To nie była taka sama walka jak w Waterdeep. Tam napastnicy chcieli zdobyć ładunek, ale własne życia były dla nich cenniejsze. Gdy drużyna stawiła im zacięty opór, odpuścili sobie dalszy bój i rzucili się do ucieczki. Tutaj obie strony były zdeterminowane i nieustępliwe.
Zwyciężyć, albo zginąć...
Roger nie miał wątpliwości co robić, szybko napiął łuk i wystrzelił. Sabrie co prawda znajdowała się blisko celu, ale
Morgan był zbyt doświadczonym strzelcem, by ją postrzelić.
Kolejne strzały pognały do celu, ale tylko jedna trafiła. Trafiony nią mag syknął z bólu, i próbował sięgnąć po różdżkę, ale szarża
Sabrie i ciosy które mu zadała, sprawiły odepchnięcie maga do tyłu... a różdżka odepchniętego maga wyleciała mu z dłoni i wypadła poza górny dziedziniec, wprost w wijące się kłębowisko pędów będące kiedyś bujnym ogrodem.
- Nie!- ryknął
mag, krwawiąc obficie po ciosie wojowniczki i obrzucając ją złowrogim spojrzeniem, po tym jak jego wzrok przestał tęsknie wędrować za upuszczoną różdżką.
Sabrie może by i się cieszyła, gdyby nie rosnące osłabienie jej ciała i coś jeszcze. Zaczęła słyszeć głosy i szepty. Nie rozpoznawała słów, ale rozumiała ich znaczenie... szeptały jej o wolności od zasad, wolności od moralności, o pięknie zatracenia się w obłędzie. O tym jak cudownie uwolnić się od brzemienia ambicji i zasad i sumienia. Że tak niewiele wystarczy... musi tylko skierować swój miecz przeciw przyjaciołom. Zresztą, jakim przyjaciołom?
Czy którąkolwiek z osób, z którymi tu przyszła, mogła nazwać przyjacielem?
To coś wyciągało z jej głowy bolesne wspomnienia, pokazywało jej błędy...Oczy
Sabrie zaczęły łzawić.
Nim ostrze wojowniczki dosięgło maga,
Dru i
Teu przypuścili magiczny atak na żywiołaka. Cienista strzała uderzyła w bestię, jednak reakcja stwora na ten cios, była mało żywiołowa. Zupełnie jakby się nie przejął magicznym atakiem elfa. Natomiast magia
Dru...Gnomka wrzeszczała.-
O Gondzie, ty który wprawiasz świat w ruch, ty który prowadzisz ścieżką rozwoju. Okaż swój gniew przeze mnie. Niech twój krzyk przeniknie przez wrogów.
Swoje okrzyki zakończyła wyciągnięciem dłoni do przodu.-
Poraź ich lancą dźwięku.
Zaklęcie gnomki objawiło się w postaci lekkiego buczenia i drgań powietrza wokół jej dłoni, które wystrzeliły w żywiołaka na moment niszcząc jego strukturę. Na moment tylko. Stwór zespolił swe ciało i odpowiedział w sposób, jaki nikt po nim się nie spodziewał.
Gnomka pchnięta w plecy niewidzialną siłą przetoczyła się po ziemi wprost w kierunku
Sabrie. I tym samym wypadając poza dobroczynny blask światła lampy.
- Zapiszcie imię tego muła który mnie kopnął, policzę się z nim później.- marudziła
gnomka powoli podnosząc się z ziemi.
Lilawander zaś zaczął rzucać zaklęcie mimo
paladyna marudzącego mu koło ucha, na temat marnowania tutaj czasu i potrzeby omówienia pewnych spraw tylko we dwójkę.
Elf przeszedł nieco do przodu i wyczarował w wybranym przez siebie miejscu wybuch lodowych odłamków. Część z nich trafiła w "ogrodowego stwora". Ale większość w żywiołaka, wywołując u niego ryk wściekłości. To musiało go zaboleć.
Krwawiący zaś obficie wrogi
mag spojrzał na swą nemezis i z trudem wymamrotał kolejny czar. Z jego lewej dłoni w ciało
Sabrie uderzył błyskawica utworzona z ciemności. Ciało wojowniczki przeniknęło przerażające i nienaturalne zimno, paraliżujące niemal...Niemal. Z trudem co prawda, ale jednak dziewczynie udało się oprzeć paraliżującemu wpływowi zaklęcia.
Lilawander patrzył jak litery ze zwoju znikają, a sam zwój rozsypuje się w proch. Uwolniony od magii w nim zawartej, zwój rozsypał się...szkoda że tego nie można było powiedzieć, o
żywiołaku, który raczej nie był zadowolony z tego co mu zrobił
elf.