Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2010, 13:57   #130
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
Dopiero gdy odwrócił się bokiem, Jaczemir dostrzegł strzałę tkwiącą w jego ptasim ciele. Szkliste oczy spojrzały na niego i nie spuszczały już z niego wzroku. Dziób rozchylił się z lekka...Jaczemir sięgnął, jakby od niechcenia po łuk...Strzały, gdzie do cholery położyłem te strzały...
Ptak przesunął się po krawędzi okna. Jaczemir wysunął się spod łóżka, powoli, powolutku nakładając strzałę na cięciwę. Teraz dopiero dostrzegł, że wszędzie, na baldachimie, na otwartych, zdobionych złotem okiennicach wyciętych w fantazyjny wschodni kształt, na skrzyni siedzą czarne ptaki.
Strzelił. Około czterdzieści funtów mocy, jakie kryło się w kompozytowym gryfie, to było aż nadto by trafić w cel. Z drugą strzałą ptak już się nie utrzymał, ze skrzekiem odpadł od okna i po chwili rozległ się plusk wody...Wody...Wody...
- Bodajś sczezł, szpiegu...- zamruczał.
- I co teraz? - zapytał nagle inny z ptaków, głosem Arwida Daree, siedzący na pustym stojaku na zbroję.
- Ty...- Jaczemir zmęłł przekleństwo - Ciebie też zastrzelę.
- I co dalej? - nie ustępowało ptaszysko. - Wystrzelasz nas wszystkie?
Milczał, zakładał tylko kolejną strzałę na cięciwę. Rozlegało się stukanie łyżek o miski. Wzrok jego padł na chwilę na wiszący na ścianie zbiorowy portret przedstawiający familię cara.
- A potem?! - zapytała stojąca w rogu płótna mała dziewczynka, głosem Liselotte.



Odwiedzili go.

Za oknem mokre od nocnego deszczu liście roślin zaglądających do środka, a teraz jasno, przejrzyście i cicho, choć chłodnawo...Daleki szum Reikwaldu, gdzieś bliżej stukanie kuchennych przyborów i miauczący kocur, jeden ze stałych bywalców ogródka...Do pokoiku wpadało całkiem rześkie powietrze, zmieszane przyjemnie z wonią ziół i bylin. Delikatna nuta kocich odchodów bynajmniej nie rujnowała całości, choć jakiś dworak na pewno kręciłby nosem.

- Potem? - zamyślił się stary Daree patrząc na dziewczynę, ale nie odpowiedział, bo jego wzrok padł na tego, kto poruszył się na łożu. Deski zaskrzypiały.

No dobrze, stoją sobie w jego małej izbie, ciekawie rozglądając się po wszystkich jego tu zgromadzonych skarbach. Mistrz Daree i młoda Liselotte, po raz pierwszy w jego skromnych progach. Jest ranek, w porządku, może trochę później... Jaczemir popatrzył na gości, przecierając zaklejone niemal na amen oczyska. Czego mogą chcieć? Pewnie wiedział czego. Zapytać jak idzie praca nad próbą, może przeczytać małe co nieco...Zobaczyć, dlaczego niespieszno mu wcale przenosić się do zbytkownych komnat? A może porozmawiać na osobności o czym zupełnie innym?
Od czasu, gdy urządzili sobie małe strzelanie na dziedzińcu minęły już dwa dni. Z tego, co się orientował, gospodarza zamku wciąż nie było widać, a stary Schwarzenberger chodził poddenerwowany, co można było zresztą doskonale wyczytać z poziomu służbistości jego podkomendnych. Co oni, artyści robili w tym czasie? Oczywiście nie chodziło o tego tajemniczego młodziana, którego nikt prawie nie widywał. Zgodnie z tym co opowiedziała im jeszcze w dzień strzeleckich zawodów Liselotte, nie był on w najlepszej formie, wyglądał strasznie i zdecydowanie nie w formie na tworzenie czegokolwiek. A może to jakiś szaleniec, którego ze względu na chociażby koneksje rodzinne gospodarz musi gościć w zamku, nieważne. Chodziło o to, co robili w wolnym czasie jego dzisiejsi goście. To akurat wiedział - pisali. Nie wiedział tylko dokładnie co, widywał ich pracujących samotnie podczas ładnej pogody na wystawionych na powietrze stołach, wiedział z gadek służby że spotykają się i rozmawiają późno w noc w tej sali z obrazem... Znaczy, Daree i ta młoda...
A może...- pomyślał nagle, choć zaraz po przebudzeniu pomyślunek miał zwykle ciężkawy - stary ma inne powody by "pracować" z młodą ślicznotką na osobności? Widywał przecie nie raz piękne białogłowy zafascynowane sławą starych mistrzów i oddające się im nocami, jęczące, a pod przymkniętymi powiekami noszące obrazy genialnych wytworów umysłów swoich podstarzałych kochanków...Tylko czy Daree jeszcze może...?
Nieeee...- potrząsnął głową i zaraz pożałował, bo łomotanie pod czaszką stało się teraz dużo bardziej intensywne. W dodatku resztki snu zaczęły szwędać się nieoczekiwanie po jego głowie, a na dnie umysłu siedział mały, niecierpliwiący się potworek, który krzyczał tylko jedno słowo:
- Piiiiić!!!

Daree w drodze do izby Jaczemira, którą wcale nie było łatwo odnaleźć, przypominał sobie jeszcze wydarzenia sprzed dwóch dni, kiedy to w trójkę z Lutfrydem i kislevczykiem strzelali do ptaków. Zanim, z pomocą pytań kierowanych do służby trafił do tego przylegającego do zamkowego ogródka zakątka, Arwid zdążył przeanalizować sobie jeszcze raz cały przebieg turnieju, aż do momentu gdy się rozeszli. Właściwie to pytała o drogę głównie Liselotte, towarzysząca mu w odwiedzinach. Dziewczyna też rozmyślała idąc, ale o czymś zgoła innym. Zastanawiała się, jak wiele fantazji jest w porannej opowieści przydzielonej do Jej komnaty młodej służki Lany. Pokojówka szeptała, trzepiąc wielkie poduchy, że mieszkający blisko murów słyszeli w nocy jakieś dziwne wycia z lasu...Stara praczka zarzekała się, że na pewno nie były to wilki. Bardka jednak nie słyszała przez deszcz niczego takiego, a zagadnięty rankiem stary Daree również nie potwierdził tych rewelacji rozsiewanych przez służbę. Teraz oboje, już na miejscu, pogrążyli się w rozmowie, bo gospodarz okazał się być nadal w objęciach Morra. Dopiero gdy roztaczające woń wczorajszego alkoholu cielsko zaczęło wiercić się w niskim łożu, oczy ich ponownie zwróciły się w kierunku Jaczemira.
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "
arm1tage jest offline