Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2010, 21:57   #125
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Nie mieli szans. Od samego początku, kiedy ten ktoś, kto zaplanował sobie owe szalone misterium z nimi w roli drugoplanowych aktorów nie mieli szans. Zostali skazani na ołtarzu przejęcia władzy w mieście. Nie sposób było powiedzieć, czemu akurat oni, choć pewną wskazówką mogli być przyboczni „Nowego Harapa”. Borg, Ropuch i Kapa często zaczepiali chłopaków Grabarza a fakt iż kilkukrotnie nabrali w przyjacielskich przepychankach po mordzie od Grzecznego czy Levana bynajmniej nie przemawiał za wzrostem sympatii wzajemnie pomiędzy nimi. Inną sprawą, że na pewno można było powiedzieć z czystym sercem, iż darzyli się uczuciem. Co do tego nikt wątpliwości mieć nie miał prawa. Darzyli się. I było to uczucie głębokie.



Nie była to odpowiednia pora, ale Tupik miał zwykle w takich chwilach jasność widzenia i przejrzystość myśli. I tym razem spoglądał na walkę skulony pod ścianą, uskakując przed kolejnymi przeciwnikami od czasu do czasu, choć były to przypadkowe raczej ataki związane z toczącym się w biesiadnej bojem, unikał i kalkulował. A jego umysł równocześnie na najwyższych obrotach próbował połączyć wszystkie fakty. Wiele rzeczy wydawało mu się zupełnie oczywistych, inne uzmysłowił sobie dopiero teraz. Jak na przykład to, że nowy Harap spotkał się z nim w oberży w nocy przedstawiając swoje plany względem Miżocha, będąc w asyście kilku z obecnie walczących w jego imieniu przybocznych. Krótko mówiąc miał ich po swej stronie już tamtego wieczora. Ropuch, Kapa, Borg i … Piękny. Wszyscy tam byli. Podobnie jak Ormont, właściciel oberży! Jeśli więc był to spisek Harap winien wiedzieć o wszystkich, bo wszyscy ci, którzy wówczas byli w oberży towarzysząc nowemu Harapowi, byli potencjalnymi zdrajcami. Oni, o dziwo, również. Istniała jednak różnica. I to znacząca. O ile bowiem Borg, Ropuch, Kapa czy tam kto inny próbowali dopaść Harapa, to już chłopaki Tupika próbowały go właśnie ocalić. Lepszego dowodu wierności nie sposób się było spodziewać.



Brutalna walka rozgorzała w jednej chwili wypełniając wrzawą i harmidrem biesiadną izbę oberży. Levan wyrżnął Dużego Karla w chwili, kiedy ten próbował wyprowadzić kolejny cios. Levan nie czekał na tę chwilę i z całą mocą wyrżnął wielkoluda ciężkim, dębowym taboretem w szczękę. Chrupnęło tak głośno, że zagłuszył to ledwie jedynie krzyk głuchy Karla. Wielkolud zachwiał się a jedna z Siostrzyczek skorzystała z okazji i cięła go płasko pod kolano, w przyklęku. Zrąbany niczym drzewo, Duży Karl zachwiał się, zamłucił rękoma wypuszczając drzewce ciężkiego topora. Nim jego żeleziec uderzył o klepisko Levan wyszarpnął Karlowi jego długi sztylet i cofnął się w tył dwa kroki. Tylko po to, by zaraz rzucić się w przód. Grzeczny nie próżnował....



Grzeczny obserwował wszystko tylko przez chwilę. Nie lubił wszak skrzętnego planowania, był człowiekiem czynu. Nie miał zatem zamiaru i tym razem tracić go na chłodne kalkulacje. Żywioł był dlań zawsze walką a walka żywiołem. Naparł barkiem na słup podtrzymujący balkon a gdy usłyszał trzask i poczuł, że traci już całe oparcie skoczył ku Borgowi, który skoczył na Harapa. Tego właściwego Harapa. Prawdopodobnie. Grzeczny może i mógł wdawać się w dywagacje, może i mógł rozmyślać i nawet z dużą dozą prawdopodobieństwa wymyślić coś sensownego, ale nie czynił tego prawie nigdy, dopóki nie musiał. Teraz nie musiał. Wyrżnął Borga z całą zapiekłą siłą nagromadzonej pomiędzy nimi nienawiści wkładając w cios siłę, szybkość i uczucie. Wielki mięśniak runął na przód bezwładnie niemal, trzasku pękających kręgów nie usłyszał we wrzawie nikt. Gdyby jednak nawet mógł się po tym ciosie pozbierać Levan był już przy nim i podał mu pomocną dłoń. Uzbrojoną w ostrze, którym błyskawicznie przejechał Borgowi po gardzieli. Szczęknęło...



