- Załoga! Generał chce was wszystkich widzieć w hangarze. - Powiedział strażnik.
"Co za nerwus." -No to, jak to mówią :"Komu w drogę, temu naleśniki." Albo coś w ten deseń. - Zażartował kompletnie bez sensu. To jego ulubione żarty. Są takie jak on. Nikt ich nie rozumie, ale sie cieszą. Przeciągnął się. Uwydatnił swój wzrost (188 cm) i umięśnione ręce. Jak na kujona to był całkiem silny. Codziennie ćwiczenie na siłowni daje efekty. - W hangarze za kilka minut jest zbiórka! -Nie denerwuj się. Relax, take it easy. Bo jak to śpiewają "And nothing alse matters". Trzeba żyć, a nie egzystować. Są ludzie i parapety. Sorka, ale ja nie mam zamiaru leżeć pod oknem. - Rzekł z szerokim uśmiechem. Zauważył całkiem fajną laskę. To ta Sunny, czy coś. Podszedł do niej. - Wybacz śmiałość, lecz może potem gdzieś wyskoczymy? Czegoś się napijemy. Co Ty na to? - Powiedział ciepłym i miłym głosem. Chris spojrzała na medyka z cierpkim uśmieszkiem na ustach. - Jasne.- A po chwili dodała -Ale jedno pytanie: gdzie chcesz "wyskoczyć" na tej kurduplastej jednostce? Do mesy załogi czy oficerów? Poza tym, nie podają tu nic, co byłoby warte pierdzenia w stołek.
Tym razem uśmiech był szerszy i weselszy.
Maks uśmiechnął się przyjaźnie. Nigdy tak łatwo mu nie szło. -No wiesz. Nie musimy tutaj. Może na tym Edenie, w końcu nazwa zobowiązuje do czegoś. - Zaproponował głęboko patrząc Sanchez w oczy. Sanchez spojrzała na niego kpiąco. - Na tym Edenie to najprawdopodobniej będziemy dziurawić, a nie popijać. Poza tym, przecież nie będziemy tankować przed misją, nie? - Zrobiła przerwę, jakby się namyślając.- Chociaż jeden mały rozchodniaczek nie zaszkodzi.
Troszkę zmieszany odpowiedział. -Jakby co, to w szafce mam flaszkę dobrej wódki. Możemy się tam przejść jeśli chcesz. A co do Edenu, to przecież między zabijaniem możemy znaleźć trochę czasu dla siebie. - Powiedział śmiało.
Parsknęła śmiechem już na całego. Podobał jej się ten medyk. Był bezpośredni do bólu i miał absurdalne poczucie humoru. - Jasne. - Nachyliła się nad nim i konfidencjonalnie ściszyła głos.- Jak ja się kiedyś nawalę przed akcją, to będę musiała być pod wpływem albo najarana. Ale zawsze możemy napić się później, po turnusie. Jeżeli dalej będziesz chciał. - Przerwała na moment, żeby zaczerpnąć tchu. - Powiem ci nawet tak. Jak skończy się ta chwilowa przerwa w hibernacji to strzelimy sobie po kielonku na rozluźnienie. A na drugi raz to takie spojrzenia, skarbeńku, zachowaj dla panienek w kantynie. Za stary wróbel jestem, żeby mnie łapać na takie plewy. - Na prawdę nie miała nic przeciwko wypiciu z tym kolesiem. Byleby tylko nie zakładał od razu, że wskoczy mu do łóżka.
Uśmiech nie schodził jej z twarzy. - A tak, jasne - zmrużyła wesoło oczy. - Wy wszyscy jesteście tacy szlachetni. Do pierwszego kieliszka. A potem w tango. Dobra, słonko. Jak się spasujemy to może coś z tego będzie. Pożyjemy zobaczymy. -Nie myśl sobie, że chodzi mi o ściągnięcie Ci majtek. Ja jestem bardziej honorowy. Mam szacunek dla kobiet. - Odpowiedział zgodnie z prawdą. Rodzice od zawsze mu to wpajali. Może dlatego, że zaadoptowały go lesbijki. - Oczywiście, że będę miał ochotę. Jeśli oboje to przeżyjemy to kto wie. A te spojrzenie jest zarezerwowane tylko dla naprawdę wyjątkowych kobiet. - A tak, jasne - zmrużyła wesoło oczy. - Wy wszyscy jesteście tacy szlachetni. Do pierwszego kieliszka. A potem w tango. Dobra, słonko. Jak się spasujemy to może coś z tego będzie. Pożyjemy zobaczymy.
Chris zastanawiała się ile potrwa to "coś" i wychodziło jej, że jakieś dwie godziny do połowy nocy. W zależności od tego, komu znudzi się najpierw. - Tak przy okazji, mów mi Sunny. -Jeśli tylko chcesz. A teraz chyba powinniśmy się stawić na zbiórkę. Mamy tylko kilka minut.
Już w całym umundurowaniu, na wszelki wypadek z torbą na plecach, ruszył do hangaru. Nie chciał się spóźnić. Gdy szedł przez korytarz, potknął się i upadł. -By to... - Już nie przeklinał, bo gdzieś z tyłu mogły iść damy. Nie chciał bym niegrzeczny w ich obecności. Przez przypadek upuścił palmtopa. Teraz leżał w drzazgach. -No nie. - Jęknął. Gdzie teraz pogra w Call of Druty : Modern Warfare 58? Na szczęście nic się nie rozwaliło. Tylko musiał poskładać części. Usiadł i złożył komputer do kupy. - No całe szczęście. - Szepnął uradowany. Włączył grę. - Nażryjcie się ołowiu, głupie alieny! - Oczy aż mu się zaświeciły. Kochał "Attack of the Space Invaders". Remake gry jeszcze sprzed 2 milenium. Gdy oderwał się od gry spojrzał na zegarek. -Ja pierdole. -Zauważył, że ma tylko minutę na dobiegnięcie do hangaru. Puścił się pędem korytarzem. Do pomieszczenia wpadł minutę za późno. Ustał w szeregu i zasalutował. -Sierżant Wilanowski Maks zgłasza się na rozkaz Sir! - Wyrecytował posłusznie.
Ostatnio edytowane przez Roni : 10-03-2010 o 19:07.
|