Spoglądała na zbliżającą się chmarę demonów z gniewem w oczach. Miała tego wszystkiego dość... Porażki, obelgi marylithów, świętoszkowatej banda Versunga, Seleny. Cały dzień był pasmem nieprzyjemnych bądź irytujących zdarzeń. A teraz te demony szły by zabić JĄ ?!
To już przelało czarę...
Liliel jest succubem i to jednym z potężniejszych succubów. Nie będzie byle drobiazg, jej ubliżał swymi marnymi próbami ataku.
Rozłożyła skrzydła i uniosła się w powietrz patrząc na szturmujące barierę wiatrów demony. Jej wargi drżały jak u dzikiego zwierza, odsłaniając zaciśnięte wściekłości zęby i ostre kły. Oczy ciskały błyskawice... niestety nie dosłownie. Furia zalewała umysł
Liliel niczym fala tsunami dusząc wszelkie inne myśli i pragnienia. Głos
thana, przedtem dudniący niczym dzwon, był teraz cichym piskliwym głosikiem.
Succub popadł w amok.
Na
Phaere nie zwracała uwagi, ani na jej czyny, ani na jej słowa...Równie mało obchodził ją
Latienczy
Anzelm.
- Wy otchłanne wypierdki, żałosna zbieranino 99 warstw! Wy ośmielacie się podnieść rękę na mnie?!- wrzeszczała histerycznie
Liliel, by po chwili wyrzucić z siebie tak plugawą mieszankę przekleństwa, że nawet kapłanowi Nerulla mogły zwiędnąć od niej uszy. Po obelgach jednak rozwścieczony do granic możliwości succub przeszedł do czynów.-
Zabij , zniszcz, rozerwij na strzępy zmieć ich stąd, mój stalowy niewolniku.
Żelazny golem, wielka i ciężki konstrukt podniósł się z ziemi i ruszył w kierunku demonów. Nie czujący ni bólu ni strachu stwór, powoli kroczył w kierunku ściany wiatru by się przez nią przedrzeć. Miał tą przewagę nad demonami, że był o wiele cięższy niż się z pozoru wydawało. i potrzebny byłby naprawdę silny wicher by go zatrzymać. A nawet jeśli nie... to i tak zaślepiona krwawym szałem
Liliel nie była w stanie wydać racjonalnych poleceń.
Wichry lilenda były jednak dość potężne, by cisnąć żelaznym konstruktem niczym szmacianą lalką w największe skupisko demonicznego drobiazgu. Słychać było wrzaski i polała się krew. A „
sługa Liliel” nie przejmując się tym wcale wstał i zaczął metodycznie mordować demony, jednego po drugim nie przejmując się zaciekłością ich ataków.
Liliel jednak nie zwracała uwagi na jego poczynania, mamrocząc pod nosem kolejne zaklęcia. Wpadła bowiem w magiczny berserk masakrując demoniczne hordy swą magią. Kule błyskawic smażyły ich skórę, świetliste topory otchłannej mocy szatkowały pomniejsze demony, a strugi kwasy wżerały się w ciała.
Succub mścił się za zniewagi jakich dziś doznał i to mścił się krwawo... Koronnym atakiem Liliel okazały się eksplodujące fioletowo-czarne kule mocy które raniły wiele demonicznego drobiazgu naraz. Dopiero gdy wyczerpała do cna ofensywny arsenał swych zaklęć, wylądowała na ziemi dysząc szybko...umysł miała zasnuty mgłą i zmęczeniem.