-Szlag. - Westchnął. Aż 4. Napiął kuszę i przyłożył bliżej do oka. Nie wypuścił bełtu od razu. Na linii strzału stał Antek. Zauważył jak Rafał skoczył do przodu z siekierą w ręce. Pięknie rozłupał czaszkę. Gabriel uśmiechnął się szeroko. Kochał śmierć. Czekał cały czas. Antoni stał jak zaklęty. -Kurwa rusz się. - Ponaglił po cichu. W końcu Nowakowski ruszył się. -No to czas na mnie. - Zarechotał. Wstrzymał oddech i nacisnął. Bełt pięknie poszybował, lecz trafił Zombie w twardą kość nad brwią. -Co do cholery? - Otworzył oczy ze zdumienia. To mu się nigdy nie zdarzało. Był perfekcjonistą. Wiedział, że nie zdąży przeładować. Rzucił kuszę i wziął do ręki siekierę. Była ciężka i spowalniała jego ruchy. Zamachnął się z całej siły i rzucił prosto w zombie z bełtem w brwi. Po raz kolejny nie trafił. Broń musnęła tylko bok głowy. -Hure! - Teraz naprawdę był zły. Wyciągnął lekki, tytanowy łom i pognał do przodu. Wyskoczył w górę i uderzył z całej siły zakrzywionym końcem. Ten pięknie wbił się w czaszkę. Łeb pękł jak balon. Kawałki mózgu poleciały na boki. Gabriel przezornie zakrył usta. Kontakt z tymi resztkami oznaczał zarażenie. Na to nie miał ochoty. Szybko odskoczył od trupa i pognał do Rafała. Musiał ich osłaniać teraz. -I co robimy? Nie możecie użyć broni palnej. Jest za głośna. - Szpenął przestraszony. |