Gniew powoli opadł,
succub z obojętną miną rozglądał się dookoła przyglądając zaistniałej sytuacji.
Anzelm właśnie niszczył licza...
Liliel jednak jakoś nie mogła wykrzesać z siebie entuzjazmu w tej sprawie. Nie dlatego, że nagle zmieniła zdanie, bądź chęć zemsty na thanie w niej osłabła. Ale co to za zemsta?
Starcie paru literek z kawałka skóry... gdy on jest tam daleko.
Gdyby zabijać go z bliska...patrząc jak wije się ze strachu i gniewu. Jak błaga o litość. Jak moc i życie wyciekają z niego z każdą startą literką. A to co robił
Anzelm... to nie zaspokajało głodu succuba na zemstę.
Obojętnym spojrzeniem obrzucała te demony, które wdzierały się przez barierę Latiena.
Podniosła się i ostatni kamień w pierścieniu rozbłysnął silnym blaskiem i zgasł, przywołując ostatniego golema.
- Niszcz.- syknęła cicho i przyzwany stwór metodycznie mordował każdego demona, który zdołał przedrzeć się przez barierę. Zaś
Liliel przyglądała się szturmującym demonom z pogardą.
Żałosne i bezrozumne pokraki, nie zauważyły śmierci swego władcy.
Ona nie rzucała już zaklęć, została jej bowiem garstka defensywnych czarów. Nie martwiła się o śmierć...
Ona nie zginie. Miała jeszcze parę asów w rękawie. A los
drowki,
lilenda i
kapłana... mało
succuba obchodził.
Bardziej martwiło ją to, że w ostatecznym rachunku, przegrała...Owszem zniszczyła thana, ale z owoców jej zwycięstwa cieszyć się będą marylithy. Gdyż ona była sama i w dodatku zużyła większość ze swe magii...głupia, głupia, głupia
Liliel. Skazała się na ukrywanie lub służbę u marylithów. Ani jedno, ani drugie wyjście nie napawało ją entuzjazmem.
Pojawienie się wybawców
Liliel przyjęła z niechęcią. Przyszli się napawać ich niedolą, naigrywać, podziękować ukrytą w słowach drwiną?
- Chodźcie, szybko! Opuszczamy Imil! - krzyknęła
Selena....No tak, przyszli ich uratować, jak szlachetnie z ich strony, jak miłosiernie, jak typowo dla sił dobra...jak głupio i naiwnie.
Cóż...
succub nie miał czego szukać na Imil. Wsiadła zaraz po kapłanie i otuliła się swymi skrzydłami jak płaszczem. I przyglądała im się posępnie.
Towarzystwo jej się nie podobało... I nie miała ochoty przebywać z nimi dłużej, niż musiała. Gdy tylko opuszczą Imil,
Liliel zamierzała zniknąć w błysku teleportacji.
Kedros stało wszak przed nią otworem.