Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2010, 23:57   #7
Wojnar
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Drodzy Elizyjczycy!- zawołał Bartolomeo, gdy już wdrapał się na swego humakina. Jego twarz, choć nieogolona, była już opanowana. Pod nią, w myślach młodzieńca, panowało zdenerwowanie, gniew na samego siebie, że zaspał i .. trema? Jej nie czuł od dawna. Dlatego też zaczął tak banalnie- planował przygotować coś po przebudzeniu.

-Drodzy Elizyjczycy! Będę mówił krótko, gdyż nie muszę tłumaczyć Wam, jak ważna jest to okazja! Powiem, zapewne w imieniu wszystkich moich towarzyszy- wskazał ruchem ręki swoją świtę, od stojącego w strzemionach Gromosława, po ukrytego w żelaznej masce Uriela- że jest dla nas wielkim zaszczytem reprezentować całe Elizjum – Położył akcent na słowo „całe” - i naszego Ojca Ocalenia. Jedziemy po to, by przypomnieć naszym sąsiadom ze Stepu, komu zawdzięczają wolność od przeklętych Ebionitów i kto na Stepie się liczy!

- Dawno nikt z nas nie był w Latarni! Dlatego postaramy się przywieźć ciekawe pamiątki, takie, o których tylko legendy krążą po Elizjum: może uda nam się znaleźć honorowego Antionazziego!- nie był to najwyższych lotów humor, ale nie miał czasu na nic lepszego. Liczył, że w danej chwili i przy obecnych nastrojach, ludziom się to spodoba. I nie omylił się, po chwili w tłumie rozległy się liczne śmiechy, a na wielu twarzach pojawił się choć na chwilę uśmiech.

- Zadanie nie jest łatwe- dodał, gdy już śmiech ustał- dlatego proszę was, siostry i bracia, zwracajcie się do Przodków o wszelką pomoc dla naszej wyprawy, gdy my będziemy w drodze. Niech mają nas w swojej opiece! - Odwrócił się twarzą w stronę, w którą mieli ruszyć, wyciągną przed siebie rękę i zakrzyknął – Ruszajmy!

***

Gdy już rozbili obóz, Bart zaczął dyskretnie rozglądać się za Urielem. Chciał z nim porozmawiać o swojej bezsennej nocy. A właściwie nie tyle o nocy, a o świetle, które przelało się z amuletu Azariasza w … w niego samego? Uważał się za człowieka rozsądnego, a rozsądek podpowiadał mu, że na tych sprawach, sprawach okultyzmu, się nie zna. Warto było poradzić się specjalisty, takiego jak wiedźmiarz. Zwłaszcza, że jeśli było to coś, co mogło zagrozić wyprawie, był to Urielowi zwyczajnie winien, jak jeden lojalny Gwardzista Azariasza drugiemu.

Problem polegał na tym, że przez całą drogę nie mógł z nim pogadać w cztery oczy, nie wzbudzając podejrzeń. Później, podczas stawiania obozu, także wszędzie pełno było ich ludzi. Teraz wreszcie nadarzyła się okazja. Już już młody rzecznik miał poprosić Uriela na zewnątrz namiotu, gdy podszedł do niego jego znienawidzony kuzyn i poprosił o chwilę rozmowy. Co było robić? Przecież musi uważać na tego rozpuszczonego głupka.

-Czego chcesz?

Kiedy Tyberiusz wyłożył mu kwestię prezentu, Bartolomeo przez chwilę szukał możliwych kruczków. Ojciec mu powiedział? Nie wyglądało to jak działanie Gajusza Juliusza, musiał wiedzieć, że prezent od jednego z rodów Elizjum, a nie od całego klanu, będzie wyglądał dziwnie i postawi poselstwo w dziwnym świetle. Ale zarzucić Tyberiuszowi kłamstwo w żywe oczy? Tylko na podstawie domysłów?

Wszystkie rozterki zniknęły, gdy kuzyn pokazał wreszcie ów prezent. „Dzieło sztuki”! Jak już było powiedziane, Bartolomeo odebrał klasyczne wykształcenie, zawierające różne legendy starożytnych. Nie umywał się oczywiście do profesjonalnych kronikarzy, czy bardów, ale swoje słyszał. I gdy tak patrzył na mały przedmiot trzymany przez Tyberiusza, przypomniał sobie legendę z tego okresu swojego życia, gdy interesował się starożytną … bronią.

- Ty ...- wziął głęboki oddech- Tyberiuszu! Czy wiesz, co to jest? To jest Grenejd, potężna, starożytna broń. Takie maleństwa rozrywały na kawałki znanych szabrowników! Wspaniały prezent, ale nie możesz tego dać donowi, póki nie upewnimy się, że jest bezpieczny! Idź z tym do Gromosława, on będzie wiedział, jak to sprawdzić – chwila namysłu- albo lepiej mi to daj, ja z nim porozmawiam. Chyba, że wolisz sam pogadać z naszym Soldatem? - Bart nachylił się w stronę rozmówcy, myśląc, co zrobiłby doświadczony żerca z Tyberiuszem, gdyby dowiedział się, że ten chciał dać donowi prezent, który byłby w stanie wysadzić pół Latarni. Może by i to było najlepsze rozwiązanie?
Tak czy siak, rozmowa z Urielem musiała poczekać.

***

Nagle zbudzony, Bartolomeo zdążył jako tako ogarnąć ubranie i przypasać rapier. Wyglądało na to, że już drugi raz nie będzie miał czasu po przebudzeniu się ogolić. Wiadomo, podróż rządzi się swoimi prawami, ale bez przesady!
W tym czasie, w którym Bartolomeo zdołał się ubrać i wygładzić płaszcz, Julia i Gromosław zdążyli już zniknąć w ulewie za drzwiami namiotu, a Uriel, w swojej żelaznej masce wyglądał na zewnątrz. Dlatego też to on pierwszy wymienił słowa z przybyszem.

Bractwo Czerwonego Sierpa? Pierwsze słyszę. A cóż to za jedni?- pomyślał Bart, po czym rozejrzał się po otaczających go ludziach. Najwyraźniej nikt, ze stojącym obok inkwizytorem na czele, nie słyszał o takim klanie. - Ki demon?

Uriel miał swoją maskę, która skutecznie ukrywała jego twarz, ale Juliusz też nie był bezbronny. Kiedy tego chciał, jego twarz stawała się jego maską, ukazując dokładnie te emocje, które chciał, żeby inni widzieli i ukrywając wszystkie inne. Także teraz, choć rozpoznawał przybysza jako potencjalne zagrożenie i autentycznie się go bał, wierzył, że nikt tego po nim nie pozna.
No dobrze, panie Abdul. Widzę, żeś dumny jak paw, ale w to można grać we dwoje- pomyślał hanzyta, przekrzywiając lekko wąsik, po czym postąpił krok do przodu, dając znać, że to on tu jest od gadania.

- Witaj, Abdulu Hadi- skłonił się lekko, na tyle, by okazać życzliwość- moje imię to Bartolomeo Juliusz z Elizjum. Skromność nie pozwala mi nazwać się przywódcą naszej wyprawy, jednak moi towarzysze na pewno pozwolą, że zabiorę głos w ich imieniu. Radzi jesteśmy towarzyszom podążającym w tę samą stronę. Spocznijcie zatem i ogrzejcie się przy naszym ognisku.

- Nawiązując jednak do zwyczajów stepu- kontynuował młody rzecznik, gdy wszyscy już jako tako zajęli miejsca- jako gość, winien nam jesteś, szanowny panie, najświeższe wieści. Co też wydarzyło się w stronie Rubieży, którą zamieszkuje Twoje Bractwo? O jakich doniosłych faktach słyszeliście po drodze stamtąd? A może zechcesz zaspokoić naszą wrodzoną ciekawość legendami waszej społeczności? A bądź pewien, że słuchaczami jesteśmy wybrednymi. Tymczasem jednak, czy zechcecie napić się czegoś na rozgrzanie? Wina? Herbaty? - skinął ręką na jednego ze służących, których zabrał ze sobą Tyberiusz, by spełnił życzenie gości, po czym sam usiadł naprzeciwko Abdula.
 
__________________
"Wiadomo od dawna, ze Ziemia jest wklęsła – co widać od razu, gdy spojrzy się na buty: zdarte są zawsze z tyłu i z przodu. Gdyby Ziemia była wypukła, byłyby zdarte pośrodku!"

Ostatnio edytowane przez Wojnar : 04-03-2010 o 00:05.
Wojnar jest offline