Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2010, 22:56   #11
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Obejście ludzi wójta nie stanowiło żadnego problemu. Stali w sporym oddaleniu od zgliszczy, rozmawiając z kilkoma mieszkańcami Vixen, który przyszli w poszukiwaniu wieści i plotek i po to, by na własne oczy przekonać się jak to wygląda. Chata była dość daleko od reszty zabudowań, jej właściciel najpewniej nie był osobą społeczną.
Las ukrył sylwetki dwójki ludzi, którzy przekradli się tuż pod samą chałupę, teraz będącą już tylko jedną sczerniałą ścianą, starym kominem i masą popiołu, z którego miejscami wystawały kikuty belek, które wcześniej podtrzymywały strop. Nie wyglądało na to, by ktokolwiek gasił pożar, gdy ten pożerał budynek, ale przypadkiem nie zajęła się trawa, ściółka i znajdujące się całkiem niedaleko drzewa. Chyba dopiero pod koniec, zdecydowanie za późno, wylano na pogorzelisko kilka wiader wody, bez szczególnego zaangażowania - było tylko kilka niewielkich kałuż pełnych popiołu. I dużo odcisków butów, wszędzie wokół. Tutejsi już skrzętnie przeszukali to miejsce, a jeśli nic nie znaleźli, to na pewno nie dało się tu już odnaleźć zupełnie nic przydatnego. Mark podrapał się po karku.
-Szkoda zachodu, i tak nie wierzyłem w całą tę premię.
Oddalili się, dla pewności wracając tą samą okrężną drogą. Zapowiadał się nudny dzień.
-Potrenujemy? Wieczorem stawiam piwo, gdy tylko otworzą tę lepszą karczmę.
Skierował się z powrotem do "Zajazdu Mistrza Anzelma", po drodze znów wracając do poprzedniej rozmowy.

-Jak to jest z wiedźminami i... - zawahał się przez chwilę - ...rodzeniem bachorów?
Wyszczerzył się, uznając chyba, że bezpośredniość będzie lepsza.
-Słyszałem, że za te mutacje mężczyźni płacą sterylnością. A... kobiety?
Od razu uniósł jednak dłonie w geście obronnym.
-Nie mów jeśli nie chcesz, jestem ciekawski i tyle.
-Na kobiety działa dokładnie tak samo - Powiedziała spokojnie wzruszając ramionami - To upraszcza sporo spraw i oszczędza kłopotów.
-Nie drążę, wiele kobiet myśli tylko o bandzie bachorów biegających po obejściu i spokojnym życiu z tego co zarobi mąż. Albo o chodzeniu w idealnie skrojonych sukniach, zależnie od tego jak wysoko ten mąż jest postawiony.

Mrugnął do niej. Nie był stary, ale czasem przemawiał z wyższością osoby bardziej doświadczonej.
-Ale muszę przyznać, że wasz immunitet na choroby to faktycznie zbawienie. Nawet nie wiesz ile chorób może przenosić jedna dziwka.
-Na szczęście nie jestem skazana na ich towarzystwo - odpowiedziała poważnie, ale po chwili parsknęła śmiechem - Bachory mi nie grożą, spokojne życie też raczej nie, a w sukniach zdecydowanie niewygodnie byłoby walczyć.
-Ale jak egzotycznie byś wyglądała w sukni balowej!

Roześmiał się. Przyglądał się jej bez zażenowania i ukrywania tego.
-Ćwiczyłaś ostrą bronią? Obawiam się, że nie mam ćwiczebnego miecza, ale moglibyśmy załatwić. Ciekaw jestem twego nastawionego na potwory stylu.
- Ćwiczyłam
- potwierdziła - od dwunastego roku życia już tylko na ostrą. Wiedzmini przedkładają zwinność nad siłę. Większość potworów jest od nas dużo większa. Są też szybsze od większości ludzi. My musimy być jeszcze szybsi.

Skinął jej głową, doszli już do karczmy. Również miał wynajęty tu pokój, z którego wziął bardzo dobrej jakości miecz, niewiele krótszy od wiedźmińkiego, z mniejszym jelcem i rzeźbioną głownią. To nie był miecz prostego najemnika. Z drugiej strony nie był też to miecz Ariny, której ostrze było z meteorytowej stali, znacznie mocniejszej od zwykłej. Alez dostrzegł spojrzenie dziewczyny.
-Dziedziczny, wykonany przez gnomy. Dobra broń, chociaż nie tak dobra jak twoja. Weźmy konie, lepiej by tutejsi się nie przyglądali za bardzo. Wiesz jak to jest, jesteś obcym to łatwo zrzucić na ciebie jakieś oskarżenia jak tylko wydasz się bardziej niebezpieczny.
Wierzchowcom też się przydał krótki galop i późniejsze wypasanie na polanie, którą wybrali do ćwiczeń. Mężczyzna stanął na środku, unosząc miecz nad głowę w górnej gardzie. Jego ruchy też nabrały zwinności i lekkości, po której można było poznać dobrych wojowników. Orla stanęła naprzeciw.
Skoczyli, równo i błyskawicznie. Mark uderzył pierwszy, tnąc od góry, ale potem nagle zmieniając kierunek. Wiedźminka tylko odchyliła się lekko, strącając jego miecz swoim i wyprowadzając niskie kopnięcie, które powaliło go na ziemię. Pierwszą rundę wygrała, ale mężczyzna uśmiechnął się tylko, podnosząc się zwinnie.
Natarli na siebie po raz drugi. Kilka ciosów i szczęknięć mieczy, kilka uników i krążenie wokół polany. I jeszcze jeden atak. Trwało to długo, ale tym razem nikt nie uzyskiwał przewagi. Może nikt nie chciał, skupiając się na uczeniu się stylu przeciwnika i na trening zastałych mięśni.
Aż w końcu Arina postanowiła zaatakować. Prosty wypad, lekki unik. Ścięli się, zgrzytnęła stal. Niestety dla wiedźminki, konie postanowiły zrobić sobie krótką gonitwę, przebiegając tuż obok, a ukryty w trawie korzeń trafił wprost w jej nogę. Straciła rytm i równowagę, a równie zaskoczony Mark nie zdążył zatrzymać miecza. Stal uderzyła w bark, na szczęście mężczyzna miał tyle przytomności umysłu, by trafić tylko płazem. Ale to i tak nie uchroniło wiedźminki przed bólem i wylądowaniem na ziemi. Alez nachylił się nad nią, uśmiechając przyjaźnie.
-Nic ci nie jest? Dobrze walczysz.
Podał jej rękę, pomagając wstać. Trzymał tę dłoń chyba dłużej niż by wypadało tylko ze względu na tę pomoc.
-Starczy, czy chcesz jeszcze?
Uśmiechał się i patrzył w jej oczy, wyraźnie nimi zafascynowany.
 
Sekal jest offline