Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2010, 20:48   #88
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Kaus z napięciem wpatrywał się w nadbiegających zielonoskórych. Podobnie jak inni Gwardziści przycupnął za jakąkolwiek osłoną którą udało się znaleźć obok Irana, i czekał na wynik ostrzału. Nawet wrażliwy na podobieństwo tokarki hiver czuł że ludzie naokoło zbliżają się do punktu krytycznego, że strach zżera ich i zabija.
- Nie pękać, Gwardia!!! - wydarł się po tym jak Iran wcisnął spust i pocisk pomknął ze zgrzytem, podnosząc kolejną chmurę pyłu i ognia. Od razu odwrócił się do wlotu wyrzutni, wkładając fraga, by Iran mógł wystrzelić bez zwłoki.
- Granaty w dłoń, na moją komendę rzucamy i biegniemy w tą stronę! - wrzasnął i wskazał mniejszą uliczkę która "spodobała" się gangerowi - a raczej jego instynktowi szczura z hivu.
- Dekares, wyrzuć z plecaka kraka, zostawiamy wyrzutnię! - sam również sięgnął do plecaka by pozbyć się ostatniego pocisku. Zawahał się, spojrzał na zwężkę wylotową wyrzutni, przygotowywanej właśnie do strzału przez Irana i wyciągnął również granat, uśmiechając się złośliwie... Najważniejszy jednak był efekt wybuchów obu pocisków rakietowych...


Klęcząc z wyrzutnią na ramieniu Ventris, czekał aż towarzysze załadują kolejny pocisk. Jednocześnie śledził poczynania wrogów, wypatrując szczególnego zagęszczenia Xenos - miał nadzieję ostatniego fraga wpakować w jak największą ilość zielonoskórych.
Rozkazy podawane przez Dekaresa i Debonaira docierały do niego jakby zza grubej tafli szkła. Wszystko zdawało się spowalniać swój bieg, a najgłośniejszy w tym wszystkim był jego własny oddech i łomot krwi w skroniach.
Gdy poczuł klepnięcie w ramię, od razu przesunął lufę w stronę największego skupiska wroga i nacisnął spust
- Leć w imię Imperatora... - mruknął sam do siebie po czym zrzucił z ramienia ciężką broń i poderwał się do pozycji stojącej.
Z tego co kojarzył Barabos mówił coś o udaniu się w głąb miasta, dlatego też, łapiąc przewieszonego przez plecy lasguna; ruszył w stronę gwardzisty i gdy znalazł się obok niego spytał prędko:
- a mamy tak biec na ślepo czy dali nam jakieś konkretne wytyczne, mamy w ogóle jakąś mapę albo coś ? I czy będziemy tak biec aż padniemy, czy może gdzieś się okopiemy ?


Gdy Iran wystrzelił ostatniego fraga Kaus dopadł porzuconej wyrzutni. Wyciągnął zawleczkę z granatu i kawałkiem taśmy tak przykleił łyżkę by niezbyt mocny wstrząs poluzował ją i spowodował detonację, zaklinował granat w złączce wylotowej, ostrożnie załadował ostatni pocisk przeciwpancerny (gorąco, nadzwyczaj gorąco modląc się do Omnisjasza by ten miał go w swej pieczy - w takich sytuacjach ateistów nie ma...) i położył wyrzutnię na gruzie tak by wyglądała na porzuconą w ucieczce. Próba wystrzelenia rakiety (czy wręcz gwałtownego podniesienia wyrzutni) powinna zdetonować granat i samą rakietę. Zawahał się obserwując sytuację naokoło i zastanawiając się nad kierunkiem ucieczki. Nie spodziewał się że uda się wykończyć całą ścigającą Gwardzistów grupę i nagle plan zagłębienia się w uliczki przestał wyglądać na najlepsze rozwiązanie. Wahanie się nie trwało to jednak długo.
- Chłopaki, gonimy kolumnę! Muszą w końcu zająć jakieś pozycje!


Zamieszanie, które powstało po pokonaniu orków nie służyło Carlowi. Huk granatów oraz całego sprzętu gwardzistów, wywoływał u niego coraz to gorsze reakcje. Za dużo huku, za dużo dymu i za dużo zapachu palonych ciał. Basilk wiedział, że jeśli nie wycofają się w tej chwili czeka ich powtórka z rozgrywki, a przy kolejnej fali zieleńców będzie tak samo. Problem był tylko w tym kiedy skończy się im amunicja oraz granaty. Co zrobią wtedy? Zważywszy na to, że kolejna fala orków znajdowała się w miarę bezpiecznej odległości, Carl postanowił zmienić swoją broń na poczciwego lasguna. Przynajmniej będzie trochę celniejszy od tego rozgruchotanego boltpistola. Słysząc rozkazy Golema, Carl wystartował z kolejnym pytaniem. - Golem, jak się wycofujemy? Spierdalamy ile sił w nogach, czy robimy za sobą jakieś punktu oporu jeśli będą do nas zbyt szybko docierać? - Zawołał do ich tymczasowego dowódcy, wychylając łeb zza osłony. Dopóki nie podjęli jeszcze decyzji, Carl postanowił zatrzymywać nadciągających zieleńców w czym bardzo pomagał mu lasgun. Po prostu ładował do zbytni zbliżających się orków. Problem był w tym, że powoli zaczynało mu brakować amunicji. Miał jeszcze połowę baterii w lasgunie, a w rezerwie jedną albo dwie dodatkowe. Cholera, musi to sprawdzić przy następnym postoju.


Rozkojarzony Debonair patrzył przez chwilę na Carla (a raczej przez niego) jakby kompletnie go nie dostrzegając, tak gorączkowo myślał nad dalszymi posunięciami. Instynkt hivera krzyczał by skryć się w labiryncie ulic podobnemu Podziemiu w głębi Hive Primus, ale "Golem" wahał się - nie wiedział jak daleko orkowie wdarli się w głąb miasta - inne odcinki padły dużo szybciej niż Siedemnastego Plutonu i zielonoskórzy mogli być już w znacznej liczbie głęboko w zabudowaniach, a chłopaki nie wyglądali na takich którzy by podskakiwali na myśl o walce wręcz z wojowniczymi Xenos (a i Kaus miał trudności z wpadnięciem w euforię). Zadowolony z decyzji czy też nie, nie wahał się długo.
- Przełazić przez gruzowisko! Wszyscy, wynocha stąd! Za zawałem wycofujemy się na przemian sekcjami, ci z przodu osłaniają odwrót sekcji z tyłu i sprawdzają czy droga wolna! Iran, Carl i Dekares ze mną, reszta z sierżantem! Podzielić się granatami i amunicją, kto jeszcze ma materiały wybuchowe?

Rozejrzał się po Gwardzistach, zauważając ich spowolnione ruchy i otępienie. Wychodził stres i zmęczenie, ale też brak węglowodanów i wody! A powolny ganger to bardzo-już-niedługo-zupełnie-martwy ganger!
- Kiedy się zatrzymacie, napijcie się i zjedzcie cokolwiek, byle kalorycznego!


[post wspólny, powstał przy współdziałaniu Romulusa, Nightcrawlera i Araksa]
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline