – zamyśliła się chwilę. – Jak miewają się Sora, Suiren i Mitsuo?

Shihase udał, że nie widział spojrzenia Yukiego i nie poruszał więcej tematu treningu.
- Może sama ich zapytasz co u nich ?
- Myślałam, że widujecie się razem. – Zamilkła na chwilę. – Jeżeli nadarzy się taka okazja to na pewno sama ich o to zapytam. – Uśmiechnęła się lekko.
- Może widujemy, może nie widujemy. Z pewnością jednak sami najlepiej Ci opowiedzą co u nich słychać. -w odpowiedzi na jej uśmiech... jego wyraz twarzy nie zmienił się- Wybaczcie, nie mogę się spóźnić, czas na mnie. -kiwnął głową na pożegnanie-
- Ćwicz , może kiedyś zostaniesz kapitanem. - powiedział na pożegnanie Yuki. Sam przytulił dziewczynę do siebie i ucałował w czółko -
Takara skłoniła się nieznacznie żegnając Shihasego. Po jego reakcji uśmiech z jej twarzy zniknął niemal tak szybko, jak się pojawił, jednak wrócił na powrót, kiedy Yuki przyciągnął ją do siebie.
- Powodzenia przy treningu. - powiedziała do odchodzącego chłopaka.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 28-02-2010 o 00:26.
Bronthion jest offline  
Stary 28-02-2010, 10:39   #24
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Kolejny dzień jak codzień. Wstań , przebierz siostrę , która ledwo żyje po stracie ukochanego , ugotuj jej jedzenie , nakarm , połóż spać , idź do składu po zadanie lub na trening , spotkaj się z dziewczyną , wróć , nakarm siostrę , połóż ją spać , zamknij dom , sam zaśnij.

Można by stwierdzić , że do takiego schematu Yuki przyzwyczaił się już po tygodniu. Mimo , że na początku sprawiało mu to problemy , nauczył się gotować dzięki Takarze. Wiele jej zawdzięczał , chociaż , ona też siedziała cały czas sama. Skład 5 potrzebował go do zadań , skład 12 do pomocy przy wykrywaniu reiatsu. Yuki nie miał minuty spokoju. Najczęściej biegł z jednego miejsca do drugiego. Pomału wypadał z sił jakie zgromadził poprzez bycie leniem. Tak , nie wstydził się tego. Kochał , jak ktoś robił wszystko za niego , a on po prostu stał i nie wykonywał zbędnych czynności. Na pierwszym miejscu górowała siostra , z wyręczaniem go z domowych obowiązków. Na drugim skład 11sty który zabijał wszystkich pustych w okolicy. Na trzecim skład 10ty , który biegał za duchami w świecie realnym. Wszystko szło po jego myśli aż do momentu gdy ... wszystko się zawaliło.

***

Zapukał do drzwi. Niestety , odpowiedziała mu cisza. Otworzył więc i wszedł do środka. Rozejrzał się dokładnie po wnętrzu domu, na pierwszym piętrze panowała jednak pustka. Zdziwiony zamknął oczy. Wykorzystał swoją umiejętność wykrywania reiatsu do zlokalizowania swojej dziewczyny. Po sekundzie wiedział już gdzie ona jest. Ruszył do schodów. Powoli wszedł na górę. Drzwi do pokoju były otwarte. Yuki wszedł ostrożnie do środka i zastał Takarę siedzącą na krześle, tyłem do wejścia.W odpowiedzi zamruczał Nazo, jakby chciał wyręczyć swoją właścicielkę. Kot otarł się o nogi chłopaka domagając się zainteresowania. Yuki ruszył i podszedł stając do niej z przodu.
Głowa dziewczyny opadła na jej ramię, przechylona sylwetka opierała się na oparciu krzesła, na którym siedziała. Pojedyncze kosmyki włosów zasłoniły jej przymknięte, zmęczone oczy. Jej jasna cera stanowiła niezwykły kontrast dla czerwonych włosów. Poszczególne promienie słońca przebijające już przez zasłony okienne oświetlały ją częściowo. Twarz Takary wyglądała w tym świetle niewinnie i błogo.
Podszedł do niej i wziął ją na ręce , a następnie usiadł z nią na rękach na krześle. Wtlulił głowę w jej bark od tyłu.
Dziewczyna otworzyła powoli powieki, mrużąc je przez chwilę aby przyzwyczaić się do światła, po czym zwróciła zaczerwienione oczy w stronę chłopaka.
- Yuki.. - szepnęła cicho
- Jestem. - opdowiedział


Takara przerwała w pewnej chwili milczenie otulone radosnymi odgłosami śpiewających ptaków i szumu drzew.
- Jak się czuje Yukiko? Martwię się o jej samopoczucie po stracie Harukiego. – zamilkła na chwilę w oczekiwaniu na pokrzepiającą odpowiedź.
- Tak jak zawsze. - odparł - Nie wiem czy z tego wyjdzie...- powiedział beznamietnie
- Oby już wkrótce wróciła do siebie. – Odpowiedziała z nadzieją w głosie dziewczyna.
Przysunęła się bliżej chłopaka, gdy usiedli na jednej z kamiennych ławek wśród drzew.
- Chcialbym by się już ocknęła...troche mi jej brak. - odparł i spojrzał w niebo
- Wiem. – zapewniła go Takara wiedząc, że zbędne słowa w niczym nie pomogą. – Wróci na pewno. Już niedługo. – Obiecała cicho wciąż nie puszczając jego dłoni.


***

Wyrzucony w powietrze opadł na ziemię. Poturlał się na ziemii. Na jego twarzy widać było zadrapania.
- Cholera...
zaklął cicho. Dziewczyna stała 5 metrów dalej.
- Yuki! Nic Ci nie jest? - zapytała patrząc czy się jeszcze podniesie.
Treningi rezonansu dusz nie były łatwe. Takara postawiła sobie za cel umieć wykorzystać umiejętność swojego chłopaka. Wymagana do tego była perfekcyjna fala dusz , od czego zależna była kontrola tego co był mistrzem miecza. W tej formie żaden z użytkowników nie mógł używać formy shikai. Świetna metoda do regeneracji sił i reiatsu.
Chłopak podniósł się i stanął naprzeciwko dziewczyny.
- Jeszcze raz. - powiedział. Dziewczyna kiwnęła głową.
Yuki ruszył biegiem. Gdy dobiegł do niej złapali się za ręce i przytulili. Forma chłopaka rozpłynęła się w powietrzu. W jej ręku pojawiła się kosa. Stała przez chwilę gdy nagle kosa opadła. Była cholernie ciężka. Dziewczyna starałą się jak mogła by ją podnieść lecz nie mogła.
- Dostrój fale dusz. - wydobył się dźwięk. Dziewczyna nadal próbowała. Nagle prąd przeszedł po ostrzu i chłopak ponownie wystrzelił w powietrze jak z procy , już w normalnej formie.
- Choleraaa! - upadł na ziemię.

***

Po ciężkim miesiącu siostra wróciła do normy. Yuki dostał nominację na 7 oficera w składzie 5. Nie mógł piąc się w górę , gdyż Hinamori powiedziała , że bez znajomości pierwszego uwolnienia nie ma szans. I tak nominacja była z powodu , iż Yuki był łącznikiem z składem 12 i 4 zarazem.
 

Ostatnio edytowane przez BoYos : 28-02-2010 o 12:53.
BoYos jest offline  
Stary 28-02-2010, 13:28   #25
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Podczas głębokiego, niespokojnego snu, pełnego wyimaginowanych widziadeł i niepokojących obrazów Takara przemierzała wąską ścieżkę w stronę nieznanego jej miejsca. Podróż ciągnęła się w nieskończoność, otaczająca ją głęboka ciemność z nielicznymi, chwilowymi przebłyskami świateł zdawała się wciąż nie zmieniać i towarzyszyć jej przez cały ten czas. Nad jej głową majaczyły blade twarze, które znała niegdyś bądź też wciąż je czasem widuje, nie potrafiła w nich jednak rozpoznać żadnej konkretnej osoby. Nie oglądała się za siebie.

Wkrótce przed jej oczyma ukazało się zupełnie inne miejsce, niczym nie przypominające już poprzedniej pustki. Szła wciąż przed siebie. Pojedyncze liście przedziwnych drzew muskały jej twarz i zahaczały o kosmyki jej włosów. Dziewczyna stąpała po kruchych gałęziach, przebijając się przez dziką zieleń. Coś znów powstrzymywało ją przed spojrzeniem za siebie. W pewnej chwili z niedalekich zarośli dało się słyszeć ciche pomrukiwanie, które wraz ze zbliżającą się odległością przeradzało się stopniowo w złowrogie warczenie. Stworzenie poruszało się z zadziwiającą prędkością w stronę zaskoczonej Takary. Dziewczyna słyszała jedynie szelest zrywanych liści i dźwięk łamanych gałęzi oraz świst powietrza. Ciemna sylwetka, ni to zwierzęcia, ni to człowieka, z donośnym odgłosem rzuciła się w jej stronę.

Coś przeszyło nagle pędzące stworzenie, przez co to w okamgnieniu padło martwe tuż przed Takarą. Przestraszona spostrzegła złotą, błyszczącą włócznię tkwiącą w czarnej kupie futra. Nie chciała podchodzić, by przyjrzeć się temu dokładniej. Usłyszała natomiast cichy szept, który jakby zachęcał ją do pójścia w stronę skąd pochodził. Nie potrafiła jednakże rozpoznać w nim żadnych wyraźnych słów. Podążając za nieznanym głosem przedzierała się przez gęste, stawiające opór przy każdym kroku zarośla. Czuła, że mokre od potu włosy przylegają do jej czoła. Wkrótce spostrzegła przed sobą białe drzwi. Podeszła do nich i przypomniała sobie o opowiadanej niegdyś przez jej matkę baśni o siedmiu pokojach w pałacu, do których prowadziły drzwi: srebrne, złote, pomarańczowe, czerwone, zielone, błękitne oraz białe. Ostatnie z nich były tymi zakazanymi…

Shinigami po raz kolejny znalazła się w innym miejscu. Milcząca pustka otaczała ją zewsząd, tak, że nawet myśli wydawały jej się zbyt głośne. Po chwili zauważyła, że stąpa po białym, popękanym piasku. Słońce raziło ją boleśnie, jednakże nie dawało żadnego odczuwalnego ciepła.


Tuż za nią zamajaczyła jakaś sylwetka. Po chwili ta sama postać pojawiła się gdzieś w oddali, a jej szaty zdawały się lekko powiewać. Takara nie poczuła jednak na skórze najmniejszego podmuchu wiatru. Nieznana postać, widziana niewyraźnie jak przez mgłę, w jednym ręku trzymała złotą włócznię, która wcześniej przebiła stworzenie pędzące na dziewczynę, drugą rękę natomiast wyciągnęła ku niej przemawiając zagłuszonym z powodu znacznej odległości głosem.

- Widzę, że wreszcie zaszczyciłaś mnie swą obecnością. – głos ten pozbawiony był jakichkolwiek emocji.

Shinigami otworzyła usta, lecz nie wydobył się z nich najmniejszy dźwięk. Nie dlatego, że nie mogła nic powiedzieć - dlatego, że nie chciała powiedzieć niczego nieodpowiedniego. Postąpiła do przodu, jednak sylwetka oddalała się od niej z każdym krokiem.

