Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2010, 13:14   #37
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Po powrocie do domu Hash odsłuchał swoje poczty głosowe, właściwie to komputer je odsłuchał przedstawiając tylko tekstowy komunikat o tym kto, kiedy i co powiedział. Zapakował to co już wiedział w zgrabnego maila i pchnął na skrzynkę Travisa. Wybrał numer detektywa i gdy odebrano powiedział:
- Wysłałem Ci maila z tymi numerkami, które Cię interesują. Niestety przez tą laskę, która u Ciebie ostatnio była jestem dość zabiegany i nie za bardzo mogę wpaść do twojego biura... Co sądzisz o spotkaniu na mieście? - zapytał i dał w końcu wypowiedzieć się detektywowi.
- Nawet mi to pasuje, ciągle jebie tu trupem. – mruknął Grady i zerknął na zegarek. – Mamy za kwadrans pierwszą, co powiesz na spotkanie o drugiej na Roosevelt Road? Koło cmentarza Oak Ridge jest taka przyjemna knajpka „Biały Jeleń”. Będziesz?
- OK. - Hash skasował połączenie i odpalił wirtualny plan miasta. Spokojnie, na dotarcie potrzebował jakichś 40 minut w metrze. Musiał tylko pogadać z Piterem; nawinął mu jakąś gadkę o tym, że ma pilnować kota, jedzenie jest w kuchni i dobrze by było, aby zostało coś na obiad (skoro mały miał się nie przejadać), a on za jakiś czas przyjdzie. Narzucił na siebie kurtkę, wrzucił PDA do kieszeni i wyszedł.



Knajpka „Biały Jeleń” była jednym z tych lokali, gdzie czuło się klimat retro. Stare, drewniane ławy, obite satynowym materiałem siedzenia przywodziły na myśl początki Starej Damy, tak samo jak czarno-białe obrazy na ścianach przedstawiające pierwsze budynki miasta. Ze starego, drewnianego radia sączył się cicho jakiś jazz, a w sporej sali siedziała lokalna, wierna klientela. W powietrzu unosił się cierpki zapach zważonego piwa.

Travis dotarł na miejsce jakiś kwadrans przed czasem – wypita wcześnie połówka uniemożliwiła mu poruszanie się jego Astonem Martinem, więc znów wziął taryfę. U pulchnej barmanki zamówił piwo i sok, w końcu „Płotek” nie przepadał za browarem. Nie czekał zbyt długo na kumpla – gdy ten pojawił się w środku, gestem dłoni dał mu znać, że siedzi w kącie sali. Chwilę później siedzieli już razem przy stoliku.

- Coś z tego co podesłałem pasuje? W ogóle to kto będzie sie zajmował wyborem sprzętu? Jest jakaś lista tego co mamy mieć, co jest potrzebne? Jak każdy w tym, pieprzonym, mieście mam jakiegoś znajomego, który coś ma, albo może mieć. Sęk w tym, że wiele osób spotka się tylko ze mną i transakcja tylko za gotówkę... Nie wiem czy jesteś świadomy, ale dla wielu, praktycznie dla wszystkich, to gość którego widzisz przed sobą tylko współpracuje z Hashem... - nawet dla postronnego obserwatora netrunner wyglądał na lekko poirytowanego.
- Wyluzuj, stary. - Grady wziął łyk piwa. - Golem i McClane zajmują się sprzętem, skontaktuję się z nimi niedługo, żeby się dowiedzieć, co już mają. Takiej akcji nie organizuje się w dwa dni. Ja też mam swoje kontakty i mógłbym coś załatwić, ale skoro oni się zaoferowali, to droga wolna. Druga sprawa, że nie mogę się ostatnio skontaktować z Vicious'em, co mnie bardzo wkurwia. Wczoraj wieczorem Biała Suka zawinęła mi mojego zaufanego medyka. Najlepsze jest to, że tam zawiozłem zastrzeloną babkę i był wtedy ze mną Lance. Czy tylko ja widzę jakieś powiązanie? - detektyw poprawił marynarkę. - Będę miał dla ciebie jeszcze jedno zlecenie - znajdź mi kogoś, kto potrafi łatać ludzi i potrafi być dyskretny.
- Czyli, abym dobrze zrozumiał - właśnie nasza cudowna ekipa do sprawy wiadomej została bez medyka? A-HA. - ostatnie głoski przypominały odgłos spadających kamieni. - Dlatego nie chciałem się spotykać u Ciebie w biurze. Tu jest za dużo zbiegów okoliczności. Nie jestem jedynym netkiem w mieście, więc to, że gość trafił do mnie jest przypadkiem, to, że chciał się bliżej zaprzyjaźnić z danymi o naszej drogiej koleżance jest przypadkiem, to, że Lance przyszedł z nią do twojego biura akuratnie wtedy, gdy Akira czatował na budynku to kolejne dwa przypadki... Prawdziwy zbieg okoliczności... Jak dla mnie za duży, dużo za duży. Teraz, okazuje się, przypadkowo szefowa Lance'a robi pacyfistyczny wjazd na chatę medyka, bo jak mniemam to o tym wybuchu trąbią wszystkie media? Prawdopodobieństwo takiego zbiegu okoliczności jest bliskie zeru. Oczywiście nie sugeruję, kto bardzo ładnie łączy wszystkie te przypadki... To twój znajomy i w sumie Ty za niego ręczysz. Ja mogę powiedzieć tylko tyle - miałem nadzieję, że nigdy pewnych osób nie zobaczę. Twój znajomy jest jedną z nich. Nie ufam mu i gdybym wiedział, że jest w zasięgu wzroku tej sprawy - nigdy by mnie w niej nie było, za żadne pieniądze, aby było jasne. - pociągnął solidny łyk soku robiąc dużą pauzę w wypowiedzi. - Zmieniłem miejscówkę i prawie tożsamość - zaśmiał się - i póki co nikomu nie mówię gdzie siedzę... A co do medyka mogę popytać... Tylko - wiesz, że to ryzykowne, wymieniać kogoś w grupie przed robotą. Najlepiej byłoby zmontować jakiś test...
- Obaj wiemy, że to nie jest zbieg okoliczności, Hash… Akira musiał wiedzieć, że Lance i ta zastrzelona babka będą u mnie o tej porze, co oznacza, że albo został wysłany przez kogoś z wyższych szczebli Cytadeli, albo Vicious gra na dwa fronty we własnej sprawie. – Grady zmarszczył brwi. - Załóżmy, że Melissa stała się niewygodna dla Viciousa, on więc wynajął płatnego zabójcę, by sprzątnął kobietę, będąc z nią u mnie, co daje mu alibi, gdyby ktoś go podejrzewał. Następnie jedziemy wspólnie do mojego zaufanego człowieka, by ten ją uratował – wcześniej Melissa chce mi coś powiedzieć, ale schodzi, zanim jej się to udaje. Następnego dnia do dziupli mojego medyka wpadają ludzie Ann i robią czystkę. A teraz nie udaje się skontaktować z Lance’em bo włącza mu się pieprzona sekretarka. Ta sprawa śmierdzi na kilometr... – detektyw upił piwa. – Co do medyka, to ważne, żeby jakiś w ogóle był, gdyby w czasie akcji coś poszło nie tak. Jeśli by się okazało, że będziemy potrzebować pomocy, a koleś będzie się nadmiernie denerwował, to dostanie kulkę w łeb i po sprawie. – Travis wzruszył ramionami. – W tym mieście trzeba sprzątać gówno wokół siebie, bo w końcu samemu się w nie wpadnie. Póki co, poczekamy na dalszy rozwój wydarzeń - jeśli Vicious nam bruździ, dostanie kulkę.
- Problemem jest to, aby dostał ją dostatecznie szybko; jak już będziemy na plakatach wszystkich posterunków, to chętnie nauczył bym się chirurgii plastycznej zamiast zabijania. Chociaż mnie nie klei się ta historyjka o niewygodniej Wade dla Lance'a. On miał wiele lepszych okazji na zapewnienie sobie alibi i jednocześnie niedopuszczenie do tego, aby ona się wygadała - bo to, że jej się nie udało to zbieg okoliczności... Chyba, że Vicious to idiota... - zastanowił się i zaczął z innej beczki - Oczywiście można kropnąć i medyka, tyle, że wtedy ma się dalej rozwalonego żołnierzyka, nie ma się medyka i w bonusie ma się trupa. To moim zdaniem kupa gówna rośnie, a nie maleje... Fakt, faktem - tylko nie całuj, a najwyżej po rękach - mam medyka...
- Nie zrozumieliśmy się chyba... Jeśli któryś z naszych zostanie ranny, a medyk się będzie denerwował, to dostanie kulkę PO robocie, a nie przed. No chyba nie myślisz, że jestem idiotą, który rozwali faceta, zanim ten załata naszego? - prychnął Travis i pokręcił głową. - Czasami mnie nie doceniasz, "Płotek". Co to za jeden? Dobry jest? - zapytał, gdy Hash wspomniał o medyku.
- Nie, nie, nie o to mi chodziło - Płotek uśmiechnął się popijając sokiem - Problem widzę gdzie indziej. Bądźmy szczerzy - ci co mogą oberwać to w w sobie mają taka ilość wstawek, wszczepów, dopalaczy i innego technicznego badziewia, że tkanki żywej to tam trzeba szukać. Więc medyk to musi być w zasadzie technik i to niezły, który coś wie o leczeniu, a nie lekarz, który coś wie o technice. U tu jest problem bo jeżeli znaleziony lekarzyna sobie nie poradzi z techniką to mamy opisany przeze mnie problem... Co do mojego znaleziska - wiesz poszukiwania kosztują jakąś stówę plus 50 koszty - zauważył ten charakterystyczny uśmiech zrezygnowania na twarzy detektywa, ale poranne badania małego właśnie zostały opłacone - Facet jest nowy w mieście, ma całkiem niezłą i nieźle chronioną klinikę; wygląda na to, że siedzi razem z jakimiś nomadami... jest paranoikiem jeżeli idzie o tajemniczość swoich działań, wiec podejrzewam, że też nawiał jakiejś korporacji i zamelinował się w naszym miasteczku. Z tego co mówi, jak się zachowuje - wie więcej o technice niż wielu lekarzy pracujących w R&D korporacji... Zresztą powiedział mi, ze jakbym miał klienta to mogę mu podesłać dowolny kawał złomu a on to poskłada do kupy, za odpowiednie pieniądze...
- Stitch taki był. Poskładałby nawet cyborga do kupy i zrobiłby mu jeszcze jakiś mikser do kawy w bonusie. - uśmiechnął się krzywo Grady. - Ja się nie znam na technice, a tym bardziej na leczeniu, więc jeśli chcesz mu robić jakiś test, to na mnie nie licz, bo tu trzeba kolesia z głową do takich rzeczy... - gdy Hash wymienił cenę, Travis uniósł lewą brew w górę. - Spoko, kasa będzie jeszcze dzisiaj, a potem pociągnę Viciousa żeby mi zwrócił należne koszta.
- W ramach testów myślałem o podesłaniu mu kogoś do poskładania. Tylko, że ja nie mam kogoś kogo trzeba poskładać, ale może ty znasz kogoś, kto się uszkodził w jakiejś burdzie z policją, czy coś? Podesłać naszemu medykowi klienta i zobaczyć co będzie... Czy klient przeżyje, czy policja się nie dowie, etc... Ja u niego byłem po powiedzmy poradę - kulturalnie, grzecznie, bez pytań. Dla mnie spoko, choć gościa znam 4 godziny? Zresztą polecił go znajomy, wiesz jak to jest...


Grady zastanowił się nad zaproponowanym przez Hasha typem. Jeśli rzeczywiście był tak anonimowy i dbał o zachowanie swojej tożsamości w tajemnicy, to mogli być w domu. Takich konspiracji nie robi się bez powodu - swego czasu Sixta również przy odbieraniu telefonów twierdził, że petent dodzwonił się do rzeźni. W sumie stwierdzenie nie było aż tak chybione…

- Zobaczę co da się zrobić z naszą przynętą na tego medyka, może uda mi się kogoś załatwić. Golem byłby najodpowiedniejszy, ale to zwykle on komuś coś urywa i uszkadza, a nie na odwrót. –
Travis uśmiechnął się krzywo. – Pomyśli się… Póki co, muszę się skontaktować z naszymi współpracownikami, a przede wszystkim z Vicious’em i przycisnąć go odpowiednio.
- Więc chyba wszystko? Jakby co to telefon mam jeszcze ten sam, a przynajmniej wydaje mi się, że mam...
- Na razie chyba wszystko, będziemy w kontakcie. -
powiedział Travis. - Nie wychodźmy razem, ja mam jeszcze piwo do zrobienia... Poza tym chyba lepiej dla ciebie, jeśli nikt cię ze mną nie zobaczy.
- Mhm. - Hash wypił resztę soku i powędrował ze szklanką w kierunku baru, kupił jakieś orzeszki i wyszedł z knajpki. Kilka minut później będąc już na stacji metra.

Travis łyknął piwa, odprowadził wzrokiem netrunnera, po czym dokończył złocisty napój i po dziesięciu minutach również opuścił "Białego Jelenia".
 
Aschaar jest offline