Bełt pomknął w przestrzeń i wbił się z głuchym łupnięciem w pierś Wasilija. Zabulgotało. Kislevita próbował przecież tylko się cofnąć, przemyśleć, przeanalizować, poczekać... Najwidoczniej Harap, nowy Harap nie miał zamiaru czekać. Zresztą sądząc po minie tego ostatniego chybił, musiał mierzyć w Grzecznego lub Levana. Wasilij poczuł jak otwierają mu się dłonie, jak kolana same się pod nim uginają a cały świat zaczyna wirować. Słabość, która ogarnęła jego ciało była taka … kojąca. Upadając na pierś wbił sterczący mu z piersi grot bełtu głębiej, ale ból jaki przy tym poczuł był już otulony poczuciem irracjonalności wszystkiego. Jakby to nie miało większego znaczenia. Nie istniało...



Tupik ujrzał Harapa, ich Harapa, który skoczył do Siostrzyczek i bez ceregieli wbił tej młodszej nóż w nerki. Zachrypiła i wypuszczając oręż złapała go konwulsyjnie za ramię. Krzyk drugiej, związanej w walce z dwoma braćmi Słaby przeszył powietrze na podobieństwo jakiego upiora. Wibrował rozpaczą i beznadzieją. Harap nie puścił młodej. Trzymając ją niczym tarczę cofnął się odgradzając jej umierającym ciałem od uzbrojonego w kuszę nowego Harapa. Tamten jednak już wystrzelił i teraz z uśmiechem na twarzy ruszył w wir walki dobywając miecza i sztyletu. Starsza Siostrzyczka wyjąc niczym walkiria jaka, nie zwracając uwagi na obronę naparła na Jakoba. Słaby bronił się jak każdy normalny człek, lecz za przeciwnika miał żywą furię, nie miał prawa przetrwać. Wbite mu w pierś ostrze zamarło jedynie na ułamek chwili, kiedy złapał je dłonią zaciskając pokaleczone palce na klindze. Jeremiasz wbił suce ostrze w bok i wyszarpnął. I wbił jeszcze raz. Cała trójka wiedziała, że nie zda się to już na nic. I ona i Jakob umierali pozostawiając Jeremiasza Słaby na tym łez padole samego jak palec.



Balkon runął z trzaskiem a Tupik uskoczył w ostatniej chwili. Kiedy opadł kurz nowy Harap stał z napiętą powtórnie kuszą mierząc w ich Harapa. Przy nowym zaś stali Mara, Kapa i Ropuch. Ich twarze wyrażały napięcie. Widać inaczej spodziewali się widzieć tego dnia rozkład sił, kiedy przyjdzie do ostatecznego rozstrzygnięcia. Stary Harap wciąż osłaniał się ciałem młodej. Stojący obok niego Grzeczny, Jeremiasz i Levan spoglądali w napięciu na tych drugich. Samym odczuwając impas sytuacji. Tupik skulony gdzieś pod zwalonym balkonem obserwował wszystko poprzez deski i belki mogąc spokojnie wycofać się pod ścianą w obie strony.



- Nie wiem coś za kurwa, ale już nie żyjesz frajrze... - warknął ich Harap do nowego Harapa po czym, nie ociągając się ni chwili jednym tchem rozkazał swoim wiernym pretorianom – Brać te zdradzieckie france. Chcę widzieć jak zdychają w męczarniach...



O ile może Jeremiasz mógłby mieć wątpliwości czy atakować tych z którymi pracował ostatnimi czasuy, o ile Levan mógł mieć zastrzeżenia co do pomysły szarży na kusznika uzbrojonego w kusze, to już Grzecznemu powtarzać tego nie trzeba było dwa razy. Nawet pomimo tego, że nowy Harap też krzyknął - On was oszukał. To mnie przysięgaliście! - A biesiadną, która uspokoiła się tylko na chwilę, znów wypełnił gwar walki...





[Proszę Gracza prowadzącego Wasilija o niepostowanie i kontakt na PW]
 

Ostatnio edytowane przez Bielon : 02-03-2010 o 22:00.
Bielon jest offline