Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2010, 23:44   #29
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Golem i John wyszli razem, musieli się przejść kawałek żeby wyciągnąć drugi motocykl, który był dobrze ukryty w jednym z zaułków, Gareth wolał nie kusić losu. Jechali sobie spokojnie bocznymi uliczkami gdy przejeżdżając koło klubu Scripts usłyszeli obaj odgłosy jakiejś porządnej draki. Gdy zeszli jak na komendę z motocykli i zajrzeli do zaułka, ich oczom ukazał się ciekawy widok. Dwójka skośnookich kończyła właśnie zabawiać się z grupą najemników cytadeli. Była to dość ostra zabawa i za ciemnymi szkłami okularów solosowi błysnęły ogniki w oczach, lubił jak pieski Ann latają dookoła w kawałkach a tak właśnie przedstawiała się uliczka, niczym rozkoszna jatka. Twarze jednak kogoś mu przypominały, po sekundzie, gdy tamci zaczęli kierować w ich stronę broń skojarzył ich ze zdjęciami pokazanymi mu przez detektywa. Ostatecznie nie zlecił im tej roboty, poza tym szczerze nie lubił białej szmaty więc nie miał zamiaru nikogo informować o obecności tych tutaj.

Gdy rodzeństwo ustawiło się w pozycji praktycznie bojowej w kierunku do solosów, John mruknął w powietrze, tak żeby było go dobrze słychać.
- No proszę pół miasta ugania się za nimi, a akurat my musieliśmy na nich trafić. - potem już wyraźnie rzucił w stronę Azjatów: - Miroku i Midoriko jak sądzę?
Mężczyzna zasłonił kobietę swoim ciałem i powiedział coś do niej po japońsku.
- Mylisz się - odpowiedział, z wyraźnym azjatyckim akcentem. - Szybka Śmierć i Bolesna Śmierć. Rozmawiasz z tym drugim.
Golem tylko przewrócił oczami i pozwolił Gunmanowi spokojnie prowadzić rozmowę, miał wrażenie że nie ma sensu zbytnie wtrącanie się, wolał cięższe środki przekazu niż słowa.
- Może... - rzucił niedbale John, wiedząc, że Golem zapewne już uruchomił wszystkie systemy bojowe. - Na waszym miejscu uważałbym jednak na Szybką Śmierć i to nie w postaci twojej pięknej siostry, ale Waszego rodaka - tu przytaczył opis japońca z wizyty u Gradego, tego snajpera z taksówki, którego Hash znał jako pana Akirę. Zauważył, jak Azjatka unosi do góry jedną brew, a jej mina przez chwilę zdradzała, iż najprawdopodobniej zna gościa.
- Shuri? - zapytała brata, ten jednak tylko uśmiechnął się szyderczo.
- Rusei. - odparł gromko niezbyt przyjemnym tonem.
John nie załapał o czym rozmawiają, domyślił się jednak, że go znają.
- Widzę, że znacie owego gentelmena, wiem też, że wisi wam na plecach cała sfora psów tej Ździry - wymownie wskazał wzrokiem na ciała poległych żołnierzy Cytadeli. - Dla waszej informacji, nie lubimy się z Golemem z Cytadelą.
- To już wasza sprawa - odparł mężczyzna. - Idźcie lepiej na piwo, bo tutaj czeka was tylko śmierć. - Oba karabiny miał idealnie wycelowane w Johna i pierwszy rzut oka widać było, że facet wspomagany był cybernetyką najwyższej jakości. Po kobiecie nie było widać śladu mechaniki. - Nie chcecie walczyć i wchodzić nam w drogę. My póki co też nie mamy interesu, by was zabijać. - mruknął zimno. - Dopóki nie dacie nam ku temu powodów, gaijin. Możecie się nam przysłużyć i podwieźć do Cytadeli...
- Podwieźć? Czy Ty myślisz, że tam można wejść jak do baru? Może i jesteście dobrzy... ale wątpię by aż tak.
- Skoro zostaliśmy zaproszeni, to chcemy w końcu dojechać na miejsce - warknął. - Kuso! Ciągle gonią za nami psy, a zlecenie czeka... money, money, jeśli wiesz, o co mi chodzi. Coś małomówny ten twój kumpel. - wskazał na Golema.
- Ann powinna...
- Rusei, onna! Nie będziesz mówić w towarzystwie obcych mężczyn! - warknął na siostrę.
- Tia, zaproszenie, i fachowcy, a ulice z psów cytadeli to muszę po was sprzątać ja, zero rozeznania w mieście, nie wiecie że za druty jest nagroda na każdym komisariacie, w dupę se wsadź taką profesjonalność - rzucił od niechcenia Golem.
- Money... akurat to słowo jest moim uszom miłe rzucił John. Co do niego - wskazał na Golema - ciesz się, że milczy. To znak, że jeszcze się nie wkurwił, nie chciałbyś go widzieć wkurwionego. Pierwsze słyszę, żeby Ann kogoś zapraszała do Cytadeli, a jeśli już, to szczęśliwiec z radości miał pełne gacie i spieprzał gdzie pieprz rośnie.
Azjaci spojrzeli po sobie lekko zdziwieni, jednak nie skomentowali. Konsternacja odmalowała się na twarzy kobiety, która zdawała się wiedzieć coś więcej.
- Ty też byś nie chciał mnie widzieć wkurwionego, gaijin. - mężczyzna przerwał niezręczną ciszę. - Czyli się nie dogadamy? - zapytał.
Rozmowę przerwał dźwięk zbliżających się syren. Cała ulica drżała, co nie wróżyło nic dobrego - raczej jakieś ciężkie wsparcie.
- Słyszysz? - solos wskazał kierunek skąd dochodziły wycia syren, musieliście kogoś nieźle wkurwić. Jedzie cięższa artyleria, jak chcesz to możemy was z Golemem podwieźć, ale na pewno nie do Cytadeli, ale w jakieś inne bezpieczniejsze miejsce. Jedziecie z nami czy nie, bo my nie mamy zamiaru czekać na komitet powitalny.
- Dobra, jedziemy z wami. Ale jeśli zobaczę, że któryś z was, psy, coś kombinuje lub patrzy się na moją siostrę, własnoręcznie dziada wypatroszę. Is that clear?
- To spadamy, weźmiemy nasze maszyny, a o twojej kulturze osobistej porozmawiamy później. - John odwrócił się i ruszył w stronę motocykla.


Każdy wsiadł na swój motocykl i ruszyli krętymi uliczkami Old Chicago Golem prowadził, minęli łukiem pierwsze nadjeżdżające radiowozy, kątem oka dostrzegł też jakąś AV-ke i wóz bojowy, najwyraźniej nie mieli zamiaru się pieprzyć i rzucali co tylko mieli w okolicy w każde miejsce gdzie były jakiekolwiek doniesienia o tych żółtkach. Nie namyślał się długo, trzeba było ich przenieść w jakieś ustronne miejsce. Poprowadził ich do sieci tuneli pod bezpańską częścią miasta. Słabo oświetlony beton śmigał nad ich głowami i dookoła nich, wydawało się że sieć tuneli ciągnęła się w nieskończoność. Po blisko pół godziny jazdy musieli zejść z maszyn i przejść kawałek na piechotę. Solos zaprowadził ich do jednej z kryjówek na wszelki wypadek, gdzie zawsze trzymał jakąś tanią spluwę i parę eurodolców razem z pakietami żywnościowymi. Rzucił każdemu po puszcze piwa i rozsiadł się wygodnie.
- Zdaje się że macie ciekawą historię do opowiedzenia.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline