Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2010, 16:11   #30
majk
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
************************

Wyszedł z klatki Travisa z satysfakcją wymalowaną na twarzy, z poczuciem, że "dobrze poszło" tam, na górze. Karty rozdane. Solos szybko szedł do auta, miał pół godziny a szef urwałby mu łeby gdyby się spóźnił.

************************

Siedziba firmy mieściła się na 23 Saint Barbara St. w Old Chicago w dzielnicy New Hudges, gdzie psiarnia co prawda nie bała się przyjeżdżać do licznych interwencji, ale nie robiła tego zbyt chętnie za każdym razem licząc się z ofiarami takiego wypadu. W dużym hangarze po niegdysiejszej remizie strażackiej mieściły się garaże, a na piętrze biura pracowników niższego szczebla. Z zewnątrz tylko podświetlany szyld informował, że w kamienicy świadczy się jakieś usługi. Zresztą zainteresowani nigdy nie przychodzili do siedziby. Załatwiali wszystko przez telefon więc lokalizacja biura nie była zmartwieniem dla szefostwa, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przeznaczyli na reklamę w innych częściach miasta. Wynajęci do ochrony osiłkowie otworzyli mu drzwi do garażu w którym zgasił silnik limuzyny, a z tamtąd windą na górę, do biura szefa.

-Wolter! No wkońcu dotarłeś do biura firmy, myślałem, że potrzebujesz tylko tylko pełnego baku i fury...- powietrze przedarł skrzekliwy głos zza biurka za którym siedział grubawy mężczyzna w średnik wieku.
-Mazursky.. cieszy mnie pana entuzjazm, szefie.
-Pfhah.. haha.. entuzjazm, dobre sobie- ten autentycznie uznał to za dowcip, ale radość nie trwała zbyt długo. Do momentu kiedy zaczął przerzucać kolejne papiery przed Michaela.- Podpisz kurwa te pokwitowania wkońcu, żebym mógł to wysłać do księgowej. To jakiś pieprzony cud, że jeszcze tu pracujesz młody, kryję cię przed dyrekcją i przed księgowymi jednocześnie. Normalnie zjadają takich leserów jak ty na śniadanie...
-Co nowego?
-Nie cwaniakuj Wolter, nie cwaniakuj. Bo się przejedziesz na tym kiedyś. Właśnie... -odpalił cygaretkę i zaciągnął kilkakrotnie- jak kurs Pana Yoshimitsu.. czy jak mu tam..
"Nie, napewno nie jest w to zamieszany. Nie mógł wiedzieć i niech tak zostanie"- Voltaire spojrzał na zdjęcie na biurku.
-Nic ciekawego, nawet typowo. W domu wszystko wporządku?- Mike jakby wcale tego nie powiedział, podpisywał kolejne kopie formularzy IS839482 "Przewóz osób i mienia środkami transportu prywatnego..."
-Heh.. Dobrze, wszystko dobrze.- Mazursky spojrzał na zdjęcie synka stojące w rogu biurka i uśmiechnął się- Wiesz, że będę ci wdzięczny za to do końca życia Mike... Ale wkońcu to mnie wyjebią z tej roboty, a wtedy kto będzie cię krył,haa...? Zastanów się młody. - schował podpisane potwierdzenia kursów do szuflady, a na biurku została jedna kartką, którą podał kierowcy.
- Mam dla ciebie zadanie specjalne, to bardzo delikatna sprawa. Więc nie spierdol! Zrozumiano? - podniósł nieco głos. - Moja żona... nie, nie Lisa, ta druga żona... mówiła, że ostatnio ktoś się za nią kręci i grozi. Masz mieć na nią oko i dopilnować, by nawet włos nie spadł jej z głowy. Na ten czas zawieszam cię z innymi kursami. Nie wiem, jak to załatwisz, ale ma się czuć bezpiecznie i nie wiedzieć o twojej obecności. Chyba, że będzie to niezbędne - mruknął. - Jakieś pytania?
Zadał kilka, tych niezbędnych, po czym wyszedł z biura Mazurskiego.
 
majk jest offline