Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2010, 22:21   #32
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
To wszystko nie tak miało wyglądać.
Rozrzuceni po zbyt dużym terenie żołnierze, trafili pod obcych im i przypadkowych dowódców. Zarówno dla oficerów jak i szeregowych taka sytuacja daleka była od komfortowej. W walce nie tylko liczy się sprzęt czy umiejętności, ale przede wszystkim ludzie i wzajemne zaufanie. I właśnie tego brakowało w tej chwili najbardziej i to było aż nazbyt widoczne.
Obcy sobie ludzie, rzuceni w środek wrogiego terytorium, pełni stresu i napięcia reagowali nad wyraz impulsywnie i byli bardzo drażliwi.
Nie jednemu wydawało się, że wie lepiej niż dowódca co jest w tej chwili słuszne i właściwe. Dotyczyło to nie tylko ludzi, którzy znaleźli się w otoczeniu porucznika Kelly'ego, ale także wszystkich żołnierzy rozrzuconych wzdłuż francuskiego wybrzeża.
Także inni oficerowi, podobnie jak porucznik Kelly, musieli perswazją i siłą zmuszczać szeregowych żołnierzy do posłuszeństwa.
Konflikt pomiędzy najstarszym oficerem, a szeregowym Learndorem przybierał na sile i nie wróżyło to niczego dobrego na przyszłość. Odmowa wykonania rozkazu i próba szabrowania zwłok, na pewno będą miały swoje konsekwencje w przyszłości, gdy sytuacja uspokoi się na tyle że będzie można złożyć meldunek przełożonym.
W tej chwili wszelkie nieporozumienia i niesnaski musiały siłą rzeczy zejść na plan dalszy. Znadowali się na całkowicie im obcym terenie, zajętym przez wrogie wojska i mieli do wykonania zadanie. A od jego powodzenia zależało nie tylko życie każdego z nich, ale i przyszłe losy wojny.


Drużyna Porucznika Kelly'ego
Po krótkim zapoznaniu się z niemieckimi mapami porucznik zadecydował, że ruszają w stronę baterii przeciwlotniczej o której mówił oficer. W obecnej sytuacji i składzie nie miał co myśleć o wyprawie na miasto, czy próbie zajęcia drogi. Miał zdecydowanie za mało ludzi na takie wyczyny. Poza tym w bunkrze dowodzenia, który znajdował się na mapie zapewne jest jakaś radiostacja, a to dawało możliwość nawiązania kontaktu z innymi drużynami. Porucznik cały czas miał nadzieję, że szybko odnajdzie innych żołnierzy i będą mogli włączyć się do walki. Na razie czuł się bardzo zagubiony, ale nie dawał tego po sobie poznać. Mógł sobie wyobrazić jak czują się szeregowi żołnierze. W obcym kraju, nieznanym i na dodatek wrogim terenie. Musiał swoim zachowanie pokazać im jak mają działać.

Ruszyli ostrożnie wzdłuż żywopłotu. Jeden za drugim mocno pochyleni. Cały czas nasłuchiwali i próbowali wypatrzeć w panującym półmroku niebezpieczeństwo. Teraz gdy artyleria przeciwlotnicza ucichła było o wiele spokojniej.
Wszyscy mieli w świadomości, że muszą się spieszyć. Na wyznaczone im zadania mieli określony czas. Ich koledzy płynęli właśnie po wzburzonym morzu w stronę normandzkich plaż. Bez ich pomocy, bez wypełnionych zadań, desant od strony morza będzie skazany na klęskę.

Kapral Tim O'Donell
Poddali siÄ™.
Radość kaprala była równie wielka, jak zdziwienia młodych niemckich żołnierzy, gdy za rogu transzei wyszedł tylko jeden Amerykanin. Nawet to jednak nie zachęciło ich do walki. Mieli inne plany i marzenia niż honorowa śmerć za fuhrera i tysiącletnią Rzeszę. Trudno im się dziwić.
Sytuacja może wygladałaby troszkę inaczej, gdyby oficer dowodzący tą baterią nie był tak poważnie ranny.
Jego stan wskazywał na to, że nie przeżyje najbliższych godzin.
Kapral nawet się nim nie zajmował. Nie znał na tyle niemieckiego, by próbować przesłuchać oficera. Szukał swojej szansy w niemieckiej radiostacji.
Tim siedząc na krześle dla radiotelgrafisty przejrzał pobieżnie mapy, by choć częściowo zorientować się, gdzie jest.
Wykonując polecenia szeregowego Danielsa, Tim uruchomił radiostację i zaczął wywoływanie w nadziei, że kto go usłyszy:
- Tu kapral Tim O'Donell z 3 batalion 502 kompanii 101 dywizji, słyszy mnie ktoś? Halo, halo, tu kapral Tim O'Donell z 3 batalion 502 kompanii 101 dywizji, słyszy mnie ktoś?
Wywołanie powtórzył kilkakrotnie, ale poza szumem fale nie usłyszał odpowiedzi. Gdy zamierzał spróbować kolejny raz, szeregowy Daniels powiedział:
- Panie kapralu albo mi siÄ™ wydaje albo ktoÅ› chodzi po traszei.
Tim odłożył słuchawki i nadstawił ucha. Trzeba było chłopakowi przyznać, że miał słuch. Ktoś faktycznie zbliżał się w ich stronę.

