Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2010, 12:10   #46
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
ZÅ‚oziemie, kaer


Tak, studnia w obecnym momencie wydała się wspaniałym elementem wystroju komnaty. Tavarti ruszyła w stronę Wietrzniaczki.




"Gdybym prowadziła pamiętnik, zaczęłabym tak: Mój drogi pamiętniczku..., ale podaruję sobie. Myślałam, że widok umierającego Zgrzytacza i moje bolące plecy to będzie jedno z gorszych zdarzeń dzisiejszego dnia. Biedna istota. Gdyby dało się ją jakoś uratować, ale niestety tutaj działa jedynie zasada "po walce przeżyje tylko jedno z dwojga".
Weszliśmy do tego kaeru, a reszta, zdaje mi się, postawiła sobie za cel przestraszyć mnie na śmierć. Najpierw ślady krwi, tego biednego, rannego niewolnika. Dobrze, że go znaleźliśmy. Bardzo dobrze, że ten jeden Zgrzytacz utknął na tamtej "pułapce", bo pewnie już tego rannego by nie było. Ale z drugiej strony, skoro tamte bezmyślne ogary utknęły przed wejściem, możliwe że coś już WEWNĄTRZ zaatakowało naszego nowego towarzysza.
Ech, nie ma jak pozytywne myślenie. Ale pułapka, doprawdy ciekawa. Świetny pomysł i nauczka, że nie należy zbytnio przyglądać się ścianom. Nauczka na przyszłość. Znów wychodzi, że bez pozostałych, szybko bym zginęła. Poza tym tyle, ile się osłucham, to moje.
Z drugiej strony ta cała historia z Rytuałem Cienia - aż mi ciarki przeszły po plecach. W międzyczasie te wszystkie kościotrupy, smutek, melancholia, i te posągi. Coś tu jest bardzo nie tak.... "

Cały ten potok myśli nie trwał dłużej niż te kilka kroków, którymi zbliżyła się do cembrowiny, aby się nad nią nachylić.




Zamarła wpatrując się w resztki po skórzastych jajach.
- Windy, jakie zwierzątko wykluwa się ze skórzastych jaj? Po 6 w "miocie"? - adrenalina od razu poszła Tavarti w górę.

- Kto wie?- deliberowała głośno iluzjonistka.- To może być wszystko, na przykład pozostałość po konstruktach Horrorów. Ponoć się w owadach lubują. A może po samych horrorach? Jakoś nikt nigdy nie słyszał by się rozmnażały. No ale skądś się muszą brać... A może to cieniopłaszczki? Brrr... paskudny pomysł. Stworki to jadowite i niebezpieczne. Takie świeżo wyklute są zbyt małe, by napaść na ciebie Tavarti, ale... ja. To zupełnie inna sprawa. Ja będę się musiała schować kapturem twojego płaszcza. Taka mała wietrzniaczka to dla nich idealna przekąska.

Dziewczyna zaczęła się rozglądać, nasłuchiwać, jak tylko Wietrzniaczka odpowiedziała na jej pytanie, postanowiła zbadać przestrzeń spojrzeniem astralnym.
W przestrzeni astralnej to pomieszczenie wyglądało inaczej... Ściany i sufit pokrywały wzory zalewające komnatę bladoniebieskim światłem.

Umierające drzewa lśniły słabnącym blaskiem, w roślinach również były światełka świadczące od bujnej wegetacji. Nie było tu natomiast zbyt wielu wirów. Za to były zbiory punkcików na suficie świadczące o witalności. Trzy stworzenia oderwały się z sufitu i zaczęły krążyć w zalanym astralnym blaskiem pochodzącym.







Płaszczki, każda wielkości dużej księgi, zaczęły krążyć tuż przy suficie. Tavi naliczyła ich trzy, podczas gdy wietrzniaczka siedziała na cembrowinie i rzucała czar. Widziała wykonując ruch dłonią powoduje pojawienie się smug magii, jak splata je razem w określony splot i sprawia że przepływają przez symetryczny krąg przypominający nieco skomplikowaną pajęczą sieć. Tavi widziała, jak ta siateczka zatrzymuje część magii, mroczną i oleistą... przepuszczając oczyszczone smugi dalej. Smugi te wnikały do kamienia, powodując, że świecił on coraz mocniejszym blaskiem.

Trzymając świecący kamień, Windeyes spojrzała na Tavi i rzekła.- Wrzucę go do studni, zobaczymy, jak jest głęboka.

Problem jednak w tym, że ów świecący kamień, zwrócił uwagę trzech młodych cieniopłaszczcek które skryły się przy suficie. O czym wiedziała Tavi, a Windeyes chyba nie.

- Oszalałaś?! - syknęła Tavarti szybkim ruchem narzucając na Wietrzniaczkę poły swojego płaszcza. - Tylko nie świruj. Przy suficie są trzy cieniopłaszczki. - rzuciła do Windy dziewczyna wyrwała jej kamień i rzuciła przed siebie. Zaraz po tym rozłożyła ręce z zaciśniętymi pięściami na skrawkach płaszcza, aby wydawać się większa. O wiele większa.
- Dobra, plan jest taki. Ja robię za stracha na wróble, ty nabierasz wody. Tylko już bez akcji w stylu tego świecącego kamloka, bo nie wiemy gdzie są pozostałe trzy.

Tavarti zaczęła się żarliwie modlić w myśli do Garlen o błogosławieństwo. Wstawiennictwo istoty wyższej nigdy nie zaszkodzi.

Windeyes mruknęła cicho.- Świrować? Phi ...Ja odważna adeptka jestem. Cieniopłaszczek się nie boję.

Jednak posłusznie skryła się i zaczęła wyciągać wodę ze studni.

Stwory zaś rzuciły się na źródło światła jakim był kamień zaczarowany przez Windeyes. Krążyły nad nim niczym sępy nad padliną.

Ale po chwili zmieniły cel i ruszyły w kierunku Tavi. Nie zaatakowały jednak, nie będąc pewne z czym się mierzą. Krążyły dookoła kobiet cicho niczym cienie. Trzy cienie... Tavi innych nie widziała, więc pozostałe trzy cieniopłaszczki musiały być w innej części kaeru.

- Gotowe, możemy iść! - szepnęła triumfalnie Windeyes. I wtedy stało się coś, czego Tavi się obawiała... jedna z bestyjek zebrała się na odwagę i zaatakowała, zbliżyła się do Tavi i wysunęła do przodu ogon z wyraźnym zamiarem użądlenia wróżbitki.


- O żesz TY!!! - fuknęła wściekle Tavi i bez żadnego zastanowienia wyprowadziła cios swoim kosturem prosto w... to chyba był tułów, ale dziewczyna nie traciła czasu na poznanie dokładniejsze anatomii cieniopłaszczek. - Rzuć tę wodę Windy, atakujemy!

Końcówka kostura zatoczyła łuk... cios był celny, a trafieniu towarzyszyło chrupnięcie łamiącej się chrząstki. Uderzona cieniopłaszczka wydała z siebie pisk i upadła na ziemię drgając nerwowo ogonem, pozostałe dwie podleciały bliżej Tavarti by zaatakować. Dziewczyna widziała kryształową igłę wieńczącą ogon każdej z nich. Igłę, która u dorosłego osobnika staje się kryształowym kolcem.

- Przymknij oczy Tavi – krzyknęła wietrzniaczka pospiesznie splatając wątki zaklęcia. Po chwili tuż nad zbliżającymi się potworkami nastąpił błysk oślepiającego światła. Stwory wydały z siebie przeraźliwie piski i zaczęły krążyć w losowych kierunkach oślepione przez zaklęcie Windeyes.

Dziewczyna nie zwlekając, aż żyjątka ponownie odzyskają koordynację ruchowo-wzrokową, przyskoczyła do jednej z nich i strzeliła mocno z kostura. Chrzęst unieszkodliwienia cieniopłaszczki został zagłuszony przez świst wirującej zielonej kuli światła, która przeleciała tuż obok Tavi i uderzyła w ostatnią definitywnie wyłączając ją z walki.

- Mówiłam, że cieniopłaszczek się nie boję, o! - Windy rozpoczęła narzekania i kolejną z opowieści. Tavarti nie słuchała jej. Poprawiła płaszcz, odrzuciła włosy do tyłu i wróciła do cembrowiny, żeby zabrać nabraną wodę. Przy okazji napiła się.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - Windy okrążyła dziewczynę.
- Oczywiście. - bez mrugnięcia okiem skłamała Tavarti. - A teraz chodźmy, bo pewnie zaczynają się niepokoić.

Podróż minęła adeptkom na słuchaniu/mówieniu stałym i ciągłym o niebezpieczeństwie - Tavi miała wrażenie, że z każdym krokiem, który oddalał je od studni, płaszczki rosły o kilka cali. Dziewczyna jednak wolała słuchać Windy niż rozglądać się. Te kościotrupy, które były dosłownie wszędzie, przyprawiały ją o dreszcze.

W końcu wróciły po swoich śladach do pozostałej dwójki z bonusem w postaci nieprzytomnego orka.
- No he... - zanim Tavi zdążyła im machnąć ręką i w krótkich słowach opisać, co się stało, Windy już ją zagłuszyła. Wietrzniaczka ze szczegółami opisała drogę do sali z ogrodem - nie zapomniała o żadnym kamieniu, kościotrupie, ścianie, kościotrupie, cieniopłaszczce, studni, cieniopłaszczce, ogrodzie, cieniopłaszczce... itd.

W międzyczasie Tavarti lyknęła z menażki świeżej wody i podała ją Ghertonowi. Na skałę kapnęła kropla.



- Gdzieś mogą być jeszcze trzy cieniopłaszczki. - nawiązała zniżonym głosem do ciągle wypływających słów z ust Windy. - Było sześć jaj. Trafiłyśmy na trzy młode. Także jeszcze trzy i mamusia.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline