Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2010, 11:16   #4
Vampire
 
Vampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Vampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znany
Wieczorek muzyki celtyckiej wydawał się być przyjemnym urozmaiceniem jego samotnej wędrówki między caernami. Zwykle jedyna muzyka, jaką słyszał była gra wiatru na liściach i gałęziach i jego własne zawodzenie do księżyca. Przyjemnie byłoby usiąść i wtopić się w melodie, o których tak dużo mówią. Jednak była niewielka przeszkoda, która zawsze stawała przed nim w sytuacjach, gdy chciał lub musiał poruszać się w mieście, wśród istot ludzkich. Na szczęście był szlak leśny, a niewielka ilość turystów była ułatwieniem tego zadania.

Biegł przez las zwinnie wymijając drzewa chcąc dogonić jakiegoś samotnego wędrowca. On również nim był, wiedział jak czasami jest ciężko, sam też często obrywał od losu, lecz żyjemy w niesprawiedliwych czasach, w czasach gdzie Gaja umiera, a Żmij rośnie w siłę. Ta walka trwała nawet teraz, nawet, gdy jego celem było znalezienie zwykłego człowieka. Przerażało go to. Brak chwili wytchnienia. Wreszcie zauważył swoją ofiarę. Był to dwudziestoletni mężczyzna ubrany w kurtkę z ekologicznej czarnej skóry, niebieskie dżinsy i czarne adidasy. Mężczyzna szedł dziarskim krokiem w górę, dopóki ni stąd ni zowąd potężny wilk nie skoczył na niego w mgnieniu oka zabierając go ze szlaku. Uderzył się głową w drzewo. Zemdlał.

Szlak ubogacał się w turystów, coraz większe grona osób przelewały się przez ten las rzucając papierki, puszki i inne śmieci w las. Powinni zostać za to srogo ukarani, jednak nie można było teraz nic zrobić. Wśród tej szarej masy narzędzi Żmija pod prąd szedł wysoki mężczyzna o długich cienisto-kasztanowych włosach sięgających mu do pasa. Ubrany był w skórzaną kurtkę, niebieskie dżinsy i czarne adidasy. Zeszedł do miasta, usiadł na ławce i wyciągnął różnokolorowe papierki, które (jak mu kiedyś wytłumaczono) były walutą, czyli czymś, za co się dostaje różne rzeczy. Uznawał to za niezwykły pomysł i był to dowód na niezwykłą kreatywność ludzkich istot. Miał tam parę papierków o nominałach 50, 20, 20, 10, 5, 5, 5. Było już około południa, więc przydałoby się coś zjeść. Ruszył do baru, gdzie ma być ten cały wieczór celtycki. Otworzył drzwi i wszedł rozglądając się po pomieszczeniu. Było tam teraz zaledwie parę osób siedzących w różnych miejscach w lokalu. Usiadł przy konturze nachylając się i opierając łokcie o ladę baru. Popatrzył na zawieszone menu, wpatrując się w nie jak głupi starając się zgadnąć, co jest, czym.
-Co podać? – spytał barman
-To poproszę. – pokazał losową pozycję w menu. –Oraz piwo.
-Jakie?
-To. – wskazał na maszynę do lania piwa z białym napisem na czarnym tle ze złotymi liniami u góry i na dole napisu.
Barman nalał mu czarne jak smoła piwo z białą jak śnieg pianą i zniknął na chwilę za drzwiami na zaplecze. Andre powoli sączył piwo czekając na kolejne jedzenie-niespodziankę. Po jakiś kilkunastu minutach na papierowym talerzu podano mu smażony bekon, jajko sadzone oraz usmażone ziemniaki. Jak już również kiedyś mu pokazano wziął plastikowy trójząb i zaczął niezbyt poradnie jeść. „Nawet dobre…” Gdy zjadł zamówił jeszcze jedno piwo i stwierdził że chyba zostanie w tym barze do tego wieczorku. Miał jeszcze te papierki, więc mógł tutaj spokojnie posiedzieć i pomilczeć.
 
Vampire jest offline