Nie było źle. Il co prawda rozpoznał pana z turbanem i miał go na oku, ale nic poza tym. Gate był spokojny i nieuczuciowy jak zwykle, do tego mag był chyba ostatnią osobą która mogła wszcząć tu wojnę. KOS myśleli nieco innymi kategoriami jeśli chodziło o business i walki. Drow zajmował się badaniem otoczenia i próbami zapanowania nad swoją nerwową Bestią. Kot warczał i stroszył się to na Fufiego, to na maga, to na Nizzre, to na własnego pana. Il nie wytrzymał w końcu i trzasnął uprzężą po metalowym ochraniaczu-hełmie na łbie kota, warknął coś, a kot uległ wreszcie i położył się.
No i przyszedł Samael. Nizzre była zdumiona, ponieważ Samael nie wpadł do pokoju drąc się jak dzikus, z pochodnią w ręku czy raczej płonącą ręką, a wszedł drzwiami, całkiem kulturalnie. Odezwał się, mroczny elf przypatrywał mu się czujnie i słuchał jego słów, czekając aż Nizzre wyjaśni mu, co powiedział półdemon. Gate popatrzył porozumiewawczo na elfkę. Obejrzała się do drowa i powtórzyła słowa Szamila w języku zrozumiałym dla drowa.
- Nind zexen'uma – odparł zimno mroczny elf.
Zerknęła na maga. Gatenowhee uśmiechnął się przyjaźnie do Samaela i odezwał się swoim miękkim, łagodnym i bezuczuciowym głosem.
- Spokojnie. Przychodzimy tu z bronią, ale nie użyjemy jej póki nas do tego nie zmusicie. Swojej Bestii nie przywołałem, ale te zostają.
__________________ "Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D |