Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2010, 20:27   #4
Raztargujev
 
Raztargujev's Avatar
 
Reputacja: 1 Raztargujev nie jest za bardzo znany
Zamieszczam krótkie intro, które napisałem dla pierwszej wersji scenariusza. Przedstawioną postacią jest Jean-Baptiste Crépuscule, lider sfory Ripperz.

6 Października, 2004 rok.

Nowy Jork.

- To nie tak… to wszystko nie tak! – Jęknął w rozpaczy młody mężczyzna, spacerując po małym, pustym pokoju. Okna były zasłonięte żaluzjami, a jedynym źródłem światła w pomieszczeniu była stara, brudna żarówka. Tapety w pokoju były pozdzierane, a na suficie zalągł się rozległy grzyb. Ledwo można było dostrzec dawną zieleń tego pomieszczenia, który był domem dla więcej niż jednej wesołej rodziny.

Drzwi prowadzące do ciasnej łazienki były otwarte, a ze środka dochodził odgłos nalewanej do wanny wody. Dało się słyszeć nieśmiały śmiech kobiety, a chwilę potem drzwi otworzyły się lekko, ukazując stojącego w nich postawnego mężczyznę. Podrapał się po swoich żołniersko ostrzyżonych włosach, po czym pstryknął w kolczyk na lewym uchu i uśmiechnął się. Wszedł do pustego pokoiku, i zdjął z siebie zielony płaszcz ze skóry krokodyla.

- Nic tu nie ma, żadnych mebli. Wyprowadzasz się Stan? – Zapytał spokojnym głosem, zamykając drzwi od łazienki.
- Proszę cię o choć jeden dzień! Błagam, oddam te pieniądze! – Przestraszony chłopak złożył ręce w błagalnym geście, a w jego głosie dało się wyczuć olbrzymie emocje.

Jean się zaśmiał. Czemu te ścierwa nigdy się nie nauczą?
- Nie mam jednego dnia, Stan. I nie przyszedłem tu po pieniądze. – Gość wymówił te słowa w pośpiechu, jakby czas go nieubłaganie gonił.
- Jeśli nie, to… O mój Boże, o mój boże… Błagam! – Chłopak się załamał, rzucił się do stóp Jeanowi i zaczął pochlipywać.

- Kotku, wszystko w porządku? – Z łazienki doszedł głos dziewczyny.

Crépuscule przekręcił oczyma. Jego ręka powędrowała do kieszeni przewieszonego przez ramię płaszcza. Pogardliwym ruchem nogi odepchnął chłopca od siebie.
- Och, człowieku, weź się w garść. Masz, chluśnij sobie i pogadamy jak mężczyźni. – Odpowiedział zniecierpliwiony wampir i podał mu plastikową butelkę ze smacznym, imbirowym piwem.

- Tak, Claudio! Wszystko w porządku…- Krzyknął łamiącym się głosem chłopak, sięgając po butelkę i wstając na równe nogi. Odkręcił zakrętkę i pociągnął zdrowego łyka. Słodki, schłodzony płyn wypełnił jego usta. Napił się jeszcze kilka łyków, po czym otarł oczy i czerwony jak burak zwrócił się do Jeana.
- Już myślałem… To znaczy, słyszałem o was różne rzeczy… I myślałem… - Zaczął się jąkać, nie potrafiąc spojrzeć swojemu gościowi w oczy. Z nerwów ponownie się napił.
- O nas? Różne rzeczy? Na pewno krąży wiele plotek w mieście… Jakie słyszałeś? – Wampir wydawał się zaciekawiony. Podszedł do okna i uchylił żaluzje na tyle, by móc rzucić szybkie spojrzenie na ulicę.
- Na… Na przykład że swoim dłużnikom ucinacie palce, albo łamiecie im kości. – Stan zdobył się nareszcie na wypowiedzenie całego zdania. Alkohol wykonał swoje zadanie. Chłopak już niemal opróżnił całą półlitrową butelkę.
- Ucinać palce i łamać kości… Co to za prymitywne metody? I myślałeś że po to tu przyjechałem, tak? – Jean-Baptiste przykucnął na podłodze, wbijając swoje przeraźliwie zielone oczy w Stana.
- Cóż… tak? – Odpowiedział nieśmiało chłopak, przechylając się lekko na lewą stronę. Piwo widocznie uderzyło mu mocno do łba, bo musiał zmienić nogę na której opierał ciężar ciała. Spojrzał się na butelkę, po czym zajrzał do środka. Stawał się coraz bardziej czerwony na twarzy.

Z łazienki zaczął dobiegać przyciszony, aksamitny kobiecy głos. Dziewczyna Stana, Claudia właśnie nuciła sobie bardzo melodyjną piosenkę o miłości. Jean zaśmiał się szczerząc zęby i spuścił wzrok.
- Nie, Stan. Takie metody mogli stosować Babilończycy przeciwko złodziejom i mordercom, kilka tysiącleci temu. My żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, i mamy o wiele bardziej zróżnicowany system kar. – Wampir spojrzał się na chłopaka, który ściskał w ręku butelkę z piwem. Stał niczym skamieniały, wpatrując się tępo w ścianę za krwiopijcą. Jego źrenice były teraz wielkości pięćdziesięcio centowych monet. Crépuscule kontynuował.
- W nowej erze gdy heroinę, kokainę czy LSD może kupić byle brudas z ulicy… Jak myślisz, do jakich chemikaliów ma dostęp organizacja taka, jak ta do której należę? Podczas gdy te pospolite narkotyki mogą czasowo wpłynąć na twoją psychikę, uświadom sobie że istnieją takie, które pozwalają *innym* osobom czasowo wpływać na twój umysł. Słyszałeś może o kulcie Voodoo, oraz ich tajemniczych miksturach? – Gdy skończył mówić, z jego twarzy zniknął uśmiech. Nadal kucał przy oknach, a z łazienki nadal dobiegał przytłumiony śpiew kobiety. Stan tymczasem ani nie drgnął, tylko tępo wpatrywał się w ścianę przed nim.

- Wyjdź na korytarz. Niedaleko węża przeciwpożarowego jest szybka. Zbij ją, zabierz siekierę. Potem wejdziesz do łazienki, i sam wymierzysz sobie karę.
 

Ostatnio edytowane przez Raztargujev : 01-03-2010 o 20:30.
Raztargujev jest offline