- Nie odchodź.. – Wykrztusiła w końcu.

- Wkrótce znów się zobaczymy. – Odparła postać rozpływając się wśród wirującego wokół niej pustynnego pyłu.

***

Po domu rozniósł się odgłos pukania, którego sprawcą był stojący na zewnątrz Yuki. Odpowiedziała mu jednak tylko cisza, dlatego chłopak uchylił lekko drzwi i wszedł do środka. Zdjął przy wejściu lekkie sandały i zrobił kilka kroków na bambusowym tatami. Rozejrzał się uważnie po wnętrzu mieszkania, jednakże to powitało go wszechobecną pustką oraz milczeniem. Po chwili od ścian pokoju odbił się jego zaniepokojony głos.

- Takara?

Chłopak wykorzystał swoją umiejętność wykrywania reiatsu do zlokalizowania swojej dziewczyny. Po jednej sekundzie wiedział już dokładnie gdzie się znajduje. Ruszył więc w stronę schodów i powoli wszedł na górę.
Drzwi do pierwszego pokoju były otwarte. Yuki wszedł ostrożnie do środka i zastał Takarę siedzącą na krześle, tyłem do wejścia. Jej twarz zwrócona była w stronę okna.

- Coś się stało? - zapytał z troską, wciąż stojąc w drzwiach.

W odpowiedzi zamruczał Nazo, który niewiadomo kiedy wynurzył się zza futonu. Miauknął przeciągle tak, jakby chciał wyręczyć swoją właścicielkę odpowiadając zamiast niej, a następnie otarł się o nogi chłopaka domagając się zainteresowania. Yuki, nie zwracając uwagi na kota ruszył w stronę młodej shinigami i stanął tuż przy niej.

Głowa dziewczyny opadła na jej ramię, a przechylona sylwetka wsparta była na oparciu krzesła, na którym siedziała. Pojedyncze kosmyki włosów zasłoniły jej przymknięte, zmęczone oczy, a jasna cera, oświetlona przez pojedyncze promienie słońca przebijające już przez zasłony okienne, stanowiła niezwykły kontrast dla rubinowych włosów. Twarz Takary wyglądała w tym świetle niewinnie i błogo.

Yuki nachylił się do niej i wziął ją na ręce, a następnie usiadł z nią na rękach i wtulił głowę pomiędzy jej szyję a odsłonięte ramię. Spojrzał na nią i odgarnął niesforne kosmyki z jasnego czoła składając na nim czuły pocałunek.

Dziewczyna otworzyła powoli powieki, mrużąc je przez chwilę aby przyzwyczaić się do otaczającego ją światła, po czym zwróciła zaczerwienione oczy w stronę chłopaka.

- Yuki…? – Szepnęła.

- Jestem. – Odpowiedział cicho, a jego ramiona zacieśniły się jeszcze bardziej, jakby na potwierdzenie tego.

***

W parku Takara wszędzie widziała oznaki pięknej pogody: w pączkach liści przylegających jak małe węzełki do gałęzi i w cichym szmerze trawy pod jej stopami. Ciepłe, słoneczne promienie przesiewały się przez listowie, a drobne pąki kwiatów wiśni rozwierały się jak małe piąstki. O tej porze park był niemal pusty, a jasne niebo z każdą chwilą nabierało blasku. Wokół rozchodziły się wąskie ścieżki. Szlaki spacerowe prowadziły w różnych kierunkach, niektóre nad jezioro, inne w stronę ogrodów pomiędzy wysokimi cedrami.

Dziewczyna poczuła ciepły uścisk na swojej dłoni i spojrzała na idącego wraz z nią Yukiego uśmiechającego się do niej z zadowoleniem. Chłopak objął ją ramieniem i ruszyli razem w stronę ogrodu.

Brukowane alejki biegły wzdłuż rzędów drzew wiśni oraz sosen, pomiędzy którymi gdzieniegdzie przycupnęły kamienne ławki, by można było odpocząć w chłodnym cieniu i w ciszy chłonąć uroki otoczenia. Do niewielkiego stawu ocienionego przez rozrośnietą sosnę spływał po kamieniach mały strumyk, a nad nim przebiegał mostek skonstruowany z pięknie postarzonego drewna i żeliwnych przęseł. Wokół rosły irysy, azalie i peonie, rozświetlając zieleń ognistymi barwami.


Takara przerwała w pewnej chwili milczenie otulone radosnymi odgłosami śpiewających ptaków oraz szumu drzew.
- Jak się czuje Yukiko? Martwię się o jej samopoczucie po tym, jak… – zamilkła na chwilę w oczekiwaniu na pokrzepiającą odpowiedź.
- Tak jak zawsze. – Odparł Yuki. – Nie wiem czy z tego wyjdzie...
- Oby już wkrótce wróciła do siebie. – Odpowiedziała z nadzieją w głosie dziewczyna.

Przysunęła się bliżej chłopaka, kiedy usiedli na jednej z kamiennych ławek wśród drzew.
- Chciałbym by się już ocknęła... Trochę mi jej brak. – Powiedział chłopak wpatrując się w niebo.
- Wiem. – zapewniła go Takara wiedząc, że zbędne słowa w niczym nie pomogą. –Wróci na pewno. Już niedługo. – Obiecała cicho wciąż nie puszczając jego dłoni.

Gdy udali się już w drogę powrotną, spotkali po drodze Shihasego podążającego szybkim i zdecydowanym krokiem w przeciwną stronę.
- Takara, Yuki. - Kiwnął głową na powitanie.
- Yo. – Odparł Yuki.
Jego charakterystyczne, beztroskie powitanie miało zabawną głoskę "e" przed wypowiedzeniem "yo", co natychmiast szczerze rozbawiło dziewczynę.
- Ohayo, Shihase-san. - Takara odwzajemniła gest i również skinęła głową.
W jego postawie zauważyła coś odmiennego. Czyżby wyglądał nieco… inaczej?

Shinigami spojrzał uważnie na obojga.
- Yuki, jak się czuje Yukiko? Lepiej trochę? - zapytał dziwnie beznamiętnie, po czym przeniósł wzrok na czerwonowłosą. – Często tu spacerujecie? Przechodziłem tędy nie raz, a dopiero dzisiaj was spotkałem. - Dotknął swojego zanpakutou. – Właśnie wybierałem się na sparing z Renji'm.

Ten jeden gest sprawił, że Takara natychmiast zauważyła, w czym nastąpiła zmiana. Jego dziwne spojrzenie zaskoczyło ją też nieco. Postanowiła jednak póki co nie komentować swojego spostrzeżenia.
- Czasami wybieramy się do tego parku na przechadzki, jest naprawdę piękny.. – Zawiesiła na moment głos. – Zwłaszcza o tej porze. Jednak zazwyczaj spacerujemy tu wtedy, gdy jest on raczej pusty. Sparing z Renji'm? – Zapytała po chwili. – Widzę, że się nie oszczędzasz.
Ścisnęła lekko rękę Yukiego.

- Yukiko? – Spytał Yuki, jakby dla upewnienia. – Jak co dzień – leży, śpi, je, śpi, leży ... - Wymienił kilkukrotnie. Na imię Renji’ego skrzywił się lekko. Takara wiedziała, że nie był on zwolennikiem tak głośnych osób. – I jak, masz szansę na wygraną? Ptaszki ćwierkają, że odkryłeś imię swojego zanpaktou. – Stwierdził potwierdzając tym samym jej przypuszczenia.

Oboje spotkali się z kolejną chłodną odpowiedzią ze strony Shihasego.
- Tak, zaiste piękny – Ściśnięcie dłoni Yukiego przez Takarę bynajmniej nie uszło mu uwagi. Zmrużył oczy. – Nie oszczędzam się, nie mogę. - Przeniósł wzrok na Yukiego. – Szansę na wygraną? - Uśmiechnął się dziwnie. – Na pewno jeszcze nie, ale będę się starał. Owszem odkryłem imię. - Zrobił pauzę, jakby oddalił się ku niezbyt miłym wspomnieniom.

- Nie śmiem zwątpić. – Odparł Yuki.
Takara zaś przyjrzała się znów uważnie jego niecodziennej reakcji.
- Jeżeli nie strzelasz, na sto procent nie trafisz. – Wyrwało się jej. – Dobrze, że zamierzasz się doskonalić, jednak… – Zrobiła chwilę przerwy. – Musisz wiedzieć, że wszystko ma swoje granice. Również trening. Słyszałam, że Renji jest w walce bardzo silnym przeciwnikiem i nie znosi przegrywać.
Po chwili spostrzegła jednak na sobie błagalne spojrzenie swojego chłopaka i dodała:
- A tak poza tym.. – Zamyśliła się chwilę. – Jak miewają się Sora-san, Suiren-san oraz Mitsuo-san?

Shinigami udał, że nie zauważył spojrzenia Yukiego posłanego w stronę Takary, po czym odpowiedział:
- Może sama ich zapytasz co u nich?

- Myślałam, że widujecie się razem. – Zamilkła znów na chwilę. – Jeżeli nadarzy się taka okazja to na pewno sama ich o to zapytam. – Uśmiechnęła się lekko.

- Może widujemy, może nie widujemy. – Odrzekł Shihase lekko zobojętniały. – Z pewnością jednak sami najlepiej ci opowiedzą co u nich słychać. - Jego wyraz twarzy nie zmienił się. – Wybaczcie, nie mogę się spóźnić, czas na mnie. – Kiwnął głową na pożegnanie.

- Ćwicz, może kiedyś zostaniesz kapitanem. - Powiedział Yuki, po czym przytulił dziewczynę do siebie i ucałował w czoło.

Takara skłoniła się nieznacznie, żegnając Shihasego. Po jego reakcji uśmiech z jej twarzy zniknął niemal tak szybko, jak się pojawił, jednak wrócił na powrót, kiedy Yuki przyciągnął ją do siebie.
- Powodzenia przy treningu. - Powiedziała do chłopaka mającego już zamiar iść.
Shihase odwrócił się i niebawem zniknął z ich oczu. Oboje więc udali się w stronę domu dziewczyny.

- Wejdziesz? – Zapytała Takara patrząc na swojego chłopaka i uśmiechając się zalotnie.
- Przyjdę jutro kochana. Jest już późno. – Odpowiedział przyciągając jej dłoń do swojej twarzy i całując ją.
Na twarz dziewczyny wystąpił rumieniec.
- Żegnaj moja jedyna, do następnego spotkania. - Powiedział patrząc jej w oczy.
- Do zobaczenia niebawem. - Takara objęła jego szyję szczupłymi ramionami i złożyła na ustach ciepły pocałunek.

