| Kevin & Sean (Howgh & Hawkeye) Przechodząc obok barmana, wcisnął mu do ręki banknot. Mike uśmiechnął się zadowolony i płynnym ruchem schował go do kieszeni. Kevin przeszedł przez zaplecze, znalazł odpowiedni korytarz i parę chwil później znalazł się na świeżym powietrzu. Oparł się ciężko plecami o ścianę budynku i odetchnął głęboko.
„Tego” wszystkiego dowiedział się tak naprawdę parę miesięcy temu. Początkowo nie mógł w „to” wszystko uwierzyć, jednak gdy upewnił się, że informacje są prawdziwe i podchodzą z bardzo, bardzo wiarygodnego źródła... Już dawno temu zauważył, że różni się od innych ludzi. Po części był to jeden z powodów, dla którego wiodło mu się tak dobrze... „Jednak, aż tylu - tak nagle? Zbieg okoliczności? Jak do tej pory wszystko na to wskazywało...”
Wyjął palmtopa i ponownie przeczytał uważnie wiadomość, którą dostał. Nie przypominał sobie nic o pojeździe z załączonego zdjęcia. Dodatkowo szczerze zainteresowały go słowa „przekazać do testów oprogramowania programiście. Zna go Mr. Doomsday”. To jasne, że znał od cholery i jeszcze trochę różnych specjalistów się tym zajmujących, jednak o którego mogło chodzić? Odpisał krótko „Wiadomo skąd dokładnie to przyszło i kto wydał takie polecenie?”, po czym schował urządzenie. Ehh. – mruknął pod nosem – Ruszamy na następne starcie.
**
Kevin znalazł luźniejsze miejsce, całkiem niedaleko sceny. Wokalista pierwszego zespołu był jednym z Nich. Przez chwilę nawet złapali dłuższy kontakt wzrokowy i wiedział już, że tamten również 'wie'. Postanowił poczekać i porozmawiać, gdy ten skończy występ.
Paręnaście utworów później rozległy się donośne brawa. Parę minut później biznesmen spojrzał na zbliżającego się muzyka, otoczonego czerwoną aurą. Tym razem postanowił wyjść z inicjatywą. - Witaj - wyciągnął rękę - Kevin Doomsday.
Sean przyglądnął się uważnie mężczyźnie i uśmiechnął się lekko. - Sean Casey, miło mi - powiedział ściskając jego dłoń - Świetny występ, jestem pod wrażeniem.. - zaśmiał się krótko - Mimo, że chyba nie wpasowałeś się idealnie w Celtyckie Klimaty, hm?
-Dziękuje, zawsze miło spotkać osobę, która docenia czyjąś pracę - odpowiedział mu Casey - A z klimatami to wiadomo, jak jest miło, to się człowiek może zdziwić przy czym się bawi. Taka atmosferę można znaleźć w niewielu miejscach - powiedział -A co do wpasowywania się, to taka muzyka powstaje od mniej więcej XVIII wieku, Zjednoczeni Irlandczycy, Młoda Irlandia i te inne sprawy, faktycznie XX wiek, to boom, ale kto powie, że nie ma to korzeni celtyckich - po tych słowach zaśmiał się krótko
- Ha, co racja to racja. Wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną. Co do tego nie ma wątpliwości. - uśmiechnął się porozumiewawczo – Długo tu zabawisz? Czy to może jakieś tournee po Europie?
Muzyk również uśmiechnął się lekko - Można powiedzieć, że tournee. Trzeba było wyrwać się z miasta. Zaliczyłem już Francję, teraz Niemcy, a potem zobaczy się co dalej. Na razie zrobię sobie jakiś krótki urlop, a potem podzwonię do znajomych i albo przyczepię się do jakiegoś zespołu, albo zagram solo. Słyszałem, że Włochy o tej porze są ładne, albo Katalonia czy Kraj Basków - Polecam pensjonat „Alte Mühle”, z miasteczka obok, Frasdorfu. I skoro jesteśmy już przy temacie dzwonienia.. - Kevin sięgnał za pazuchę i wyciągnął wizytówkę - Tutaj jest mój numer. Gdybyś potrzebował informacji, jakiejś pomocy, obojętnie, to dzwoń.
Muzyk zabrał wizytówkę - Jasne, dzięki. Wiesz jak to jest, mam nadzieję, że nie będzie potrzeba, ale nigdy nie wiadomo gdzie pojawią się jakieś kłopoty -
- Fakt. Swoją drogą, całkiem nas sporo się zjechało, nie uważasz? - Kevin rozejrzał się po sali, lokalizując wzorkiem co najmniej trzy wyróżniające się poświatą osoby - Zadziwiający zbieg okoliczności.. Rozmawiałeś już z którymś? - Mhm z miejscowym, Sebastianem. A faktycznie wygląda to jak zlot weteranów - na twarzy młodego Irlandczyka pojawił się szeroki uśmiech - To ciekawe, ale chyba nie ma się co zbyt długo nad tym zastanawiać. Przypadki się zdarzają -
-Racja. Nie będę Ci zabierał więcej czasu, fanki czekają - Kevin wyciągnął rękę na pożegnanie - Miło było poznać. W razie czego dzwoń.
Sean ponownie uścisnął mu dłoń - Dzięki, miło się gadało i miło było poznać. Do zobaczenia -
Kevin odwrócił się i ruszył przez tłum, w okolice baru. Wydawało mu się, że dostrzegł Sebastiana. Gdy przedarł się przez ludzi, przekonał się, że wzrok go nie mylił. Młody chłopak, którego aura, jak zdał sobie sprawę, była o wiele intensywniejsza od innych dzisiaj widzianych, pomachał ku niemu, po czym wyciągnął telefon i wskazał na niego palcem. Z takiej odległości nie miał szans usłyszeć o co mu chodzi, a przecież nie mieli swoich numerów... Doomsday ruszył w jego stronę.
__________________ Nigdy nie przestanę podkreślac pewnego drobnego, instotnego faktu, którego tak nie chcą uznać Ci przesądni ludzie - mianowicie, że myśl przychodzi z własnej, nie mojej woli...
Ostatnio edytowane przez Howgh : 10-03-2010 o 22:20.
|