Wątek: Zakonna Krew
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2010, 21:19   #223
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Przed wyjściem, Hess obrócił się do karczmarza, a w jego ręce pojawiło się kilka złotych monet.
- Wskaż nam prywatny pokój, a dostaniesz więcej, na pewno nie stracisz na tym, choćbyś musiał opróżnić jakiś pokój - odczekał chwilę, a kiedy karczmarz wrócił i wskazał ręką, żeby iść za nim, skinął na Hasvida i ruszył za karczmarzem. Pokój okazał się mały, miał dwa łóżka, niewielkie kufry i okno.
- Nada się - powiedział do karczmarza, przekazując monety, i dorzucając jeszcze dwie.
- Przynieś nam dobrego jadła i kielichy - kiedy karczmarz wyszedł powiedział do towarzysza, samemu siadając na jednym z łóżek.- Zapraszam, mam lub mamy czas do rozmowy z kapitanem, więc trzeba go spędzić miło - sięgnął do sakiewki i wyjął butelkę wina.

- Właściwie to nie wygrałem tej walki, gdyż się nie odbyła. Karanic stchórzył - odparł Hasvid, jednak przyjrzał się bliżej butelce. - A więc mówisz magu, że to wino ma... trzynaście lat?

- To co ci dałem ma trzynaście, to tu, jest nieznacznie młodsze, bo ledwie dziewięcioletnie, za to to wino jest słodsze. Wykonano je z białych i czerwonych winogron, mieszanych w stosunku trzy do jeden, stąd to lekko różowawe zabarwienie - Za pomocą magii wyjął korek - Najlepiej smakuje, co jest dziwne ale z soczystymi brzoskwiniami, choć tych raczej nie uświadczymy.
Sięgnął do sakwy i wyjął dwa kielichy, nalał wina, i podając jeden kielich Hasvidowi - Karanic się nie stawił, na polu, a ty tak. Jak dla mnie to zwycięstwo. Za sukcesy. - powiedział wznosząc puchar.

- To już są dwie butelki, a dwie butelki dobrego wina powodują rozwiązanie języków. Theodore, czego ty tak naprawdę chcesz? Czego ma dotyczyć ta rozmowa? Bo nie wierzę, że chciałbyś podyskutować o winie - Hasvid intensywnie wpatrywał się w maga. - Bardzo zacnym winie, dodam. Przyznam Ci się od razu, że nie znam się na winiarstwie, szczepach winorośli i metodach mieszania. Pochodzę z północy, tam wyrabiamy piwo a nie ten zacny trunek.

- Czego ma dotyczyć ta rozmowa? Mnie, naszej wyprawy, zagrożenia jakie niosą pierścienie ligi kolekcjonerów - sięgnął do sakwy i wyjął pierścień, jednak trzymał go w zamkniętej dłoni. - Chodzi o to, że pewnie wiele zwiedziłeś, może coś wiesz na temat Ligi Kolekcjonerów, i ich organizacji. Ale zanim pokaże cię ich znak, zapytam czy chcesz się w to mieszać. Dostałem ostrzeżenie, że każdy kto się tym interesuje marnie kończy. Chcesz mi pomóc? Obiecuję się odwdzięczyć

- Czyli służba Zakonowi i poszukiwania komtura nie są Twoim priorytetem. Jesteś tutaj w innym celu. Niestety nie wiem nic na temat żadnej Ligi Kolekcjonerów, a świata wiele nie zwiedziłem. Ot, parę większych miast Cesarstwa i tyle - odparł Hasvid.

- Służba zakonowi na pewno nie jest moim priorytetem, ale misję zamierzam wykonać - Upił wina - Nie mam w zwyczaju rzucać słów na wiatr. Co do Ligi to mało kto słyszał, ale wielu widziało ich znak, maja wiele kontaktów, wśród kupców, straż, nawet zakonników, wielu robi z nimi interesy nie wiedząc z kim mają do czynienia. Czy spojrzysz na znak?

- A czy mogę spytać po co poszukujesz tej całej Ligi? Czy stanowi ona zagrożenie dla Zakonu i Cesarstwa? - Hasvid czuł się lojalny wobec Bractwa, a Bractwo było lojalne wobec Zakonu. Dobrze by było takie rzeczy wiedzieć.

- Nie wiem, mój ojciec dla nich pracował, a potem został zamordowany przez wrogów Ligi, Liga to chwilowo mój jedyny trop. Jak ich znajdę, to dowiem się co dla nich robił mój ojciec, a potem znajdę tych, który go zabili.

- Czyli po prostu prywata - skwitował Hasvid. Podniósł puchar w geście toastu. - Za poszukiwania Ligi...

- Za poszukiwania - Hess również wzniósł puchar. Theodor po chwili doszedł do wniosku, że nie należy nadużywać cierpliwości więc, schował sygnet na powrót do sakwy.- Powiedz mi czym handlujesz jak nie zajmujesz się zleceniami od zakonu?

- Cynowymi garnuszkami
- kupiec udzielił zdawkowej odpowiedzi.

- Znaczy nocnikami? Pytam, bo mam przyjaciół żeglarzy, którzy mają wiele różnych towarów do sprzedaży, choć pewnie z większością nie można się pokazać w miastach portowych.

-Nocnikami też, nie zaprzeczę. Przecież to dobro użytkowe jak każda inna rzecz. A co Twych przyjaciół, to nie zajmuję się przemytem ani paserstwem. W handlu przestrzegam litery prawa. Po co ryzykować? - wzruszył ramionami.

- A po co ruszać na prawie samobójcza misję zakonu? Oczywiście, że dla zysku, choć, z drugiej strony, zysk nie zawsze musi być materialny. Czasem można zyskać odkupienie win. Widzisz, wtedy kiedy, zginęli moi rodzice, nie było mnie w domu. Pewnie gdybym był, byłbym też martwy, ale to przywilej żywych, że możemy się obwiniać i szukać odkupienia.

- Myślę, że każdy z nas ma inny cel. Twoim jest szukanie odkupienia, ja wykonuję rozkazy i przy okazji mogę zarobić kupę grosza, która mi pozwoli zabrać żonę i dzieci w spokojne strony. Maldredowi tak nakazuje wiara. Co kieruje resztą, nie wiem...

- Szukasz spokojnych stron? na stałe czy chcesz tylko odpocząć?

- Na stałe... Chcę osiąść w spokojnej okolicy. Kupić nieco ziemi i uprawiać buraki, patrzyć na piękną kobietę przy mym boku i dorastające dzieci. Życie kupca, takiego jak ja jest wielce niebezpieczne, jeśli wiesz o czym mówię
- wymownie spojrzał znad kielicha w kierunku maga. - Chcę przejść na wczesną emeryturę.

Hess przyjrzał mu się przez chwilę, po czym powiedział.- Mam winnicę, która leży sama, jeśli nie boisz się tego, że dom stoi pewnie w ruinie, a uprawy trzeba zacząć od początku, to chętnie się niem podzielę. Z wielką przyjemnością zobaczyłbym te ziemię znowu kwitnąca, może kiedyś jeśli spełnię co postanowiłem, wrócę w tamte strony, i otworzę tawernę tak jak kiedyś marzyłem.

- Dziękuję za propozycję - Hasvid znów upił wina. W głowie mu już przyjemnie szumiało. - Ale najpierw musimy wyjść cało z tej awantury, a to dopiero początek.

- Tak, musimy wrócić najlepiej z komturem, i masz rację, to dopiero początek. Warto by było zadbać, aby Maldred zyskał więcej posłuchu. -

- Wśród kogo? - zapytał Hasvid. - Ja go szanuję, Ty również, Blake też, jako osoba starsza cieszy się poważaniem naszego prostolinijnego barbarzyńcy. Karanic i Zoi szanują tylko siebie. Ale to przecież o nich dwoje Ci chodzi. Prawda?

- Zoi myśli, a to pozwala mi zakładać, że zgodzi się na przywództwo Maldreda, co do Karanica, to zakładam, że będzie wolał kapłana zamiast mnie - uśmiechnął się ironicznie - Najważniejsze to przekonać Maldreda, przynajmniej według mnie, Ma cechy dobrego przywódcy, jest starszy, ma silny kręgosłup, z racji bycia kapłanem ma posłuch, a i pewnie z tego samego powodu, musiał przywyknąć do tego, że chłopi i prości ludzie go słuchają. Teraz musi przywyknąć do tego, że tacy jak nasza drużyna też go słuchają. Może przydała by się mała scenka. Co myślisz, o tym, że może ja załatwię pokoje dla wszystkich, a ty podejdziesz do stolika, i przekażesz Maldredowi, że zrobiłeś jak kazał i że wszyscy maja pokoje?

- I myślisz, że to spowoduje wzrost autorytetu Maldreda wśród członków naszej grupy?

- Wydaje mi się, że powinni się ucieszyć, bo w końcu, o ile wiem nie zadbali o nocleg. Więc na ta chwilę mają rynsztok, albo podłogę karczmy. Ale może masz rację to może nie być najlepszy pomysł.

- Może po prostu otwarcie mu zaproponujmy przyjęcie roli przywódcy, popierając to stosownymi argumentami albo poddajmy pod głosowanie - zaproponował Hasvid. - W głosowaniu ma co najmniej dwa głosy na tak.

- Jest to jakaś myśl. W takim razie jutro przed wyruszeniem porozmawiamy z Maldredem. - Spojrzał za okno i dodał - Mam spotkanie, także muszę cię na razie opuścić, korzystaj z pokoju, jak masz ochotę to zamów jakieś jedzenie, powiedz karczmarzowi, że jak wrócę to wyrównam rachunek - wstał i ruszył do wyjścia. zatrzymał się jednak przy drzwiach i dodał - Jeśli nie wrócę, do rana to pewnie będę martwy. -

- Powodzenia i niech Słońce oświetla Ci nocne ścieżki - Hasvid uśmiechnął się. - Wrócisz, w końcu musisz mi powiedzieć gdzie masz tą winnicę...

- Nie wiem z kim się spotkam, nigdy nie twierdziłem, że Ligia jest mi przychylna - Usmiechnął się - Jeśli zaś chodzi o winnicę, to w Agroolandzie pytaj w porcie o kapitana Visquero, i powiedz mu że Theodor Hess, syn Jaquesa Hessa, przekazał ci swoje ziemie we władanie. Jeśli zapyta o dowód, powiedz mu, że zostawiłem mu czarny rapier. Jakbyś dotarł tam beze mnie to go pozdrów - po tych słowach wyszedł.
 
xeper jest offline