Po tym jak wyciągnął sztylet z szerokiej krtani Borga, strzepnął z ostrza krew, otarł je o spodnie. Wciąż miał w ręku taboret trupa. Kto by pomyślał, że skończysz pod nim gamoniu... - pomyślał odrywając siedzisko od szyi zbira. Jeszcze kilka sekund temu dociskał nim Borga do ziemi, coby mieć pewność, że się nie ruszy.
Siły w mordowni - dziś ta nazwa była wyjątkowo trafna - nieco się wyjaśniły. Na przeciw nim stali Ropuch, Mara, Kapa i Harap, ten który wpadł w trakcie do głównej sali Rzeźni. Levan miał wrażenie, że to te same ryje, z którymi rozmawiali wczoraj wieczorem. Albo zdradzili, albo byli trefni - tak jak nowy Harap. W sumie skąd mam wiedzieć, który jest trefny. Chuj ich wie..
Nie miał czasu zastanawiać się nad tym. Jeremiasz był dobry w mieczu, ale wahał się zbyt długo. Levan tyrpnął Słabego barkiem.
-Rusz się - rzucił krótko i gniewnie widząc, że Matt nie zamierza zagłębiać się w przemyśleniach, a Tupik już skrada się bokiem. Szczwany chujek z niego. Levan już nie patrzył w tamtą stronę i sam zaczął się przesuwać w swoją lewą stronę, odciągając wzrok zbirów od niziołka.
Długi sztylet nie był ulubioną bronią Levana, ale w połączeniu z taboretem, którego miał zamiar użyć jako lewaka, mógł być śmiertelnie groźny. Taboret, którego nogi były okute metalem i wzmocnione dębowymi poziomymi belkami idealnie nadawał się do blokowania i przechwycenia broni Ropucha albo Kapy, którzy stali po jego stronie. Nikt zresztą nie miał dużo cięższej broni, to gorzej... Karl już się przekonał, że machanie wielkim gnatem źle się kończy w karczemnej bijatyce!. Zadaniem taboretu było tylko zablokowanie ciosu, reszty miał dokonać sztylet, który już zagłębiał się w dwu ciałach przed chwilą.
Siły były wyrównane. Żaden ze zbirów nie był tak dobrym szermierzem jak Piękny. A jeśli Harap po ich stronie był właściwy, to stanowił ogromne zagrożenie, o czym tamci musieli wiedzieć. Ich oczy zresztą dobrze to okazywały. Tym razem się bali, spodziewali się spacerku, a śmierć zajrzała im w oczy! Przywitajcie się grzecznie!!
W momencie gdy Tupik był blisko, a Grzeczny w swoim stylu ruszył naprzód, krok do przodu zrobił Jeremiasz i podniósł miecz. Levan te z ruszył wykonując potężny zamach taboretem. Dobrze, że miał długie ręce. Zawsze mógł też zmienić delikatnie ułożenie nadgarstka i robiąc krok w przód zmienić kąt natarcia. Jak w rapierze. Gdy tylko broń stojącego skrajnie po lewej stronie Ropucha spotkała się z taboretem wytrącając go z ręki Levana, ten już stał dwa kroki z przodu trzymając ostrze pod żebrami zbira.
Jeszcze więcej krwi na jego dłoni. Przesunął się w lewo odgradzając konającym w pozycji stojącej Ropuchem od reszty towarzystwa. Widział, że zwieracze bandziora nie wytrzymały. Nagle nowy Harap rzucił się do przodu w kierunku starego... |