Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2010, 23:31   #13
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
"Co jest kurwa" - pomyślał budząc się z rana, nagle i w pocie. "Ach ta gandzia, ta to potrafi poruszyć wyobraźnię" Wygasił znienawidzony budzik, "Boże jak ja dużo rzeczy już nienawidzę...większość tych mechanicznych...czy to nie ironia??" Ruszył przeciągłym krokiem do łazienki, podczas kąpieli intensywnie myśląc.

Jacka doskonale pamiętał, wspólne chwile normalności były czymś do czego chętnie wracał wspomnieniami. W Klinice na Alejach Berlińskich panował względny spokój, wyraźnie było widać, że centrum to centrum, tam spotykał "zwykłych" ludzi i zwykłe dolegliwości. Wspólnie grali w pin ponga w "Pokoju wypoczynku" - inaczej zwaną przez obu "Nora", poza stołem do gry i automatami służącymi wysysaniu pieniędzy nie było tam nic ciekawego, chyba że ktoś mało miał jeszcze rewelacji to mógł jeszcze włączyć tv. Jednak praca tam była spokojna, wręcz relaksująca - przynajmniej w porównaniu do tego co miał obecnie. Zawodowe drogi rozeszły się, Jacek poświęcił się medycynie i szukaniu innych źródeł dochodów, a Jan zaczął wreszcie realizować swoje możliwości, choć nie w pełni tak jakby tego chciał. Kontakt z Jackiem był mu potrzebny, aby nie ześwirować, jego kumpel był jednym z ostatnich mostów łączących go ze światem poza korporacyjnym. Bez niego pewnie niewiele by wiedział o tym co się dzieje, lecz dowiadywał się tylko tyle ile mu było potrzebne. Jeśli miał omijać jakąś dzielnicę, robił to , nie pytając nawet o to czy jest tam strzelanina , wybuchy, czy łapanka. Aż tak szczegółowych informacji nie potrzebował - a może po latach spędzonych w korporacji, zwyczajnie bał się wiedzieć zbyt wiele?

"Sen wydawał się jednak taki rzeczywisty... a może to omen? Ostrzeżenie? Nie, bądź racjonalny, jesteś przecież naukowcem... no tak ale nauka zostawia luki które wypełnia jedynie Bóg, skoro wszystko jest z materii to jak ona powstała? Przecież w przyrodzie nic z niczego nie powstaje, wybuch wielkiej gwiazdy nie tłumaczy z czego się ona wzięła"

Zdziwił się nawet, że w śnie agresor przybrał postać najlepszego przyjaciela "... i był tam ktoś jeszcze..." Jan pod ciepłym prysznicem próbował przypomnieć sobie resztki snu które tak ochoczo ulatywały... "Martyna!" Zastanawiał się skąd się wzięła w jego śnie i domyślał się co miałby w tej sprawie Freud do powiedzenia...

Wrócił myślami do swego głównego projektu, który miał uczynić świat nieco doskonalszym... a właściwie tylko filtry nosowe, ale mało kto mógł poszczycić się choć zbliżonymi osiągnięciami co Jan. Był dumny z siebie, praca postępowała powoli lecz stopniowo, mógł śmiało powiedzieć że połowę roboty miał już za sobą, pozostawało jeszcze tylko znalezienie odpowiedzi na kilka pytań. Jednym z nich był sposób w jaki amoniak miałby dostawać się do zatok. "Spryskiwacz...płyn...może nakłucie wewnątrz komorowe...?" Wiedział już, że nie obędzie się bez niezbędnych testów, każda z metod na jaką by nie wpadł wymagała sprawdzenia, po za tym niezbędne były badania co do skuteczności i efektów ubocznych różnych przyjętych metod aplikacji amoniaku. Co więcej środków na pobudzenie medycyna oferowała już całkiem sporo, należało więc wytypować najlepszy możliwy pobudzacz, lub po prostu taki który będzie stwarzał najmniej problemów z dotarciem do zatok. Początkowy mechanizm jaki Jan zainstalował zwyczajnie nie działał, co prawda uwalniał amoniak, jednak w sposób wadliwy, bardziej zakrztusiłby nim pacjenta niż przywrócił go do przytomności. Jan nie traktował tego jako niepowodzenia, dla niego było oczywistym, że każdy projekt nim wejdzie w ostatnią fazę, w ostatni etap przechodzi wiele prób, czasami początkowe niepowodzenia okazują się wręcz sukcesem, gdyż zmuszają do szukania innych dróg, w które normalnie naukowiec by się nie udawał, idąc jak zwykle na skróty.

Miał też nie mały problem z obmyśleniem dobrego urządzenia do wykrywania materiałów wybuchowych, na tyle małego aby zmieścił się w filtrach i na tyle pojemnego aby wykrywał przynajmniej najpospolitsze materiały wybuchowe. Drobną przeszkodą była nikła znajomość Jana odnośnie materiałów wybuchowych, coś tam wiedział, ale nie tyle ile potrzebował do opracowania kolejnego elementu wynalazku. Powoli godził się z myślą, że tą część projektu będzie musiał powierzyć komuś innemu... "Chyba że Michał lub Sasza będą coś o tym wiedzieć..." I tak stawał po raz kolejny przed dylematem czy wciągnąć w część badań kolegów i czy zrobić to oficjalnie czy też nie. Oficjalna droga wiązała się z pewna kompromitacją, choć pewnie niewielką zważywszy, że w aplikacji i danych jakie figurowały na jego temat nie było żadnej specjalizacji przy materiałach wybuchowych. Mimo to uruchamiało się ścieżkę, procedurę, nastąpiła by ściśle tajna wymiana, być może przegrupowanie zespołów, w najlepszym razie w tajemnicy przekazano by część projektu specjaliście ( niekoniecznie wskazanemu przez Jana koledze) a Jan spokojnie - lub nie, czekałby na wyniki.

Pozostawała droga nieoficjalna i takiej też zamierzał skorzystać. Było w tym pewne niebezpieczeństwo, jednak Jan był niemal pewny że w ramach pracy, w pełnym zaufaniu i dyskrecji, wzajemna pomoc pracowników korporacji jest wręcz wskazana. Nikt zresztą nie lubił godzin spędzonych na administracyjnym przekazaniu kawałka roboty, jeśli można było to zrobić przy okazji posiłku w stołówce, lub zwyczajnie po pracy. Przeprowadzone w sposób świadomy jak do tej pory nie przynosiło to kłopotu, Jan pilnował jednak zgodnie ze wskazówkami Michała, aby przy oddaniu projektu wskazać pomocników. Pamiętał do tej pory co Michał na ten temat powiedział. "Oni wiedzą, że nie znasz się na wszystkim, jeśli użyjesz wiedzy której nie masz, nie ujawnisz źródła i to wykryją, będziesz miał poważne kłopoty. Mógłbyś wcześniej im zgłosić ale to kupa procedury, a tak na koniec przy składaniu projektu stawiasz ich przed faktem dokonanym, co obie strony przyjmują z ulgą, acha i nie zapomnij zastrzec, że informator nie był informowany ani o celu ani przyczynach badań, miał dokonać obliczeń lub odpowiedzieć na zadane pytania. Wówczas nikt nie będzie się pytał ani sprawdzał, nie napiszesz, uruchamiasz procedurę mającą na celu uzyskanie informacji kto ile wie na temat projektu... I dla dobra wszystkich na wszelki wypadek lepiej nie mów po co ani na co Ci jakieś badania, ja tak właśnie robię, a siedzę tu dość długo."

Zawsze pozostawała możliwość udania się do jakiegoś kolegi ich znajomych, ktoś przecież musiał się znać na materiałach wybuchowych i urządzeniach z nimi związanych.Jan wolał jednak nie korzystać z usług obcych sobie osób, szczególnie z korporacji.

"Jest jeszcze Martyna... znając życie ona najszybciej zdobyła by odpowiednie dane..." Z braku chwilowej niemożliwości rozwiązania problemu, przeszedł nad kolejnym. Jego ostatni pomysł udoskonalający filtry, czyniący z nich także swego rodzaju broń. Idealną sprawę dla tych którzy nie lubili otaczać się bronią, lub nie potrafili z niej skorzystać. Gaz który wydzielałby się z pojemniczka w filtrach paraliżowałby ofiary, z wyjątkiem nosiciela filtrów. Zrobienie małej wstawki, idealnie wyciągającej toksynę - która była by w pojemniczku nie stanowiłoby problemu. Dla każdej toksyny, kwasu czy innego żrącego paskudztwa były odpowiednie pojemniki, które nie przepuszczały płynu. Zwykłe filtry nosowe miały tą niedogodność że nie były w stanie wyłapać wszystkich toksyn, ich budowa składająca się z wielu różnych mini warstw chroniła więc ale nie w pełni, a raczej nie przed wszystkimi toksynami. Użycie więc konkretnego gazu z nozdrzy byłoby więc w stu procentach bezpieczne - a przynajmniej do takiej jakości zamierzał dojść Jan. Kwestią zasadniczą był jednak dobór gazu, nie mówiąc już o dalszych etapach - jak komorze w filtrach i mechanizmie spustowym. Podstawowy problem dotyczył więc wydajności gazu, musiał być możliwie mocno stężony aby z małego pojemniczka wydobyła się wystarczająca ilość do uśpienia czy sparaliżowania przeciwników. Na tym etapie pojęcia nie miał jak bardzo i jaki gaz ścisnąć aby zachować jego skuteczność - przynajmniej w obrębie pokoju czy wnętrza samochodu. Kwestia wielkości pojemnika była już odgórnie narzucona przez wielkość filtrów nosowych i możliwości ich modyfikacji. Na wstępie pomyślał o dodatkowych dwóch małych kabelkach biegnących wzdłuż nozdrzy i zawierających gaz, nieco zmniejszały by możliwości wdechowe przez nos - o jakieś 15 - 20 % ale czy byłaby to wielka cena w zamian za zwiększone bezpieczeństwo? Wbrew pozorom taki gaz mógł być bardziej niebezpieczny od spluwy. Po pierwsze tej broni nie było widać, a widok filtrów nosowych jeszcze w nikim nie wzbudził poważnych podejrzeń - w przeciwieństwie do gnata. Dla porwanego, możliwość obalenia wszystkich napastników w aucie, dla poddającego się, możliwość uśpienia przeciwnika i to dosłownego, nic tak nie ukaja agresora jak widok podniesionych rąk, a Jan wiedział, że puste dłonie nie są gwarantem braku broni.

"Będę musiał też wreszcie unowocześnić własny sprzęt..." Miał już kilka pomysłów, brakowało mu jednak czasu i możliwości przekonania szefostwa, dotychczasowe próby spełzły na niczym, ale musiał też sam przed sobą przyznać, że starał się o akceptację zanim jeszcze odniósł pierwszy poważny sukces w firmie. Wielofunkcyjny śrubowkręt


i wielofunkcyjny zestaw medyczny


- nie tylko do szybkiej diagnostyki, ale i do szybkiej wszech-pomocy medycznej. Oba te urządzenia miał już dawno w głowie, pełne gotowe projekty, a przynajmniej plany, bo bez badań i testów mógł tylko pomarzyć. Wiedział jednak, że oba te sprzęty znacznie zwiększyły by jego wydajność, skróciły czas wykonywanej pracy i zapewne polepszyło jej rezultaty...

Wielofunkcyjny śrubowkręt miał być prawdziwą mechaniczną złotą rączką za pomoca której można było by wiercić, wkręcać i przecinać. Wbudowany laser i urządzenia pomiarowe, zwiększyły by funkcyjność przedmiotu, a przy dołożeniu bio elementów można byłoby z tego uczynić prawdziwy majstersztyk do pracy. Bio elementy oznaczały jednak wszczepy a tych Jan nie lubił, przynajmniej nie na sobie. Wiedział, że propozycja urządzenia jako wczszepu byłaby poważniej potraktowana, ale też nie zamierzał później korzystać z takiego owocu swej pracy.

