Zaczął grzebać pałeczkami w żarciu zastanawiając się co dalej z tym całym burdelem zrobić... może określenie „burdel” nie było najstosowniejsze w tym przypadku, ale... doskonale opisywało rzeczywistość zwłaszcza w połączeniu z „kurwa” oraz kilkoma wykrzyknikami...
Jedzenie pozwalało zyskiwać trochę czasu, ale w końcu; to było logiczne; trzeba będzie podjąć decyzję... Jakąś decyzję. Buty małego suszyły się na kaloryferze co dawało dobry pretekst, aby pozwolić mu tu zostać na noc... Spać było gdzie i w ogóle... Tyle, że rano decyzja będzie jeszcze trudniejsza dla niego i bardziej okrutna dla małego... Jakieś dziecko dochodzące na wyżywienie i spanie, a wywalane na dzień... ta opcja też była bez sensu... Wszystko było bez sensu... To co było sensowne – było logicznie nieuzasadnione. Jego obwody jakoś radziły sobie z alkoholem, chociaż wydawało mu się, że jest zalany w sztok i nic sensownego nie potrafi wymyślić...
Laptop wydał z siebie krótką fanfarę kiedy znalazł coś na dataportach. Kapitalne skrzynki pocztowe, z których istnienia nie zdawało sobie sprawy 90% informatyków, nie mówiąc już o „zwykłych ludziach”... Każde głupawe urządzenie miało dataport... Który w większości przypadków nie był wykorzystywany do niczego... A wystarczyło wpisać w niego swój nick i trochę danych, aby zaczął być skrzynka pocztową... Kliknął w klawisze, kiedy uświadomił sobie, że „normalnie” to komputer nie ma jak go zrozumieć...
>receiving object, graphic
>received object, graphic
>received message, text: 45E$ on stock
No ładnie... Dexx zaczynał robić swoje... Intersieć była jak jezioro – wystarczyło wrzucić kamień, aby momentalnie zaczęły powstawać kręgi... Wystarczyło wrzucić informację, zadać pytanie... Uderzyć w czuły punkt... Reszta działa się sama. Serwery i podsieci przerzucały informacje w ciągu nanosekund... Kłamstwo zostawało powtórzone nie sto, nie tysiąc, ale miliard razy... W ułamkach sekund stawało się prawdą powtarzaną przez setki serwisów informacyjnych i miliony twitterów, śledzików, instant eMów, czy innych RSSów... Zabić... zabić można było kilkunastoma bajtami...
>receiving object, graphic
>received object, graphic
>received message, text: 51,51E$
Przesunął obie wiadomości do lokalnej skrzynki gdzieś na platformie wiertniczej na północnym Atlantyku... Lokalnej, cholera... Za chwilę „lokalne” będzie w tej galaktyce... Jutro trzeba to będzie przerzucić do Travisa – niech się popyta, albo zdecyduje „czy i ile”... Spojrzał na dzieciaka... Tego nie da się przesunąć do skrzynki gdzieś na Bahamach... Mały głaskał kota, który ułożył się na jego kolanach i smacznie spał.
- Wiesz co Piter? Musimy porozmawiać... - zaczął i przerwał widząc, że Mały stężał... Tak, podejście do dzieci... Cholera...
- Eee... bo wiesz... tak naprawdę to nic o sobie nie wiemy... - Cholera... zabrzmiało jak linia z filmu, kiedy parka po upojnej nocy leży w łóżku i... pada ten tekst...
Na szczęście miał jeszcze coś w swoim kartoniku z chińszczyzną i załatał dziurę w czasoprzestrzeni przeżuwaniem ryżu z warzywami...
- Gdzie mieszkasz Piter?
- W dużym, białym domu... - Taaaak... Przygłupie pytanie do durna odpowiedź... Choć składna i dość dokładna to całkowicie bezużyteczna...
- Mieszkasz z rodzicami?
- Mieszkałem z mamą, ale... Mama zniknęła, i przyszła niedobra ciotka. Ona chciała mi zrobić krzywdę więc uciekłem.
- Więc nie czujesz się dobrze w domu?
- Nie, nigdy się tam dobrze nie czułem... - niektóre odpowiedzi pokazywały, ze jest znacznie bardziej rozgarnięty niż wskazywałby na to jego wiek i wygląd...
- Czego szukałeś na śmietniku? - zapytał Hash grzebiąc w resztkach ryżu z warzywami.
- Je... Jedzenia.
- Coś ci się stało, że wyglądasz... jak wyglądasz?
- Jak uciekałem to wskoczyłem do zsypu i... Potem jakieś chłopaki mnie napadły i od dwóch dni nie śpię, żeby nie dać się znowu pobić...
- Czy kot Ci się podoba? - pytanie było pewnie z cyklu tych głupich, ale cóż... w sieci pewnie był jakiś podręcznik „Obsługa dzieciaka dla Opornych” czy coś podobnego... Tyle, że pewnie i tak był do niczego...
- Bardzo mi się podoba, jest taki puszysty, milutki, mruczy...
- Czy nie chciałbyś tu przychodzić opiekować się kotem?
- Jakby tylko mógł, to chciałbym tu zostać, bo boję się, że ciotka będzie mnie szukać...
- Wiesz, myślę, że na noc możesz tutaj zostać... Rzeczy muszą ci wyschnąć... Rano zjemy i pomyślimy co dalej... "Idioto! Nawet podpity, to twój cyfrowy, lodowato logiczny umysł podjął decyzję..." - pomyślał z przekąsem patrząc w okno.
Okoliczności były inne – sytuacja ta sama... Komuś był winny taką przysługę...