Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2010, 10:19   #762
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Demon okazał nutę szaleństwa. W stwierdzeniu tym nie byłoby nic dziwnego. Może inaczej było by i to sporo, jeśli przyjąć że demony z założenia są szalone. Takie założenie było jednak błędne u podstawy. W opinii orka demony nie były szalone. Były spaczone. Czym? Chaosem oczywiście. Ich nieprzewidywalna i destrukcyjna działalność była skutkiem tego skąd się wywodziły, względnie pod czyim wpływem się znajdowały… skracając można by rzec, że demony swą demoniczność wynosiły z „domu”.
Dlaczego zatem demon mógł okazać odrobinę szaleństwa?
Otóż do uszu orka doszły pewne riffy dochodzące jednoznacznie z grzbietu nosorożca. Jasnym było, że Demon odnalazł swój system audio i w ramach konkurencji postanowił go uaktywnić. Jasnym było że dobrze się przy tym bawi… I na tym polegało szaleństwo. Fakt, iż siał wokoło chaos było jego dziedzictwem… natomiast to, że robił to z uśmiechem na ustach stanowiło o jego szaleństwie.
Czy zatem Barbak również był szalony? Zdecydowanie tak. Fakt, iż przebrnęli przez miasto siejąc spustoszenie, napawał zielonego wstrętem. Uważał, iż po raz kolejny zareagował za późno… szybciej jak mniemał jednak się nie dało. Efektem jego spóźnionej reakcji było wszystko to co zostawili za sobą. Fakt jednak, iż pędził na pajęczym grzbiecie a w około działo się tyle ciekawych rzeczy... nie mogło po prostu nie sprowadzić na orczą gębę szerokiego uśmiechu. W tym obaj pędzący byli zatem podobni i tak samo szaleni.
Po co zatem gonił dalej za demonem? Po to aby pozostała część miasta, choćby jedna ulica, choćby jeden dom… ocalały i nie musiały być świadkiem tego cyrku na kółkach (bo jak inaczej określić pędzącego nosorożca z demonem na plecach i podążającego za nim gigantycznego pająka z orczym jeźdźcem???).

Demon nie zareagował na wezwanie orka. Podał coś kodo… jakiś dopalacz? Lizaka? Ork nie wierzył własnym oczom. Efekt jednak był zamierzony przez demona…. i nie oczekiwany przez orka. Oczy rogatego stwora zabłysły i ten potoczył się dalej. Zdecydowanie szybciej.
- Emanuelu mamy coś takiego?
- Owszem, ale nie w lizakach.
- W czym zatem.
- W aerozolu.
- Dawaj.

Emanuel zaczął kopać w swej torbie medycznej przewieszonej przez jedno z ramion.
- Zielony…
- Czego.
- Skończyło się.
- Dobra to co zostało.
- To samo, ale…
- Ale?
- … w czopkach….


Wszystkie pary oczu Fufiego wyszły nagle z orbit. Pająk wrył kończyny w bruk zdecydowany dalej nie podążać z taką kompanią. Ork wcale mu się nie dziwił.
- Emanuelu…
- Tak, masz rację.. myślę, że sobie podarujemy coś takiego.
- Właśnie. Fufi. Nic takiego Ci nie podamy. Bądź spokojny o swe cztery litery. Nic Ci nikt tam nie będzie pakował… no chyba że sam poprosisz…
Ork uśmiechnął się, jako że był to jeden z najstarszych brodatych kawałów.
Barbak spojrzał w bok:
Opuszczone I v. 2 by ~Garadriel on deviantART
Następnie do przodu. Droga, którą oddalał się demon, wyraźnie skręcała, natomiast to co było z boku zdawało się być skrótem…
- Fufi… nie będzie żadnych dopalaczy, ale dowieź mnie na koniec tego zaułka w trzy uderzenia serca. Potem dam Ci spokój.

Pająk wyrwał jak opętany. Zmieścił się w wąskim przesmyku, wywijał nóżkami tak szybko, jakby wyczekiwał tylko momentu kiedy będzie mógł zrzucić swego kompana… i ciemiężcę zarazem.
Ork dojrzał z pewną obawą, iż przed nimi wznosił się pewien śmietnik. Pająk jednak nie zwalniał.
- Fufi… Pająk przypieszył.
- Pallaaaaaaaadineeeeeeeee....
Gdy wylądowali ork mało nie odgryzł sobie języka, a kohones poobijał sobie tak bardzo, iż przez najbliższe kilka dni będzie mógł zapomnieć o płodzeniu kolejnych zielonych pokoleń.
Znalazł się, jednak tak jak chciał na drugim końcu przesmyku w czasie krótszym niż mógł o to podejrzewać pająka.
- Dzięki przyjacielu. Pomogłeś mi. Ork poklepał szczeciniasty odwłok. - Twoja Pani może być z Ciebie dumna. Teraz uciekaj szybko… stoimy na drodze wściekłego nosorożca… z demonem siedzącym na oklep.

Fufi usłuchał i oddalił się gdzieś momentalnie.
Barbak natomiast stanął na samym środku. Wkręcił się pietami w bruk starając się znaleźć oparcie dla nóg. Stanął w lekkim rozkroku. Nie dobył jednak broni. Stał oto tak po prostu i czekał, aż demon pojawi się przed nim.
Gdy to nastanie. Zamierzał, ot tak po prostu podnieść rękę i zatrzymać pirata drogowego… ten nie przejedzie chyba kompana….
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline