Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2010, 05:55   #26
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
- Fujikage ! Obudź się !
Ten krzyk sprawił , iż poderwała ciało do góry , nieświadomie odgarniając kołdrę na bok. Leżała w swoim łóżku, w stroju służbowym. Patrole, ćwiczenia, mało wolnego czasu... Wszystko zaczęło jej się zlewać. Zdawało się , że nie potrafi umieścić konkretnych wydarzeń na osi czasu. Wszystkie dni wyglądały zwyczajnie tak samo.
Przeniosła , jeszcze nie do końca przytomne spojrzenie, na stojącego w drzwiach sanseki.
- Nan desu ka?!- warknęła niemal.
- W grupie nr.7 zasłabła jedna osoba. Taichou wydała polecenie, abyś to ty ją zastąpiła.
- Wakatta...
- z trudem podniosła się z futonu.Jednak z rozkazami Soi Fon się nie dyskutowało. Kapitan była rozdrażniona całą sytuacją, było to widać gołym okiem. "Ona zawsze tak wygląda ... Zastanawiam się czy ktoś jej nie wbił kolca w tyłek, a nie prosi nikogo o wyjęcie go stamtąd..."przypomniała sobie słowa jednego z kolegów. Rzeczywiście , taichou nie należała do osób wylewnych, uśmiechniętych czy też zbędnie serdecznych. Ale czy można ją za to oceniać jako złego kapitana? " Każdy ma tutaj swoje miejsce w szeregu Takamura... Pamiętaj o swoim. I też byś krzywił ten ohydny pysk gdybyś stał w tym co Soi Fon-taichou..."- udzieliła reprymendy koledze.

***
Kolejne dni mijały. Zatracały swoje oblicze. Każdy taki sam, a każda próba uchwycenia w nim czegoś wyjątkowego była bezcelowa. Patrol, sen, patrol, sen, patrol , sen - ciąg bez końca. A najgorszy zdawał się fakt, iż tylko w szeregach II oddziału panowała atmosfera tak daleko idącej mobilizacji. Czuła się jak ryba porwana przez gorący, szybki prąd morski. Bez możliwości wyrwania się z niego.
Kolejny ranek był jednak małą ulgą. Miała dzisiaj przejść trening z sanseki, sprawdzający jak zwykle jej kondycję. Każdy w II oddziale przez cały czas musiał utrzymywać swój poziom... Chociaż tyle, jeśli był zbyt słaby na podjęcie prób rozwoju.
Wstała i wygięła mocno szyje. Kręgi , które zastały się w czasie snu, strzeliły głośno. W pokoju panował lekki nieład. Nie miała czasu na sprzątanie. Podeszła do stolika, po czym upiła kilka łyków zimnej ocha , ze stojącej na nim czarki.
- Fujikage. Jesteś gotowa ? - usłyszała głos zza drzwi. Przez natłuszczony papier widać było zarys postaci.
- Hai, Kinjo-sanseki. - odłożyła pustą czarkę.- Proszę tylko o kilka minut na zmianę stroju ... Ten jest mało odpowiedni.- zmierzyła spojrzeniem typowy dla shinigami strój.
- Niech będzie... Byle nie zbyt długo.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Z1fTbDJiyrM[/MEDIA]

