Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2010, 20:01   #6
Discordia
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
Komory hibernacyjne mogły być nawet przyjemne. Kiedy nie brało się pod uwagę zdrętwienia wszystkich ścięgien, zesztywnienia wszystkich mięśni, prawie że zatrzymania krążenia, zamarcia procesów myślowych, wyziębienia całego organizmu, koszmarnego niewyspania i tak zwanego piasku pod powiekami. Tak, gdy zapomniało się o tych wszystkich przyjemnościach, to spędzenie kilku miesięcy w ciasnym, zimnym, metalowym pojemniku na cygaro mogło wydawać się nawet przyjemne. Ale, powiedzmy sobie szczerze, jeszcze się taki nie urodził, który lubiłby komory hibernacyjne.
Chris otworzyła jedno oko, z trudem, i spojrzała prosto w oślepiające światło jarzeniówki. Wobec czego jeszcze szybciej zamknęła powiekę.
- Kurwa mać, jak zwykle – mruknęła do siebie, wściekła nie wiadomo na co.
Słyszała, jak budzą się pozostali członkowie plutonu. Jej nowego plutonu. Plutonu, w którym miała nieszczęście służyć. Nie, żeby darzyła szczególna niechęcią akurat tych konkretnych ludzi. Nie. Sunny po prostu ich nie znała. To byli obcy ludzie, z którymi jak na razie spędziła kilka miesięcy w hibernacji i kilkanaście dni na dostarczenie przesyłki. Nie to, co jej dawny squad: T.J., Red Dwarf, Mała Aggie, Teddy. On zawsze będzie jej przypominał wielkiego pluszowego misia, pomimo tego wielkiego smartguna, z którym nigdy się nie rozstawał. No i porucznik Rogozy. Nie pamiętała żeby ktoś go kiedyś nazwał po imieniu. Alfred? Co to za imię! Poza tym z nazwiskiem było mu do twarzy. Wysoki, chudy jak szczapa i sztywny jakby kij połknął. Nigdy nie znała lepszego człowieka. Lepszego dowódcy. Najlepszy z jakim służyła. Chris nawet uśmiechnęła się lekko. Teraz to już jest chyba kapitanem. Powinni byli go awansować wcześniej. Chociażby za tą akcję z zakładnikami. Była poprowadzona jak marzenie. Weszli, przejęli, wyszli i wyprowadzili zakładników bez szwanku. No, większość zakładników. I większość z tej większości była bez szwanku. A jak się potem dobrze bawili w kantynie. Jak się nazywał ten szmaciarz, który nazwał Małą Aggie wielką czarną krową? Chris nie mogła sobie przypomnieć. W każdym razie chłopaki z plutonu sprali go na miazgę. Przyłączył się nawet Skippy, pilot dropshipa.
Pozwoliła by myśli płynęły leniwie, krążąc od tematu do tematu. Na chwilę. Potem ponownie otworzyła oko. Tym razem pilnując się, żeby patrzeć gdzie indziej. Zaraz później otworzyła drugie i usiadła dość gwałtownie. Biała koszulka naciągnęła się tu i ówdzie a stawy w ramionach chrupnęły głośno, gdy się przeciągała. Podrapała się po głowie i po brzuchu rozglądając się dookoła.
No i trzeba było skończyć przedstawienie i brać się do roboty. Wygramoliła się z komory powoli, przekładając bose stopy na podłogę.
- Kurde, posrane to wszystko – Z tym przemiłym komentarzem minęła opartego o gródź faceta wyciągając rękę po puszkę z przydziałowym żarciem.
Szatnia przyniosła jej niemiła niespodziankę. Zakładając zegarek odruchowo zerknęła na datę. Coś tu było nie w porządku. Statek wybudził ich za wcześnie. O dobre dwa tygodnie za wcześnie.
- Co jest grane?- Powiedziała na głos, kończąc wiązać drugiego buta.
Tylko jedna osoba mogła udzielić tej informacji - dowódca. Tylko jedno miejsce było przeznaczone do udzielania tego rodzaju informacji - sala odpraw. A ponieważ na tym zafajdanym stateczku nie było czegoś takiego, więc Chris ruszyła spokojnym krokiem w stronę mesy. Ściskając swoją puszkę w ręku.
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.
Discordia jest offline