Wielofunkcyjny zestaw medyczny był marzeniem odkąd zetknął się z pacjentami na początku swej medycznej kariery. Jazda karetką pogotowia nie należała do przyjemnych, nie było wyjazdu bez paskudnej rany postrzałowej. A tą trzeba było szybko się zająć i to w trudnych warunkach podczas jazdy. Natychmiastowa pomoc ratowała życie, ale sprzęt na jakim pracował pozostawiał wiele do życzenia. Nie dość, że zajmował sporo miejsca to był po prostu mało funkcjonalny, a przecież można by było niemal wszystko zmieści w torbie medycznej, przy obecnej miniaturyzacji sprzętu...

Oba urządzenia wyposażone w moduły pamięci, dawały by szansę obsługi nawet laikom, a profesjonalistom przyśpieszyło by to pracę, samemu Janowi pozwalało by dokonywać szybciej i lepszych wynalazków, oraz stać się lepszym lekarzem - w razie potrzeby. czuł, że będzie musiał ponownie przedstawić pomysł na projekt... "Może tym razem się uda...albo Martyna pomoże..."


Cały czas zdawał sobie sprawę, że jego koleżanka jest mu bardziej potrzebna niż próbuje sobie to wmówić. Jej wczorajszy ... niepokój? Dał Janowi sporo do myślenia, jednak te myśli nie wypływały na wierzch, dusił je z brutalną siłą, zapychając się pracą. Czuł jednak, że będzie musiał z nią pogadać, nie mógł cały czas korzystać z jej pomocy nie oddając nic w zamian.


Podczas brania prysznica nawet nie zwrócił uwagi na to, że sporo się już spóźnił, ponownie porzucił myśl o goleniu, szybo dopił przygotowaną już kilka minut wcześniej kawę i wyłączył buczące tv ze smutnymi jak zwykle wiadomościami. Gdy wychodził usłyszał za sobą dźwięk automatycznego zamka i ruszył pędem w stronę garażu, próbując nadrobić czas. Wiedział, że w firmie bardziej niż wygląd liczy się punktualność, a z tą naukowiec miał zbyt często kłopoty... Starał się nadrobić czas możliwie szybką jazdą, nie zapominając o odwzajemnianiu pozdrowień...

Dość szybko znalazł się w pracy, portier strażnik przyglądał się jego zarostowi ze zdziwieniem, było nie było reszta korporacyjnych pracowników dokładnie dbała o golenie " Kurczę, miałeś się nie wyróżniać!" zganił sam siebie, ale jak za zwyczaj uśmiechnął się i poddał procedurom. Po porannym natchnieniu, jakie często miewał z ranka gdy umysł miał wypoczęty a mózg podczas nocy przerobił większość problemów, był gotów do pracy. Miał sporo pomysłów i aż się palił do realizacji.

- Dzień dobry Martyno! -prawie krzyknął na widok koleżanki która na szczęście nie celowała do niego z dwu-rurki.

Przywitał asystentkę po czym żwawo podszedł do biurka próbując utrwalić swoje poranne pomysły na ekranie komputera. Od razu wziął się za opracowanie formularza nowego projektu... lecz po chwili zrozumiał, że ważniejszy będzie postęp w obecnych projektach, aby odnieść większe efekty w przekonaniu do podjęcia nowych...

- Och, ktoś tu ma dobry humor. Janie, -dygnęła przed nim prześmiewczo chwytając się za białe poły roboczego fartucha- to od czego zaczniemy dzisiaj?

Rzuciła uszczypliwie widząc niezdecydowanie w poczynaniach Jana, stała tuż za oparciem jego fotela więc na pewno widziała jak zamyka nowy formularz.

"Tak... ja i moje zabójcze wejścia"- nie mógł się pogodzić z faktem że tak precyzyjny i sprawny umysł jak on nie potrafi wejść do pracy i się nie zbłaźnić przed jedyną laborantką na której opinii mu zależało.

- Będziemy dziś mieli sporo pracy rankiem wpadło mi kilka pomysłów do głowy. -Uśmiechnął się do koleżanki. - Mogłabyś przyszykować listę pobudzaczy, amoniak, sole trzeźwiące, wszelkie dostępne środki przywracające przytomność, ostatnio widziałem gdzieś podobną listę na serwerze wymiany... Poza tym do działu technicznego podanie o ... a właściwie sam to zrobię, nieważne. Proszę tylko przyszykuj mi podstawowe dane na temat dostępnych obecnie środków, nie pomijać przy tym wynalazków firmy... właściwie to lepiej skupić się na nich... "to mogłoby zapewnić Polfarmie wyłączność... a przynajmniej zwiększyć ochronę przed konkurencją..." - przemyślenia pozostawił już sobie.

- Wiedziałam, że to będzie kolejny nudny poranek z tobą. - Martyna notowała cały czas polecenia, ale to nie przeszkodziło jej rzucić kąśliwej uwagi.

-Staram się, przecież wiesz. -lubił te zaczepki, ale przytomnie trzymał się tematu- Poza tym potrzebowałbym listy gazów usypiających bądź paraliżujących... oraz zapasową listę trujących...gdyby stężenie i warunki aplikacji ograniczyły by nam wybór. Dane sortuj według stężenia maksymalnego na centymetr sześcienny i wydajność w procentach na obszarze.. pięciu metrów kwadratowych...

- Ok, zaraz znajdę, coś jeszcze?

- To wszystko, resztą obliczeń sam się zajmę...- nie wiedzieć kiedy zaczął grzebać przy aplikatorze amoniaku, musiał zrobić różne modele nim podda je testom a nie chciał w tym celu angażować innego zespołu. Samodzielność w pracy była jego atutem. Organizacja pracy, już gorzej.
Po dłuższej chwili oderwał się od samego aplikatora, przypomniał sobie o niezbędnych próbach. Podszedł do centralki przy drzwiach i wcisnął "#11"
-Dział Zasobów, Cambowski...
-Dzień dobry Jan Nowicki, dział projektów - Jan ucieszył się rozpoznając znajomy głos, nie zawsze miał to szczęście.
-A to ty,- w jego głosie dało się słyszeć nutkę sympatii- czego ci trzeba tym razem?
-Cześć, będzie mi potrzebnych kilkanaście człekokształtnych..
-Poczekaj... Nie. Na tę chwilę nie mamy nic, ale im szybciej trafi do nas wypełniony formularz tym szybciej można się spodziewać realizacji.
- Tak myślałem, he he dlatego składam zamówienie już teraz, prześlij ten formularz.
-Już przesyłam
Faks na biurku zazgrzytał i wciągnął arkusz papieru by po chwili druga stroną wypluć formularz do wypełnienia. Po chwili Jan siedział z długopisem w ręku przy biurku wypełniając kolejne puste pola. "Papierki, wszędzie papierki" -irytował się jakby pierwszy raz wypełniał jakieś bzdurne dokumenty, "Powinienem mieć od tego sekretarkę" -szydził dalej z biurokracji Polfarmy.

Formularz DDB#13_10992, O obiekty żywe do testów badawczych

Ilość i rodzaj obiektów badawczych: 12 sztuk, zwierząt, małp człekokształtnych z zakresu 023-068 wg. klasyfikacji Gorrdena

termin dostarczenia: do 4 dni
destynacja: Dział 4, Laboratorium 8
w celu:
test mechaniczny aplikatorów amoniaku: rozpylanie, wstrzykiwanie, wlewanie substancji przez nos do zatok.
Stopień inwazyjności: 3
Zagrożenia bezpośrednie:
niewielkie przy nakłuciu, żadne przy pozostałych metodach
Specyfikacja badań:
Praca projektowa nr 67jdh 9933- 3OI , kryptonim "Sniffer"
spodziewany efekt:
potrzeba przetestowania alternatywnych sposobów aplikacji, z pominięciem kosztownych przeróbek schematycznych
odnalezienie najwłaściwszego sposobu aplikacji pobudzacza - najkorzystniejszego dla przyszłych posiadaczy obiektu badań.
Kierujący projektem:

pro-technik Jan Nowicki

Załącznik
Testy środków pobudzających - rekomendowane jednocześnie z uwagi na oszczędność w badaniach i obiektach, zwiększa zagrożenie dla sztuki badawczej - przy nieprzetestowanym aplikatorze, ale pozwala na opracowanie najskuteczniejszej metody.


Chciał przefaksować wypełniony formularz do Cambowskiego jednak nie było mu to dane. Faks ni stąd ni zowąd po prostu zdechł, nie chciał się nawet włączyć. Na nic się zdała fachowa ekspertyza, wiedza z zakresu elektroniki i instynkt inżyniera- "No to po faksie..., czyli wycieczka" -nie lubił ruszać się ze swojej pracowni, ale wyglądało na to, że nie ma wyjścia. Martyna wyszła, zresztą na jego wyraźne polecenie, a "im szybciej tym szybciej" trafiało do niego jak tytanowa igła w nabrzmiałą żyłę.

Wstawił nowe kompozycje polfarmo żelu do mieszalnika i włączył urządzenie. Wziął formularz zapotrzebowania z biurka, przesunął plakietkę przez czytnik po czym zatrzasnął masywne drzwi i z wymuszonym uśmiechem ruszył przez korytarz, do działu zaopatrzeń. Potrzebował kilkunastu małp...do zwrotu...przynajmniej taką miał nadzieję. I nie koniecznie na tą chwilę, domyślał się że dostarczenie zamówienia potrwa. Poprzez rozległe korytarze firmy nie wiele osób tak jak on przemieszało się między pracowniami, przynajmniej w tej chwili. Paru młodszych laborantów, zapewne biegali ze sprawunkami swoich przełożonych po budynku, kilku jemu równych stopniem pracowników rozmawiało w głównym hallu donośnie prezentując różnicę zdań, jakiś garniturowiec razem kierował się w stronę windy. Mijał kolejne białe kasetony i delikatne wnęki pneumatycznych drzwi w zupełnej ciszy, nawet teraz obmyślał jeden ze swoich patentów "... a gdyby zbiorniki ze skompresowanym gazem umieścić gdzieś indziej?". Tylko kamery w każdym przyległym narożniku zakłócały jego koncentrację, bezpańskie, bezduszne, bezwstydne mechaniczne oczy, na każdym kroku, nawet aby zjechać piętro niżej do działu zaopatrzeń mijał 9 kamer, trzy centralki awaryjne i dwa posterunki ochrony. Tym bardziej cieszył się dotarłszy do celu, kliknął terminal przy drzwiach.

- Doktor Jan w sprawie zamówienia. -Czekał spokojnie na analizę głosu nim usłyszał PIP otwierające drzwi do działu zaopatrzeń, gdy tylko było to możliwe od razu skierował kroki do Alberta Cambowskiego podając mu formularz.

-To ten formularz o obiekty? Ok, -rzucił okiem na wypełniony druk- wszystko w porządku. Będzie na czwartek myślę.

-Dzięki. "Powinienem uwinąć się z aplikatorami do tego czasu..."

- A co tak poza tym ?- zapytał kurtuazyjnie, łatwiej mu było zapytać jego niż Martynę - o co sam do siebie miał pretensję.

- A nic wielkiego, dokupiłem kolejną parę gupików do akwarium - odpowiedział średnio szczęśliwy

- Co wciąż nic nowego w dostawie? - zapytał Jan podnosząc brew w udawanym zdziwieniu, wiedział jak ciężko w dzisiejszych czasach o cokolwiek naturalnego.

- Nie- zaprzeczył głową - nic...chyba że chcesz jakieś zmutowane gatunki, które wyżrą ci cała faunę w akwarium. - odpowiedział Albert bez cienia uśmiechu.

Odpowiedział, ku konsternacji Jana, gdyż nie wiedział czy Albert żartuje czy mówi, serio , ale coś mu mówiło że to drugie...

- Złóż zamówienie w dziale pomysłów, a może opracuję Ci jaką nowa rybkę... - uśmiechnął się szczerze i ściskając dłoń kolegi ruszył z powrotem do własnej bazy - jak czasem nazywał część ośrodka w której opracowywano nowe projekty badań.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 10-03-2010 o 23:39.
Eliasz jest offline