Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2010, 00:29   #15
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Jan spojrzał na komunikator i beznamiętnie przyjął wiadomość o zainkasowanej kwocie. Jaki miał w końcu na to wpływ? Rachunek był częścią jego pracy... tak jak i wynagrodzenie które pozwalało na niewiele więcej poza opłatami rachunków... Zadowolony z załatwienia sprawy z małpami ruszył do pokoju. Niemal stanął jak wryty na widok przydużawego pana w garniturze... "Co jest kurwa? Oj kłopoty, czego oni kurwa u mnie szukali? czego oni chcą?"

Jan niemal blady wszedł do gabinetu, zamykając pośpiesznie drzwi - jak gdyby miało to stanowić jakąkolwiek obronę...

Martyna szybko go jednak uspokoiła wyjaśniając sytuację... ale czy na pewno? Do końca pracy jego myśli zostały wzburzone, całą resztką sił koncentrował się na chemicznych substancjach " A może kłamie?... Może inwigilują ją podpytując o mnie..." ... Wiedział, że w takim przypadku musiałaby kłamać... nie mogłaby zrobić nic innego, jeśli chciałaby z tego ujść cało.

Do końca dręczył go niepokój, mimo to wiedział, że wciąż jest obserwowany i że nie może wyglądać jakby czymkolwiek się przejął. " Czemu mieliby szukać tu szefa projektu...on tu tak rzadko bywa..." - Spojrzał się po raz ostatni na Martynę nim ta opuściła labolatorium. Jej mina nie wyrażała niczego. "Dziwne..." " Ani smutku, ani radości... " Gdy wychodził niemal go tchnęło "Jak kurwa mogli go szukać u mnie, skoro w całym pieprzonym budynku, wszędzie mają kamery..." Wiedział już, że Martyna próbowała mu coś powiedzieć... i to nie od dziś. Musiał znaleźć tylko sposób by się z nią dyskretnie skontaktować... Myślał o Śrubie gdy już niemal opuszczał budynek maszerując po holu, gdy jakieś uczucie kazało mu się obrócić. Zareagował jednak chwile później, dopiero na hałas, jak gdyby instynkt mu nie wystarczał... Jan miał tego dnia przeczucie , że coś dzieje się nie tak, że całe jego harmonijne życie wali się jak domek z kart. Gdy się obrócił myślał przez moment że zemdleje, jakby najgorszy, nie przewidziany nawet scenariusz właśnie się ziszczał. Na jego oczach zatrzymywano właśnie jednego z nielicznych przyjaciół jakich miał. Poważanego naukowca, ważną osobę działu projektowo - badawczego. Na dodatek został potraktowany niczym bandzior, Jan chciał się ruszyć , pomóc mu , ale czuł się jak sparaliżowany. Mięśnie odmawiały mu posłuszeństwa niczym dłonie samobójcy zaciśnięte na rewolwerze. Tak naprawdę ciężko było zmusić ciało do świadomego swego zatracenia. Nie zdołał go zmusić, tak właściwie to do końca nie wiedział czy chciał. Wiedział doskonale, że nie jest w stanie pomóc, że i jego potraktują w ten sposób.

Wsiadając na motor czuł się niemal szczęśliwy z tego że może opuścić firmo-więzienie. " Dobra, tylko się nie łudź, wiesz jak działają złudzenia w tej firmie...:
Wrrrr
Silnik motocykla zawarczał po czym Jan ruszył oddalając się od rosiczki. W jeździe dopiero odzyskał spokój myślenia, był naukowcem i nie zwykł siebie oszukiwać. " No dobra po kolei, wczoraj Martyna wyraźnie zaniepokojona... dziś ten osiłek w garniturze... i to oczywiste kłamstwo...ale jednak powiedziane tak naturalnie... ściemniała, czy chciała pomóc...? Chciała pomóc... inaczej powiedziała by że to tylko ochrona sprawdza zabezpieczenia lub cokolwiek, cokolwiek... Nawet gdyby garniturowiec szedł po szefa działu - czyż to nie wystarczało aby się obawiać? Czyż nie są z nim połączeni projektami?? A jeśli to przez jakiś projekt ta cała zadyma?? I jeszcze Sasza", mimowolnie wzdrygnął się na motorze, lekko chwiejąc nim podczas jazdy, na szczęście nie pędził.

"Za dużo "zbiegów okoliczności" na tak krótki czas." A Jan nie wierzył w przypadki, wierzył w przyczyny i skutki, skutek właśnie obserwował i mógł jedynie domyślać się przyczyny...Martyna zaś mogła ją znać. "Do domu czy nie do domu?? Graj schematami, skoro cię wypuścili z firmy to nie po to by cię aresztować w domu... graj schematem, graj schematem, szukają kogoś to pewne, może ktoś odsprzedał dane... szef projektu był dziś w ogóle w firmie?? Nie widziałem... ale też przecież go dziś nie odwiedzałem... A Sasza? Co miałby wspólnego z jakimkolwiek moim projektem? To genetyk ! Chyba że K.S.E.T. ... ten projekt zawiera wiele elementów z genetyki, ale jest przecież dopiero w początkowej fazie... sprzedawać pomysł ? Nonsens... To musi chodzić o mnie... Ale dlaczego?!"

Jan był niemal bliski płaczu, czuł się niemal jak Sasza, związany choć jeszcze nie schwytany... I niemal zupełnie nie wiedział co robić... oprócz tego że musi wykorzystać swą znajomość firmy, musi uruchomić swą wiedzę o jej schematach... i być może przeciwdziałać nim będzie za późno... o ile już nie było.

Zamierzał pojechać wprost do domu... niczym zwykle, choć od razu ruszyć pod prysznic, nie tylko dla ochłonięcia, ale i zatuszowania śladu po łzach. Nawet we własnym domu bał się że Wielki Brat patrzy. " Ale co ja takiego zrobiłem???" Zastanawiał się pod prysznicem, wiedział że nic, a przynajmniej że jeszcze nic... a jeśli to Martyna? Nie ... nie ostrzegałaby mnie wtedy... może jakiś inny konkurent? To zbyt mądre jak na zemstę strażników... Ktoś podsunął Polfarmie gówno z podpisem Jan Nowicki," a przynajmniej wszystko na to wskazywało. Jan dostawał niemal szału na myśl, że firma obróciła się przeciwko niemu za nic, za nic!

Był już tego prawie pewny, nie wiedział czy będzie mógł jeszcze wrócić do tego mieszkania... niekoniecznie po spotkaniu z Martyną, która być może powie mu prawdę, powie mu że firma chce go mieć...

Musiał tylko z nią ustalić spotkanie... i nie bezpośrednio, nie osobiście, w pewnych sprawach mógł się zdać jedynie na swojego przyjaciela, choć obawiał się że i jemu może grozić... "Kurwa" - pomyślał wychodząc z prysznica. Chwycił za słuchawkę wykręcając numer do Śruby

- Słuchaj, niedługo będę u ciebie, uważaj na drodze bo strasznie wieje...
- Ok , założę czapkę...



Skończył rozmowę dość szybko, nie chcąc by Śruba został namierzony " Nie teraz" Po czym, wrócił do prysznica, nie mógł pokazać jak bardzo się śpieszy, jak nagle opuszcza apartament " Oni śledzą, oni patrzą" Dopiero gdy się przebrał, praktycznie w najlepszy garnitur, zapakował do plecaka tyle sprzętu ile zdołał, oczywiście krążąc podśpiewywał jak to dobrze piknik zrobić, na pikniku być...

Spakowany w to co uznał za najcenniejsze lub zwyczajnie przydatne, ruszył do wyjścia...

"Kurwa, jeszcze nie mogę uciec, nie bez danych, nie bez projektów..."

Wiedział że będzie musiał prosić Śrubę o pomoc, o skontaktowanie go z Martyną, umówienie gdzieś nieoficjalne, sam nie mógł do niej nawet zadzwonić, firma od razu by to przejrzała.

Nad miejscem spotkania nie musiałby się już zastanawiać, nie gdy Śruba załatwiał jakąś sprawę. Zastanawiał się czy będzie mógł jeszcze wrócić do domu, czy firmy, póki co przynajmniej starał się zachować pozory że zamierza...

- Tv zaprogramuj. Od dwudziestej drugiej do dwudziestej czwartej włącz i zapisuj program, odtworzysz jak wrócę.

Expres do kawy ustawił zaś na piata rano...gdyby miał nad ranem wrócić i nie kłaść się spać..." Co tu jeszcze, ach tak"

Posłał łóżko... co prawda po chwili wydawało mu się to głupie zważywszy na room service, ale któż z uciekających ściele sobie łóżko w domu? To była kolejna ze ściem. Oczywiście to wszystko to było za mało i Jan dobrze o tym wiedział, na razie jednak nie mógł sobie pozwolić na luksus myślenia, mieszkanie parzyło niczym wrzątek i tylko zachowywanie pozorów zmuszało Jana do pewnego opóźnienia w wyjeździe do Śruby... Gdyby nie znajomość schematów i wiedza jak firma reaguje na ich łamanie, chciał aby myśleli, że wciąż jest w ich garści... chciał tez żeby to wszystko okazało się nieporozumieniem, aby nad ranem mógł spokojnie wrócić do pracy bez obaw że firma nastaje na jego wolność i życie.
 
Eliasz jest offline