Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-03-2010, 21:30   #771
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Rozmawiała z krasnoludem i była pod wrażeniem że z całej tej drużyny akurat z krasnoludem elfowi dogadywało się póki co najlepiej. W tłumie karczmy dostrzegła Barbaka którego nie było trudno dostrzec, bo choć połowa zapitych gości była również zielona to jednak Barbak był nieco wyższy od reszty. Otrząsnęła się początkowo przypominając sobie jak ork szarżował na nią i Gatenowhere w płonącym lesie. Pokonali go wtedy ale chyba tylko z woli Bieli której nie spodobał się ten orczy wybryk. Krasnolud zdradził jej jednak że ork poświęcił życie by wykonać zadanie, co zaskoczyło Nizzre i poprawiło wizerunek orka w oczach w sumie oku elfki. Barbak był wyjątkowym orkiem, paladynem i sługą zielonego dobra, nosił medalion z wizerunkiem Lavendera a ten nie wypalał mu dziury w skórze więc ork nie mógł być zły. był na swój zielony sposób dobry a na pewno lepszy niż większość orków. Kiedy przepychał się do stolika trzymała bransolety w pogotowiu i nie była pewna co robić, ale kiedy przysiadł się z przyjaznymi zamiarami i zaczął po prostu tankować, odetchnęła i rozluźniła się.
- Witaj ponownie Barbaku – przywitała się. – Jakże milsze są teraz okoliczności w jakich się spotykamy. Słyszałam o twoich szlachetnych dokonaniach. To chwalebne, mieć dowagę poświecić się dla dobra reszty – przyznała szczerze.
Ale najgorsze miało dopiero nadejść. W drzwiach karczmy stanął Może.
The darker side of me by *orpheelin on deviantART
Nizzre omal nie poderwała się od stołu. Flafie szła tuż za swym panem bosko uśmiechnięta. Może przysiadł się do stolika a elfka omal nie wpadła pod stół mdlejąc.
- Moje zdanie na temat pokoju znacie – powiedziała spokojnie.
Starała się nie patrzeć na Może. Był taki Piękny. Przypomniała sobie Uzjela, człowieka, w zastępstwie którego pojawił się Może. Jego metalowa maska była niczym w porównaniu z zimnymi oczami Może i jego spojrzeniem.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 08-03-2010, 21:12   #772
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Piorun przetaczający się po nieboskłonie na chwilę rozjaśnił okolicę, jednak gdy zgasł ponownie zapanowały kompletne ciemności. Światło gwiazd i księżyca nie mogło się przebić przez grubą zasłonę chmur, mrok nie był więc rozjaśniony przez najmniejsze nawet źródło światła. Cisza, przerywana tylko odległymi odgłosami grzmotów, zdawała się zasnuwać świat niczym pogrzebowy całun. Okolica zdawałaby się opuszczona przez wszelkie życie, zapomniana przez bogów i ludzi. Byłoby to jednak wrażenie mylne, gdyż w samym epicentrum martwego krajobrazu, w miejscu gdzie czerń zdawała się przechodzić w coś jeszcze mroczniejszego, wyglądającego niczym ósmy kolor widma świetlnego znajdowało się zamczysko. Mury zbudowane były z czarnego kamienia, obrobionego do idealnej gładkości przez setki niewolniczych rąk do kształtów idealnych ośmiokątów. Również bryła zamku przypominała ośmiokąt, a jakby tego było mało istota dysponująca mrocznym zmysłem estetycznym najwyraźniej dorwała się do jego planów zanim rozpoczęto budowę i naniosła w losowych miejscach oznaczenia gdzie należy zasadzić drzewa. Widok pokrytej różowym kwieciem wiśni na czarnym murze z blankami przypominającymi kły bestii nie był tutaj niczym normalnym. Nad ogromną bramą wiodącą w głąb zamczyska wisiała drewniana tabliczka. W górnej części widać było przekreślony napis R'lyeh, a pod nim ktoś nieco krzywym pismem dopisał ,,Łelkam in wiśniowa ściółka"

W środku, przy dębowym stole zasiadało pięć przedwiecznych istot, których mocy umysł śmiertelnika nie był w stanie pojąć nie popadając w obłęd. Pomiędzy nimi stały karty, ustawione w dwa zgrabne stosiki, przed każdym leżało rozłożonych również kilka kart ozdobionych mrocznymi, rytualnymi rysunkami. Najwyraźniej trwała gra, której pokręcone reguły służyły do decydowania o istnieniach wielu istot, które najpewniej nie zdawały sobie sprawy, że właśnie trwa gra...

- TWOJA TURA - odrzekła jedna z postaci. Choć większość jej twarzy skrywał cień, rzucany przez czarny kaptur można było dostrzec że jest naprawdę chuda. Choć było to dziwne, zdawała się mówić dużymi literami

Siedząca obok drobna elfka ubrana w zieloną sukienkę dociągnęła kartę z jednego stosu, kładąc ją koszulką do dołu. Dało się na niej dostrzec niczego nieświadomego poszukiwacza przygód na spotkanie którego pędziło kowadło.

- O, sztywny - ucieszyła się elfka - przyda mi się na pewno
- Nie chciałabyś się zamienić - zapytał z nadzieją w głosie siedzący obok szlachcic w czerwono-żółtym stroju - dam ci dziesięciu murzyn.. erm... to znaczy dziesięć małych drowiąt

Oczy elfki zabłysły, transakcja została dokonana sprawnie i już po chwili na twarze obu graczy wypełzł radosny uśmiech

- PO CO CI TA KARTA? CZYŻBY TO BYŁA JAKAŚ ALUZJA DO MNIE?
- La mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi fa itha yaji ash-shuthath al-mautu gad yantahi
- odrzekł czwarty gracz, przypominający humanoida z ośmiornicą zamiast głowy i wąskimi skrzydłami na plecach
- DOBRA, DOBRA... TO SIĘ JESZCZE ZOBACZY

W tym samym czasie elfka dociągnęła kolejną kartę, tym razem nie ujawniając jej pozostałym graczom. Jej uśmiech stał się jeszcze szerszy, rozejrzała się po pozostałych graczach po czym rzuciła jedną z kart przed mackowatego gracza

- Drowia klątwa, w najbliższym czasie każdy potwór ma +10 przeciwko tobie do czasu gdy nie złożysz odpowiedniej ofiary

Szlachcic szturchnął lekko pomrukującego w niezadowoleniu Cthulhu

- A nie mówiłem, że elfy nie są miłe?
- Ast, twoja tura
- przestój widać nieco zirytował elfkę

Szlachcic dociągnął jedną z kart i położył odkrytą przed sobą. Widoczny był na niej demoniczny smok. Dopisek nad nim świadczył, że ma na imię Valgaav i ma 25 poziom

- Cholera, marny koniec to śmierć, a sztywny na niego nie zadziała. Dobrze, że mam demoniczną szablę +5, bo marny koniec to śmierć

Uśmiechy pozostałych graczy mówiły jednak co innego. Po krótkiej zrzutce, uzbrojeniu Valgaava w ,,całkiem niezłe balony", zamienieniu go na kolosalnego, przedwiecznego i uczonego sytuacja szlachcica wyglądała wyjątkowo kiepsko. P.O.Mroczna elfka zacierała z radości ręce na myśl o zdobyciu kolejnego, zwycięskiego już poziomu. Widać było, że szlachcic denerwuje się coraz bardziej rozważając użycie jednej z kart, w końcu rzucił ją na stół

- Przeklinam sam siebie zmieniając rasę. Od tej chwili jestem - przerwał na chwilę by przeszukać jedną kupkę kart, po czym po znalezieniu tej właściwej uśmiechnął się triumfalnie - elfem! Pomożesz mi w walce? - zwrócił się do siedzącej obok siebie elfki. Nie musiał powtarzać swojej prośby, już po chwili było po wszystkim

Następny kartę wyciągnął mackowaty, jednak na jej widok wybełkotał coś co w założeniu miało wyrażać jego dezaprobatę. Po rzuceniu jej na stół okazało się, że jest to nekrofobia. z karty wydawał się też niezadowolony gracz pierwszy

- WY NAPRAWDĘ COŚ DO MNIE MACIE
- La mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi...
- Dobra, mówiłeś, graj
- przerwał mu ostatni z graczy, siedzący do tej pory cicho

Mackowaty dobrał jeszcze jedną kartę po czym dał znać graczowi siedzącemu po swojej lewej stronie, że to koniec. Wszyscy gracze jak na komendę zwrócili uwagę na ostatnią, najbardziej tajemniczą z postaci siedzącą przy stole

A Jędrzej z Męczyworów poprawił słomkowy kapelusz i dociągnął kartę. Nie zmieniając wyrazu twarzy rzucił ją na stół, tak by wszyscy gracze mogli dostrzec zielonego orka z aureolą i napis ,,boska interwencja". Podczas gdy wszyscy jak zahipnotyzowani wpatrywali się w kartę Jędrzej jak gdyby nigdy nic przekręcił dziesięciościenną kostkę na pole oznaczone cyfrą dziesięć

- Wygląda na to, że znowu wygrałem, co?

Zdegustowani gracze rozpoczęli składanie kart, a gdy było po wszystkim udała się do kuchni delektować się domowymi wypiekami. Gdy skończyli elfka ruszyła w stronę dzbanka, jednak zatrzymała się jak gdyby przypomniała sobie coś istotnego i zwróciła się do pozostałych

- Napije się ktoś melisy? A potem może zagramy jeszcze raz, tym razem do pięciu dusz?

***

Co prawda nie udało mu się stworzyć pieniędzy, jednak dzięki swojej przedsiębiorczości i nadzwyczajnemu urokowi Flafie zdołała zorganizować wystarczające fundusze i już po chwili przed orkiem stał kufel zimnego, pienistego piwa. Należało mu się, mało kto był w stanie pokonać demona a Barbak tego dokonał. Poza tym demon liczył na kolejną dobrą rozróbę w przyszłości a nawiązanie pozytywnych relacji z zielonoskórym mogło znacznie ułatwić mu nakłonienie go do wzięcia w niej udziału. Szansa nadarzyła się szybciej niż demon mógłby się spodziewać - dostał od kobiety za ladą kartę i informację o sposobie zarobienia dodatkowej duszy. Wyglądało to... ciekawie. Nie dość, że mieli spędzić noc koedukacyjnie to na dodatek z orkiem i przedstawicielami innej drużyny w jednym pomieszczeniu. Dodatkowo martwiły go elfie zwyczaje, które miał okazję obserwować w karczmie oczami Uzjela. Skoro na coś takiego pozwalają sobie w miejscu publicznym to co dopiero musi się wyrabiać w nocy we wspólnym pokoju! Sam był demonem więc w razie czego liczył na zdolność szybkiego wycofania się dzięki teleportacji, jednak nie miał zamiaru narażać Flafie na takie bezeceństwa.

- Poproszę w takim razie pokój czteroosobowy - powiedział demon wysypując na ladę resztę zebranych pieniędzy, a po otrzymaniu kluczyka wręczył go Flafie. Na kartce nie pisało nic, że i ona miała tą noc spędzać wraz z nimi, a bał się że jej uroda może przyciągnąć kogoś z tych zbereźników, z którymi miał wspólnie spędzić noc

- A więc mamy spędzić noc w jednym pokoju w zamian za duszę - zwrócił się do pozostałych osób siedzących przy stoliku - mnie to prawie nie przeszkadza. Jeśli pozostali także będą chętni do zdobycia duszy w ten sposób...

Może i był demonem, ale po części był też człowiekiem, dlatego perspektywa spędzenia nocy w tym towarzystwie wydawało mu się delikatnie mówiąc... nieprzyjemna. O ile dwarfowi ufał, że nie przyjdą mu na myśl dziwne pomysły to reszty mógł się obawiać. Nawet Nizzre, która w końcu była elfką... nie wiedział co prawda jak wyglądają elfickie zwyczaje u kobiet ale nie był do końca pewny czy chce się przekonać. Cóż, wszystko zależało od pozostałych członków drużyny - jeśli będą chcieli w ten sposób zdobyć duszę to demon nie wyrazi sprzeciwu
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 08-03-2010 o 21:15.
Blacker jest offline  
Stary 08-03-2010, 21:49   #773
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Zjawił się Szamil. Bransoleta się w kieszeni otwiera normalnie. Przylazł i walnął teksta. Włos się jeży tu i ówdzie.
- Nie ma sprawy – powiedziała, czując się trochę głupio, ale nie chciała robić problemów.
„Porozmawiam z Może kiedy indziej najwyżej... jeszcze się go naoglądam...”
- Wybaczcie, w takim razie udam się teraz na małe zakupy. Jakby co stawię się we wskazanym przez Kruka pokoju jeśli przekonam Ila i Gatenowhere. Jeśli nie zastaniemy was tam, uznamy, że odmówiliście. Jeśli my nie przyjdziemy do zachodu słońca, nie szukajcie nas, to znak, że gate albo Il się nie zgodzili. Do zobaczenia póki co.
Przepchała się znowu przez tłum w knajpie i wyszła na ulicę.

Rozejrzała się i podeszła do najbliższego straganu z owocami.


Przejrzała towar i zaczęła wybierać świeże owoce. Jabłka, truskawki, śliwki, gruszki, banany, granaty, kiwi, pomarańcze... Żeby było różnorodnie. Zapłaciła i z torbą pełną zakupów wróciła do karczmy. Weszła po schodach na piętro. Znajome drzwi były nadal zamknięte.
„Drowy nienawidzą powierzchni ale wszystkie elfy wiedzą, że drowy uwielbiają owoce!”

Weszła cicho i ostrożnie do pokoju. Oba łóżka były tym razem zajęte, a czarna pantera leżała pod oknem i podniosła łeb spoglądając podejrzliwie na elfkę. Illiamdril leżał na łóżku na brzuchu, z ramieniem pod głową i kiedy elfka weszła spojrzał na nią leniwie zaspanymi oczami.
- Gdzie byłaś? – mruknął uśmiechając się rozbrajająco. - Zdążyłem uciąć sobie drzemkę.
- Dobrze, że nic innego sobie nie uciąłeś.
Weszła i odłożyła na stół owoce. Drow wyczuwszy obecność jedzenia od razu stał się milszy.
- Ładne? – drow skinął na dwa sejmitary leżące przy łóżku.
Icingdeath Pic 1 by ~Wulfspider on deviantART

- Ukarałeś jakiemuś dziecku? – uśmiechnęła się zalotnie.
- Kiedyś elf powiedział mi, że złapie mój sejmitary gołymi rękami, blokując ostrze między dłońmi nad swą głową. Zatrzymał moje sejmitary, ale swoją gołą głową. Kupiłem te ostrza. Musieli zasiekać jakiegoś drowa, ale nie poznaję symboli Domu.
- Daj, przydadzą się do obierania marchewki – wyciągnęła rękę w stronę mrocznego elfa. - No dawaj.
Il leniwie sięgnął ręka paska od spodni.
- Nie tej marchewki! – ryknęła śmiechem. – Tam ledwo jest co obierać...
Drow uśmiechnął się pięknie i prychnął drwiąco, rozbawiony jednak.
- Durny elf – mruknął.
Leniwie wyjął zza paska przy boku ukryty nóż i ułożył w palcach tak, jakby chciał cisnąć nim w elfkę.
- Fajna sztuczka, co jeszcze ciekawego umiesz wyjąć z tych spodni? – parsknęła śmiechem. – No, Piękny, nie rzucaj zabawkami bo komuś oko wybijesz – upomniała niewzruszona Nizzre.
Drow powoli obrócił ostrze rękojeścią ku niej. Podeszła i wzięła nóż, zaczęła kroić jabłko, a drow obserwował ją z zaabsorbowaniem. Wodził wzrokiem za owocami.
- Trzym – podała mu kawałki jabłka.
Drow usiadł natychmiast, złapał żarcie i wszamał w kilka sekund.
- Krój szybciej – powiedział niecierpliwie.
- Gryź, nie połykaj.
- Ty to dopiero masz zachcianki – bąknął.
Kiedy zobaczył słodki owoc granatu, myślała, że wyrwie jej go z rąk, razem z ręką. Chrupał, mlaskał i połykał, szczęśliwy.
- Nie jesteś zła, że twoje Światło cię opuściło? – spytał ostrożnie ale z przekąsem, gryząc pomarańczę i oblizując palce.
- Nie opuściło. To nie ja miałam go ocalić, a ten który mógł nie przyszedł.
- Jasne – bąknął. – Wierz, jeśli chcesz. Ciekawe co zatrzymało wysłannika niepokonanego Światła...? Może demon na nosorożcu? – prychnął żartem.
- Może.
Mroczny elf był zbyt zajęty jedzeniem i zbyt uszczęśliwiony smakiem owoców aby wykazywać oznaki agresji.
- Ale pająka przysłałaś – mruknął, obrażony. – Po co?
- Yan był w to zamieszany przypadkiem – wyjaśniła obojętna na jego pretensje.
- Więc po co ratowałaś przypadkową ofiarę?
- Wciągnęłam go w to poniekąd a nie chciałam żeby ucierpiał.
- Sam za tobą polazł – prychnął drow, wyraźnie zły, że znowu ktoś pałętał się za elfką. – Co to...?
- Hm?
- ...
- To jest banan. Pokazać ci jak się to je? Zobacz, to będzie dobre...
- ...Jesteś zboczona. Tego na pewno nie je się w ten sposób.
- Nie żartuję. Żresz czy nie?
- Na pewno nie teraz, kiedy gapisz się na mnie w ten sposób.
- Przeszkadza ci?
Mroczny elf z trudem przełknął mandarynkę w całości. Usiadła obok niego na łóżku.
- Chcę pogadać o czymś...
Drow przełknął i spytał spokojnie:
- Były zatrute?
- Nie! – syknęła w oburzeniu.
- Spokojnie, spokojnie... – burczał, gryząc kolejne jabłko. – Dziękuję.
- Skoro je tak lubisz dlaczego nie kupiłeś sobie kilku?
- Ponieważ tamte na pewno byłyby zatrute – prychnął, łapczywie wgryzając się w kolejny owoc.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 08-03-2010, 22:26   #774
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Naparstek był już prawie pusty. Emanuel, jak nigdy zdecydował się na odstresowanie, na ordynarnie mówiąc zalanie pały. Na utopienie smutków, na zapomnienie. A okazja ku temu była idealna. W końcu mógł w miarę spokojnie, nie obawiając się o zdrowie swego, zielonego towarzysza oddać się zapomnieniu… chwili zapomnienia, refleksji, zadumy… Jak zawsze w takiej chwili przyszły mi na myśl chwile przelotnego szczęścia. Chwile spędzona w objęciach młodzieńczej miłości. Uczucia tak irracjonalnego, tak szalonego… tak głupiego … i tak pięknego zarazem. Szczęścia, które każdy cenił dopiero w chwili, gdy było już za późno aby je odzyskać…
I tak Emanuel siedział sącząc i upijając się na smutno. W jego dłoniach brzdąkało ukulele, a sama pchła podśpiewywała sobie tak…

YouTube - Chryzantemy Złociste
//teks zawarty w powyższym odnośniku zawiera frazy mogące zostać uznane za wulgarne, upraszam użytkowników poniżej 18 roku życia, aby nie uruchamiali tego linka//

A co się w karczmie działo? Gadanie… w zasadzie tylko i wyłącznie ork w tej kwestii nie był zbyt dobrym. W zasadzie nie był dobry wcale. Sączył sobie zatem pomalutku browarek z słusznych rozmiarów kufla. Drużyna wymieniała argumenta w cięższej lub lżejszej formie.

Barbak milczał.
Emanuel śpiewał.

-Kruk rzekł, że móżem dostać po 1 Duszy jeśliśmy wszyscy ze naszej companiji spędzimy całą noc w jednym pokoju…
-hrrrrr……
- Cło o tym sądzisz?
- Co?
Barbak ocknął się i zrozumiał, że pytanie zostało skierowane do niego… że Kall’eh oczekuje odpowiedzi… że podaje mu kartkę. Ork ujął papier, przeczytał… następnie porównał z tym który dostał sam.- A to!Ork skwitował i pociągnął sowicie z kufelka. Widać było, że jego dusza jest gdzie indziej. Że jego myśli podążyły gdzieś bardzo daleko. Że zajmuje go teraz coś zupełnie innego…- Jak dla mnie bomba! Jeśli się uda… dobrze, jeśli nie… to znowu będzie okazja na dobrą walkę… Prawda Może? Zawiesił pytanie i zamilkł…

Emanuel śpiewał.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 09-03-2010, 11:47   #775
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Szamil wszedł z właściwą sobie klasą do karczmy. Niestety z racji na tłok nikt nie mógł tego podziwiać. Szybko przepchnął się do baru torując sobie drogę łokciami.
-Miód pitny!
-Pięć monet.
Szamil spojrzał na barmankę, spojrzał na swój fundusz. Miał dobre trzy tysiące gotówki.
-To ja podziękuje. Pokój jakiś jest wolny?
-A kim jesteś?
Szamil uśmiechnął się promieniście, odgarnął grzywkę z czoła i wlepił wzrok w oczy barmanki. Te bardziej interesujące oczy.
-Szamil ale jak chcesz możesz na mnie...
Cóż, barmanka nie dowiedziała się kim dla niej mógłby być półdemon. Przerwał mu nim zdążył się porządnie rozkręcić.
-Kruk powiedział, że możesz dostać dusze jak przenocujesz ze swoimi towarzyszami w jednym pokoju. Krasnolud ma szczegółową listę.
-A wpadniesz do nas?
Zignorowała go, widząc, że nic nie zamawia. Wzruszył ramionami i podszedł do swoich towarzyszy. O dziwo wszyscy zgodnie pili. Ba! Nawet Nizz się przypałętała. Szamilowi od razu zrzedł uśmiech, minę miał poważną jak przed walką. Podszedł do stolika i zwrócił się do elfki.
-Wybacz ale chciałbym ustalić parę spraw odnośnie organizacji naszej drużyny. Z oczywistych przyczyn nie chce tego robić przy naszym wrogu.
-Nie ma sprawy. Wybaczcie, w takim razie udam się teraz na małe zakupy. Jakby co stawię się we wskazanym przez Kruka pokoju jeśli przekonam Ila i Gatenowhere. Jeśli nie zastaniemy was tam, uznamy, że odmówiliście. Jeśli my nie przyjdziemy do zachodu słońca, nie szukajcie nas, to znak, że Gate albo Il się nie zgodzili. Do zobaczenia póki co.
Szamil odczekał aż elfka wyjdzie i zajął jej miejsce. Z właściwym sobie przekonaniem, że to co kogoś z drużyny to i jego (ale nie w druga stronę) przywłaszczył sobie kartkę Kalleha i jedno z piw Barbaka. Upił łyk i przeczytał imiona widniejące na kartce.
-Nie chce się wymądrzać ale mam propozycje. Ostatnie trzy miejsca pokazały nam, że zgrani to nie jesteśmy. Cóż, tak to jest gdy drużynę robi się z indywidualistów. Nie powiem w pierwszych dwóch miejscach rozbicie drużyny były celowym zabiegiem stwórcy miejsca. Nie powiem, miałem w tym swój udział. Ostatnie miejsce pokazało nam, że idziemy w rozsypkę nawet bez ingerencji stwórcy miejsca. Przeszkadza nam to w rozwiązaniu zadania oraz przeszkodzeniu zdrajcy. Proponuje by w ramach możliwości trzymać się razem. Wiadomo czasem trzeba się rozdzielić choćby po to by zgarnąć dodatkowe dusze. Co Wy na to? Dzięki temu będziemy efektywniejsi.
Upił znowu łyk piwa.
-Druga sprawa o jakiej chce Wam powiedzieć to ostrzeżenie. Podczas pobytu w mieście parę osób będzie chciało mnie zabić. Będą to zarówno dzieci Fioletu jak i Światła. Jeśli ktoś obawia się o swoje życie niech raczej unika mego towarzystwa podczas pobytu tutaj.
-Trzecia sprawa to te zadanie. Patrzcie na dobór osób. Wszyscy od nas ale tylko połowa z KOS'u do tego ten wolny strzelec. Czyżby Kruk nie próbował zrobić jakiejś nowej drużyny? W jakimś nowym celu? Z drugiej strony może to być taka demoniczna fanaberia.
Upił łyk piwa. Spojrzał na Barbaka.
-Czwarta sprawa to czy nasz drogi ork zdrowiał od jedzenia ludzizny! Przychodzę tu do Waszego stolika a Wy sobie ucinacie pogawędki z Nizz! Z pachołkiem Kurka! Pachołkiem demona! Rozumiem, że nie an wszystkie demony trzeba się rzucać czego przykładem jest nasz towarzysz ale na nią możemy. A właśnie demoni, masz jakieś miano? Wracając do tematu to czemu jej nie strzeliliście w łeb, nie związaliście i nie dowiedzieliście się wszystkiego co wie na temat dusz i miejsca?! Tylko nie mówcie mi tu o humanitaryzmie bo do cholery jeszcze dwie godziny temu odgryzałeś kolesiowi nogę!
Osuszył do końca piwa i spojrzał wyczekująco na orka.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 10-03-2010, 20:58   #776
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Yan;

http://farm1.static.flickr.com/52/14...3b13f30e_o.jpg

...EEee....???
Wywróciłeś oczy i znowu zrobiło się ciemno.
Kapłan i elfy stojące przy nim przyglądali się nieprzytomnemu mężczyźnie, którego przed chwilą pod drzwi Świątyni Światła przytaszczył wielki, włochaty pająk. Pająk wprosił się do świątyni, położył rannego na podłodze i biegał wokół elfów Almanakh póki te nie zajęły się nieprzytomnym, a długo prosić nie musiał. Podczas gdy jedni zajęli się rannym, inni wygłaskali pająka.
- Będzie półprzytomny jeszcze kilka godzin – ocenił Kaplan badając nieprzytomnego, któremu uleczono rany. – Został podtruty substancją wywołująca odrętwienie i halucynacje.
Fufi widząc że mężczyzna został opatrzony, bez słowa wyjaśnień zapakował go sobie nogogłaszczkami na grzbiet. Elfy uznały że to właściciel Bestii czy coś w tym stylu. Poza tym nie zjawił się nikt kto upominałby się o zaginionego członka drużyny. Pająk był do tego bardzo miły i budził zaufanie. Tak. Zatem, Fufi z naprawionym fantem wybył ze świątyni i udał się do karczmy.

Barbak; Piwo, miód, śpiew... I kobiety znaczy elfy! Elfy...? Do knajpy wlazł pająk Nizzre, ale nie taszczył elfki, ani nawet elfa. Tylko jakiegoś gostka, który półprzytomnie kiwał się na pajęczym grzbiecie jak w ataku choroby sierocej, to mdlejąc, to znów ocknąwszy się rzygając [Fufiemu nie spodobało się to i wreszcie zwalił jeźdźca na podłogę knajpy].

Nizzre; Il zjadł ze smakiem wszystko co zdołał dorwać przed tobą [mówimy o owocach...]. Wyraźnie zadowolony z tej przekąski przeciągnął się i obserwował cię pilnie kiedy mówiłaś. Wyraz jego twarzy mówił sam za siebie. Drow intensywnie myślał nim wreszcie się odezwał.
- Gatenowhere się zgodził? – spytał wreszcie.
- Nie wiem, nie pytałam go jeszcze.
Oczy drowa błysnęły. Nie trzeba było być geniuszem by dostrzec, jak bardzo drow nienawidzi maga i jak zażarcie z nim rywalizuje. Spojrzał ci w oczy jakby z pretensją i gorzką miną, że nie zostawiłaś mu praktycznie wyboru.
- Co chcesz, abym uczynił tej nocy...? W tym... pokoju...? – uśmiechnął się pięknie, widząc jak twoja twarz przybiera koloru buraczka.
- Chcę, żebyś mnie słuchał – powiedziała bez zastanowienia, bo wcześniej już opracowała taką odpowiedź.
- Zrób mi przysługę i wyjaw już teraz zakres tego posłuszeństwa.
Wyjaśniłaś. Mroczny elf wzruszył ramionami.
- Co dasz mi w zamian? – spytał ciekawsko.
- Nie poderżnę ci gardła. Może być?
- Nigdy? – uśmiechnął się rozkosznie.
- Tego nie wiem.
- Kto może wiedzieć?
Westchnęła po przesunęła dłonią po barku drowa.
- Połóż się, jesteś zmęczony.
Drow położył się, i tak miał zamiar to uczynić. Legł na plecach, patrząc uważnie na elfkę siedząca na łóżku.
- Plecami się nie ośmielisz? – spytała zaczepnie.
- Ośmielę – obrócił się na brzuch i zamknął oczy, spokojnie wtulając twarz w poduszkę. – A ty myśl, co mi dasz, zanim to ja złożę ci propozycję.
- Wierzysz, że dotrzymam danego ci słowa? – spytała cicho, jej dłoń zaczęła wodzić po plecach drowa.
- Wierzę, że zbytnio boisz się Bieli żeby łamać przysięgę - wymamrotał.
- Nie boję się Bieli. Kocham Biel. Polecam.
- Yhhhmh – odetchnął, przeciągając się pod głaszczącą go ręką.
Wyczułaś, że wstrzymał niespokojnie oddech.
- Co jest? – spytała, zdziwiona.
Drow powoli podniósł jedną rękę na znak, żebyś się nie ruszała. Po chwili opuścił rękę i nie ruszając się nadal szepnął:
- Ten elf. Był na dachu budynku obok.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 11-03-2010, 18:01   #777
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Elf jednak nie powrócił. Po krótkich poszukiwaniach wrócili do swoich zajęć, czyli Il legł i odpoczywał, a Nizzre siedziała obok, głaszcząc jego plecy. Wodziła dłońmi po plecach drowa, czując pod palcami liczne, duże i gładkie blizny. Il bardzo lubił kiedy przesuwała dłońmi wzdłuż jego kręgosłupa, wiedziała o tym, choć zgrywał nadąsanego i niedotykalskiego.
- Dlaczego to robisz? – wymamrotał sennie.
- Nie wiem o co pytasz.
- Robisz to sądząc, że coś zyskasz w ten sposób?
Zaśmiała się, rozbita tym pytaniem.
- Nie. Żeruję na szczęściu, cudzym, nie mając własnego.
- I na bólu.
- Przecież już nie boli.
- Wiesz, jak bolało?
- Wiem - przyznała smutnie, spoglądając na jego blizny.
Po chwili dodała;
- Lubię cię dotykać.
- Zauważyłem – mruknął sennie i przeciągnął się znów z upodobaniem.
To zdanie brzmiałoby dziwnie, gdyby nie wypowiedziała go istota dla jakiej dotyk był klątwą.
- Nie boli cię, prawda? Kiedy cię dotykam?
- Nie. Po raz setny: nie.
- Co czujesz, kiedy cie dotykam? Czujesz... coś złego?
- Nie – mruknął, półprzytomny z zadowolenia. – Nie przejmuj się...
Poklepała go pieszczotliwie.
- Mam złe wieści.
- Hymh? – mruknął obojętnie, leżąc z zamkniętymi oczami.
- Muszę wybrać się do Kruka.
Drow otworzył oczy i myślał przez chwilę. Kiedy wstała z łóżka, natychmiast podniósł się i usiadł.
- Wzywa cię?
- Powiedzmy.
- Oddałem mu Duszę!
- Nie chodzi o Duszę.
Drow obserwował ją bacznie.
- Mogę iść z tobą? – spytał poważnym i opiekuńczym tonem, jaki się jej spodobał.
- Jasne – uśmiechnęła się.
Poderwał się, zakładając zbroję i mocując pochwy na broń.
- Nie będzie ci potrzebna.
- Zawsze jest mi potrzebna – mruknął. – Moment. Gotowe.
Spojrzała na niego, nie spodobało się mu to dziwne, przepraszające spojrzenie.

Wrzuta.pl - Breaking Benjamin - Breath

- Lets go – szepnęła.
* * *

Teleportacja była jak zwykle szybka i nieprzyjemna.


Pojawili się w zrujnowanej katedrze zasnutej Mgłami. Kruk, wielka i makabryczna chimera, stała wyczekująco nieopodal. Od razu skupił swoje spojrzenie strasznych oczu na mrocznym elfie i ruszył ku niemu, machając lekko ogonem na boki. Drow, najwyraźniej nie przygotowany na tak bliskie spotkanie z czymś tak dużym i dziko wyglądającym, natychmiast spiął mięśnie a jego źrenice zwęziły się. Kruk skręcił tuż przed nim, czając się i obchodząc go wokoło. Ręce drowa odruchowo drgnęły w kierunku sejmitarów.
- You`re scared, aren`t you? – spytał z dzikim ubawem i złośliwością Kruk.
- He will learn – odparła z naciskiem Nizzre, stojąc nieruchomo obok drowa. – To odruch po pechowej walce z Może.
Kruk zlustrował znów drowa od stóp do głów i oddalił się nieco.
- Bał się o swoje życie, nie twoje – powiadomił z zawodem Kruk.
- Każ mu bronić mnie i podejdź jeszcze raz – odparła zimno nieruszona Nizzre.
Kruk wykrzywił dziób w paskudnym drapieżnym uśmiechu.
- Nie ma śmiertelnika który nie odczuwałby strachu w ogóle – ciągnęła Nizzre.
- Nie ma – przyznał Kruk.
Il nie spuszczał Kruka z oczu.
- Look how angry he is now – Kruk uśmiechnął się z sympatią.
- And so obedient – uśmiechnęła się spokojnie, podniosła rękę i pogłaskała drwa po głowie, przepuszczając srebrne kosmyki pomiędzy palcami; drow z niechęcią i ostrzeżeniem odrzucił głowę do tyłu ale nie mrugnął nawet. – Nie cierpi być głaskanym w ten sposób ale pozwala mi na to.
- W rzeczy samej, jego aura nawet nie drgnęła – zauważył zaintrygowany Kruk. – Ma intrygująco uszkodzone uczucia – obrócił się, mrucząc pod nosem: - Ray`gi potrafił kochać.
- Il raczej mnie nie kocha – uśmiechnęła się litościwie.
Kruk obrócił się znów do elfki i po zlustrowaniu aury drowa dodał z rozbawieniem:
- No. He wants to kill you. He alone.
Wzruszyła swobodnie ramionami.
- To nic nowego – mrugnęła do drowa. – Jest nam razem dobrze, prawda? – objęła drowa jedną ręką w pasie i przytuliła się do niego bokiem.
- Ymh – sapnął, nadal nie odrywając wzroku od Kruka.
- W porządku, Il – uspokoiła lekkodusznie Nizzre. – Nie przejmuj się nim.
Kruk zrobił znów krok w kierunku drowa. Tym razem palce dłoni elfa musnęły rękojeści sejmitarów.
- Intrygująco uszkodzony i strasznie mściwy – pochwalił Kruk. – Nizzre. Możemy porozmawiać na osobności?
Drow spojrzał na elfkę.
- Przynajmniej nie trzeba go uczyć, że kobieta rządzi – zauważył Kruk.

* * *
Kiedy wrócili do pokoju drow zaniepokoił się stanem w jakim była Nizzre. Ręce jej drżały, w zielonym oku błyszczało odbicie szalonych myśli, patrzyła w nicość nieobecnym wzrokiem.
- Co powiedział? – zagadnął spokojnie i dociekliwie Il.
Potrząsnęła przecząco głową jakby nadal rozmawiała z Krukiem w myślach.
- Powiedział coś strasznego – wyjąkała i przełknęła głośno ślinę.
- O nas? O tobie? O mnie?
Pokręciła głową i usiadła bezsilnie na łóżku.
- Chyba naprawdę będę cię potrzebować – wydukała.
Drow przysiadł się obok.
- I tak nigdzie nie zamierzam iść – odparł zimno.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 11-03-2010, 22:03   #778
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
YouTube - Angels

Barbak rozsiadł się pewnie na swym siedzisku. Fakt, iż na poły drzemał nie oznaczał, że odpuścił by sobie przedstawienie jakie odstawił Synek. Nigdy życiu. Ponieważ jednak miał świadomość swego upojenia alkoholowego, stwierdził że do tematu będzie mógł powrócić… jutro. Jak tylko przestanie go boleć głowa. A do tego czasu? Rozparł się w boki jak basza… hulaj dusza, hulaj woła….
Drunken Kermit by ~lynchy on deviantART

Naraz to spokój orka został przerwany. Fufi wniósł coś, czy może raczej kogoś kto wyglądał wręcz fatalnie. Ork już dawno nie widział kogoś wyglądającego tak paskudnie. Prawdę mówiąc coś bardziej paskudnego widział jedynie raz… gdy jego dziadek leczył hemoroidy… pijawkami.
Do dzisiejszego dnia, na samą myśl po plecach orka przemykały ciary pomieszane z mdłościami. Tymczasem istota pozostawiona przez pająka ostentacyjnie puściła pawia, zasiadła na krzesełku… i chyba zasnęła.
Drunken by ~zemex on deviantART
Barbak nie mógł tak po prostu siedzieć. Jego rycerskość na to nie pozwalała. Pod kopułką krążyły co prawda pomysły na wykorzystanie elfickiej tradycji…i słoiczka wazeliny, jednak stwierdził że da sobie spokój. Widać alkohol za bardzo na niego oddziaływał (albo za mało…).
Wstał, ujął chwiejnie swe krzesełko. Złapał pion. Uśmiechnął się do towarzyszy.
- To so? Przepijemy Naszej babci domek sały? HYK!
Uśmiechnął się raz jeszcze, złapał Maleństwo, przewiesił je przez plecy (omal nie wydłubując Synkowi oka), po czym poczłapał pewnym, choć skierowanym nie jednoznacznie, krokiem w kierunku zarzygańca.
Spojrzał… i podjął pewną decyzję.
- Poczekajcie NO CHWIĘ!!! Rzekł ni to do w próżnie, ni to do kogoś konkretnego.
Poczłapał na zaplecze, tylko po by po chwili powrócić… z wiadrem wody.
- Nasz… przy…jaciel… możeOrk niespodziewanie splunął...chyba… bęzie tego poczebował…. HYK!

Bezceremonialnie złapał Yan’a za kołnierz, przewiesił go sobie przez ramię, złapał wiaderko i krzyknął do barmanki.
- Halo! Gdzie ten pokój? IDE!!! Przyślij tam z antałek… albo dwa! I ŻADNYCH OWIEC!!!

Barbak wlokąc na plecach postękującego Yan’a, trzymając wiadro zimnej wody poczłapał w kierunku pokoju. Gdy dojdzie na miejsce, usadzi swój pakunek, zmoczy jakąś szmatę, prześcieradło etc. i obłoży głowę cierpiącego… nie ma to jak zimny kompres… kac na pewno zelżeje.

Barbak dumny z siebie usiadł pod ścianą przeciwną do wejścia, w taki sposób jednak, aby wchodzący do pokoju w pierwszej chwili zasłaniał orka otwieranymi drzwiami. Postawił Maleństwo w zasięgu łapki… zamknął oczy i pogrążył się w swych myślach.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 13-03-2010, 14:47   #779
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Il...?
- Hm?
- Ja tak nie mogę...
Drow westchnął przeciągle, z beznadzieją.
- Wtedy mogłaś...
- Ale mam wrażenie, że on się gapi!!! – jęknęła bezbronnie.
- Za-padł-w-śpią-czkę!!! – przeliterował przez zęby zdruzgotany Il.
- A jeśli się obudzi?!
- Nie obudzi...
- Miałam wrażenie, że podglądał jednym okiem!
- EH! Dobra... czekaj, naprawię to...
Drow wyplątał się z kołdry i wygramolił się z łóżka. Podszedł niemrawo do łóżka obok, przyjrzał się badawczo śpiącemu Ray`giemu, a po chwili namysłu wziął poduszkę i rzucił ją tak, że lądując zakryła całą głowę drowa.
- Teraz na pewno nie podgląda... – mruknął, wracając do łóżka.
- Teraz się udusi!!! Chcesz go zabić?!
- Tak.
- Nieładnie! Niegrzeczny, niegrzeczny drow!!!
Il rozpromienił się, wskoczył do wyrka, radośnie podniósł z podłogi pejcz i podał go elfce do ręki.
- Nie! Znaczy: zaraz!!! Najpierw napraw to! – wskazała w kierunku drugiego łóżka.
Drow westchnął przeciągle.
- Marudziłaś, że podgląda, teraz znowu źle, że nie oddycha?!
- Zrób coś!
- Zamierzałem właśnie!
- Z nim!
- Z nim?!?! – wybałuszył oczy w szoku
- Obróć go twarzą do ściany albo co!
Drow westchnął i zwlókł się z łóżka.
- Nie skręć mu karku!
- ...Skąd pomysł, że zamierzałem?
- Ostrożnie... – po chwili spytała nieśmiało - Myślisz, że jak się jest w śpiączce to się coś słyszy...?
Drow przystanął w pół drogi do łóżka i westchnął ciężko.
- Mam mu urwwwwzatkać uszy?
- Lepiej nie grzebać przy jego uszach, siły wyższe mogłyby się wkurzyć!
- Słusznie
- ...Umiesz jęczeć po cichu?
Drow bez słowa wgramolił się do łóżka.
- Jęknij.
- Co?
- Idź na drugi koniec pokoju i jęknij, powiem ci, czy słychać na taką odległość!
- Eh... – westchnął.
- O, tak chyba jest dobrze!
- Jestem wykończony... – przyznał, załamany.
- Już!? – przeraziła się.
- Elficka gra wstępna to katorga! – wymamrotał, obrażony, zakopując się w prześcieradle.
- Ale to było dopiero samo przygotowanie nastroju!
Po chwili zastanowienia Il stwierdził:
- Wyrzućmy go przez okno.
- Nie.
- Przez drzwi.
- Nie.
- Przez ścianę.
- Przez ścianę?!
- Tak! – drow ochoczo poderwał się, ale zatrzymała go, łapiąc go za szyję.
- Mam pomysł!
- Przez komin...?
- Nie. Nakryjmy się kilkoma kołdrami, to wytłumi... er dźwięki!
- Jesteś elfem. Przeżyjesz pod kilkoma kołdrami. Ja się uduszę.
- ...Na jak długo jesteś w stanie wstrzymać oddech?
Drow zastanowił się poważnie.
- Wyrzućmygooknem – wyszeptał znów rezolutnie.
- Ale Il – marudziła ze smutną minką, głaszcząc drowa po karku. – Jak go wyrzucimy... to ktoś go znajdzie... i przyniesie tutaj... i klasycznie zapuka do drzwi w klasycznie najgorszym momencie!
- Hmm... Wiem. Moja Bestia go zje.
- Nie.
- Fufi go zje.
- Nie.
- ...Fufi go zje.
- Nie!
- ...A może Fufi...?
* * *

Leżała na plecach, z uśmiechem-bananem na twarzy i serduszkami fruwającymi nad jej głową. Drow leżał na niej, wtulony policzkiem w jej pierś i drzemał słodko, podczas gdy elfka z rozkochaniem przesuwała dwoma palcami po całej długości jego ucha, skubiąc końcówkę raz za razem.
- Il?
- Ymh? – wydał z siebie zaspany pomruk zadowolenia.
- Ile jeszcze do zachodu słońca?
Drow odetchnął głęboko, przeciągnął się rozkosznie, powoli dźwignął się na rękach ponad elfką i obejrzał się w stronę okna, badając natężenie światła słonecznego.
- Jeszcze ze trzy razy – odpowiedział z pięknym uśmiechem pięknie uśmiechniętej elfce.

* * *
- Il?
- Ymh...?
- Słońce zachodzi. Chyba musimy się zbierać.
Półprzytomny drow wydał z siebie serię nieartykułowanych pomruków niezadowolenia. Elfka pogłaskała go po karku i zaczepnie poczochrała srebrne włosy. Drow jednak ani drgnął tym razem, zamruczał tylko znowu.
- Nie chcę... jeszcze... iśśśśśdź... – wymamrotał.
Delikatnie podrapała go po karku paznokciami, wiedziała, że niezmiernie mu się to podobało, gdyż obracał leniwie głowę, nadstawiał się do dalszych pieszczot i pomrukiwał cicho, wyzywająco marszcząc brwi.
- No podnieś się, spóźnimy się i będzie obciach albo gorzej, Gate tu przyjdzie po nas. Wstawaj – ostatni raz przesunęła ręką po jego nagich plecach i zaczęła wiercić się, próbując wymknąć się spod ciepłego i bezwładnego ciała.
Drow dźwignął się chwiejnie, zaspany i niechętny do współpracy.
- Wstawaj, wstawaj – ponagliła ciepło, choć sama wyglądała jakby zaraz miała zasnąć a jej ruchy były leniwe i niespieszne.
Pogłaskała go po policzku, obrócił twarz w jej stronę i spojrzał jej w zielone oko, uśmiechając się nie po drowiemu, z uznaniem, bez agresji, ze słodkim zmęczeniem i jedynym pragnieniem zaznania znów ciepła i snu. Zauważywszy jednak że tym razem się nie wymiga, przeciągnął się znowu.
- Gdzie do cholery jest moja zbroja...? – wymamrotał ledow zrozumiale, półprzytomnie rozglądając się.
Elfka leżała wciąż, zasłaniając się po szyję kołdrą, podczas gdy drow nie kłopocząc się zbytnio nagością swojego torsu przysiadł i zaczął grzebać w fałdach zmaltretowanej pościeli wokół siebie. Wyjął włochate kajdanki i obojętnie odrzucił precz, grzebał dalej. Wyjął z pościeli dwa opakowania po melisie w proszku, obrożę z kolcami, paralizator, snajperkę i dmuchaną kaczuszkę zabawkę do kąpieli.
- Tego sobie nie przypominam – wybałuszył oczy.
- Dawaj! – czerwona elfka wyrwała kaczuszkę i ukryła pod pościelą.
Drow wygrzebał spod kołdry czarne stringi.
- Ej, to moje, dawaj! – jęknęła elfka. – Zaraz, moje były chyba różowe....
Zaczerwieniony drow niewiele myśląc cisnął gacie zbite w kulkę za siebie, przez okno.
- Po jakiego Astarotha żeś to zrobił? – mruknęła z niezadowoleniem elfka, szukając wokół rozpaczliwie własnej bielizny.
* * *

Z karczmy wyszedł kompletnie zalany dwarf i kompletnie zalany elf, obejmowali się jak kumple i śpiewali, krasnolud trzymał jeszcze wielki kufel w ręku.
- Jednak wy elwwwwwy nie jesteście takie złe, hyk! – wymamrotał dwarf. – O kurde, szszsznurówka... – zauważył spoglądając na swoje buty. – Tszszszymaj no na chwilę.. – podał elfowi kufel.
Półprzytomny elf przytrzymał kufel. Nie zauważywszy, że coś wypadło z okna i chlupnęło do kufla.
- No... – dwarf wyprostował się i sięgnął po swój kufel, zaciągnął potężny haust.
- Za przyjaźń elficko-dwarfią!^^ - elf radośnie wyciągnął do dwarfa rękę.
Ale krasnolud splunął tylko piwem, dławiąc się, i obdarował elfa fangą w brzuch.
* * *

Kiedy kompletowała swój strój rozrzucony po całym pokoju Il zdążył się wykąpać, ubrać, uzbroić i wyżreć owoce które znalazł w jej torbie. Wyprała się i ubrała, w pośpiechu czesała stargane włosy. Il siedział grzecznie na krzesełku i czekał. W zasadzie to była nadal w szoku, jak nieśmiały i delikatny potrafił być ten drow, który przywykł do tego że za dotknięcie kobiety może stracić ręce, a nawet coś bardziej khym czy równie wartościowego. Il zdecydowanie nie wyglądał na co dzień na kogoś zdolnego do takiej subtelności w tych sprawach. Gorzej że inaczej po prostu nie potrafił, więc nie był to wybór między dobrem a złem, a wybór dobra z powodu braku znajomości zła. Czy coś w tym stylu.
- Musimy tam iść? – drow rzucił esencjonalne pytanie
- To jak kolacja z teściami, mwhahaha!
- Z moimi teściami.
Elfka zapowietrzyła się aż i zgubiła szczękę, drow rad z takiego efektu uśmiechnął się swym promiennym, złym, drowim zabójczym uśmiechem.
- Nonsens, najgorsze są zawsze mamuśki syneczka! Rusz się, Piękny – machnęła ręką i trąciła drowa w pierś.
- Hmf.
- Będziesz grzecznym drowem?
- Może. Khym, możliwe.
- Co robią wasze matrony, kiedy jesteście niegrzecznymi drowami?
- Kupują nam owoce i ciasteczka.
- Nie jestem matroną. Kupię ci owoce i ciasteczka jeśli będziesz grzecznym drowem. I nie poderżnę gardła.
- Mogę na to przystać.
Odświeżeni i zadowoleni z życia wyszli na wieczorne ulice. Tłok nie ustawał, ale oboje byli zbyt uspokojeni i odstresowani aby przejmowa się tłokiem. Miasto wyglądało jakby huragan przez nie przeszedł, złodzieje rozbierali resztki straganów a nawet uszkodzonych budynków. Na szczęście Il był zbyt najedzony owocami żeby brać współudział w plądrowaniu straganów, przynajmniej nie zauważyła, żeby cokolwiek podkradał ludziom rozpaczliwie próbującym zbierać swój stratowany i zmasakrowany dobytek. Możliwe że coś świsnął, ale nie zauważyła.
Pierwszym sukcesem było niewątpliwie to, że podczas spotkaniem z Gatenowhere drow nie skoczył magowi do gardła w pierwszej sekundzie. Ani w drugiej sekundzie, drugi sukces. Mroczny elf pozostawał nieco na uboczu podczas gdy Nizzre rozmawiała z magiem. Później dołączyli do drowa i rozmawiali już przy nim, Nizzre tłumaczyła Illiamdrilowi każde zdanie maga na język drowi. Il wyraźnie nie lubił maga ale nie okazywał póki co swojej nienawiści manualnie więc Nizzre była zadowolona z przebiegu spotkania. Gate był jak zawsze spokojny i bezuczuciowy, starał się delikatnie nawiązać nić przyjaźni z mrocznym elfem ale Il najwyraźniej nie miał zamiaru łatwo przebaczać tamtej walki, związania i zakneblowania. Kiedy szli do wskazanego pokoju, na ulicy dołączył do nich Fufi oraz Bestia drowa. Czarny kot natychmiast rusyzm bojowo w kierunku maga, rycząc wyszczerzył kły i machnął łapą, próbując zagarnąć Gate`a pazurami, ale Il złapał za uprząż i kilkoma ostrymi komendami szarpnięciami za uzdę zdołał okiełznać swa Bestię. Sam kot syczał też mściwie na drowa, ale pod stanowczym drowim głosem w końcu ulegał. Szedł obok nogi pana, jednak drow musiał się z nim momentami szarpać by utrzymać Bestię na wodzy. Kot był rozdrażniony przez wszystko i próbował atakować także mijanych przechodniów. Wreszcie dotarli do pokoju. Nizzre odetchnęła głęboko i otworzyła drzwi.
Weszła jako pierwsza. Znaczy próbowała bo Fufi zespól jej wejście smoka, przeciskając się naprzód ze sowim grubym odwłokiem. Na moment zresztą się zaklinował i wymachiwał zabawnie nóżkami, przepychając się do środka. Wreszcie wlazł i radośnie piszcząc powitał kogoś, po czym pobiegł w kat i przysiadł tam. Nizzre mogła teraz spokojnie wejść i zauważyła że był tu już ktoś skoro Fufi piszczał. Najpierw spostrzegła Yana, który leżał na wyrze jęcząc, z turbanem z prześcieradła na głowie. Ok., może u nich taka tradycja...
- No to jesteśmy... – powiedziała na powitanie, wchodząc głębiej do pokoju.
Zauważyła Barbaka czekającego na krześle. Odetchnęła, nie było Samaela. Za nią wszedł Gate, za końcu Il, ciągnący swojego kota na uprzęży. Kot był nadal jakiś rozdrażniony, ciągle zjeżony i syczał na wszystkich, próbował złapać zębami za szatę Gate`a ale Il uprzejmie ciągnąc za smycz hamował swojego pupila. Zamknęli drzwi za sobą. Zachowywali się cicho i spokojnie, tylko Bestia drowa warczała jakby chciała być gdzie indziej.
- Witajcie – mag odezwał się do Yana i orka, przypatrując się im badawczo i czekając na jakąś reakcję z ich strony.
- Vendui – drow nieufnie kiwnął głową do orka na powitanie, po czym zaczął rozglądać się czujnie po pokoju.
Mag był ciekawy drużyny Nizzre, drow zdecydowanie wolał trzymać się blisko elfki i z dala od nich.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 13-03-2010, 16:32   #780
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Jedyną odpowiedział jaką uzyskał było miano demona. Może... Jak można się tak nazywać...
Drużynę miał... Nie, pardon, nie miał drużyny. Ich zgraja nawet w teorii nie potrafiła za taką uchodzić. Nie każdy musi się z nim zgadzać jednak wypada wypowiedzieć swoje zdanie.
Barbak, chwiejnym, pijackim krokiem poszedł na górę niosąc jakiegoś uchlanego kolesia, którego przyniósł Fufi. Coś tu jest nie tak... Własnemu towarzyszowi się nie odpowiada a z wrogiem się pije w najlepsze i pomaga trzeźwieć przyjaciela. Przyjaciela wroga!
Półdemon pokręcił głową i podszedł do barmanki. Zamówił kąpiel, miód i nowe ciuchy. W tym przeklętym planie było trzeba zmieniać ubranie co miejsce! Czemu nie mogą trafić do sterylnie czystego miejsca?

Siedział rozwalony w bali, odpoczywał. Kiedy ostatnio mógł się zrelaksować? Cofnął się myślami. Wspominał płonący las, poprzednią wizytę w mieście, znowu las i wizytę w karczmie. Wtedy mógł sobie pozwolić podobnie jak teraz na odpoczynek w bali z wodą. Chociaż nie. Teraz nie mógł się do końca odprężyć. Siedział zwrócony twarzą do drzwi, w jednej ręce dzierżył kubek z miodem pitny a w drugiej nie dawno zakupiony przedmiot. Myślał, analizował, kombinował. Stanowczo nie odpoczywał. Czy kiedyś jeszcze uda mu się zrelaksować? Upić w karczmie w gronie przyjaciół? Zasnąć z ukochaną w ramionach? Czuł, że nie. Czuł, że jego niedługie życie zbliża się do nieubłaganego końca. Stanowczo mu się to nie uśmiechało. Stanowczo musiał to zmienić.

Wszedł do pokoju, który był celem zadania zaraz po ferajnie Nizz. W pokoju było ciasno, bardzo ciasno. Ork, pijany facet (czyżby to był Yan? ten sam, którego powiesił w lesie?), elfka, przypieczony elf (może by go tak jeszcze bardziej przypiec?) i człowiek. Pierwszy raz mógł mu się dobrze przyjrzeć i wykorzystał tą okazje ignorując pozostałą dwójkę. Dopiero potem spojrzał na pozostałą dwójkę.

-Witam. Z mojej strony mogę zapewnić, że nikogo nie spotka przykrość jeśli ktoś pierwszy nie wyrządzi jej mi lub moim towarzyszom. Proponuje również oddelegować bestie, to jest pokój nie hala. Wyobraźcie sobie co by było gdyby każdy zabrał ze sobą swoją bestie.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172