Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2010, 21:12   #772
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Piorun przetaczający się po nieboskłonie na chwilę rozjaśnił okolicę, jednak gdy zgasł ponownie zapanowały kompletne ciemności. Światło gwiazd i księżyca nie mogło się przebić przez grubą zasłonę chmur, mrok nie był więc rozjaśniony przez najmniejsze nawet źródło światła. Cisza, przerywana tylko odległymi odgłosami grzmotów, zdawała się zasnuwać świat niczym pogrzebowy całun. Okolica zdawałaby się opuszczona przez wszelkie życie, zapomniana przez bogów i ludzi. Byłoby to jednak wrażenie mylne, gdyż w samym epicentrum martwego krajobrazu, w miejscu gdzie czerń zdawała się przechodzić w coś jeszcze mroczniejszego, wyglądającego niczym ósmy kolor widma świetlnego znajdowało się zamczysko. Mury zbudowane były z czarnego kamienia, obrobionego do idealnej gładkości przez setki niewolniczych rąk do kształtów idealnych ośmiokątów. Również bryła zamku przypominała ośmiokąt, a jakby tego było mało istota dysponująca mrocznym zmysłem estetycznym najwyraźniej dorwała się do jego planów zanim rozpoczęto budowę i naniosła w losowych miejscach oznaczenia gdzie należy zasadzić drzewa. Widok pokrytej różowym kwieciem wiśni na czarnym murze z blankami przypominającymi kły bestii nie był tutaj niczym normalnym. Nad ogromną bramą wiodącą w głąb zamczyska wisiała drewniana tabliczka. W górnej części widać było przekreślony napis R'lyeh, a pod nim ktoś nieco krzywym pismem dopisał ,,Łelkam in wiśniowa ściółka"

W środku, przy dębowym stole zasiadało pięć przedwiecznych istot, których mocy umysł śmiertelnika nie był w stanie pojąć nie popadając w obłęd. Pomiędzy nimi stały karty, ustawione w dwa zgrabne stosiki, przed każdym leżało rozłożonych również kilka kart ozdobionych mrocznymi, rytualnymi rysunkami. Najwyraźniej trwała gra, której pokręcone reguły służyły do decydowania o istnieniach wielu istot, które najpewniej nie zdawały sobie sprawy, że właśnie trwa gra...

- TWOJA TURA - odrzekła jedna z postaci. Choć większość jej twarzy skrywał cień, rzucany przez czarny kaptur można było dostrzec że jest naprawdę chuda. Choć było to dziwne, zdawała się mówić dużymi literami

Siedząca obok drobna elfka ubrana w zieloną sukienkę dociągnęła kartę z jednego stosu, kładąc ją koszulką do dołu. Dało się na niej dostrzec niczego nieświadomego poszukiwacza przygód na spotkanie którego pędziło kowadło.

- O, sztywny - ucieszyła się elfka - przyda mi się na pewno
- Nie chciałabyś się zamienić - zapytał z nadzieją w głosie siedzący obok szlachcic w czerwono-żółtym stroju - dam ci dziesięciu murzyn.. erm... to znaczy dziesięć małych drowiąt

Oczy elfki zabłysły, transakcja została dokonana sprawnie i już po chwili na twarze obu graczy wypełzł radosny uśmiech

- PO CO CI TA KARTA? CZYŻBY TO BYŁA JAKAŚ ALUZJA DO MNIE?
- La mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi fa itha yaji ash-shuthath al-mautu gad yantahi
- odrzekł czwarty gracz, przypominający humanoida z ośmiornicą zamiast głowy i wąskimi skrzydłami na plecach
- DOBRA, DOBRA... TO SIĘ JESZCZE ZOBACZY

W tym samym czasie elfka dociągnęła kolejną kartę, tym razem nie ujawniając jej pozostałym graczom. Jej uśmiech stał się jeszcze szerszy, rozejrzała się po pozostałych graczach po czym rzuciła jedną z kart przed mackowatego gracza

- Drowia klątwa, w najbliższym czasie każdy potwór ma +10 przeciwko tobie do czasu gdy nie złożysz odpowiedniej ofiary

Szlachcic szturchnął lekko pomrukującego w niezadowoleniu Cthulhu

- A nie mówiłem, że elfy nie są miłe?
- Ast, twoja tura
- przestój widać nieco zirytował elfkę

Szlachcic dociągnął jedną z kart i położył odkrytą przed sobą. Widoczny był na niej demoniczny smok. Dopisek nad nim świadczył, że ma na imię Valgaav i ma 25 poziom

- Cholera, marny koniec to śmierć, a sztywny na niego nie zadziała. Dobrze, że mam demoniczną szablę +5, bo marny koniec to śmierć

Uśmiechy pozostałych graczy mówiły jednak co innego. Po krótkiej zrzutce, uzbrojeniu Valgaava w ,,całkiem niezłe balony", zamienieniu go na kolosalnego, przedwiecznego i uczonego sytuacja szlachcica wyglądała wyjątkowo kiepsko. P.O.Mroczna elfka zacierała z radości ręce na myśl o zdobyciu kolejnego, zwycięskiego już poziomu. Widać było, że szlachcic denerwuje się coraz bardziej rozważając użycie jednej z kart, w końcu rzucił ją na stół

- Przeklinam sam siebie zmieniając rasę. Od tej chwili jestem - przerwał na chwilę by przeszukać jedną kupkę kart, po czym po znalezieniu tej właściwej uśmiechnął się triumfalnie - elfem! Pomożesz mi w walce? - zwrócił się do siedzącej obok siebie elfki. Nie musiał powtarzać swojej prośby, już po chwili było po wszystkim

Następny kartę wyciągnął mackowaty, jednak na jej widok wybełkotał coś co w założeniu miało wyrażać jego dezaprobatę. Po rzuceniu jej na stół okazało się, że jest to nekrofobia. z karty wydawał się też niezadowolony gracz pierwszy

- WY NAPRAWDĘ COŚ DO MNIE MACIE
- La mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi...
- Dobra, mówiłeś, graj
- przerwał mu ostatni z graczy, siedzący do tej pory cicho

Mackowaty dobrał jeszcze jedną kartę po czym dał znać graczowi siedzącemu po swojej lewej stronie, że to koniec. Wszyscy gracze jak na komendę zwrócili uwagę na ostatnią, najbardziej tajemniczą z postaci siedzącą przy stole

A Jędrzej z Męczyworów poprawił słomkowy kapelusz i dociągnął kartę. Nie zmieniając wyrazu twarzy rzucił ją na stół, tak by wszyscy gracze mogli dostrzec zielonego orka z aureolą i napis ,,boska interwencja". Podczas gdy wszyscy jak zahipnotyzowani wpatrywali się w kartę Jędrzej jak gdyby nigdy nic przekręcił dziesięciościenną kostkę na pole oznaczone cyfrą dziesięć

- Wygląda na to, że znowu wygrałem, co?

Zdegustowani gracze rozpoczęli składanie kart, a gdy było po wszystkim udała się do kuchni delektować się domowymi wypiekami. Gdy skończyli elfka ruszyła w stronę dzbanka, jednak zatrzymała się jak gdyby przypomniała sobie coś istotnego i zwróciła się do pozostałych

- Napije się ktoś melisy? A potem może zagramy jeszcze raz, tym razem do pięciu dusz?

***

Co prawda nie udało mu się stworzyć pieniędzy, jednak dzięki swojej przedsiębiorczości i nadzwyczajnemu urokowi Flafie zdołała zorganizować wystarczające fundusze i już po chwili przed orkiem stał kufel zimnego, pienistego piwa. Należało mu się, mało kto był w stanie pokonać demona a Barbak tego dokonał. Poza tym demon liczył na kolejną dobrą rozróbę w przyszłości a nawiązanie pozytywnych relacji z zielonoskórym mogło znacznie ułatwić mu nakłonienie go do wzięcia w niej udziału. Szansa nadarzyła się szybciej niż demon mógłby się spodziewać - dostał od kobiety za ladą kartę i informację o sposobie zarobienia dodatkowej duszy. Wyglądało to... ciekawie. Nie dość, że mieli spędzić noc koedukacyjnie to na dodatek z orkiem i przedstawicielami innej drużyny w jednym pomieszczeniu. Dodatkowo martwiły go elfie zwyczaje, które miał okazję obserwować w karczmie oczami Uzjela. Skoro na coś takiego pozwalają sobie w miejscu publicznym to co dopiero musi się wyrabiać w nocy we wspólnym pokoju! Sam był demonem więc w razie czego liczył na zdolność szybkiego wycofania się dzięki teleportacji, jednak nie miał zamiaru narażać Flafie na takie bezeceństwa.

- Poproszę w takim razie pokój czteroosobowy - powiedział demon wysypując na ladę resztę zebranych pieniędzy, a po otrzymaniu kluczyka wręczył go Flafie. Na kartce nie pisało nic, że i ona miała tą noc spędzać wraz z nimi, a bał się że jej uroda może przyciągnąć kogoś z tych zbereźników, z którymi miał wspólnie spędzić noc

- A więc mamy spędzić noc w jednym pokoju w zamian za duszę - zwrócił się do pozostałych osób siedzących przy stoliku - mnie to prawie nie przeszkadza. Jeśli pozostali także będą chętni do zdobycia duszy w ten sposób...

Może i był demonem, ale po części był też człowiekiem, dlatego perspektywa spędzenia nocy w tym towarzystwie wydawało mu się delikatnie mówiąc... nieprzyjemna. O ile dwarfowi ufał, że nie przyjdą mu na myśl dziwne pomysły to reszty mógł się obawiać. Nawet Nizzre, która w końcu była elfką... nie wiedział co prawda jak wyglądają elfickie zwyczaje u kobiet ale nie był do końca pewny czy chce się przekonać. Cóż, wszystko zależało od pozostałych członków drużyny - jeśli będą chcieli w ten sposób zdobyć duszę to demon nie wyrazi sprzeciwu
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 08-03-2010 o 21:15.
Blacker jest offline