Drużyna Porucznika Kelly'ego
To co zobaczyli w niemieckiej transzei zmroziło im krew w żyłach. Ciała kilkunastu spadochroniarzy leżały rozrzucone i porozrywane na przestrzeni kilkunastu metrów. Nie wielką pociechą było, że nie daleko leży prawie taka sama liczba zabitych Niemców.
W milczeniu szli dalej.
Porucznik Kelly zauważył, że ktoś pozbierał nieśmiertelniki. Oznaczało to tylko jedno, bunkier mimo dużych strat został zajęty.
Ruszyli odważniej naprzód.
Gdy zbliżali się do wejścia do bunkru, porucznik usłyszał znajomy głos.


Kolejni żołnierze dołączyli do drużyny Kelly'ego. Niestety realna siłą jednostki wzrosła naprawdę niewiele. Na dodatek dwóch rannych spadochroniarzy, raczej nadawali się do hospitalizacji a nie do walki.
W czasie krótkiego zapoznania odezwała się radiostacja.
- Tu sierżant Chris DeLuca z 1 batalionu 506 pułku, kompania D. Proszę o pomoc! Jestem przy kolejowym moście niedaleko Come-du-Mont, podaje współrzędne....
Prosimy o wsparcie....

Sierżant DeLuca nie był doświadczonym żołnierzem. Swój stopień zdobył na szkoleniu i nigdy nie miał okazji uczestniczenia w prawdziwej walce. Gdy jego radiotelegrafista starszy szeregowy Watson nawiązał kontakt z innym oddziałem, ucieszył się jak małe dziecko. Niepotrafił odnaleźć się w obecnej sytuacji.
Po wylądowaniu dość szybko trafił na innych spadochroniarzy. Pech jednak chciał, że to on był najwyższy stopniem i jemu przypadło dowództwo drużyną. Będą w powietrzu widział, że niedaleko jest most kolejowy. Zajęcie przeprawa na rzece Douve, było jednym z zadań postawionych przed 101 dywizją. Opanowanie i wysadzenie mostu miało na celu uniemożliwienie przeprowadzenia kontrataku przez wojska niemieckie oraz zdobyć przyczółka na rzece Douve na północny wschód od Carentan.
Niestety i tutaj sierżant DeLuca nie miał szczęścia. Gdy wraz z oddziałem dotarł nad rzekę okazało się, że na moście jest już spory oddział niemieckich saperów. Tylko dzięki szybkiej i brawurowej akcji karpala Dereka Salivana, który przeszedł swój chrzest bojowy we Włoszech, udało się odrzucić Niemców na drugą stronę.
Teraz jednak, gdy Niemcy spostrzegli się że mają przewagę, zaczęli przygotowywać się do ataku.
Nic dziwnego, więc sierżant DeLuca liczył na to, że porucznik Kelly przybędzie szybko wraz z oddziałem i wspomoże go, a przede wszystkim przejmie dowodzenie.


W bunkrze zapanowała cisza. Po tym jak odezwała się radiostacja wszyscy aż uśmiechnęli się z radości. Jednak po wysłuchaniu słów sierżanta Deluci jasne było, że to on potrzebuje pomocy. Porucznik Kelly spojrzał na swoich ludzi i widział ich przygnębienie i zniechęcenie. Co prawda w czasie szkolenia i przygotowań powtarzano na każdym kroku, że czekające ich zadanie będzie niezwykle trudne, ale nikt wtedy nie zdawał sobie sprawy że może to wyglądać właśnie w ten sposób.

Szybkie przeszukanie bunkra pozwolił zdobyć kolejne jakże cenne mapy z naniesionymi pozycjami oddziałów niemieckich oraz zdobyć trochę przydatnego uzbrojenie. Oddział porucznika Kelly'ego wzbogaciła się o skrzynkę niemickich tzw. granatów trzonkowych oraz ciężki karabin maszynowy MG-42 z czterema taśmami nabojów. Było to realne wzmocnienie siły ognia, ale stan osobowy zwiększył się zasadniczo o jednego człowieka zdolnego do walki. Dwaj pozostali byli na tyle ciężko ranni, że zabieranie ich gdziekolwiek groziło ich śmiercią.
Porucznik Kelly miał ciężki orzech do zgryzienia i niewiele czasu, by podjąć słuszne decyzje.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline