Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2010, 01:24   #8
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
NIESPODZIANKA TYBERIUSZA

Tyberiusz patrzył na swojego kuzyna bardzo podejrzliwie. Widać było, że nie wierzy w jego wyjaśnienia. Szybko schował prezent do kieszeni i rzekł:
- Cenię twoją wiedzę i doświadczenie kuzynie, ale wiedz że nikt nie jest nieomylny. A już na pewno nie ty. Wybacz, ale w tej kwestii o wiele bardziej wierzę szabrownikowi, który mi to sprzedał niż tobie. Człowiek, który żyje z wyszukiwania starożytnych artefaktów nie może się aż tak mylić. Jakby później wyglądała jego wiarygodność, gdyby okazało się że pomylił dzieło sztuki z bronią starożytnych, tym bardziej tak potężną. Poza tym na potwierdzenie tego, że przedmiot jest bezpieczny wskazuje fakt że mam kilka podobnych eksponatów w domu. I jak na razie nasz dom stoi cały.
- Na razie, głupcze! - pomyślał Bartolomeo, wykpiwając w duchu ignorancję kuzyna.
Byłoby to nawet śmieszne, gdy nie fakt że takie zachowanie narażało całą wyprawę.
- Jednak by uspokoić twoje nerwy zapytam o zdanie kogoś innego, by potwierdził moją opinię. Wybacz jednak, że nie zwrócę się z tym do Gromosława. Niewątpliwie zna się on na mordowaniu bestii Ciemności jak mało kto i posługiwanie się wszelaką bronią jest jego domeną, jednak wiedza o starożytnych nie jest chyba jego najmocniejszą stroną. Zwrócę się w tej sprawie do Milczącego Vita, jeśli nie masz nic przeciwko temu. A teraz żegnaj.
Tyberiusz ukłonił się niedbale i nie czekając na odpowiedź Barta zaczął iść w stronę namiotu.


Dzikoklanty wielkopańskim gestem uniesionej dłoni podziękował hanzycie. I ruszył w stronę namiotu. Przechodząc obok Uriela skinął mu głową i posłał szyderczy uśmiech.
Tylko on usiadł, towarzyszący mu wojownicy stali nadal za nim w milczeniu.
Pośród szalejącej burzy wysłannicy Elizjum przyjmowali gości w swoim podróżnym namiocie.
Bartolomeo w subtelniejszy sposób niż uprzednio Uriel zapytał przybysz o wieści z jego stron. Powołując się na odwieczne prawo, chciał wciągnąć nieznajomego w rozmowę.
- Wielce jestem rad, że przyjąłeś mnie w gościnę czcigodny Bartolomeo - zaczął Abdul Hadi - Wiem, że macie powody by się mnie obawiać - przy tych słowach dzikoklanyta spojrzał spod przymkniętych powiek na Uriela - Obcy człowiek nachodzi wasz obóz i nieufność jest pierwszym uczuciem jakie budzi się w człowieku.
Ponownie zawiesił głos licząc najwyraźniej na to, że ktoś poprze go lub w inny sposób włączy się do rozmowy.
Nikt jednak się nie odezwał. Atmosfera nieufności i podejrzliwość nie zniknęła, nawet mimo gestu jaki uczynił Bartolomeo zapraszając obcego do ogniska. Gromosław odłożył co prawda kosę na stojak, ale jego ludzie wzorem wojowników Abdula stali za słynnym żercą, a ich kosy postawione na sztorc połyskiwały w blasku ogniska.
Uriel usiadł z boku i obserwował każdy ruch przybysza. I od jakiegoś czasu jego wzrok powracał do zawiniątka, z którym dzikoklanyta się nie rozstawał. Z daleka wyglądało to jak zawinięte w becik niemowlę. Jednak na tyle na ile wiedźmiarz znał się na dzieciach, to niemowle powinno kwilić i być niespokojne. A przede wszystkim powinno być w tej chwili przy matce, a nie na stepie z jakimś dziwnym człowiekiem.
- Pytasz o wieści czcigodny Bartolomeo, hmmm no cóż nie są zbyt dobre. Ciemność rośnie w siłę na wschodzie. W czasie ostatniej pełni zauważyliśmy, że na Rdzawych Wzgórzach pojawili się obcy. Wysłaliśmy przepatrywaczy, by zbadali kto zacz. Wieści nie były pomyślne. Był to wędrowny nekroklan, który z nieznanych nam powodów właśnie na Rdzawych Wzgórzach postanowił się osiedlić. Na domiar złego przywodzi im dwóch nekrozytów. Splugawieni bracia bliźniacy co jakiś czas wyprawiają się na nas, by polować na niewolników.
Pojawienie się nekroklanu, było jednym z głównych powodów dla których przyjęliśmy zaproszenie na ślub don Lorenzo. Jesteśmy niezależnym klanem i raczej trzymamy się na uboczu wielkiej polityki, ale w obliczu zagrożenia taki sojusznik jak Familia Antoniazzich bardzo, by się nam przydał.
Gromosław słuchał uważnie tych słów, ale milczał tak jak pozostali członkowie świty. Siedzący obok hanzyty kronikarz Vito skrupulatnie zapisywał każde słowo nieznajomego. Takie wieści miały nie tylko historyczną i kronikarską wartość, ale także pozwalały przygotować się na ewentualne niebezpieczeństwa.
- A gdzie leżą Rdzawe Wzgórza? - spytała nagle Julia - Ta nazwa mi nic nie mówi.
Abdul uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na przepatrywaczkę. Ta wytrzymała jego spojrzenie, co wyraźnie zdziwiło i wręcz rozdrażniło dzikoklanytę. Szybko jednak przybrał odpowiednią minę i rzekł:
- Cóż jeżeli myślisz, że znasz cały step, wypada ci tylko pogratulować droga pani. Wiedz jednak, że mój klan nie należy do Unii i mimo tego, że zgadzamy się z wieloma waszymi Tradycjami i prawami, to mamy też wiele swoich obyczajów i zasad, a także nazw. Rdzawa Wzgórza leżą ponad dwa tygodnie marszu na wschód od miejsca, gdzie trzydzieści lat temu Azariasz pokonał ebonicką armię plądrującą step...
- Znasz Azariasza? - przerwał zaciekawiony Tyberiusz. Od początku pojawienia się nieznajomego widać było, że chce zabrać głos. Nie miał jednak wcześniej sposobności. Obawiał się, że jego wystąpienie przed Bartolomeo będzie poczytywane mu za złe, a wolał uniknąć otwartej konfrontacji z kuzynem przy obcym. Teraz gdy Abdul wspomniał o Azariaszu, poczuł że może włączyć się do rozmowy.
- Znam to za dużo powiedziane. Spotkałem go kilkakrotnie, nic więcej. Wielki to człowiek i zaiste godzien szacunku, ale podobnie jak wasz towarzysz Uriel Azrael, nie zadaje sobie sprawy z jednej ważnej rzeczy. Ciemnością nie da się władać. Ciemność nie podporządkuje się nikomu. Za każdy jej dar, wcześniej czy później trzeba zapłacić. Z Ciemnością można tylko walczyć lub jej służyć i liczyć na nagrodę za wierną służbę. Nie ma innej drogi.
- Uważaj na słowa - ostrzegł nieznajomego Dałamat.
- W jak sposób uraziłem słowem czcigodnego inkwizytora? - spytał prowokująco Abdul - Czy jest inna droga? Nie ma, można tylko walczyć albo służyć.
- Nie mnie twoje słowa uraziły, szanowny gościu. W subtelny jednak sposób sugerujesz, że nasz towarzysz wchodzi w konszachty z Ciemnością, albo co gorsza jej służy. Wiedz, że jedyną osobą w naszym gronie podejrzaną o podobne czyny jesteś ty.
- Wybacz drogi Urielu jeżeli moje słowa Cię uraził, nie to było moim zamiarem.
Przy tych słowach dzikoklanyta skłonił się w stronę wiedźmiarza, trzymając prawą rękę na sercu.
- Dajmy spokój Ciemności - wtrącił się Tyberiusz - Niech demony zamieszkują Pomrok i inne te okropne miejsca, a przodkowie niech strzegą nas przed zakusami zła. Powiedz mi szanowny Abdulu czym zajmuje się twój klan?
Bartolomeo wyczuł, że jego kuzyn dostrzegł możliwość nawiązania kontaktów handlowych z nieznajomymi. W innych okolicznościach być może sprzeciwiłby się takiemu zachowaniu. Teraz jednak odpowiedź dzikoklanyty interesowała go tak bardzo, że nie pouczył kuzyna o właściwym zachowaniu.
- Mój klan żyje głównie z myślistwa. W okolicach które zamieszkujemy jest obfitość zwierzyny. Część mięsa i skór idzie na sprzedaż, a resztę zużywamy na nasze potrzeby.
- Czy poza handlem skórami i mięsem wasz klan zajmuje się jeszcze czymś? - nieustępował Tyberiusz.
- Rozumiem, że nie zadajesz tych pytań bez przyczyny, prawda? - Abdul uśmiechnął się - Nie wiem tylko czy wasz przywódca - tutaj spojrzał na Bartolomeo - wyrazi zgodę na rozmowy handlowe z podejrzewanym o konszachty z Ciemnością dzikusem - zakończył prowokacyjnie.
Wtedy Uriel cały czas wpatrujący się w zawiniątko trzymane przez Abdula, doznał nagłego olśnienia. Obecność tego dziwnego pakunku nie dawała mu spokoju. Długo szukał w pamięciu, ale w końcu przypomniał sobie historię którą kiedyś opowiedział mu Azariasz.


DZIECIĘ ŚMIERCI

Uriel siedział przy biurku i notował słowa Ojca Ocalenia. Azariasz pochylony nad zastawionym próbówkami stołem przelewał coś z jednej kolby do drugiej. Z wnętrza szklanej próbówki wydobywał się gęsty, szary dym o zapachu suchonych liści.
- Niestety znowu się nie udało - rzekł zasmucony przywódca Elizjumm - Najwyraźniej musiałem coś pomylić.
- Czy to też mam zanotować? - spytał młody wiedźmiarz.
- Nie, zapisz tylko, że z powodu braku składników eksperyment nie zakończył się pomyślnie.
Uriel dopisał znaną mu już formułkę i zasypał stronę księgi piaskiem, by atrament wyschnął.
- To mi przypomniało pewną historię, gdy moja pomyłka omal niedoprowadziła do tragedii. Byłem wtedy w twoim wieku i niewiele jeszcze wiedziałem o sługach Ciemności. Dlatego też gdy spotkałem tę kobietę nie podejrzewałem, że może mieć jakąś styczność ze splugawionymi. To był zwykła kobieta i gdybyś spotkał ją w tłumie nie zwróciłbyś na nią uwagi. Nie była ani stara ani młoda, ot niewiele starsza od ciebie. Spotkałem ją gdy obozowałem na stepie. Przyszła późną nocą i poprosiła mnie o gościnę. Zdziwiło mnie, że kobieta podróżuje sama i to na dodatek z dzieckiem. Nie mogłem jej jednak odmówić. Poczęstowałem ją skromną strawą jaką miałem i zapytałem co robi samotnie na stepie. Odpowiedziała, że karawanę z którą podróżowała napadła jakaś dzika banda szabrowników. Zabili wszystkich i tylko jej udało się uciec. Teraz próbuje wrócić do siedziby swojego klanu, ale wszystko wskazuje na to że zbładziła. Zmartwiłem się tym, ale obiecałem że pomogę jej odnaleźć drogę. Podziękowała mi serdecznie za współczucie i chęć pomocy. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę o jej klanie i wieściach ze stepu, po czym poszliśmy spać.
Spałem dobrze i nie podejrzewałem nawet co w tym czasie się ze mną działo. Demon którego kobieta tuliła do piersi, karmił się moimi snami.
Uriel, aż pobladł na te słowa.
- To znaczy, że to dziecko które nosiła na rękach było przeklęte? - spytał.
- Tak. O naturze tego zjawiska dowiedziałem się dopiero dużo później. A gdy wstałem rano nie wiedziałem jeszcze co się ze mną stało. Po przebudzeniu okazało się, że kobieta zniknęła, a mnie pozostał straszny ból głowy. Ból przeszywający do szpiku kości. Czułem się tak, jakby ktoś rozłupał mi czaszkę i polewał mój móźg wrzącą wodą. Wprost wiłem się na swoim posłaniu. Byłem jednak na tyle świadomy, by odnaleźć moją torbę i wyjąć z niej suszone liście wilżyna ostrokłosego. Natarłem nimi skronie i ból zelżał na tyle, abym mógł spokojnie zacząć myśleć o tym co się stało. Jedno było pewne, że zostałem oszukany.
- Czym było to dziecko?
- Tego jak już mówiłem dowiedziałem się dużo później. W czasie moich studiów Pomroku, spotkałem ducha który wyjaśnił mi całą sprawę. Istota, która zaatakowała mnie w nocy zwana jest Dzieciem Śmierciu lub Koszmarnym Oseskiem. Wśród nekroklanów praktykuje się plugawy rytuała w czasie którego zabija się dopiero co narodzone dziecko. Kapłan dusi niemowlaka szarfą z wyhaftowanymi mistycznymi symbolami i wypowiada formułę przyzwania demona. Wstępuje on w ciało dziecka w chwili gdy jego dusza ulatuje. Demon zagnieżdza się w małym ciele i zaczyna je przemieniać. Ciało ulega koszmarnym deformacją, a demon zyskuje bezpieczną siedzibę na wiele lat.
- Tylko po co oni to robiÄ…?
- Pytasz co ci ludzie z tego mają? W zamian za to, że ofiarują demonowi bezpieczne schronienie, ten obdarza tego kto się nim będzie opiekował różnymi darami Ciemności. Zazwyczaj jest to coś co nazywamy Słodczą Tajemnic. Demon pozwala swojemu opiekunowi poznawać sekrety, lęki i tajemnice osoby z którą on rozmawia. Sprawia to, że nawet najbardziej hardzi żercy kulą się przed takim człowiekiem i jeśli nie są świadomi obecności demona, to biorą przeważnie takiego kogoś za wielki autorytet.
- To potworne - krzyknął Uriel w poczuciu prawdziwego obrzydzenia i wstętu.


- To potworne! - krzyczały myśli Uriela.
Jeszcze raz spojrzał na Abdula i jego koszmarnego oseska, którego trzymał on wciąż na rękach. Wiedźmiarz z trudem opanował strach. Usłyszeć opowieść o demonie to jedno, ale siedzieć z nim w jednym namiocie to drugie. Na dodatek z rozmowy wynikało, że Bartolomeo wyraził zgodę na to aby dzikoklanyci przenocowali w obozie.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 04-03-2010 o 09:24.
brody jest offline