Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2010, 23:17   #767
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Co czuje istota, która stoi na drodze rozpędzonej bestii kodo?
Czuje drżenie podłoża, drżenie własnego ciała, drżenie własnych myśli, swego serca… słowem drżenie dokumentnie wszystkiego. Cały otaczający świat zaczyna podskakiwać w rytmie z jakim, nie uchronnie i nadzwyczaj szybko zmierza ku Tobie przeznaczenie i…. zagłada. Czy źle zrobił zawierzając swemu sercu? Czy źle się stało, że stanął na tym polu, blokując Demonowi ścieżkę do kolejnych domostw? Do dalszego etapu destrukcji? Wojownik Światła, nawet jeśli był chwilowo oddelegowany do innych służb miał w sobie na zawsze zaszczepione pewne wzory zachowań. Jednym z najważniejszych była obrona istot, które nie mogły się bronić samemu (albo które na takie wyglądały). Barbak, mimo iż znał Może zaledwie od kliku dni, świadom był niebezpieczeństwa jakie ta persona ze sobą niesie. Świadom był, że nie jest to po prostu kolejny demon na jego drodze. Świadom był iż z właśnie z nim należało postępować ostrożnie… w białych rękawiczkach.
Co więc robił na środku drogi rozpędzonego nosorożca?
a) postępował według zaszczepionych standardów zachowań
b) sprawdzał.

Demon zachował się zgodnie z jego przewidywaniami. W ostatniej chwili zmienił trasę biegu bestii i skierował ją… prosto w ścianę.
Barbak zareagował instynktownie. Patrząc na pędzącą bestię uderzył ręką jakby chciał zagarnąć przedramieniem powietrze.
Siła jaką włożył w uderzenie, jaka została skupiona na tym niepozornym ruchu zdjęła demona z siodła… A następnie pchnęła go w tym… Bestia runęła w ścianę, przebiła ją a następnie pomknęła naprzód… Pomknęła jednak sama… a biorąc pod uwagę jej inteligencję, ork mógł być pewien, że nie dalej niż za modlitwę zatrzyma się zastanawiając gdzie i po co tak naprawdę biegnie.
Ork tymczasem skupił się na Demonie. Ciosem, którym zdjął Go z siodła nie starał się być brutalny. Uczynił to co musiał zrobić. Był zdecydowany i konkretny… nie był jednak porywczy… za bardzo.
Gdy zdjął już demona z siodła, powiódł prawicą w półkole, cofając tym samym swego niedawnego oponenta… a następnie odstawiając go delikatnie na ziemię.
- Jak widzisz, nie Ty jeden zdolny jesteś do niespodzianek…
Ork spojrzał na Może. Jego oczy z jednej strony płonęły, z drugiej zaś wyrażały ciekawość. Tych dwóch, było od siebie tak różny… a zarazem myśleli tak podobnymi kategoriami….
- Naładowałeś chyba wystarczająco swoje bateryjki…. Barbak wskazał zdewastowaną ulicę.Odejdź w pokoju, jednak nie czyń tego w moim pobliżu więcej!

Następnie nie czekając na słowa, nie czekając na czyny Barbak podążył w swoim kierunku. Miał kilka spraw do załatwienia. Parę rzeczy do kupienia… miał też odprawić modły.

***
Gdy wracał ze świątyni i kierował swe kroki do karczmy był z siebie zadowolony. To co chciał uczynić już się stało, to co sobie zaplanował wykonał. Teraz pozostało jedynie dogranie szczegółów.

Wszedł do karczmy i z uśmiechem powitał Kall’eha. Karzeł, jak na karła przystało raczył się jadłem i napitkiem. Ork skinął Nizzre i bezceremonialnie przysiadł się do nich.
- Jesteś mi winien browar…. Ork spojrzał znacząco na przyjaciela.
Następnie krzyknął do barmanki…
- Antałek proszę…
Potem jak gdyby nigdy nic wyjął swoje zakupy. Składały się na nie trzy zawiniątka. W każdym z nich znajdowało się po dziesięć ampułek z przeźroczystym płynem. Ampułki były szklane, cylindryczne, miały jakieś dziesięć centymetrów wysokości i z centymetr średnicy.
Zielony dobył kołczan nowiutkich strzał, z których o dziwo żadna nie posiadała grotu. Każda jednak w miejscu tego wymienionego przed chwilą była wydrążona. Barbak wyjął ze stojącego na środku stołu świecznika świecę… następnie każdą ze strzał zaopatrzył w jedną ampułkę. Te zapieczętował stearyną, modląc się do światła, aby szkło wytrzymało temperaturą.
Na sam koniec dobył trzech barwników i w najlepsze pomalował lotki strzał. Po tym przedstawieniu jego nowy kołczan zaopatrzony był w strzały o lotkach zielonych, czerwonych i niebieskich…
- To do nowego miejsca…. Nigdy nic nie wiadomo… Nie? Spojrzał po przyjaciołach.
- To co będzie z tym piwem? Spojrzał ork na kompana. Antałek zaczynał już świecić pustką… tak jak i oczy orka zaczynały świecić alkoholowym blaskiem.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline