Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2010, 11:44   #15
Faurin
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Na prawdę było mało osób w tej szkole, które posiadały jakąś większą wiedzę na temat biologi. Większość tutejszych raczej... nie lubiła żadnego przedmiotu! Mogło to i wydawać się na swój sposób chore, ale taka była prawda.
Yoshihiro był niezwykle zdziwiony tym, że na tej lekcji nie był jedną z ostatnich desek ratunku całej klasy. Michael, nowy uczeń, był niebywale zaznajomiony w tym temacie. Okakura z podziwem spoglądał na nowo przybyłego, gdy ten z każdym to kolejnym pytaniem wprowadzał w zachwyt profesora. Wszak któż nie chciał, by dopiero co przybyła istota nie odpowiadała brawurowo na pierwszej lekcji? Yoshiego do jednak ukłuło. Przez moment czuł lekką zazdrość. Nowo przybyły, którym interesuje się rzesza dziewczyn, odpowiadający niemal jak on sam.
Lekcja minęła dziwnie... wolno. Po raz pierwszy nie dane było Yoshihiro odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie zadane przez nauczyciela. Nie podobało mu się to, bo choć mimo tego iż w głębi duszy wściekał się na siebie samego i próbował wmawiać, że w żaden sposób zazdrosny nie jest, to postawa Greendale'a była irytująca. Faworyzowanie jednego ucznia była nie fair w stosunku do innych. Co z tego, że jest nowy? Wystarczyło, że go sprawdził na początku, a potem mógł dzielić całą klasę pytaniami, a nie dawać tylko jednemu się wykazać.
Po raz pierwszy opuścił klasę zaraz po dzwonku. Przyspieszonym krokiem doszedł do szafki, wrzucił książkę od historii i, dopiero co minionej, biologi i wyszedł z budynku szkolnego.
Rozciągał się przed nim parking. Miejsce, które przyprawiało go o dreszcze. To zazwyczaj tutaj ludzie się spotykali, by zapalić. To tutaj, nigdzie indziej, chwalili się swoimi nowymi pojazdami. Jakby tego nie mogli robić w domu, spotykając się ze znajomymi... Ale nie! Oni jak się spotykają z „przyjaciółmi” to tylko po to, by coś wypić, bądź zjarać.
„Banda debili...”
Yoshihiro postanowił skrócić sobie dzisiejszy dzień o ładne kilka lekcji. Był zaledwie na dwóch, ale już miał dosyć. Miał zamiar dzisiaj odwiedzić dwa miejsca przed powrotem do domu, ale skoro ma jeszcze tyle czasu...
Zegar na szczycie głównego budynku szkoły wskazywał dziesiątą. Było wcześnie. Za wcześnie... Nogi same poniosły go za bramę szkoły, a potem w bliżej nieokreśloną szkołę. Uwielbiał chodzić samotnie, rozmyślając o najróżniejszych sprawach. Uwielbiał gdy nikt mu nie przeszkadza, gdy nikt go przed niczym nie uprzedza.
Park. Miejsce, w którym czas się zatrzymywał, a o samej egzystencji świata przypominał tylko śpiew ptaków, szum drzew i trzaskanie kropli wody, które rozbijały się o taflę jeziora. Zawsze było w tym zielonym miejscu coś wspaniałego, a w przypadku choroby, jaką Yoshi posiadał było dla niego niczym przyjaciel, który wspomaga tylko swoją obecnością.
Myśli odbiegały gdzieś daleko.

***

Telewizje oglądał rzadko. Wolał posiedzieć nad jakąś dobrą książką, czy posłuchać radia, które mu się dopiero co zepsuło. Czasami wychodził także na powietrze, na tył domu, by pooddychać całym sobą.
Wieczór jego nie należał do najspokojniejszych. Siedział sobie na werandzie w fotelu bujanym. Nogi bezwiednie spoczywały na stoliku przed nim. Spoglądał przed siebie oglądając kołyszące się czubki drzew. Z tej nostalgii wyrwała go jednak pewna osoba.
- Yoshi, byłeś dzisiaj w komisariacie?
Jego siostra dobrze wiedziała, że nie cierpi, gdy ktoś przerywa mu chwilę zadumy. Dobrze o tym wiedziała, jednak za każdym razem robiła to samo, gdy na twarzy Yoshihiro pojawiała się mina niezadowolenia. Przepraszała, ale chwilę potem i tak ciągnęła swoje. Była od niego młodsza o rok, ale całkowicie się od niego różniła. Bardziej przypominała ojca. Ten nos... Te usta... Matka ich widziała w niej swego ukochanego męża. I słusznie, bo byli do siebie podobni niczym dwie krople wody- jak to mawiał ich stryj, który raz kiedyś wpadał do nich na obiad.
Ann jednak i tym razem nie była sama. Znowu towarzyszyła jej przyjaciółka, z którą był zmuszony rankiem iść do szkoły. Samantha White. Także o rok od niego młodsza, ale wydawała mu się o wiele bardziej dojrzała, niż wiele dziewczyn z jego rocznika.
Yoshihiro potaknął tylko i spuścił głowę. Wiedział jednak, że to nie koniec, a że Ann podeszła do niego z koleżanką kłębiła się w tym jakaś grubsza sprawa.
- Wiesz, że...- usiadła na balustradzie, trzymając się belki nośnej by nie spaść.- ... do Fell's Tomb, naszego Fell's Tomb, przeprowadziła się gwiazda rocka?
Mówiła to jakby z małym zainteresowaniem, ale wiedziała, że w jakichś sposób przykuje tym uwagę swego brata. Lubił wiedzieć o wszystkim co dzieje się, jak to często zwykł określać, „jego mieście”.
- Gwiazda rocka na takiej prowincji? Coś ci się pomyliło, siostrzyczko.
- Ona ma rację.- wtrąciła Sam.
Po raz pierwszy przemówiła przy nim. Yoshi uniósł brwi.
- Ona ma rację, tylko...
- Tylko...?
- Tylko to nie do końca gwiazda rocka. Znaczy... gwiazda może i tak, ale rocka to już nie bardzo.
Uśmiech wpełzł na jego twarz. Siostra jego lubowała się w muzyce, którą on zwykł nazywać „drętwą”. Hip-hopowe utwory nie były dla niego muzyką, a ona zaś nie wiedziała, czym jest tak na prawdę rock. Prawdziwe ostre brzmienie było jej obce, toteż osoby pokroju Demi Lovato, czy ostatnio Avril Lavigne uważała za gwiazdy właśnie tego rodzaju muzyki.
- Rozumiem. Jaki to zespół?
- Nie mam pojęcia- wydukała Sam.
Ann zakwiczała z radości.
- Ja, ja wiem! Ich wokalista nazywa się Coolrain!
„Coolrain, Coolrain... Gdzieś już to słyszałem...”
Yoshihiro jednak nie był wstanie przypomnieć sobie skąd zna to nazwisko.
- Jest w twoim wieku, braciszku. Będzie prawdopodobnie uczęszczał do naszej szkoły. Wszak to jedyne liceum w okolicy.
- Możliwe. Szczerze powiedziawszy, aż nadto mnie to nie interesuje.
Nastała chwila niezręcznej ciszy. Wiatr trochę się wzmógł. Gdzieś w oddali słychać było odgłosy syreny. Dawno nic się nie działo w Fell's Tomb.
- Idziesz?- spytała Ann.
- Gdzie mam iść?
- No jak to gdzie, głuptasie?! Na bal z okazji halloween!
Temat balu był jednym z głównych, który odbywał się od dwóch tygodni w domu Okakura. A Yoshi miał już dość przypominania Ann burzliwej rozmowy ostatniej soboty.
- Przecież dobrze wiesz, że matka cię nie puści... A ja sam nie mam zamiaru iść.
- Oj, puści, puści. Ale... no... Ty też musisz iść!- kolejne słowa wchodziły już bardziej w błaganie, aniżeli prośbę.- Co, braciszku? Proszę cię! Jak powiesz, że nas przypilnujesz to matka się zgodzi! Co?
Yoshi nie cierpiał takich sytuacji. Był niezawistny. Zawsze. Spojrzał na Ann, i chcąc już odpowiedzieć jej, że nie obchodzi go to za wiele, jego wzrok przeleciał na Samanthe.
- Echhh... no dobra, niech stracę.
Po raz pierwszy dostrzegł uśmiech na twarzy przyjaciółki jego siostry, skierowany tylko w jego stronę. Kilka godzin męczarni jest niczym w porównaniu z takim obrazem...



***

Nie był tym razem pierwszy. Kilka osób ubiegło go. W szkole natłoczyło się troszkę osób.
Yoshihiro podszedł do swej szafki, wyjął co niezbędne i udał się pod salę lekcyjną. Siedział pod nią Michael, ten nowy. Rozmawiał z Kate, prawdopodobnie najbardziej znaną dziewczyną w szkole. Chwilę potem wskazywał na tłum dziewcząt na drugim końcu korytarza.
Yoshiemu przypomniała się wczorajsza rozmowa na werandzie.
„A więc to ty jesteś tą naszą gwiazdą. Nie zazdroszczę ci, ale przynajmniej wiem, dlaczego Greendale cię tak wczoraj faworyzował...”
Wszedł do klasy, zajął swe miejsce i oczekiwał na lekcję. W głowie jednak kłębiła się tylko jedna myśl, a w niej dwie kobiety. Pytanie, które sobie zadawał brzmiało: czy mam u którejkolwiek szanse, a jak tak, to którą wybrać?
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline