Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2010, 19:40   #13
Discordia
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
Chris, zostawiając potencjalnego amanta, usłyszała za sobą wołanie szeregowca. „No, proszę. W hangarze. To coś nowego” pomyślała. To faktycznie było coś nowego. Jeszcze jej się nie zdarzyło mieć pierwszej odprawy, wprowadzającej odprawy, w hangarze. Ostateczne ustalenia, jakieś drobne zmiany czy detale misji to jak najbardziej, ale tak? Nie, nie mogła sobie przypomnieć. I to jeszcze generał. Kroiło się coś dużego.
- No przecież nie będę żarła tego paskudztwa palcami! – Odwrzasnęła nawet nie odwracając głowy. Przyspieszyła nieco kroku, żeby się nie spóźnić.
Do mesy wpadła jak po ogień, chwyciła widelec. Na chwilę zatrzymała się, spojrzała na puszkę, na widelec, znowu na puszkę i zgarnęła łyżkę z szuflady. Cokolwiek jest w środku, zapewne zostało utopione w sosie. I jest wystarczająco miękkie, żeby przedziabać łyżką. Jeszcze na moment zatrzymała się przy termosie ciśnieniowym. Kawa, czyli kawo podobne paskudztwo, gęste jak asfalt, tak samo czarne i śmierdzące wciekło do podstawionego kubka.
- O żesz ty, kurza twarz – mruknęła cicho do siebie zaskoczona. – Nie myślałam, że może być coś gorszego od substytutu z tej parszywej kopalni.
Ostrożnie wzięła łyk.
- Tak jak myślałam. – Skrzywiła się. - Tamten był znacznie gorszy.
W sumie nie musiała się spieszyć aż tak bardzo. Miała jeszcze jakieś pięć minut. Otworzyła puszkę i znowu stwierdziła, że miała rację. Wyglądało, pachniało i zapewne smakowało jak… „No, przecież nie będę się wyrażać” pomyślała z rozbawieniem i pchnęła galaretowatą substancję łyżką. Substancja odkształciła się i powróciła do swojej pierwotnej formy.
- Pyszności… - wymruczała Chris z pełnymi ustami. Wolała nie myśleć, co właśnie wpycha w siebie. Więc żeby tego uniknąć, ruszyła raźnym krokiem do hangaru.
Wojskowe buciory wywoływały echo w pustym korytarzu. Nie było nikogo, okręt wydawał się wymarły, chociaż żyło na nim i pracowało sporo ludzi. Chris, między jedną łyżką a drugą, zastanawiała się, po jaką cholerę obudzili ich na długo przed wyznaczonym terminem? Odpowiedź była prosta – misja. Ale w tym sektorze nie działo się absolutnie nic, co wymagałoby interwencji CMC.
- Szkoda czasu. Za chwilę przecież wszystkiego się dowiem. – Chris, bowiem nie znosiła niespodzianek. Po prostu nienawidziła niespodzianek. Owszem, była spontaniczna. Owszem, lubiła zaskakiwać. Owszem potrafiła działać bez zastanowienia. Ale nie znosiła nagłych zmian sytuacji i zakłóceń w planie.
Postanowiła się uspokoić. Wsunęła ręce do kieszeni wojskowych spodni i zacisnęła je w pięści. Spięła też wszystkie mięśnie w ramionach i plecach aż do bólu. Czarna koszulka – bokserka zasadniczo nie zakrywała ramion, więc muskulatura prezentowała się aż nazbyt wyraźnie. Również tatuaż, tradycyjna odznaka korpusu i motto, „Semper Fidelis”, był dobrze widoczny.
Wymęczoną puszkę wojskowego żarcia, na wpół pełną, postawiła w kącie przed grodzią do hangaru. Przetarła usta ręką, przeczesała palcami włosy i weszła.
- Sir, starszy sierżant Sanchez melduje się na rozkaz, sir! – Regulaminowo wrzasnęła w kierunku dowódcy przyjmując pozycję na baczność. A zaraz potem „spocznij”, ustawiając się w szeregu.
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.
Discordia jest offline