Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2010, 14:47   #779
Kejsi2
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Il...?
- Hm?
- Ja tak nie mogÄ™...
Drow westchnÄ…Å‚ przeciÄ…gle, z beznadziejÄ….
- Wtedy mogłaś...
- Ale mam wrażenie, że on się gapi!!! – jęknęła bezbronnie.
- Za-padł-w-śpią-czkę!!! – przeliterował przez zęby zdruzgotany Il.
- A jeśli się obudzi?!
- Nie obudzi...
- Miałam wrażenie, że podglądał jednym okiem!
- EH! Dobra... czekaj, naprawiÄ™ to...
Drow wyplątał się z kołdry i wygramolił się z łóżka. Podszedł niemrawo do łóżka obok, przyjrzał się badawczo śpiącemu Ray`giemu, a po chwili namysłu wziął poduszkę i rzucił ją tak, że lądując zakryła całą głowę drowa.
- Teraz na pewno nie podgląda... – mruknął, wracając do łóżka.
- Teraz się udusi!!! Chcesz go zabić?!
- Tak.
- Nieładnie! Niegrzeczny, niegrzeczny drow!!!
Il rozpromienił się, wskoczył do wyrka, radośnie podniósł z podłogi pejcz i podał go elfce do ręki.
- Nie! Znaczy: zaraz!!! Najpierw napraw to! – wskazała w kierunku drugiego łóżka.
Drow westchnÄ…Å‚ przeciÄ…gle.
- Marudziłaś, że podgląda, teraz znowu źle, że nie oddycha?!
- Zrób coś!
- Zamierzałem właśnie!
- Z nim!
- Z nim?!?! – wybałuszył oczy w szoku
- Obróć go twarzą do ściany albo co!
Drow westchnął i zwlókł się z łóżka.
- Nie skręć mu karku!
- ...Skąd pomysł, że zamierzałem?
- Ostrożnie... – po chwili spytała nieśmiało - Myślisz, że jak się jest w śpiączce to się coś słyszy...?
Drow przystanął w pół drogi do łóżka i westchnął ciężko.
- Mam mu urwwwwzatkać uszy?
- Lepiej nie grzebać przy jego uszach, siły wyższe mogłyby się wkurzyć!
- SÅ‚usznie
- ...Umiesz jęczeć po cichu?
Drow bez słowa wgramolił się do łóżka.
- Jęknij.
- Co?
- Idź na drugi koniec pokoju i jęknij, powiem ci, czy słychać na taką odległość!
- Eh... – westchnął.
- O, tak chyba jest dobrze!
- Jestem wykończony... – przyznał, załamany.
- Już!? – przeraziła się.
- Elficka gra wstępna to katorga! – wymamrotał, obrażony, zakopując się w prześcieradle.
- Ale to było dopiero samo przygotowanie nastroju!
Po chwili zastanowienia Il stwierdził:
- Wyrzućmy go przez okno.
- Nie.
- Przez drzwi.
- Nie.
- Przez ścianę.
- Przez ścianę?!
- Tak! – drow ochoczo poderwał się, ale zatrzymała go, łapiąc go za szyję.
- Mam pomysł!
- Przez komin...?
- Nie. Nakryjmy się kilkoma kołdrami, to wytłumi... er dźwięki!
- Jesteś elfem. Przeżyjesz pod kilkoma kołdrami. Ja się uduszę.
- ...Na jak długo jesteś w stanie wstrzymać oddech?
Drow zastanowił się poważnie.
- Wyrzućmygooknem – wyszeptał znów rezolutnie.
- Ale Il – marudziła ze smutną minką, głaszcząc drowa po karku. – Jak go wyrzucimy... to ktoś go znajdzie... i przyniesie tutaj... i klasycznie zapuka do drzwi w klasycznie najgorszym momencie!
- Hmm... Wiem. Moja Bestia go zje.
- Nie.
- Fufi go zje.
- Nie.
- ...Fufi go zje.
- Nie!
- ...A może Fufi...?
* * *

Leżała na plecach, z uśmiechem-bananem na twarzy i serduszkami fruwającymi nad jej głową. Drow leżał na niej, wtulony policzkiem w jej pierś i drzemał słodko, podczas gdy elfka z rozkochaniem przesuwała dwoma palcami po całej długości jego ucha, skubiąc końcówkę raz za razem.
- Il?
- Ymh? – wydał z siebie zaspany pomruk zadowolenia.
- Ile jeszcze do zachodu słońca?
Drow odetchnął głęboko, przeciągnął się rozkosznie, powoli dźwignął się na rękach ponad elfką i obejrzał się w stronę okna, badając natężenie światła słonecznego.
- Jeszcze ze trzy razy – odpowiedział z pięknym uśmiechem pięknie uśmiechniętej elfce.