Po chwili stała już na , wysypanym piachem, polu treningowym w barakach drugiego oddziału. Ubrała czarny obcisły kombinezon, noszony przez członków drugiego oddziału w czasie bardziej "dyskretnych" misji.
- Nie będziesz dzisiaj używać swojego zanpakuto. Ograniczymy się dzisiaj do Kidou i Hakuda. - powiedział Kinjo, zabezpieczając czerwoną szarfą swój miecz. Obwiązał tsubę katany w taki sposób, by uniemożliwić wydobycie jej z saya.
Suiren jedynie skinęła głową. Nie musiała się wstydzić swych zdolności w Hakuda... Jednak Kidou. Tutaj sprawa wyglądała inaczej. Nie chodziło o brak talentu - nigdy nie poświęcała tej dziedzinie wystarczająco dużo czasu. Oczywiście dzięki temu jej zdolności w szermierce, walce wręcz czy nawet sama zręczność się zwiększały. Teraz często odczuwała jednak konsekwencje tamtych decyzji. Poszła śladem Sanseki, i obwiązała tsubę miecza kawałkiem szarfy.
- Gotowa ?
Nie dała się podpuścić na ten stary numer członków drugiego oddziału. Zamiast tracić czas na odpowiedź, ruszyła do ataku. Używając shunpo , przeskoczyła kilka metrów łukiem, w prawą stronę.
Hadou Sanjiuichi ! Shukkahou !- wyrzuciła ramiona przed siebie ,na wysokości mostka. Z dłoni wystrzelił czerwony pocisk.
Kinjo lekko się uśmiechnął , nim pocisk przebył połowę drogi , umknął oku Suiren. Dziewczyna natychmiast zgięła ciało w pasie. Poczuła powiew , który porwał kilka kosmyków jej włosów. Wymierzone przez sanseki kopnięcie przeszło płasko nad jej plecami. Napięła mięśnie i w tej samej chwili poderwała nogę w górę, wyrzucając ją jednocześnie w kierunku mężczyzny. Ten uniósł przedramię i spokojnie przyjął na nie cios.
- Nie myś...- czerwony pocisk uderzył w piaszczyste podłoże . Drażniąca oczy , nozdrza , piaszczysta chmura zasnuła wszystko w pobliżu.
Suiren , która ten manewr dokładnie zaplanowała, przeszła do właściwego szturmu.
Przez obłok unoszący się w powietrzu nie można było dostrzec wiele. Jedynie cienie postaci, znikających, pojawiających się , wyginających swoje ciała. Odgłosy również nie pozostawiały wątpliwości - wewnątrz trwa zacięty bój.
Po chwili , ciało Fujikage wyleciało z jego obszaru. Dziewczyna przeszybowała kilka metrów z grymasem bólu na twarzy. Wykręciła w locie ciało, po czym wylądowała z przysiadem na nogach.
- Kuso ! Hadou Yon! Byaku... - echo ? Usłyszała dwa głosy , wymawiające te same słowa jednocześnie. W tej samej chwili poczuła na swojej potylicy dotyk. Kinjo stał tuż za nią. Wyciągnięte ramie przystawił do jej głowy.
Byakuren...- dokończył sam słowa zaklęcia. "Shimatta ! Shunpo!"napięła wszystkie mięśnie do granic możliwości, wyciskając z organizmu wszelkie pozostałe jej połacie siły. W powietrzu zatańczył kolejny obłok pyłu. Nie słychać było już jednak żadnych odgłosów walki.
Sanseki stał w tym samym miejscu, ze spokojnym wyrazem twarzy. Przed nim , w ziemi, znajdował się obszerny, wypalony lej. Suiren stała kilka metrów dalej, dysząc ciężko. Jej prawe ramię krwawiło. Skrawek materiału został wypalony obnażając lekką ranę. Dziewczyna padła na kolana.
- Nie najgorzej.
- Gówno prawda...
- mruknęła , kiedy już udało się jej opanować oddech.
- Biorąc pod uwagę twój poziom, poradziłaś sobie dobrze, Fujikage. Wiedziałaś , że skrócenie między nami dystansu nie jest dla mnie żadnym problemem, więc sprawiłaś , iż zrobiłem to w momencie kiedy byłaś tego ruchu pewna. No i...- spojrzał na lej przed sobą.- Dalej masz głowę, ne ?- uśmiechnął się lekko. - Jutro będziesz miała okazję na pokazanie czegoś więcej. Zostałaś wyznaczona do grupy egzaminowanej.
Popatrzyła na mężczyznę mocno zaskoczona. "Grupy egzaminowanej ?"wiedziała dobrze co te słowa znaczą. Raz na jakiś czas Soi Fon wybierała kilku shinigami niskiej rangi i pozwalała im na sparing. Dla każdego była to wielka próba, która mogła skończyć się awansem w hierarchii bądź długim pobytem w barakach IV oddziału.
- Masz zatem wolne do jutrzejszego popołudnia. Opatrz te rany i przygotuj się. To twoja szansa dziewczyno !

***

Myśl o tak ważnej próbie nie dawała jej spokoju. Próbowała zająć czymś umysł - sprzątnęła, opatrzyła ranę na barku, wyczyściła zanpakuto, medytowała. Myśli jednak powracały, burząc cały , pozorny spokój ducha. Widziała już dwa razy jak wyglądały takie "manewry" z udziałem taichou. Kobieta ta nie pozostawiała na podwładnych jednego, bladego skrawka skóry. Ciała pokrywały się szybko opuchlizną, wylewami ... A to i tak w tych "lepszych" przypadkach. Nagle przypomniała sobie o rozdrażnieniu , jakie cały czas dawała po sobie poznać Soi Fon. Poczuła zimny dreszcz na karku, a myśl ta przegoniła sen na dobre...

Rankiem ubrała czarne haoir i hakama. Wcisnęła miecz za obi, po czym wyszła z pokoju. Na placu zebrało się wielu członków II oddziału. Widowisko to zawsze przyciągało wszystkich, którzy akurat nie byli na służbie. W końcu mogli nacieszyć oczy widokiem walczącej pani kapitan.
Stanęła w pięcioosobowym szeregu , który ustawiony był na skraju piaszczystego placu. Popatrzyła po twarzach pozostałych "egzaminowanych". Zdawali się mocno skoncentrowani. Suiren czuła jednak jak mocno bije jej serce. Tak jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej, zabrać swoje rzeczy i uciekać do lasu, w którym zawsze czuła się bezpiecznie... Przy silnym ramieniu Tatsuro..."Baka Onna !"- warknęła w myślach do siebie.
W tym momencie, na środku placu pojawiła się Soi Fon.
- Omaetachi... - skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej.- Nie radzę oszczędzać sił. Walka... O ile można całą naszą igraszkę nazwać w ten śmiały sposób... Będzie krótka. Możecie być za to pewni, iż nie użyję miecza. A teraz ! Chwycicie swoje klingi i zaczynajmy !
" To będzie masakra..."pomyślała, widząc niepewne spojrzenia posyłana sobie nawzajem przez pozostałych egzaminowanych. Żadnego planu, wspólnie opracowanej taktyki. To jak zamknąć pięć głodnych psów w klatce z królikiem... Przeniosła spojrzenie Soi Fon..." Tyle , że to bydle a nie królik..."

Ruszyli jednocześnie. Wszyscy używając shunpo. Suiren wydobyła miecz z saya szykując się do pchnięcia. Mocno zniechęcający był fakt, iż kapitan nawet nie ruszyła się z miejsca widząc ich działania. Dalej stała w miejscu ze skrzyżowanymi ramionami, kiedy oni już kierowali w jej kierunku swoje ostrza.
W tym momencie - błysk. Fujikage kopnęła nogami , odbijając się w tył i tym samym przerywając swoją szarżę. Po placu rozszedł się nieprzyjemny dla ucha zgrzyt. Czterech shinigami stało koło siebie. Ich miecze skrzyżowały się ze sobą w miejscu, gdzie przed sekundą stała kapitan. Suiren obejrzała się w bok, było jednak za późno. Silny cios pięścią w twarz, i kila lżejszych w tors posłało posłało ją w powietrze. Odbiła się kilka razy od ziemi, przeturlała, po czym zatrzymała przyciśnięta barkiem do podłoża. Z jej ust wydobyło się nieco krwi. " Jako...pierwsza... Jak mogę odpaść jako pierwsza ? Mam... Mam być najsilniejsza. Mam być podziwiana... Nie !"jej oczy bez wyrazu wpatrywały się w masakrę jaką właśnie urządzała kobieta pozostałym shinigami. Wszystko nagle ogarnęła ciemność.

Ujrzała znany jej dobrze widok. Czarno biały las. Zastygły w bezruchu. Pozbawiony śladu przemijania czasu. Miejsce , w którym nie była pewna słów "jestem", "widzę", "czuję". Do jej uszu dotarły znajome dźwięki - lamenty, krzyki, jęki. Wydobywały się gdzieś z cieni pomiędzy konarami drzew. Co dziwne, tym razem czuła się nieco pewniej. Może dzięki irytacji, która zrodziła się w jej sercu przed chwilą. Na wprost siebie ujrzała obłok ciemnego jak smoła, gęstego dymu. Dwa błyszczące na jego szczycie , białe, punkty - ślepia. W końcu obłok zaczął nabierać kształtów, przybierając ostatecznie ten dobrze jej znany...

- Wróciłaś ... Czy przemówisz ? Mów. Niech usłyszę głos twej woli.
Otworzyła usta. Wytężyła struny głosowe i chciała wrzasnąć -" To ty mnie nie słyszysz głupcze ! ", jednak przyprawiające o dreszcze głosy z lasu w tym samym momencie przybrały na sile, zagłuszając ją całkowicie.
- Milczysz ? Dlaczego milczysz ?! Dlaczego słyszę tylko to skołatane serce ?...
Jej oczy się rozszerzyły . Spojrzała zdumiona na istotę, której imię tak pragnęła poznać. Czuła jak bębenki w jej uszach cierpią od rozdzierających lamentów z lasu. I wtedy zrozumiała - te krzyki, te głosy. To ona. To co zakorzeniło się w jej zbyt słabym sercu, emocje , które w chwilach słabości brały nad nią górę.
- Czy przemówisz ?
Poczuła jak irytacja przeradza się w czysty gniew. Czuła jak dusił w niej każde inne uczucie. Jak wąż dusiciel, okręcał się wokół szyi i bez zbędnych gestów, słów, myśli dusił swe ofiary. Spojrzała w lśniące ślepia istoty... Usta ponownie się otworzyły. W gniewie poczuła...Spokój. Jej spokojny głos rozszedł się pośród konarów drzew.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=PCh1mhu3SVk&feature=related[/MEDIA]

- Mistrzu...- przemówiła istota. Głosy z głębi lasu zmieniły się w ledwie dosłyszalny szept.
- Niech twój głos pozostanie czysty. Pozwól , abym to ja przemawiał za twój gniew...



Suiren podparła się mieczem, u podniosła. Czuła jak nogi pod nią drżą. Trzewia obite przez Soi Fon , zdawały się poprzebijane przez setki ostrzy. I z każdym, nawet najmniejszym ruchem, ostrza te zagłębiały się w nie. Wyciągnęła w bok ramie, w którym dzierżyła swoje zanpakuto. Pani kapitan właśnie posłała na ziemię ostatniego z shinigami. Zwróciła swoje spojrzenie na Fujikage.
- Tobie jeszcze mało ? - uśmiechnęła się wrednie.
- Wstrząśnij słabymi sercami... Dosei !
Ostrze błysnęło mocnym, białym światłem. Przypominało ono to, którym lśniły oczy bestii w Nieprzemijającym Lesie. Wokół ledwie stojącej Suiren zawirowało powietrze. Sam miecz jednak w żaden sposób nie zmienił swojego pierwotnego wyglądu. Taichou zdawała się lekko zaskoczona, szybko ruszyła w kierunku blondynki. Młoda shinigami wystawiła ostrze na wprost siebie.
- Teraz zadrżycie ...- po tych słowach cała klinga wpadła w lekkie wibracje. Nadgarstek również drżał, z niesamowitą prędkością ,w rytm miecza.
Soi Fon wyrosła jak z podziemi. Oczy Suiren widziały jej ruchy, jednak ciało nie miało szans zareagować wystarczająco szybko. Kapitan jedną nogą uderzyła ostrze od góry, kierując je ku ziemi. Druga noga uderzyła prosto w twarz Fujikage.

Była to ostatnia rzecz jaką ujrzała Suiren. Jej ciało poszybowało w powietrzu, a ona sama straciła przytomność od siły ciosu. Ziemia mocno zadrżała, a w powietrze wzbił się obłok piachu, zasypując wszystkich dookoła placu. Dziewczyna w momencie uderzenie wypuściła z rąk miecz, który teraz leżał na ziemi. Od miejsca gdzie zanpakuto dotknęło ziem, teraz swój początek miał głęboki na kilka metrów, podłużny lej.
Soi Fon spokojnie przypatrywała się temu zjawisku.
- Kinjo ... Tamtych odesłać do baraków Czwórki ... A ją. Opatrzyć. Ma odpoczywać przez dwa dni. Na dzisiaj koniec.


*Dosei - z jap. "Gniewny Głos"
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline