Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2010, 10:25   #126
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupikowi dopisywało swoiste szczęście, nie dość że wciąż żył - co już poczytywał za sukces, to jeszcze znalazł sobie dość bezpieczną kryjówkę po tym jak Grzeczny pokazał balkonowi kto tu rządzi...

Początkowy chaos i zamieszanie utrudniły Tupikowi prawidłową ocenę przeciwników, dopiero w kolejnych odsłonach, gdy wyraźniej już widział broniących się i atakujących zrozumiał, że stara gwardia Harapa całkiem świadomie atakuje swego niedawnego Szefa. Zdziwienie Tupika było ogromne, tym bardziej że chwilę wcześniej poważnie rozważał wspomnienie Harapowi wczorajszego spotkania, myślał że pomoże mu karczmarz Ormont - na którego miał się już powoływać Tupik, aby udowodnić swą obecność w karczmie " I była by pizda" - krótko podsumował efekt jaki wywołałoby wspomnienie spotkania z Harapem. Szef jako jedyny prawdziwie nieobecny nie wiedziałby o co chodzi, a ochrona szefa wraz z oberżystą... ściemniała by do bólu że nikt nie widział tu Chłopaków. Zaczęły by się tortury i nie wiadomo kiedy by się zakończyły. "Dobrze że oszczędziłem tych dwóch nowych, gdyby nie Sigmaryta..." - Tupik już wiedział, że przesłuchanie było okazją by prawdziwy szef powykańczał w swej niewiedzy wszystkich stronników. Być może brak mówienia o spotkaniu w nocy uratowałby im dupsko, z pewnością jednak czyn Sigmaryty uruchomił prawdziwą reakcję łańcuchową, co przyśpieszyło wydarzenia.

Nic dziwnego że na koniec układ sił nie wyglądał zbyt korzystnie dla nowego Harapa. Nie spodziewał się, że Chłopaki przerwą cykl przesłuchania, a gdyby nie przerwali to na drodze do Harapa stali już tylko bracia słabi, być może również i Karl, ale w chwili obecnej nie miało to już znaczenia. Liczyło się kto jest po której stronie barykady i z prawdziwą ulgą Tupik odkrył, że chłopaki są po właściwej stronie.

Przez moment w całej tej mieszaninie przeleciała mu pewna myśl, "Czy nie jest to okazja do pozbycia się dwóch Harapów?" - wiedział, że taki zamach już się nie przydarzy a na pewno nie szybko, wiedział że po śmierci Harapa nie będzie nikogo kogo musieliby się obawiać z czasem może i sami przejęli by kontrolę, a nawet jeśli nie, to byliby niezależni. "Tylko że w tym mieście jest cholernie ciężko być niezależnym" - musiał raz jeszcze przypomnieć sobie jak ulice miasta wyglądały przed Harapem i na wspomnienie niemal codziennych rzezi i potyczek odchodziła mu ochota do rządów.

Zobaczył, że Wasilij leży na plecach z bełtem w piersi, nie wyglądało to dobrze, halfling jednak wiedział, że jeszcze nie może mu pomóc, ze kamrat musi wytrzymać jeszcze chwilę, inaczej pomoc Tupika może być nadaremna a ofiar może być więcej.

Sytuacja po zawaleniu się balkonu wykrystalizowała się dostatecznie by Tupik mógł wreszcie podjąć ofensywne działania. Nawet pole bitwy zgodnie z jego oczekiwaniami nieco opustoszało wyraźnie wskazując stronników i przeciwników starego Harapa. Szczęściem dla halflinga było, iż trzymał się blisko Grzecznego, gdy tylko zobaczył jak napręża swe mięśnie by obalić balkon, wiedział jak to się zakończy. Wyjące i skrzypiące deski zdawały się to tylko potwierdzać. Po jego zawaleniu Tupik znalazł nie tylko dość bezpieczne schronienie, ale i broń. Pochwycił szybko jedną z roztrzaskanych desek, długą jak jego ręka od łokcia po końce palców. Była może i nieco nieporęczna, ale dość krótka i niebezpiecznie ostro zakończona. Tupik założył rękawiczki chroniąc się przed drzazgami, po czym uchwycił prawą ręką trzon połamanej deski, lewą zaś uchwycił ją od spodu. Trzymając oburącz, niziutko przy zmieni rozpoczął szarżę zza pleców przeciwnika. Chciał unieszkodliwić nowego Harapa, jednak skubaniec był w ruchu, był szybki, ostrożny , poza tym miał kuszę. Byłby jego priorytetem gdyby zdążył dopaść go przed wystrzałem. Nie liczył jednak na aż takie szczęście i powolność przeciwnika, za cel musiał wybrać Marę lub innego z "ochroniarzy" Harapa. Już wcześniej dostrzegł jak zdradziecki skurwysyn Mara wykańcza swojego "przyjaciela" nożem w plecy. Nie był wtedy tylko tego pewny, obecny rozkład sił nie pozostawiał jednak wątpliwości. Ruszył na niego, nisko przy ziemi, ale szybko. Nie było sensu się skradać, nie we wrzawie bitewnej, nie gdy przeciwnicy stali tyłem do halflinga skupieni na wrogu. Zresztą gołe stopy halflinga nie wydawały właściwie hałasów a on sam nie zamierzał okrzykiem zwracać na siebie uwagę, był jak cicha śmierć, mała co prawda, ale i tak śmiercionośna. Liczył, że ciosem od dołu w kroczę - nie musiał się nawet schylać - unieszkodliwi każdego, największego nawet osiłka. Dlatego trzymał broń tak a nie inaczej, lewą zamierzał dopchnąć cios aby życie stało się odtąd dla przeciwnika koszmarem. Zamierzał potem odskoczyć, być może zdobyć broń od umierającego przeciwnika, choć akurat o to nie musiał się już specjalnie martwić. Trupy siostrzyczek czy braci słabych, czy reszty poległych wciąż ściskały w swych dłoniach ostrza, niektóre zaś leżały obok. Tupik rozpoczynając szarżę wiedział, że nim dobiegnie rozkład przeciwników będzie już inny. Spodziewał się że bełt pomknie w któregoś z chłopaków, być może w Harapa - gdyby zdążył dobiec przed wystrzeleniem Harapa, korzystając z chwili rozmowy jaka się wywiązała przed ponowną walką to spróbuje tak zrobić. Biegnąc przewidywał jednak, że aż tak dobrej okazji mieć nie będzie i że będzie musiał zadowolić się najbliżej stojącym osiłkiem. Mara - zaraz po Harapie - zasługiwał najbardziej na śmierć jaką mu Tupik gotował, ale nie zamierzał pogardzić pozostałymi zdrajcami, gdyby atak na nich okazał się po prostu łatwiejszy.
 
Eliasz jest offline