***

- Spójrz. Rybę kroimy najpierw na niewielkie kawałki… – Instruowała Takara nie odstępującego jej na krok Yukiego. W całej kuchni unosił się przyjemny aromat gotowanego wywaru na yosenabe.
- Ym... A może... Ty będziesz gotowała? - Zapytał chłopak załamany po którymś już z kolei instruktażu.
Shinigami popatrzyła na niego mrużąc oczy, jakby domagała się wyjaśnień.
- Będę cię asekurować. – Odparł z pełną powagą. Złapał ją w pasie, przylgnął do niej i czekał aż dziewczyna będzie kontynuować przygotowywanie posiłku.
Takara wybuchła szczerym śmiechem, po czym zaczęła tłumaczyć dalej.
- Teraz, na liściach nori układamy warzywa i zawijamy dokładnie używając do tego bambusowej maty… – Całą czynność wykonywała powoli i bardzo starannie dbając o to, by nic nie uszło uwadze chłopaka.
Głowa Yukiego spoczęła na jej ramieniu. Shinigami przyglądał się uważnie temu, co jego dziewczyna starała mu się przybliżyć. Z racji stanu Yukiko chłopak sam musiał radzić sobie z przygotowywaniem posiłków w domu, dlatego też Takara chętnie pomagała mu przy opanowywaniu tajników gotowania.
- Tak zawinięte warzywa kroimy na kawałki i… – Odwróciła się nagle do Yukiego muskając wargami jego nos. – Spróbuj z resztą sam. – Powiedziała z szerokim uśmiechem i wręczyła mu ostry nóż.
Shinigami spojrzał na niego, a następnie na dziewczynę. Niepewność na jego twarzy świadczyła o niewielkim doświadczeniu w starciu z tego typu przyrządami kuchennymi.
- Niech będzie. - Powiedział w końcu, a gdy nieuwaga dziewczyny została przez niego dostrzeżona, złapał ją znów i uraczył pocałunkiem.
- Rób ty. Ja lubię patrzeć. – Stwierdził niewinnie.
Takara przewróciła oczami nie przestając się śmiać i zabrała się do dalszej demonstracji odpowiednich czynności.

***

Wyrzucony w powietrze Yuki opadł na ziemię i przeturlał się po niej. Na jego twarzy widać było zadrapania.

- Cholera... - Zaklął cicho.
Takara stała kilka metrów dalej.
- Yuki! Nic ci nie jest? – Zawołała chcąc podbiec do niego i mu pomóc.

Treningi rezonansu dusz nie należały do najłatwiejszych. Takara postawiła sobie za cel umieć wykorzystać umiejętność swojego chłopaka. Wymagana do tego była perfekcyjnie zgrana fala dusz, od czego zależna była kontrola tego, który był mistrzem miecza. Podczas tego żaden z użytkowników nie mógł używać formy shikai. Była to jednakże świetna metoda na regenerację sił oraz reiatsu.

Shinigami podniósł się i stanął naprzeciwko dziewczyny.
- Jeszcze raz. – powiedział z determinacją.
Takara kiwnęła głową.

Yuki ruszył biegiem. Kiedy był już blisko, złapał ją za ręce i przylgnął do niej, a jego forma rozpłynęła się nagle w powietrzu.
W ręku dziewczyny pojawiła się kosa. Shinigami stała przez chwilę nieruchomo, kiedy w jednym momencie nie zdołała udźwignąć ciężaru broni i runęła wraz z nią na ziemię. Wkładała wszelkie siły w to, by ją podnieść, lecz na próżno.

- Dostrój fale dusz! – Usłyszała.
Takara nadal zmagała się z ogromnym ciężarem kosy. Nagle prąd przeszedł po ostrzu i Yuki ponownie odzyskał swą przeciętną formę po raz kolejny upadając z krzykiem.

Kolejne ćwiczenia przynosiły jednak coraz lepsze rezultaty. Oboje wkrótce potrafili doskonale zgrać się ze sobą i już niewiele brakowało Takarze do osiągnięcia choć częściowej kontroli nad bronią, w którą potrafił przemienić się Yuki.
 

Ostatnio edytowane przez Tamaki : 03-03-2010 o 11:46.
Tamaki jest offline  
Stary 01-03-2010, 05:55   #26
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
- Fujikage ! Obudź się !
Ten krzyk sprawił , iż poderwała ciało do góry , nieświadomie odgarniając kołdrę na bok. Leżała w swoim łóżku, w stroju służbowym. Patrole, ćwiczenia, mało wolnego czasu... Wszystko zaczęło jej się zlewać. Zdawało się , że nie potrafi umieścić konkretnych wydarzeń na osi czasu. Wszystkie dni wyglądały zwyczajnie tak samo.
Przeniosła , jeszcze nie do końca przytomne spojrzenie, na stojącego w drzwiach sanseki.
- Nan desu ka?!- warknęła niemal.
- W grupie nr.7 zasłabła jedna osoba. Taichou wydała polecenie, abyś to ty ją zastąpiła.
- Wakatta...
- z trudem podniosła się z futonu.Jednak z rozkazami Soi Fon się nie dyskutowało. Kapitan była rozdrażniona całą sytuacją, było to widać gołym okiem. "Ona zawsze tak wygląda ... Zastanawiam się czy ktoś jej nie wbił kolca w tyłek, a nie prosi nikogo o wyjęcie go stamtąd..."przypomniała sobie słowa jednego z kolegów. Rzeczywiście , taichou nie należała do osób wylewnych, uśmiechniętych czy też zbędnie serdecznych. Ale czy można ją za to oceniać jako złego kapitana? " Każdy ma tutaj swoje miejsce w szeregu Takamura... Pamiętaj o swoim. I też byś krzywił ten ohydny pysk gdybyś stał w tym co Soi Fon-taichou..."- udzieliła reprymendy koledze.

***
Kolejne dni mijały. Zatracały swoje oblicze. Każdy taki sam, a każda próba uchwycenia w nim czegoś wyjątkowego była bezcelowa. Patrol, sen, patrol, sen, patrol , sen - ciąg bez końca. A najgorszy zdawał się fakt, iż tylko w szeregach II oddziału panowała atmosfera tak daleko idącej mobilizacji. Czuła się jak ryba porwana przez gorący, szybki prąd morski. Bez możliwości wyrwania się z niego.
Kolejny ranek był jednak małą ulgą. Miała dzisiaj przejść trening z sanseki, sprawdzający jak zwykle jej kondycję. Każdy w II oddziale przez cały czas musiał utrzymywać swój poziom... Chociaż tyle, jeśli był zbyt słaby na podjęcie prób rozwoju.
Wstała i wygięła mocno szyje. Kręgi , które zastały się w czasie snu, strzeliły głośno. W pokoju panował lekki nieład. Nie miała czasu na sprzątanie. Podeszła do stolika, po czym upiła kilka łyków zimnej ocha , ze stojącej na nim czarki.
- Fujikage. Jesteś gotowa ? - usłyszała głos zza drzwi. Przez natłuszczony papier widać było zarys postaci.
- Hai, Kinjo-sanseki. - odłożyła pustą czarkę.- Proszę tylko o kilka minut na zmianę stroju ... Ten jest mało odpowiedni.- zmierzyła spojrzeniem typowy dla shinigami strój.
- Niech będzie... Byle nie zbyt długo.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Z1fTbDJiyrM[/MEDIA]

Po chwili stała już na , wysypanym piachem, polu treningowym w barakach drugiego oddziału. Ubrała czarny obcisły kombinezon, noszony przez członków drugiego oddziału w czasie bardziej "dyskretnych" misji.
- Nie będziesz dzisiaj używać swojego zanpakuto. Ograniczymy się dzisiaj do Kidou i Hakuda. - powiedział Kinjo, zabezpieczając czerwoną szarfą swój miecz. Obwiązał tsubę katany w taki sposób, by uniemożliwić wydobycie jej z saya.
Suiren jedynie skinęła głową. Nie musiała się wstydzić swych zdolności w Hakuda... Jednak Kidou. Tutaj sprawa wyglądała inaczej. Nie chodziło o brak talentu - nigdy nie poświęcała tej dziedzinie wystarczająco dużo czasu. Oczywiście dzięki temu jej zdolności w szermierce, walce wręcz czy nawet sama zręczność się zwiększały. Teraz często odczuwała jednak konsekwencje tamtych decyzji. Poszła śladem Sanseki, i obwiązała tsubę miecza kawałkiem szarfy.
- Gotowa ?
Nie dała się podpuścić na ten stary numer członków drugiego oddziału. Zamiast tracić czas na odpowiedź, ruszyła do ataku. Używając shunpo , przeskoczyła kilka metrów łukiem, w prawą stronę.
Hadou Sanjiuichi ! Shukkahou !- wyrzuciła ramiona przed siebie ,na wysokości mostka. Z dłoni wystrzelił czerwony pocisk.
Kinjo lekko się uśmiechnął , nim pocisk przebył połowę drogi , umknął oku Suiren. Dziewczyna natychmiast zgięła ciało w pasie. Poczuła powiew , który porwał kilka kosmyków jej włosów. Wymierzone przez sanseki kopnięcie przeszło płasko nad jej plecami. Napięła mięśnie i w tej samej chwili poderwała nogę w górę, wyrzucając ją jednocześnie w kierunku mężczyzny. Ten uniósł przedramię i spokojnie przyjął na nie cios.
- Nie myś...- czerwony pocisk uderzył w piaszczyste podłoże . Drażniąca oczy , nozdrza , piaszczysta chmura zasnuła wszystko w pobliżu.
Suiren , która ten manewr dokładnie zaplanowała, przeszła do właściwego szturmu.
Przez obłok unoszący się w powietrzu nie można było dostrzec wiele. Jedynie cienie postaci, znikających, pojawiających się , wyginających swoje ciała. Odgłosy również nie pozostawiały wątpliwości - wewnątrz trwa zacięty bój.
Po chwili , ciało Fujikage wyleciało z jego obszaru. Dziewczyna przeszybowała kilka metrów z grymasem bólu na twarzy. Wykręciła w locie ciało, po czym wylądowała z przysiadem na nogach.
- Kuso ! Hadou Yon! Byaku... - echo ? Usłyszała dwa głosy , wymawiające te same słowa jednocześnie. W tej samej chwili poczuła na swojej potylicy dotyk. Kinjo stał tuż za nią. Wyciągnięte ramie przystawił do jej głowy.
Byakuren...- dokończył sam słowa zaklęcia. "Shimatta ! Shunpo!"napięła wszystkie mięśnie do granic możliwości, wyciskając z organizmu wszelkie pozostałe jej połacie siły. W powietrzu zatańczył kolejny obłok pyłu. Nie słychać było już jednak żadnych odgłosów walki.
Sanseki stał w tym samym miejscu, ze spokojnym wyrazem twarzy. Przed nim , w ziemi, znajdował się obszerny, wypalony lej. Suiren stała kilka metrów dalej, dysząc ciężko. Jej prawe ramię krwawiło. Skrawek materiału został wypalony obnażając lekką ranę. Dziewczyna padła na kolana.
- Nie najgorzej.
- Gówno prawda...
- mruknęła , kiedy już udało się jej opanować oddech.
- Biorąc pod uwagę twój poziom, poradziłaś sobie dobrze, Fujikage. Wiedziałaś , że skrócenie między nami dystansu nie jest dla mnie żadnym problemem, więc sprawiłaś , iż zrobiłem to w momencie kiedy byłaś tego ruchu pewna. No i...- spojrzał na lej przed sobą.- Dalej masz głowę, ne ?- uśmiechnął się lekko. - Jutro będziesz miała okazję na pokazanie czegoś więcej. Zostałaś wyznaczona do grupy egzaminowanej.
Popatrzyła na mężczyznę mocno zaskoczona. "Grupy egzaminowanej ?"wiedziała dobrze co te słowa znaczą. Raz na jakiś czas Soi Fon wybierała kilku shinigami niskiej rangi i pozwalała im na sparing. Dla każdego była to wielka próba, która mogła skończyć się awansem w hierarchii bądź długim pobytem w barakach IV oddziału.
- Masz zatem wolne do jutrzejszego popołudnia. Opatrz te rany i przygotuj się. To twoja szansa dziewczyno !

***

Myśl o tak ważnej próbie nie dawała jej spokoju. Próbowała zająć czymś umysł - sprzątnęła, opatrzyła ranę na barku, wyczyściła zanpakuto, medytowała. Myśli jednak powracały, burząc cały , pozorny spokój ducha. Widziała już dwa razy jak wyglądały takie "manewry" z udziałem taichou. Kobieta ta nie pozostawiała na podwładnych jednego, bladego skrawka skóry. Ciała pokrywały się szybko opuchlizną, wylewami ... A to i tak w tych "lepszych" przypadkach. Nagle przypomniała sobie o rozdrażnieniu , jakie cały czas dawała po sobie poznać Soi Fon. Poczuła zimny dreszcz na karku, a myśl ta przegoniła sen na dobre...

Rankiem ubrała czarne haoir i hakama. Wcisnęła miecz za obi, po czym wyszła z pokoju. Na placu zebrało się wielu członków II oddziału. Widowisko to zawsze przyciągało wszystkich, którzy akurat nie byli na służbie. W końcu mogli nacieszyć oczy widokiem walczącej pani kapitan.
Stanęła w pięcioosobowym szeregu , który ustawiony był na skraju piaszczystego placu. Popatrzyła po twarzach pozostałych "egzaminowanych". Zdawali się mocno skoncentrowani. Suiren czuła jednak jak mocno bije jej serce. Tak jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej, zabrać swoje rzeczy i uciekać do lasu, w którym zawsze czuła się bezpiecznie... Przy silnym ramieniu Tatsuro..."Baka Onna !"- warknęła w myślach do siebie.
W tym momencie, na środku placu pojawiła się Soi Fon.
- Omaetachi... - skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej.- Nie radzę oszczędzać sił. Walka... O ile można całą naszą igraszkę nazwać w ten śmiały sposób... Będzie krótka. Możecie być za to pewni, iż nie użyję miecza. A teraz ! Chwycicie swoje klingi i zaczynajmy !
" To będzie masakra..."pomyślała, widząc niepewne spojrzenia posyłana sobie nawzajem przez pozostałych egzaminowanych. Żadnego planu, wspólnie opracowanej taktyki. To jak zamknąć pięć głodnych psów w klatce z królikiem... Przeniosła spojrzenie Soi Fon..." Tyle , że to bydle a nie królik..."

Ruszyli jednocześnie. Wszyscy używając shunpo. Suiren wydobyła miecz z saya szykując się do pchnięcia. Mocno zniechęcający był fakt, iż kapitan nawet nie ruszyła się z miejsca widząc ich działania. Dalej stała w miejscu ze skrzyżowanymi ramionami, kiedy oni już kierowali w jej kierunku swoje ostrza.
W tym momencie - błysk. Fujikage kopnęła nogami , odbijając się w tył i tym samym przerywając swoją szarżę. Po placu rozszedł się nieprzyjemny dla ucha zgrzyt. Czterech shinigami stało koło siebie. Ich miecze skrzyżowały się ze sobą w miejscu, gdzie przed sekundą stała kapitan. Suiren obejrzała się w bok, było jednak za późno. Silny cios pięścią w twarz, i kila lżejszych w tors posłało posłało ją w powietrze. Odbiła się kilka razy od ziemi, przeturlała, po czym zatrzymała przyciśnięta barkiem do podłoża. Z jej ust wydobyło się nieco krwi. " Jako...pierwsza... Jak mogę odpaść jako pierwsza ? Mam... Mam być najsilniejsza. Mam być podziwiana... Nie !"jej oczy bez wyrazu wpatrywały się w masakrę jaką właśnie urządzała kobieta pozostałym shinigami. Wszystko nagle ogarnęła ciemność.

Ujrzała znany jej dobrze widok. Czarno biały las. Zastygły w bezruchu. Pozbawiony śladu przemijania czasu. Miejsce , w którym nie była pewna słów "jestem", "widzę", "czuję". Do jej uszu dotarły znajome dźwięki - lamenty, krzyki, jęki. Wydobywały się gdzieś z cieni pomiędzy konarami drzew. Co dziwne, tym razem czuła się nieco pewniej. Może dzięki irytacji, która zrodziła się w jej sercu przed chwilą. Na wprost siebie ujrzała obłok ciemnego jak smoła, gęstego dymu. Dwa błyszczące na jego szczycie , białe, punkty - ślepia. W końcu obłok zaczął nabierać kształtów, przybierając ostatecznie ten dobrze jej znany...

- Wróciłaś ... Czy przemówisz ? Mów. Niech usłyszę głos twej woli.
Otworzyła usta. Wytężyła struny głosowe i chciała wrzasnąć -" To ty mnie nie słyszysz głupcze ! ", jednak przyprawiające o dreszcze głosy z lasu w tym samym momencie przybrały na sile, zagłuszając ją całkowicie.
- Milczysz ? Dlaczego milczysz ?! Dlaczego słyszę tylko to skołatane serce ?...
Jej oczy się rozszerzyły . Spojrzała zdumiona na istotę, której imię tak pragnęła poznać. Czuła jak bębenki w jej uszach cierpią od rozdzierających lamentów z lasu. I wtedy zrozumiała - te krzyki, te głosy. To ona. To co zakorzeniło się w jej zbyt słabym sercu, emocje , które w chwilach słabości brały nad nią górę.
- Czy przemówisz ?
Poczuła jak irytacja przeradza się w czysty gniew. Czuła jak dusił w niej każde inne uczucie. Jak wąż dusiciel, okręcał się wokół szyi i bez zbędnych gestów, słów, myśli dusił swe ofiary. Spojrzała w lśniące ślepia istoty... Usta ponownie się otworzyły. W gniewie poczuła...Spokój. Jej spokojny głos rozszedł się pośród konarów drzew.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=PCh1mhu3SVk&feature=related[/MEDIA]

- Mistrzu...- przemówiła istota. Głosy z głębi lasu zmieniły się w ledwie dosłyszalny szept.
- Niech twój głos pozostanie czysty. Pozwól , abym to ja przemawiał za twój gniew...



Suiren podparła się mieczem, u podniosła. Czuła jak nogi pod nią drżą. Trzewia obite przez Soi Fon , zdawały się poprzebijane przez setki ostrzy. I z każdym, nawet najmniejszym ruchem, ostrza te zagłębiały się w nie. Wyciągnęła w bok ramie, w którym dzierżyła swoje zanpakuto. Pani kapitan właśnie posłała na ziemię ostatniego z shinigami. Zwróciła swoje spojrzenie na Fujikage.
- Tobie jeszcze mało ? - uśmiechnęła się wrednie.
- Wstrząśnij słabymi sercami... Dosei !
Ostrze błysnęło mocnym, białym światłem. Przypominało ono to, którym lśniły oczy bestii w Nieprzemijającym Lesie. Wokół ledwie stojącej Suiren zawirowało powietrze. Sam miecz jednak w żaden sposób nie zmienił swojego pierwotnego wyglądu. Taichou zdawała się lekko zaskoczona, szybko ruszyła w kierunku blondynki. Młoda shinigami wystawiła ostrze na wprost siebie.
- Teraz zadrżycie ...- po tych słowach cała klinga wpadła w lekkie wibracje. Nadgarstek również drżał, z niesamowitą prędkością ,w rytm miecza.
Soi Fon wyrosła jak z podziemi. Oczy Suiren widziały jej ruchy, jednak ciało nie miało szans zareagować wystarczająco szybko. Kapitan jedną nogą uderzyła ostrze od góry, kierując je ku ziemi. Druga noga uderzyła prosto w twarz Fujikage.

Była to ostatnia rzecz jaką ujrzała Suiren. Jej ciało poszybowało w powietrzu, a ona sama straciła przytomność od siły ciosu. Ziemia mocno zadrżała, a w powietrze wzbił się obłok piachu, zasypując wszystkich dookoła placu. Dziewczyna w momencie uderzenie wypuściła z rąk miecz, który teraz leżał na ziemi. Od miejsca gdzie zanpakuto dotknęło ziem, teraz swój początek miał głęboki na kilka metrów, podłużny lej.
Soi Fon spokojnie przypatrywała się temu zjawisku.
- Kinjo ... Tamtych odesłać do baraków Czwórki ... A ją. Opatrzyć. Ma odpoczywać przez dwa dni. Na dzisiaj koniec.


*Dosei - z jap. "Gniewny Głos"
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 01-03-2010, 19:59   #27
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany

Chmury leniwie krążyły pode mną tworząc coś na wzór pola nad którym rozciągało się idealnie błękitne niebo. Nie widział słońca, ale było wyjątkowo jasno, ciepło i na swój sposób przyjemnie. Mitsuo czuł jakby chodził po gęstej mgle… jakby jego myśli były po części otumanione i odpychane przez ten świat, ale mu to nie przeszkadzało. Zwiedzał nadniebne królestwo jak swoje własne i mimo, że nic tutaj nie było uznał je za najpiękniejsze miejsce, które widział w całym swoim życiu, Nieograniczona przestrzeń pełna majestatu. Dostrzegł jak gdzieś daleko coś białego się poruszyło. Chciał iść w tamtą stronę, ale stopniowo zaczął zanikać jakby świat go odrzucał. Obudził się zlany potem w posiadłości Kuchiki. Za parę dni miał iść na swój pierwszy patrol w świecie żywych. Nigdy jeszcze tam nie był i przez to trochę się denerwował. Rukia chciała go zabrać raz ze sobą „nieformalnie” przez bramę rodu, ale białowłosy odmówił twierdząc, że chce to zrobić jak należy. Wstał i wyszedł na zewnątrz ze swoim zanpaktou. Kiedy kajdany zostały zdjęte obudzenie go powinno być tylko kwestią czasu. Paru dni. Tymczasem coś zdawało się zaburzać połączenie między nimi. Miał sny od wielu tygodniu, ale zazwyczaj ograniczały się do zwiedzania nadniebnego królestwa. Mitsuo zastanawiał się, czy może Genrei nie majstrował czegoś z Mayuri przy jego zabójcy dusz kiedy ten nie miał go przy sobie.
-To i tak tylko kwestia czasu… - mruknął do siebie a w jego głosie pojawiła się lekka frustracja i zniecierpliwienie. Szlachcic był bardzo cierpliwy z natury, ale miał nadzieję że szybciej będzie mógł wprowadzać swoje plany w życie. Będzie musiał jednak poczekać aż kilka warunków zostanie spełnione. Tym razem mu się uda.
-To tylko kwestia czasu. - trzeba było tylko zaczekać…



Trafił z małym oddziałem składającym się z trzech - włącznie z nim - osób do świata śmiertelnych. Dziewczyna miała na imię Yumiko a chłopak Ryu. Zadanie było proste - zabić jednego pustego, który od dwóch dni zrobił sobie z miasta teren łowiecki. Mitsuo podziwiał ten świat pod każdym względem. Budynki, stroje ludzi i tak wielką różnorodność której nie spotkał nigdzie indziej. Obiecał sobie, że wybierze się tutaj ponownie z Rukią gdy tylko będzie miał okazję. Póki co trzeba się skupić na zadaniu. Pustego odnaleźli bez trudu. Towarzyszyło mu jednak 15 braci. Zaczęliśmy uciekać. Raport wspominał tylko o jednej bestii a we trójkę mogliśmy nie dać rady ich pokonać. Poza tym cywile znaleźliby się w samym centrum walki.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ECVb4SA4hhs[/MEDIA]

Puści byli wyjątkowo duzi jak na swój gatunek i…. szybcy. Bez problemu nas dogonili. Najpierw jeden doskoczył do Ryu przygniatając go łapą do ziemi. Mitsuo wiedział, że ten był dobrym wojownikiem, ale dał się zaskoczyć. Może by sobie poradził z jednym potworem… ale sekundę później rzuciła się na niego też reszta. Odgłos rozrywanego ciała i krzyków agonii prawił, że Mitsuo zamarł. Znowu puści zabili kogoś kogo znał. Słyszał jak przeżuwają wnętrzności Ryu pożywiając się. Zrobiło mu się niedobrze. Yumiko szybko wyciągnęła zanpaktou i zaszarżowała krzycząc jakieś przekleństwa. Zabiła dwóch a potem jeden z pustych - ten który zamiast dłoni miał trzymetrowe ostrza - przeciął ją na pół. Widziałem jak odwracała się w moją stronę. Widziałem w jej oczach zaskoczenie jakby jeszcze nie rozumiała do końca co się stało. Widziałem prośbę o pomoc tak rozpaczliwą, że zdolną poruszyć nad najtwardsze serce. A potem górna część ciała zniknęła w paszczy pustego. Nie mógł się ruszyć. Czuł wzbierający gniew, ale nie zdążył go wyładować. Poczuł ból w plecach, który palił żywym ogniem a cały świat został zalany szkarłatem.
-N… niemożni… - czuł jak pada na ziemię…


Na początku wydawało mu się, że trafił do nieba. Nie mam na myśli Nieba jako ostatecznego miejsca spoczynku duszy w które wierzą śmiertelnicy, ale zwyczajne nieba po którym latają ptaki. Było jednak kilka różnic - widziałem nieskończone pola chmur mające lekko pomarańczową barwę od blasku wodzącego słońca. Ponad nimi była nieskończoność przepełniona błękitem i światłem. Jeśli jakiś Raj jednak by istniał Mitsuo byłby pewien, że wyglądałoby podobnie. Pustka pełna majestatu i piękna, które sprawiają, że chce zostać się tu na zawsze. Dopiero po chwili dotarło do niego, że wcześniej już tutaj był. To były tylko przebłyski w snach jakby oglądał to miejsce przez mgłę, a teraz był w stanie odczuć je każdym ze swoich zmysłów. Zaczął szukać śpiącego zwierza, którego wcześniej tu spotkał. Skierował wzrok prosto na słońce. Na początku został oślepiony, ale po chwili zaczął dostrzegać kształty bestii, której ciało składało się z materii i światła. Jej ciało było związane łańcuchami wyrastającymi z chmur. A więc tak to zrobili… niech będą przeklęci. Wilk niczym wściekła bestia warczał i rzucał się próbując oswobodzić, ale sam nie miał dość mocy by to uczynić. Stałem daleko, ale mimo to byłem w stanie wyczuć bijącą od niego wściekłość, gniew i głód. Był niezwykle piękny, ale zarazem i przerażający. Zupełnie jakby mógł mnie pożreć samym wzrokiem, gdyby zwrócił na mnie uwagę. Po dłuższej chwili zauważył mnie i warknął w moją stronę a ja jakimś cudem zrozumiałem go.
-Uwolnij mnie! - momentalnie zrobił krok do przodu i musiał się skupić by się zatrzymać. Nie zamierzał wypuszczać ot tak dzikiej bestii nawet jeśli ta była częścią jego własnej duszy.
-Dlaczego mam to zrobić? - rzucił w odpowiedzi. Igrał teraz z ogniem, ale była to gra warta zachodu
- Proszę! Uwolnij mnie! - stworzenie w dalszym ciągu siłowało się z pętającymi je łańcuchami.


-Jeśli obiecasz, że nie zrobisz mi krzywdy spróbuje zerwać te łańcuchy. - starał się brzmieć pewnie. By podkreślić swoje słowa zacząć iść powoli w stronę wilka. Stworzenie przestało się ruszać, ale spojrzało na Mitsuo z wyczekiwaniem.- Tak. - Shinigami kiwnął głową i przyspieszył. Wyjął swoje zanpaktou i chwycił je pewnie w dłoń. Nie był pewien czy jest w stanie zerwać łańcuch, który ogranicza wilka, ale zdawał sobie sprawę, że jeśli nie da z siebie wszystkiego nie ma szans na powodzenie. Zwiększył przepływ reiatsu sprawiając, że otoczyła go biała aura. W połowie drogi zdjął z nadgarstka bransoletę - w końcu jak chcesz oswobodzić kogoś nakładając ograniczenia na siebie samego?. Oczy wypełniła światłość a aura wybuchła niczym miliony promieni słońca zalewając niebo światłem. Skupił całą posiadaną energię w dłoni i przekierował ją do zanpaktou. Ostrze zaczęło emanować własną poświatą a zakrzywiając wokół siebie ruchu powietrza.
-Nie ruszaj się - rzekł do wilka. Chwycił miecz oburącz, uniósł go wysoko nad głowę i uderzył z całą siłą w łańcuch. Niebo zatrzęsło się posadach zupełnie jakby miało zostać zaraz rozcięte na pół. Przy uderzeniu posypały się iskry. Potężne łańcuchy pętające wilka pękły i powoli zamieniły się w złoty pył. Wilk, odzyskawszy wolność stanął pewnie na czterech łapach, dumnie się prostując. Otworzył lekko paszczę i spojrzał na Mitsuo.- A więc w końcu zdołałeś mnie uwolnić... - Kuchiki ciężko dysząc uśmiechnął się lekko.
-Kiedy tu trafiłem wyczułem Twój głód. Jeśli zgodzisz walczyć u mego boku pomogę Ci go zaspokoić.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=9fxsmRzKaJo[/MEDIA]

Zwierzę nic nie powiedziało, nawet się nie poruszyło, tylko spojrzało prosto w oczy Shinigami.- Jestem częścią twojej duszy. Mój głód, to także twój głód.
-W takim razie wiem chyba jak go zaspokoić.
- wrócił myślami do pustych z którymi walczył. Nie chciał ich zabić bo to nie było by niczym więcej niż oczyszczeniem złej zbłąkanej duszy. Chciał zadać im ból ,zadać cierpienie… sprawić by poczuły się zagrożone i bezsilne. By czuły przed nim strach. One jak i wszyscy którzy staną na jego drodze. Jego spojrzenie stało się dziwnie zimne i pełne determinacji - prawie identyczne to wyrazu spojrzenia wilka.
-Powiedz mi jak Cię stąd uwolnić. Zaspokoję nasze pragnienie.
- Już mnie uwolniłeś. - odparła bestia. - Twoje serce podyktuje ci imię, a twoja dusza mnie wezwie... Wsłuchaj się w nie, przyjmij to, co ci dyktują, a staniemy się jednym...
Shinigami usłuchał i przymknął oczy. Wyczuł znowu głód bestii i uświadomił sobie, że też go odczuwał. Prawdopodobnie było tak zawsze tylko dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Wiedział, że gdy raz uwolni stąd wilka będzie zawsze odczuwał to… pożądanie. Do tej pory podświadomie jego umysł ukrywał przed nim ten fakt. Teraz jednak nie będzie już odwrotu. Taka była jego natura i czas ją zaakceptować. Taka była prawda. Wyciągnął zanpaktou przed siebie. Sereitei już nigdy mu nie przeszkodzi. Niebo zalała światłość, która miała zmienić wszystko.


Pusty wyglądał na zdziwionego kiedy został przepołowiony przez shinigamiego, którego zaatakował który powinien być martwy. Drugi zaszarżował, ale podzielił podobny los. Ostrze rozbiło jego maskę na tysiące małych kawałków. Aura reiatsu wokół Mitsuo ciągle rosła sprawiając, że przypominał słońce. Puści stanęli w miejscu i nie odważyli się ponownie zaatakować. Chcieli go zabić, chcieli go pożreć, ale instynkt podpowiadał im z jakiegoś powodu, że nie powinni tego robić. Aura przybrała w pewnym momencie kształt głowy wściekłego wilka, który warczał na pustych zupełnie jakby role się właśnie odwróciły. Od nadmiaru energii okularu shinigamiego zaczęły się powoli rozpadać a ubrania falować od przepływu energii. Uniósł ostrze wysoko nad sobą.
-Kyomu e nagero. Shogen. - całą najbliższą przestrzeń zalało światło bijące silnie od zanpaktou. Była tylko światłość i puści, którzy wyglądali w nim niczym żywe cienie. A tam gdzie jest zbyt dużo światła ciemność istnieć nie może. Puści rozpadali się w promieniach blasku aż w końcu nie pozostał po nich najmniejszy ślad. Mitsuo odgarnął gestem dłoni włosy do tyłu chcąc się lepiej przyjrzeć dziełu zniszczenia.
-Tym razem uda się. Nie popełnię tych samych błędów co trzysta lat temu… - rzekł do ostrza zanpaktou po czym otworzył bramę do Społeczności Dusz. Niedługo wiele się zmieni. Czy na lepsze czy na gorsze... to już osądzi historia.


Mitsuo sake kojarzyło się z wielkimi uroczystościami. Trunek pijany w specjalnych okolicznościach który polepszał samopoczucie i stan ducha. Nigdy nie mógł zrozumieć jak niektórzy mogą je pić w dzień w dzień. Wiedział, że istnieli tacy ludzie którzy może do pijaków i meneli się nie zalecali ale lubili sobie po prostu wypić od czasu do czasu. Dla niego spożywanie alkoholu miał jednak bardziej charakter… odświętny. Mimo, że przyjemny ograniczał trzeźwość myślenia i oceny sytuacji. Niemniej postanowił spróbować. Inni dywizjoniści prowadzili taki styl życia bardzo różniący od się jego własnego - to doświadczenie mogło mu pomóc lepiej ich zrozumieć. Zresztą miał nadzieję, że wyjście do ludzi może mu pomóc zapomnieć o tragedii z przed tygodnia. Nawet nie zauważył kiedy dotarł na miejsce słynące z najlepszych trunków Soul Society. Nie była to jakaś zapadła dziura, ale miejsce gdzie się piło "z kulturą". Jego własny kapitan czasami przychodził tutaj nawet z przyjaciółmi. Zaczął się nerwowo rozglądać jakby nie do końca wiedział co ze sobą zrobić.

- Nah, znam twoją twarz. - usłyszał za sobą. Gdy się odwrócił spostrzegł stojącą parę metrów od niego Arashi Sorę, trzymającą w dłoni niewielką butelkę. Wyglądała tak jak zawsze, sprawiając wrażenie obrażonej na trzy czwarte świata, a reszcie rzucającej nieme wyzwanie. Niemniej jednak tego wieczora coś w jej spojrzeniu było jakby nieco mniej surowe i agresywne. - A co taki... kulturalny chłopczyk jak ty, robi w takim miejscu jak to?

-Arashi Sora-chan. - wypalił z miejsca kiedy tylko zobaczył jej twarz. Rozpoznał ją od razu. Po incydencie z pustymi zasięgnął informacji odnośnie tych z którymi walczył w ramię w ramię. Wiedza to potęga i broń użyta w odpowiedni sposób.
-No więc… chcę się napić. Mam nadzieję, że dobrze trafiłem? - uśmiechnął się nerwowo i poprawił okulary. Miał wrażenie, że wkroczył na nieswoje terytorium. Równie dobrze mógłby iść z opaską na oczach - i tak nie wiedziałby co robić ani jak się zachować.

Jej twarz pochmurniała niemalże od razu, gdy tylko otworzył usta i wypowiedział pierwsze słowa. Prychnęła pogardliwie, obrzucając spojrzeniem swych niebieskich oczu budynek z Mitsuo.
- Nie przypominam sobie, odkąd mówimy sobie na -chan. - warknęła. Zdawać by się mogło, że to to tak bardzo wpłynęło na jej nagłą zmianę nastroju. - I dobrym miejscem do picia nazywasz... to? Hah! Ich sake smakuje jak woda... Jeżeli za wszelką cenę chcesz urżnąć, a szczerze, tak wyglądasz, to raczej nie tutaj.

-Nie piłem sake od wielu lat a i Społeczność Dusz się zmieniła więc… jestem w tym temacie mało obeznany. - podrapał się po głowie i na chwilę zamilkł jakby rozważał wszystkie za i przeciw odnośnie jakiejś kwestii. Wziął głęboki wdech próbując się uspokoić jako iż sytuacja była dla niego… dość kompromitująca.
-Sora-chan a może w takim razie pokazałabyś mi miejsce gdzie podają dobrą sake? Ja stawiam. - jednym z przywilejów stanu szlacheckiego był fakt, że nie trzeba się było martwić o pieniądze. Poza tym czułby się raźniej jakby pierwsza próba upicia się nie przebiegała w samotności.

- Nie. Nazywaj. Mnie. Sora. Chan. - warknęła, a w jej dłoni szybko pojawiło się jej zanpakutou. Nie byłą jednak ani na tyle głupia, ani jeszcze pijana by zrobić coś ponad to. - Czy tówj szlachecki mózg nie ogarnia moich słów?

Niemniej jednak po paru, zdających się być wiecznością, chwilach milczenia opuściła dłoń i schowała katanę z powrotem za pas.

- Trzeci Okręg, można Ci wyjść tak daleko?

-Trzeci Okręg? Nie jestem głową rodu więc wydaje mi się, że mogę wyjść poza mury i oddalić się aż do Trzeciego Okręgu. - nacisk położony na niektóre słowa dawał jasno do zrozumienia, że była to próba rozluźnienia napięcia... on po prostu droczył się z dziewczyną - może próbował być zabawny? Kto wie. Kątem oka zerkał na wyjęte zanpaktou, ale albo nie zrobiło to na nim wrażenia albo nie dał tego po sobie poznać.
-Zatem prowadź. - początkowa nerwowość poszła w zapomnienie.

Szli w milczeniu, i chociaż Mitsuo parę razy podjął delikatne próby rozpoczęcia rozmowy, Sora za każdym razem zbywała go paroma słowami. Nie mógł nie zauważyć, że w jej przypadku było to wręcz delikatne zachowanie. Szybko przechodzili przez kolejne, niemalże puste ulice. Pierwsze Okręgi, ich spokój niemalże działał dziewczynie na nerwy, a jej krótki lont czuć było niemalże na kilometr. Wreszcie jednak dotarli do niewielkiego budynku, a on z zaskoczeniem spojrzał na zadbane zabudowanie, sądząc po Arashi można było spodziewać się czegoś dużo, dużo gorszego.

- Cóż, aż do Osiemdziesiątki nie chce mi się iść o tej porze, wystarczyć więc musi to... - mruknęła dziewczyna pod nosem, popychając drzwi. Wchodząc do środka można było mieć wrażenie, że wchodzi się w sam środek jakiejś wielkiej, burzowej chmury. Od dymu ledwo widać było cokolwiek poza czubek własnego nosa.

- Oi, Arashi- sama! Dawno nie widzieliśmy tu pani! - krzyknął jakiś mężczyzna, najpewniej właściciel lokalu, bo zaraz później Mitsuo usłyszał szczęk zastawy.

- Ta, bo muszę być naprawdę zdesperowana, by tu przychodzić. - dziewczyna odezwała się cicho, jednak on spokojnie mógł ją usłyszeć. - Dla mnie to co zawsze, podwójne i możesz dorzucić do tego coś do przegryzki, umieram z głodu. Dla tego obok niech będzie... Możesz podarować mu specjalność zakładu, to jego pierwszy raz tutaj. Tylko bez syfów.

Shinigamiego przeszły ciarki na słowo “syf”, ale uznał że w sumie nie chce wiedzieć o co jej chodziło. Mitsuo i Sora usiedli do jednego z pustych stolików czekając aż właściciel poda im trunki.
-A więc… - zapowiadało się, że Kuchiki będzie chciał podjąć ponowną próbę rozpoczęcia rozmowy - … jesteś z XI oddziału prawda? - spytał niepewnie jakby bał się, że kobieta może za chwilę złapać najbliższe krzesło, stół lub inny kawał wyposażenia wnętrza i rozbić go na jego głowie. Samo pytanie zdawało się być jakby nie na miejscu biorąc pod uwagę obecne okoliczności.
- Nie. Jestem z czwórki, lubię zaplatać warkocze i wyszywać wzorki na całunach poległych. A w każdy czwartek chodzę na bitwy na poduszki.[i/] - te słowa wyleciały z niej tak szybko, że chyba sama nie zdążyła się zastanowić nad ich sensem. Zanim jednak ktokolwiek z nich zdążył odpowiedzieć zjawił się kierownik, ustawiając na ich stole dwie butelki i ochoko dla każdego z nich. Sora bez wahania sięgnęła po swoje Tokkuri i napełniła swoje naczynie, zerkając po chwili w stronę Mitsuo.


Ten niemal automatycznie napełnił swoje ochoko zawartością drugiej butelki - co podejrzewał, że było specjalnością zakładu - i je opróżnił wlewając całą zawartość do gardła. Nie wiedział co to było, ale smakowało mu. W sumie nie znał własnej odporności na alkohol więc ciężko było mu ocenić “moc” napoju. Napełnił naczynko drugi raz, ale tym razem zamiast wypić kontynuował rozmowę.
-Nie jestem Twoim wrogiem. - powiedział a jego głos wydał się dużo bardziej melodyjny niż zazwyczaj. Był jednak trochę też bardziej stanowczy niż do tej pory jakby jego właściciel chciał zakomunikować, że jego cierpliwość też ma swoje granice. Mimo to sugestia nie wywoływała wrażenia… agresywnej albo niemiłej.
- Pytałem się bo jestem ciekaw czym różni się trening bojowy waszej dywizji od reszty. Bardzo interesuje mnie sposób treningu XI-nastki.[/i] - uśmiechnął się jakby chciał zachęcić rozmówczynie do wypowiedzenia się na ten temat.

Uniosła jedną brew i powoli wypiła całą zawartość ochoko, spokojnie i bez pośpiechu. Dopiero kiedy nalała kolejną porcję spojrzała na niego i odezwała się:
- Walczymy. - odpowiedź była krótka i zwięzła. Nastąpił moment ciszy. - Walczymy, na patrolach, na treningach. Efekt Horndala.

-Czyli najlepsze rozwiązania to te najprostsze? Co Cię nie zabije to Cię wzmocni? - było to wyraźnie pytanie retoryczne - Problem w tym, że czasem to za mało by przeżyć. Czasem samo doświadczenie nie wystarcza. - Przyłożył naczynko do ust jakby chciał wypić tylko trochę, ale po chwili namysłu i tak opróżnił całość.

- Tu nie chodzi o doświadczenie, szansa, że dwa, trzy razy walczyć będziesz z tym samym wrogiem, jest nikła, a przynajmniej ty powinieneś o to zadbać. Trening ma szlifować nasze umiejętności. Efekt Horndala, nauka poprzez powtarzanie danej czynności. Zaliczysz jedną, przechodzisz do następnej - trening nigdy się nie kończy. Powinieneś o tym wiedzieć. Jedno to znać wszystkie kidou, inne mieć wystarczająco dużo siły, by je rzucić, jeszcze inne, by uczynić je potężniejszymi, szybszymi, innymi. Udoskonalić. - upiła łyk. - Nie należy żałować tych, którym się to nie udało, nie należy żałować zmarłych.


-Gdy przedstawiasz to w taki sposób to wcale nie brzmi tak źle. - na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech od ucha do ucha, który miał niczym straszak przegonić ponurą atmosferę która w pewnym momencie się tutaj zakradła. Uniósł naczynko na wysokość głowy jakby chciał wznieść toast.
-A więc by jak największej liczbie osób “udało się”. - wypił któryś już z rzędu kieliszek.
-Byakuya-kun się wścieknie kiedy się dowie w jaki miły sposób spędziłem dzień.

Dziewczyna nie uśmiechnęła się, jedynie z pewną podejrzliwością spojrzała na niego, mechanicznie unosząc kolejną porcję do ust. Dziwnie jej było siedzieć tutaj z kimś, szczególnie kimś kogo nawet specjalnie nie lubiła i nie znała. Szczególnie w tym dniu. Zmrużyła oczy i machnęła do kierownika, by przyniósł jej kolejną porcję alkoholu.

- Szlachcice... Oby wasze problemy stały się kiedyś problemami maluczkich. - odpowiedziała, nie dbając już nawet o to by wylać trunek do ochoko.

-Każdy ma własne problemy i trzeba umieć sobie z nimi radzić bez względu na status społeczny. Poza tym przynależność do szlachty czasem może przynieść więcej strat niż korzyści. - odpowiedział oburzonym tonem głosu, ale łatwo było rozpoznać, że udawanym. Osobiście nie rozumiał jak ktoś może obwiniać za swoje problemy kogoś innego. Każdy jest kowalem swego losu - jedni po prostu mają większy lub mniejszy na niego wpływ.

Sora odmachała mu jedynie ręką, odchylając się i duszkiem wypijając całą zawartość swojej butelki. Zdawała się być jednak całkowicie nieporuszona tym faktem, z pewną obojętnością w swych ruchach odstawiła naczynko i wycofała się w głąb swojego siedzenia, zerkając na górujący za oknem księżyc. Dziwne, ale przez sprawiała wrażenie smutnej, jednak gdy fakt ten doszedł do Mitsuo, emocja ta całkowicie zniknęła z jej twarzy, jakby w ogóle jej tam nie było.

- Nie wiem czemu ktoś taki jak ty chciał być dzisiaj w takim miejscu. Wykracza to poza zdolność mojego pojmowania, jak ktoś mający idealne życie, bogate, za bezpiecznymi murami, może chcieć topić swe smutki w tym pożal-się-boże pubie. Nie jest to jednak moja sprawa, moje wnioski zachowam dla siebie, bo nie sądzę, byś jutro jeszcze je pamiętał. - podbródkiem skinęła na stojące obok niego, opróżnione już buteleczki.- Nie próbuj zrozumieć tego co się dzieje dookoła ciebie, na to szkoda energii. Jesteś tutaj, teraz. Żyjesz, co może być tak wielkim problemem, by przesłonić sam fakt, że wciąż żyjesz...

W miarę jak Arashi wypominała mu uroki szlacheckiego stanu bycia na jego twarzy rósł powoli uśmiech , ale innego rodaju. Był to uśmiech z którym dziadek wysłuchuje wnuków gdy Ci mówią o czymś jakby byli znawcami tematu a tak naprawdę nie mieli pojęcia o czym mówią. Nie był on jednak w żadnym razie złośliwy - był bardziej jakby pełen zrozumienia dla takiego postrzegania świata. Jakby chciał wyrazić, że niektórych rzeczy lepiej nie wiedzieć. Wypił kolejną porcję napitku. Jego policzki zrobiły się różowe.
-W tym się różnimy. Ja wiem co się dzieje dookoła mnie i rozumiem więcej rzeczy niż sprawiam wrażenie. To nie jest mój problem. Mój problem polega na tym, że nie ważne czy mija rok czy sto lat ludzie ciągle popełniają te same głupie błędy a gdy chcesz je naprawić… to co dostajesz w zamian? Pogardę i złe słowo. Taki mamy świat. - idąc za przykładem towarzyski wziął butelkę i opróżnił ją do dna. Problem w tym, że nie był tak odporny na trunki jak ona. Zapowiadało się jednak, że to będzie długa noc.


***

Matsuo ostatnio przebywał dość sporo za murami posiadłości Kuchiki. Po tygodniach ciężkiej pracy udało mu się opanować wszystkie… lub większość technik, które Shogen miał do zaoferowania. Nie chciał jednak pokazywać wszystkim z dywizji jego mocy. Spojrzał niepewnie na bransoletę i poprawił okulary. Im mniej wiedzą tym lepiej. Byli oddanymi towarzyszami, ale shinigami nie ufał im do tego stopnia. Poza tym chciał ukryć swoje nowe moce jak najdłużej. Gdyby Głównodowodzący się dowiedział o tym ciężko byłoby przewidzieć jego reakcję. Fakt, że rósł w siłę szybko po uwolnieniu mógł wytworzyć dość niezręczną sytuację. Wolał nie ryzykować. Mitsuo spędzał stopniowo powoli coraz więcej czasu z kapitanem i oficerami. Rozmawiał z nimi tworząc podwaliny zaufania i przyjaźni a oni się do niego coraz bardziej przyzwyczajali. Rukia okazała się być idealną pomocą w tym etapie planu. Dywizjoniści już uważali go w większości za kumpla, przyjaciela bądź idola będącego wzorem. Plan powoli i stopniowo się realizował. Mitsuo miał tylko nadzieję, że wszystkie etapy uda się zakończyć w przedziale czasu krótszym niż 100 lat. Oczywiście mógł czekać dłużej, ale chciał jak najszybciej wymierzyć sprawiedliwość Seireitei… zemścić się, ale na wszystko przyjdzie czas.
-To tylko kwestia czasu… - mruknął do siebie a jego głos był równie ciepły i przyjazny jak w każdy inny dzień.
 

Ostatnio edytowane przez Famir : 01-03-2010 o 20:06.
Famir jest offline  
Stary 01-03-2010, 21:02   #28
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Słońce powoli chyliło się już ku zachodowi, zwykli mieszkańcy Soul Society poczęli przygotowywać się do nocnego spoczynku, jednak w budynkach bezpośrednio należących do Gotei 13 wciąż panował gwar, jakby nie dalej jak parę minut temu minęło południe. Jedni dopiero co opuszczali swe baraki by udać się na patrol, inni, bardziej lub mniej zmęczeni wracali powoli z okręgów. Byli tez i oczywiście tacy, którzy bezwstydnie napawali się swoim lenistwem w taki sposób by wszyscy inni, z oczywistym wyłączeniem kapitanów, mogli być świadkami ich dzisiejszego triumfu. Na szczęście dobra passa nie trwa wiecznie, tak przynajmniej Ci którzy przyjęli tego dnia role pracowitych mrówek, powtarzali sobie w myślach.

Muiro Shihase miał tego dnia wyjątkowe szczęście, po niemalże tygodniu nieustannych patroli wreszcie trafił się mu dzień wolnego. Jakoś niespecjalnie było mu żal wszystkich tych biegających w jedną, to w drugą stronę, Shinigami śpieszących się na kolejne zadania. Przez krótką chwilę miał nawet wrażenie, że nawet wieczór przyjdzie mu spędzić samotnie, gdy nagle spostrzegł jak w jego stronę, rozmawiając między sobą, idą Arashi Sora i Kuchiki Mitsuo. Ze zdziwienia aż przetarł oczy, kogo jak kogo, ale tej dwójki szczególnie nie spodziewał się spotkać. Szczególnie właśnie razem.

- Ah, Muiro. Wolny dzień? - zapytała Sora, gdy podeszli już dość blisko. Dziewczyna trzymała swą katanę na plecach, wyglądała na lekko znudzoną. Z drugiej strony, ona zawsze tak wyglądała.
- Ano wolny. Myślałem, że spędzę go sam... nie spodziewałem się spotkać was tutaj, razem. Robicie coś konkretnego ?
-Ohayo Shihase-kun. - skierował potem wzrok na dziewczynę - Sora-chan co Ty na to by Shigase-kun nam dziś towarzyszył? Im nas więcej tym lepiej. - rzucił jej ciepłe spojrzenie nie wyjaśniając przy okazji drugiemu shinigami o co tak właściwie chodziło.

Fujikage pośpiesznie mijała kolejne zabudowania, dzieląca ją od baraków Drugiego Oddziału odległość z każdym krokiem była coraz mniejsza, a po zakończonym, wyjątkowo nudnym patrolu mało co wyglądało równie kusząco jak miękki materac i szybki prysznic. Idąc w milczeniu nie zauważyła nawet jak doszła do wielkiego ogrodu, który łączył poszczególne regiony kwater Gotei 13, ze zdziwieniem zauważając trójkę swych bardziej lub mniej lubianych znajomych.

- Konnichiwa, mina-san. - powiedziała zbliżając się do grupki spokojnym krokiem. Jej usta wygięły się w raczej lekkim uśmiechu. Zmierzyła każdego z nich szybkim spojrzeniem, po czym kontynuowała. - Już po służbie ? - spojrzała nieco ostrzej na reprezentanta rodziny Kuchiki. – Słyszałam, że ktoś o błękitnej krwi na służbie jest zawsze, czy to jedna z tych wielu baśni dla biednych dzieci ?- w jej oczach coś błysnęło.

- O rany... I znów się zacznie... - Sora przewróciła oczami, przeczesując palcami krótkie, czarne włosy. - Zluzuj, ja też nie przepadam za całą ta szlachecką bujdą, ale daj spokój. Wyjątkowo nie mam ochoty na kłótnie, tym bardziej na bycie arbitrem między tobą, a Mitsuo. - dodała znużona, poprawiając wielkie, czarne okulary które wyjątkowo zdobiły jej nos, chociaż 'zdobiły' nie było chyba odpowiednim słowem.

Shihase najpierw nieco zdziwiony spojrzał na Mitsuo i pomyślał "O co chodzi?". Słowa Suiren wywołały u niego tylko ciche westchnienie. Nie zamierzał nikogo pouczać by robił to lub tamto...więc nie poruszył tego tematu.

- Może mi ktoś najpierw wyjaśnić o co chodzi ? Mitsuo-san ? Co miałeś na myśli ?

Młody szlachcic na słowa Fujikage zareagował tylko pobłażliwym uśmiechem, ale nic jej nie odpowiedział przenosząc swoją uwagę na inną osobę a konkretnie na Shihase.
-Ah… wybacz. No więc Sora-chan i ja idziemy się napić trochę sake w ramach relaksacji po służbie. Może chcielibyście do nas dołączyć? - to ostatnie pytanie zdawało się być skierowane do wszystkich zebranych. Kuchiki sprawiał wrażenie jakby wszystkich uważał za przyjaciół lub dobrych znajomych.

- Jeśli stawiasz... Czemu nie? - Suiren uśmiechnęła się "słodko", po czym ruszyła powoli do przodu. – No to jak, ikimashou ne?


- Rany, Mitsuo, nie przesadzaj. Tak dalej pójdzie i puścimy cały majątek Kuchiki z torbami. - czarnowłosa dziewczyna westchnęła lekko, ale szybko przyjęła pozycję nieoficjalnego przewodnika grupy, w końcu kto jak to, ale ona była chyba jedyną osobą w Soul Society, która znałaby wszystkie przybytki z sake w każdym, pojedynczym okręgu. Szybko jednak przeanalizowała wszelkie za i przeciw, a gdy otworzyła usta słowa które wypowiedziała wyjątkowo nie pasowały do wizerunku, który przylgnął do niej po tych wszystkich latach. - W zasadzie możemy iść do mnie, akurat sake mam pod dostatkiem. Miałam zostawić je na później, ale... Mam przeczucie, że raczej nie stracę na tym za wiele. - uśmiechnęła się, szczerząc zęby w wilczym uśmiechu.

- Sake?-powiedział rozpromieniony- Zastanawiałem się ostatnio czego mi brakuje... teraz już wiem. -uśmiechnął się szeroko- Ale nie mógłbym tak z pustymi rękami za czyjeś pić....-zamyślił się- Najwyżej będę miał dług u gospodarza i innych dobroczyńców. -dostrzegł uśmiech Sory i ciarki przeszły go po plecach, on miał zdecydowanie złe przeczucia-


-A więc postanowione. - szeroki uśmiech odsłonił idealnie równe białe zęby. Mitsuo klasnął w dłonie i zrobił kilka kroków do przodu i po chwili się zatrzymał. Rzucił członkini XI Dywizji przenikliwe pytające spojrzenie.
-E… Gdzie tak właściwie mieszkasz Sora-chan?
- A gdzie mogę mieszkać, idioto? I mówiłam, nie nazywaj mnie Sora-chan.

Shihase roześmiał się głośno, a Suiren westchnęła lekko, uśmiechając się pobłażliwie.
- Może niektórym Sake tej nocy już zbyt wiele, Mitsuo-kun ? Prowadź zatem, Sora. To w końcu będą twoje kwatery.

Drogę pokonali szybko, chociaż trudno stwierdzić, by minęła ona w miłej atmosferze. Wyjątkowo tego dnia to Sora pozostawała cicha, jednak jej miejsce szybko zajęła Suiren, nie odpuszczając sobie żadnej chwili, w której mogłaby dociąć Mitsuo. Na szczęście kwatery Jedenastego Oddziału pojawiły się przed nimi zanim doszło do jakichkolwiek rękoczynów, a perspektywa bogactw barku Arashi przesłoniła, przynajmniej na jakiś czas, wszelkie niesnaski w grupie.

Jej pokój był dość... Niepasujący do osobowości dziewczyny. Czysty, schludny, wręcz sterylny, z jednym jedynym zdjęciem na półce. Z początku szło im nieco drętwo, niby znali się z akademii, ale tak naprawdę nigdy nie byli przyjaciółmi, czy nawet bliskimi znajomymi. Zdążyli opróżnić niemalże jedną czwartą jej zasobów, nim wreszcie nieco rozwiązały się im języki, a wówczas poszło już z górki. Każdy temat do rozmowy był dobry, nawet mało wybredna i mało dyplomatyczna dywagacja na temat trójki kapitanów Gotei 13 i ich szans w walce przeciw sobie.

- Ktoś chętny na partię w Go? Mam planszę, a w jedenastce mało kto stanowi wyzwanie. – zaproponowała wreszcie Sora. Może gdyby nie wypity wcześniej alkohol nikt nie zdecydowałby się na grę przeciw niej, tym bardziej na grę w której stawkami były najróżniejsze, najgłupsze wyczyny jakie można by sobie wyobrazić. Oczywiście, zaczęło się niewinnie, ale starczyło tylko dodać nieco oliwy do ognia, by młodym Shinigami do głów przychodziły coraz to bardziej kreatywne pomysły.

- Oh, nie, tu nie! No widzisz idioto, tu się jej wystawiłeś jak na tacy! – krzyknęła Suiren, z butelką przy ustach głośno komentując poczynania Shihase przeciw Sorze, która nie czekając długo wystawiła swój pionek, jednocześnie kończąc rozgrywkę.
- Co? Nie! Nie, mowy nie ma, nie zgadzam się! – krzyknął chłopak, jednak z kąta pokoju odezwał się Mitsuo, który przez ostatnie pięć minut smętnie szarpał struny pozostawionej na wierzchu gitary:

- Zakład to zakład, przegrałeś to wyskakuj z ciuchów i śmigaj. – uśmiechnął się, poprawiając przekrzywione okulary.
- O tak, tylko wiesz, po wszystkich dywizjach, żeby nikt przypadkiem tego nie przegapił. – zaśmiała się Sora, otwierając jednocześnie drzwi frontowe.

O tak, tego wieczora zdecydowanie żadne z nich, i parę osób postronnych, szybko nie zapomni...
 
Suryiel jest offline  
Stary 07-03-2010, 13:29   #29
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Seireitei - Siedziba I Oddziału, godzina 9:30 rano

- Przybyli ci, których pan oczekuje, Yamamoto-sama. - do pomieszczenia, w którym sprawował urząd Kapitan Głównodowodzący, wpadł właśnie jeden z jego młodszych oficerów.
Yamamoto uniósł wzrok znad papierów zakrywających jego biurko i spojrzał na młodego mężczyznę.
- Wprowadzić ich. - odrzekł.
Mężczyzna ukłonił się i opuścił pomieszczenie. Po chwili wrócił prowadząc za sobą siedmiu Shinigami. Wszyscy ustawili się w szeregu, a posłaniec który stał na przodzie ukłonił się i wyszedł. Młodzi Shinigami stali na baczność.
- Spocznijcie. - odezwał się Pierwszy Oficer Sasakibe Choujirou, który stał za biurkiem po prawej stronie Głównodowodzącego.
Wszyscy rozluźnili się z ulgą. Bycie wezwanym bezpośrednio przed oblicze Kapitana Głównodowodzącego oznaczało albo spore kłopoty, lub zapowiadało poważny obowiązek. Żaden ze stojących w szeregu Bogów Śmierci nie wiedział, dlaczego został wezwany.


- Kuchiki Mitsuo, Shimizu Yukiko, Arashi Sora, Muiro Shihase, Tentoumushi Takara, Shimizu Yuki, Fujikage Suiren...
Spojrzenie przymrużonych oczu wiekowego Shinigami przeszło po twarzach młodych wojowników zgodnie z kolejnością, w której stali.
- Zostaliście wezwani, ponieważ wybrano was do wykonania poważnego zadania. - zaczął mówić. Ostatni atak Pustych na Społeczeństwo Dusz był niespodziewany i zaskoczył nas wszystkich. Zdołaliśmy jednak go odeprzeć i dowiedzieć się więcej o tym fenomenie. To nie byli zwykli wrogowie, działali według strategii. Kurotsuchi-taichou po intensywnych badaniach przeprowadzonych na schwytanym osobniku odkrył, iż ci Puści byli połączeni z dużym skupiskiem nieznanego nam typu Reiatsu. Dzięki jego odkryciu, zdołaliśmy zlokalizować źródło fenomenu - miasto Tonbei w świecie ludzi.- przerwał na chwilę i jeszcze raz spojrzał po twarzach młodych Bogów Śmierci, tym razem z otwartymi oczami.


- Udacie się do Świata Żywych, gdzie otrzymacie dokładniejsze instrukcje. Na teraz wystarczy wam wiedzieć, iż waszym zadaniem będzie zbadanie fenomenu i w miarę możliwości - jego usunięcie. Macie 12 godzin na przygotowania. Stawicie się o godzinie 21.30 przy Głównej Bramie do Świata Żywych. Odmaszerować!
Shinigami ukłonili się przed Głównodowodzącym i opuścili jego gabinet.

Seireitei - Siedziba XIII Oddziału, jakiś czas wcześniej...

Yukiko spokojnym krokiem szła korytarzem w siedzibie swego oddziału. W rękach trzymała spory plik papierów, którzy przyłożyła do piersi, aby przypadkiem niczego nie zgubić. Przechodziła właśnie koło skrzyżowania korytarzy, kiedy z lewej strony nadbiegł spieszący się Shinigami. Yukiko zauważyła go zbyt późno - wypadek był nieuchroniony. Oboje zderzyli się i upadli na podłogę, a na panelach między nimi wylądowały rozrzucone kartki.
- Uhm, najmocniej prze-przepraszam... - młody Shinigami zaczerwienił się i natychmiast zaczął zbierać papiery.
Yukiko podniosła się i pomogła mu.
- Shouji-san, tak? Jesteś tutaj dopiero kilka dni... Dobrze się czujesz w naszym oddziale? - odezwała się ciepłym głosem.
- Uhm... ha-hai!. - młodzieniec uniósł spojrzenie na młodą Shimizu. Niedawno ukończyłem akademię i... słyszałem, że w XIII oddziale panuje przyjazna atmosfera, Shimizu-san. - odpowiedział niepewnie.
Yukiko uśmiechnęła się łagodnie i podniosła się, przyciskając do siebie papiery.
- Na początku każdy się denerwuje, ale zobaczysz Shouji-kun, wkrótce przyzwyczaisz się do...
Przerwało jej pojawienie się czarnego motyla. Stworzenie leciało w jej kierunku, a przy każdym ruchu skrzydeł wydobywał się z nich dźwięk dzwoneczków. Motyl dotarł do Yukiko i przysiadł na jej ramieniu. Dziewczyna popatrzała na niego z zaskoczeniem, po czym stworzenie odleciało.
- Coś się stało, Shimizu-san?
- Nie, nic ważnego. Ale muszę iść już, to pilne... - dziewczyna szybkim krokiem udała się do pustego gabinetu kapitana, gdzie na biurku położyła plik papieru i biegiem opuściła siedzibę oddziału...

Seireitei - plac Senkaimon, godzina 21.30[/size]

Yukiko i Yuki dotarli na miejsce odprawy punktualnie. Po chwili pojawili się pozostali Shinigami, a zaraz po nich przybył Oficer Sasakibe.
- Po przejściu przez Senkaimon pojawicie się bezpośrednio w Tonbei. Będzie was oczekiwał Shinigami tego miasta - Hanabashi Itsuki. Od niego dostaniecie dokładniejsze instrukcje. Wszystko jasne? To ruszajcie... - ręką wskazał na wielką, kamienny bramę.
Nagle z bramy wydobyło się błękitne światło - przejście zostało otwarte. Ci z młodych Shinigami, którzy nie byli w Świecie Żywych więcej niż jeden (konieczny) raz, szli teraz z wahaniem. Kiedy wszyscy zbliżyli się do świetlistej powierzchni, Yukiko przeszła jako pierwsza.

Świat Żywych - Tonbei, Japonia
14 września, godz. 21.45


Gdy tylko Yukiko pojawiła się po drugiej stronie przejścia, jej twarz owionął chłodny, morski wiatr. Chwilę później spostrzegła liczne poruszające się lub migające światełka i duży, srebrny księżyc otoczony błyszczącymi gwiazdami - zrozumiała także, że stoi na szczycie wysokiego wzgórza, górującego nad miastem ludzi. Mimo późnej pory, ulice miasta ciągle tętniły życiem, a nad samym Tonbei unosiła się łuna światła. Po paru sekundach, na miejscu pojawili się jej towarzysze.
- Świat Żywych... jak zwykle piękny... - odezwało się któreś z nich.
Chłodny wiatr poruszał liśćmi drzew porastających wzgórze. Każdy rozglądał się po okolicy, wypatrując czegoś szczególnego. W końcu na wzgórzu pojawił się zapowiadany Shinigami.
- Witajcie przyjaciele.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline  
Stary 12-03-2010, 16:35   #30
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
- Yuki. - usłyszał głos pani porucznik.
- Hmm..? - zdziwiony wyłonił głowę ze sterty papierów. Ostatnim czasy stał się prawą ręką pani porucznik. Traktowała go niczym ucznia , często pomagała w treningach. Yuki jednak miał wrażenie , że to bardziej traktowanie jak "wafla" niż szczera chęć pomocy. Sam jednak przymierzał się do stanowiska porucznika , więc chciał mieć plecy u samej pani przyszłej kapitan. Może i nie miał jeszcze pierwszego uwolnienia , ale opanował kidou , które stanowi nie lada zagrożenie dla niektórych przeciwników.

Znajdowali się teraz w kwaterze oddziału piątego. Dzień był słoneczny. Pani kapitan która wróciła z zebrania poruczników i dała o sobie znać już w drzwiach podeszła do chłopaka.
- Zostałeś wytypowany przeze mnie do ważnej misji.
Chłopak lekko zdziwiony oderwał się od pisania i spojrzał w oczy Pani porucznik. Jego twarz przypominało zdziwienie niedźwiedzia , który obudził się 2 miesiące za wcześnie i okazało się , że nadal jest zima.
- Ym..e... że... że co ? - wybełkotał patrząc błagalnym wzrokiem => to musi być pomyłka.
- Tak. Pójdziesz na misję jako reprezentant składu piątego. Nie mam kogo innego wysłać , a ufam , że nie narobisz nam wstydu. Poradzisz sobie. .
Powiedziała i poklepała go po ramieniu.
Cholera. Poradzić to sobie poradze...ale tyle zachodu...yh... -
- Będzie zebranie za minut dziesięć , więc radziłabym Ci się pośpieszyć. U oddziału pierwszego. - powiedziała gdy odeszła do swojej kwatery.
Załamany wyruszył w wyznaczony mu cel.

Po drodze spotkał swoją najdroższą , z którą wymienił się informacjami. Ona też miała iść na spotkanie. Zaczynało się robić coraz ciekawiej.
Same spotkanie z główno-dowodzącym dało niemałego wrażenia. Jednak to , że cała "paczka" znajomych została wytypowana do tego zadania stworzyło dziwne pozory. Czy misja była na tyle ciężka by wziąść po jednej osobie z każdego składu? Miało się to dopiero okazać.

Była to pierwsza podróż do świata realnego. Sam nie wiedział czego może się spodziewać. Z siostrą był punktualnei na zbiórce. Po przekroczeniu bramy i dostaniu się do świata żywych , oślepił go blask słońca. Tak...nie było słów by opisać odmienność tego świata , od społeczności dusz.
 
BoYos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172