| Wulf i Alto od słowa do słowa doszli do wniosku, iż powiadomienie o otrzymaniu spadku dostali od tej samej osoby. Niewiasty z blizną na policzku.
Wulf spytał Brana po prostu: -Rozumiem, że tobie też dała go ta sama kobieta dwadzieścia dni temu?
Rycerz odparł dobierając słowa. - Pismo i kartkę dostałem jakieś 10 dni temu, od kobiety o gładkim obliczu.
Bran wyciągnął notatkę, by porównać charakter pisma. - Czy i Wy dostaliście dodatkowe wiadomości ? - spytał. - Nie, prócz jakiejś tajemniczej rady. Ciekaw jestem jakie siły mieszają w tym palce. - odparł kapłan. - Zapewne nieczyste, a w każdym razie mocno ubrudzone. - uśmiechnął się pod nosem - Nic to, zapewne się wkrótce przekonamy kto nas zwabia.
Skłonił się lekko przed dziewczyną przytykając dłoń do piersi. Swojej piersi. Pomijanie jej w rozmowie byłoby poważnym nietaktem.
Po za tym magiczka zapewne mogła podzielić się z nimi ciekawymi spostrzeżeniami. Osoby jej profesji posiadały na ogół lotne umysły. Znacznie bardziej lotne niż ciężkozbrojni pokroju Wulfa, czy Brana. - Czy i Ty Megaro otrzymałaś jedynie zawiadomienie o spadku ? Zechciałabyś nam powiedzieć, jak wyglądała osoba, która Ci je wręczyła ?
Można by to uznać za cokolwiek dziwne, ale Bran rozmawiając patrzył w oczy dziewczyny, ani na chwilę nie spuszczając wzroku. Czarodziejka pokręciła głową przecząco. - Kobieta, która mi dała list, była staruszką o siwych włosach i oczach pokrytych bielmem. Co nie znaczy, że nie mogła być to iluzja.
Wulf wzruszył ramionami, nie przejmując się już szczegółami. - Teraz to bez znaczenia. Manipulacja jest faktem, ale nie dojdziemy do tego, kto to zrobił. Może więcej będzie wiedział ten, który spotka się z nami na tym zamku.
- Dodatkowe wiadomości mnie też ominęły. - powiedział Alto, pomijając jakąż to radę dostał od stalowookiej kobiety. Ciarki mu jeszcze łaziły po plecach.
Powracając do zajazdu z daleka dostrzegli już kłopoty, a wygląd Marie i jej wiązana mowa tylko potwierdziły ich spostrzeżenia.
Rycerz podszedł do dziewczyny, a na jego twarzy malowała się mieszanina oburzenia i współczucia, gdy wyciągnął z kalety u pasa starannie złożoną na czworo, kosztowną jedwabną chustkę w kolorze indygo. - Pozwolisz Marie … - bardziej stwierdził niż spytał przykładając delikatnie materiał do zranionej wargi dziewczyny. - Kto Ci to zrobił ? Powiedz, a przyrzekam, że wbije mu zębiska do gardzieli. Bardzo boli ? – spytał z troską w głosie.
W tej właśnie chwili zjawiła się straż i weszła do zajazdu. Wysłuchawszy odpowiedzi Marie i propozycji Wulfa Bran wszedł do środka podążając za strażnikami.
Schody na piętro, gdzie był jego pokój prowadziły obok wejścia na zaplecze i Bran musiał przejść koło karczmarza. Impreza najwyraźniej dobiegła końca, wszyscy leżeli, albo podnosili się z jękiem. Jakiś elf wiązał czterech półprzytomnych bandytów chyba ich własnymi łańcuchami
Rycerz poszedł na górę kiedy z Timem schodzili obładowani rzeczami, karczmarz krzyknął wskazując na Brana: - To wszystko przez tę dziewczynę co ja ten rycerz sprowadzili do mojej przyzwoitej karczmy. Wiedźma! Poszeptała coś temu leżącemu drabowi, a ten idiota poszedł prosto na Hulka, a przecie wszyscy wiedzą że jego nie należy prowokować jak sobie wypije bo świra dostaje.
Potem zastąpił im drogę i powiedział: - Należy mi się za pokój, napitki i jadło i odszkodowanie. Razem pięć dukatów.
Na te słowa podszedł do nich ów elf i powiedział: - Nie przesadzajcie gospodarzu. Wasze straty więcej jak dwa dukaty nie wyniosły, a wina była tych miłych panów co na podłodze leżą. Dobrze wiecie.
Bran spojrzał na karczmarza z góry swym „leniwym okiem”, co przy jego wzroście nie było trudne.
Karczmarz spuścił lekko z tonu, zwłaszcza czując za sobą oddechy strażników, przysłuchujących się całemu zajściu: - Ale trzy mi się uczciwie należą - powiedział już mniej wyniosłym tonem.
Za to ton głosu rycerza stał się cokolwiek oschły. - Zważ człowieku, że wyrażasz się niestosownie o damie, która była w moim towarzystwie, a za obrazę rycerza i osób z nim przebywających można pójść w dyby, a nawet co pewnie dla Ciebie gorsze, zapłacić nawiązkę.
Liczykrupa jednak nie dawał za wygraną. - Na słowa moje świadków sporo się znajdzie, że dziewczyna coś bandycie szeptała do ucha zanim na Hulka ruszył - odpowiedział -Pan panie Sund - zwrócił się do elfa - też był blisko i widział.
Bran uznał, że oto nadeszła dobra chwila, by udać szlachetnie urodzonego durnia. - Bzdury. Uroda Panny Marie zawróciła mu w głowie. Wszyscy wszak mogą potwierdzić, iż jest wyjątkowo piękna. Nieprawdaż Panie Sund ?
Nazwany Sundem elf wzruszył ramionami: - Racja. Dziewczyna szeptała i co? To niczego nie dowodzi. Spróbujcie pieniądze od tych tam wyciągnąć - wskazał ponownie na związanych łańcuchami zbirów - albo ich zleceniodawcy - dodał z uśmiechem - Nie ma co po próżnicy mielić jęzorem mości karczmarzu. Oto Wasz dublon i więcej nie będzie. Resztę jako rzekł Pan Sund od swoich krewkich klientów egzekwuj. – spróbował zakończyć rozmowę rudowłosy.
Karczmarz widząc, ze raczej nie przegada zjednoczonych sił elfa i rycerza popatrzył na nich niezadowolonym okiem. Potem zerknął na strażników i głośno powiedział : - Ale za pokój i jadło denar mi zapłacicie panie?
- Nie zwykłem się targować. Dublon za wszystko. – uciął rycerz z Lon Hern.
Gospodarz zabrał pieniądze teraz wyglądał na całkiem zadowolonego. Skinął głową i pospiesznie poszedł w głąb sali. - Dukat by wystarczył - uśmiechnął się elf.
Bran skłonił się lekko odwzajemniając uśmiech. - Nie umiem się targować. Zawsze przepłacam. Taki los rycerzy. Zechcesz mi teraz powiedzieć Panie, co tu się naprawdę wydarzyło ?
- Powiedzmy, że tym miłym, związani teraz panom nie podobała się moja skromna osoba i postanowili mi to dosadnie okazać. Kiedy byli wyjątkowo poruszeni w okazywaniu swoich odczuć, między ich nogi wbiegła jasnowłosa kruszynka. Interwencja panny Marie zapobiegła poważnemu okaleczeniu mojej skromnej osoby i ewentualnemu skrzywdzeniu małego aniołka. Odwróciła ich uwagę piękną grą na lirze - Dokończył opowieść, której także z uwaga przysłuchiwali się strażnicy. Gdy skończył ruszyli do zbirów, podnieśli ich na nogi i wywlekli z karczmy. - Rozumiem. Zatem wypada się pożegnać. Do zobaczenie. - Bran skłonił się po raz ostatni i skierował się w stronę wyjścia. - Proszę ode mnie podziękować pannie Marie. - Uśmiechnął się na pożegnanie.
Rycerz nie omieszkał podziękować bardetce we właściwy sobie sposób.
Gdy już był na zewnątrz, a Tim poszedł po konie ujął dłoń Marie i ucałował z atencją mówiąc : - Elf kazał Ci podziękować. Opowiedział czego dokonałaś w zajeździe. Doprawdy nie wiadomo co bardziej w Tobie podziwiać ? Urodę oblicza, szlachetność serca, czy bystrość umysłu. Przyjmij tedy wyrazy mego uznania dla wszystkich tych cech, które znalazły sobie harmonijną przystań w Twej osobie. Po czym skłonił się głęboko przed dziewczyną przykładając rękę do piersi, jak to miał w zwyczaju. |