* * *
- Il?
- Ymh...?
- Słońce zachodzi. Chyba musimy się zbierać.
Półprzytomny drow wydał z siebie serię nieartykułowanych pomruków niezadowolenia. Elfka pogłaskała go po karku i zaczepnie poczochrała srebrne włosy. Drow jednak ani drgnął tym razem, zamruczał tylko znowu.
- Nie chcę... jeszcze... iśśśśśdź... – wymamrotał.
Delikatnie podrapała go po karku paznokciami, wiedziała, że niezmiernie mu się to podobało, gdyż obracał leniwie głowę, nadstawiał się do dalszych pieszczot i pomrukiwał cicho, wyzywająco marszcząc brwi.
- No podnieś się, spóźnimy się i będzie obciach albo gorzej, Gate tu przyjdzie po nas. Wstawaj – ostatni raz przesunęła ręką po jego nagich plecach i zaczęła wiercić się, próbując wymknąć się spod ciepłego i bezwładnego ciała.
Drow dźwignął się chwiejnie, zaspany i niechętny do współpracy.
- Wstawaj, wstawaj – ponagliła ciepło, choć sama wyglądała jakby zaraz miała zasnąć a jej ruchy były leniwe i niespieszne.
Pogłaskała go po policzku, obrócił twarz w jej stronę i spojrzał jej w zielone oko, uśmiechając się nie po drowiemu, z uznaniem, bez agresji, ze słodkim zmęczeniem i jedynym pragnieniem zaznania znów ciepła i snu. Zauważywszy jednak że tym razem się nie wymiga, przeciągnął się znowu.
- Gdzie do cholery jest moja zbroja...? – wymamrotał ledow zrozumiale, półprzytomnie rozglądając się.
Elfka leżała wciąż, zasłaniając się po szyję kołdrą, podczas gdy drow nie kłopocząc się zbytnio nagością swojego torsu przysiadł i zaczął grzebać w fałdach zmaltretowanej pościeli wokół siebie. Wyjął włochate kajdanki i obojętnie odrzucił precz, grzebał dalej. Wyjął z pościeli dwa opakowania po melisie w proszku, obrożę z kolcami, paralizator, snajperkę i dmuchaną kaczuszkę zabawkę do kąpieli.
- Tego sobie nie przypominam – wybałuszył oczy.
- Dawaj! – czerwona elfka wyrwała kaczuszkę i ukryła pod pościelą.
Drow wygrzebał spod kołdry czarne stringi.
- Ej, to moje, dawaj! – jęknęła elfka. – Zaraz, moje były chyba różowe....
Zaczerwieniony drow niewiele myśląc cisnął gacie zbite w kulkę za siebie, przez okno.
- Po jakiego Astarotha żeś to zrobił? – mruknęła z niezadowoleniem elfka, szukając wokół rozpaczliwie własnej bielizny.
* * *

Z karczmy wyszedł kompletnie zalany dwarf i kompletnie zalany elf, obejmowali się jak kumple i śpiewali, krasnolud trzymał jeszcze wielki kufel w ręku.
- Jednak wy elwwwwwy nie jesteście takie złe, hyk! – wymamrotał dwarf. – O kurde, szszsznurówka... – zauważył spoglądając na swoje buty. – Tszszszymaj no na chwilę.. – podał elfowi kufel.
Półprzytomny elf przytrzymał kufel. Nie zauważywszy, że coś wypadło z okna i chlupnęło do kufla.
- No... – dwarf wyprostował się i sięgnął po swój kufel, zaciągnął potężny haust.
- Za przyjaźń elficko-dwarfią!^^ - elf radośnie wyciągnął do dwarfa rękę.
Ale krasnolud splunął tylko piwem, dławiąc się, i obdarował elfa fangą w brzuch.
* * *

Kiedy kompletowała swój strój rozrzucony po całym pokoju Il zdążył się wykąpać, ubrać, uzbroić i wyżreć owoce które znalazł w jej torbie. Wyprała się i ubrała, w pośpiechu czesała stargane włosy. Il siedział grzecznie na krzesełku i czekał. W zasadzie to była nadal w szoku, jak nieśmiały i delikatny potrafił być ten drow, który przywykł do tego że za dotknięcie kobiety może stracić ręce, a nawet coś bardziej khym czy równie wartościowego. Il zdecydowanie nie wyglądał na co dzień na kogoś zdolnego do takiej subtelności w tych sprawach. Gorzej że inaczej po prostu nie potrafił, więc nie był to wybór między dobrem a złem, a wybór dobra z powodu braku znajomości zła. Czy coś w tym stylu.
- Musimy tam iść? – drow rzucił esencjonalne pytanie
- To jak kolacja z teściami, mwhahaha!
- Z moimi teściami.
Elfka zapowietrzyła się aż i zgubiła szczękę, drow rad z takiego efektu uśmiechnął się swym promiennym, złym, drowim zabójczym uśmiechem.
- Nonsens, najgorsze są zawsze mamuśki syneczka! Rusz się, Piękny – machnęła ręką i trąciła drowa w pierś.
- Hmf.
- Będziesz grzecznym drowem?
- Może. Khym, możliwe.
- Co robią wasze matrony, kiedy jesteście niegrzecznymi drowami?
- KupujÄ… nam owoce i ciasteczka.
- Nie jestem matroną. Kupię ci owoce i ciasteczka jeśli będziesz grzecznym drowem. I nie poderżnę gardła.
- Mogę na to przystać.
Odświeżeni i zadowoleni z życia wyszli na wieczorne ulice. Tłok nie ustawał, ale oboje byli zbyt uspokojeni i odstresowani aby przejmowa się tłokiem. Miasto wyglądało jakby huragan przez nie przeszedł, złodzieje rozbierali resztki straganów a nawet uszkodzonych budynków. Na szczęście Il był zbyt najedzony owocami żeby brać współudział w plądrowaniu straganów, przynajmniej nie zauważyła, żeby cokolwiek podkradał ludziom rozpaczliwie próbującym zbierać swój stratowany i zmasakrowany dobytek. Możliwe że coś świsnął, ale nie zauważyła.
Pierwszym sukcesem było niewątpliwie to, że podczas spotkaniem z Gatenowhere drow nie skoczył magowi do gardła w pierwszej sekundzie. Ani w drugiej sekundzie, drugi sukces. Mroczny elf pozostawał nieco na uboczu podczas gdy Nizzre rozmawiała z magiem. Później dołączyli do drowa i rozmawiali już przy nim, Nizzre tłumaczyła Illiamdrilowi każde zdanie maga na język drowi. Il wyraźnie nie lubił maga ale nie okazywał póki co swojej nienawiści manualnie więc Nizzre była zadowolona z przebiegu spotkania. Gate był jak zawsze spokojny i bezuczuciowy, starał się delikatnie nawiązać nić przyjaźni z mrocznym elfem ale Il najwyraźniej nie miał zamiaru łatwo przebaczać tamtej walki, związania i zakneblowania. Kiedy szli do wskazanego pokoju, na ulicy dołączył do nich Fufi oraz Bestia drowa. Czarny kot natychmiast rusyzm bojowo w kierunku maga, rycząc wyszczerzył kły i machnął łapą, próbując zagarnąć Gate`a pazurami, ale Il złapał za uprząż i kilkoma ostrymi komendami szarpnięciami za uzdę zdołał okiełznać swa Bestię. Sam kot syczał też mściwie na drowa, ale pod stanowczym drowim głosem w końcu ulegał. Szedł obok nogi pana, jednak drow musiał się z nim momentami szarpać by utrzymać Bestię na wodzy. Kot był rozdrażniony przez wszystko i próbował atakować także mijanych przechodniów. Wreszcie dotarli do pokoju. Nizzre odetchnęła głęboko i otworzyła drzwi.
Weszła jako pierwsza. Znaczy próbowała bo Fufi zespól jej wejście smoka, przeciskając się naprzód ze sowim grubym odwłokiem. Na moment zresztą się zaklinował i wymachiwał zabawnie nóżkami, przepychając się do środka. Wreszcie wlazł i radośnie piszcząc powitał kogoś, po czym pobiegł w kat i przysiadł tam. Nizzre mogła teraz spokojnie wejść i zauważyła że był tu już ktoś skoro Fufi piszczał. Najpierw spostrzegła Yana, który leżał na wyrze jęcząc, z turbanem z prześcieradła na głowie. Ok., może u nich taka tradycja...
- No to jesteśmy... – powiedziała na powitanie, wchodząc głębiej do pokoju.
Zauważyła Barbaka czekającego na krześle. Odetchnęła, nie było Samaela. Za nią wszedł Gate, za końcu Il, ciągnący swojego kota na uprzęży. Kot był nadal jakiś rozdrażniony, ciągle zjeżony i syczał na wszystkich, próbował złapać zębami za szatę Gate`a ale Il uprzejmie ciągnąc za smycz hamował swojego pupila. Zamknęli drzwi za sobą. Zachowywali się cicho i spokojnie, tylko Bestia drowa warczała jakby chciała być gdzie indziej.
- Witajcie – mag odezwał się do Yana i orka, przypatrując się im badawczo i czekając na jakąś reakcję z ich strony.
- Vendui – drow nieufnie kiwnął głową do orka na powitanie, po czym zaczął rozglądać się czujnie po pokoju.
Mag był ciekawy drużyny Nizzre, drow zdecydowanie wolał trzymać się blisko elfki i z dala od nich.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline