Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2010, 15:36   #180
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Gniew powoli opadł,succub z obojętną miną rozglądał się dookoła przyglądając zaistniałej sytuacji.
Anzelm właśnie niszczył licza... Liliel jednak jakoś nie mogła wykrzesać z siebie entuzjazmu w tej sprawie. Nie dlatego, że nagle zmieniła zdanie, bądź chęć zemsty na thanie w niej osłabła. Ale co to za zemsta?
Starcie paru literek z kawałka skóry... gdy on jest tam daleko.
Gdyby zabijać go z bliska...patrząc jak wije się ze strachu i gniewu. Jak błaga o litość. Jak moc i życie wyciekają z niego z każdą startą literką. A to co robił Anzelm... to nie zaspokajało głodu succuba na zemstę.
Obojętnym spojrzeniem obrzucała te demony, które wdzierały się przez barierę Latiena.
Podniosła się i ostatni kamień w pierścieniu rozbłysnął silnym blaskiem i zgasł, przywołując ostatniego golema.


- Niszcz.- syknęła cicho i przyzwany stwór metodycznie mordował każdego demona, który zdołał przedrzeć się przez barierę. Zaś Liliel przyglądała się szturmującym demonom z pogardą.
Żałosne i bezrozumne pokraki, nie zauważyły śmierci swego władcy. Ona nie rzucała już zaklęć, została jej bowiem garstka defensywnych czarów. Nie martwiła się o śmierć... Ona nie zginie. Miała jeszcze parę asów w rękawie. A los drowki, lilenda i kapłana... mało succuba obchodził.

Bardziej martwiło ją to, że w ostatecznym rachunku, przegrała...Owszem zniszczyła thana, ale z owoców jej zwycięstwa cieszyć się będą marylithy. Gdyż ona była sama i w dodatku zużyła większość ze swe magii...głupia, głupia, głupia Liliel. Skazała się na ukrywanie lub służbę u marylithów. Ani jedno, ani drugie wyjście nie napawało ją entuzjazmem.

Pojawienie się wybawców Liliel przyjęła z niechęcią. Przyszli się napawać ich niedolą, naigrywać, podziękować ukrytą w słowach drwiną?
- Chodźcie, szybko! Opuszczamy Imil! - krzyknęła Selena....No tak, przyszli ich uratować, jak szlachetnie z ich strony, jak miłosiernie, jak typowo dla sił dobra...jak głupio i naiwnie.
Cóż... succub nie miał czego szukać na Imil. Wsiadła zaraz po kapłanie i otuliła się swymi skrzydłami jak płaszczem. I przyglądała im się posępnie.
Towarzystwo jej się nie podobało... I nie miała ochoty przebywać z nimi dłużej, niż musiała. Gdy tylko opuszczą Imil, Liliel zamierzała zniknąć w błysku teleportacji.
Kedros stało wszak przed nią otworem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 04-03-2010 o 15:50.
abishai jest offline