Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2010, 13:54   #5
behemot
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Ciepłą ciszę przedsnu przerwał zimny zgrzyt słownych utarczek między Gromosławem i Tyberiuszem, po raz kolejny tego dnia, zęby Wiedźmiarza zacisnęły się mocno. W myślach dotąd mglista konieczność nabierała coraz realniejszego kształtu. Nim wjadą w cień latarni, czeka ich rozmowa, ale jeszcze nie w tej chwili, nie w deszczu, nie pośród śpiących ciał. Sen. Myśli. Słowa Juli i rytm uderzeń kropel o napięty brezent, niepozwalające zasnąć. Niepokojące.
Ktoś się zbliżał. Wróg lub przyjaciel, zagubiony podróżnik, czy szpieg. Kimkolwiek był musieli go przyjąć. Bez entuzjazmu i z lekkim ociąganiem powstał z posłania. Założył szatę. Błogosławił chłód maski, który przywracał świadomość i skrywał przed zebranymi szarość zmęczonej twarzy. Tylko dotąd chaotycznie nakreślone na niej symbole gasły i rozpływały się przybierając formę ostrych promieni rozchodzących się promieniście po metalu.
- Coś się dzieje? - zaspanym głosem wymruczał leżący obok Jakub.
- Tak. Ta noc nie będzie jedną z wielu. Powstań synu Abrahama, gdyż nie jesteśmy już sami. - odpowiedział bratu.
- Ale kto idzie? Wróg czy przyjaciel. - chłopak nie ociągał się, tylko jednym susem zerwał z posłania, energicznie wdziewając ekwipunek.
- Tego niestety długo nie będziemy pewni. - metaliczny głos zabrzmiał bardziej ponuro niż zwykle.
Uriel zbliżył się do wejścia namiotu i wpatrywał w noc tak ciemną, że niewiele widział. Próbował wsłuchać się w dźwięki, ale słyszał tylko szum deszczu. Musiał wierzyć w umiejętności i przeczucia przepatrywaczki oraz żercy.

Wyłonili się nagle zaskakując go, odsunął się od wejścia by nie mokli. Trzech wojowników, jeden Starszy. Próbował przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek widział ludzi ubranych w luźne tuniki i turbany, używających szerokich szabel. Ubiór przybyszów był niepodobny do niczego co znał, śniade twarze obce. Najstarszy spośród gości - wysoki mężczyzna o surowim obliczu ubrany w krwistoczerwoną tunikę ozdobioną piórami czarnego ptaka przemówił:
- Pokój wam. - przywitał się kładąc przy tym rękę na sercu i skłaniając się lekko. Na drugiej ręce oparty miał tobołek przypominający niemowlę.
- Jestem Abdul Hadi z Bractwa Czerwonego Sierpa, w czasie podróży na święto dona Lorenzo Antionazzi ujrzałem na horyzoncie światła obozu i przybyłem by prosić o gościnę. Razem wszak bezpieczniej na niespokojnym stepie. - bardziej stwierdził niż zapytał przybysz.
- Przyszłość pokaże czy dla każdego bezpieczniej. - odpowiedział nieufnie Azrael, nie próbował ukryć podejrzliwości wobec niespodziewanego gościa.
- Jam jest Uriel Azrael z klanu Elizjum i także zmierzam w stronę Latarni, a drogę mą wyznaczają słowa Tradycji i wola Przodków. Imię twego klanu otacza noc tajemnicy, rozjaśnij ją światłem słów. - nie spuszczał spojrzenia z tajemniczego gościa.
 
behemot jest offline