Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2010, 21:58   #99
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Udało im się! Kolejna ucieczka, tym razem przed sługami Slaanesha, powiodła się, chociaż przez chwilę wydawało się, że jednak się nie uda. Jak daleko jednak będą musieli jeszcze uciekać? Markiza była szybka, sprawnie wydawała polecenia swoim ludzkim sługom. Rudiger już nie uważał jej za człowieka, nie zostało w niej nic z ludzkiej istoty. Niestety wszyscy służyli jej, zauroczeni lub nieświadomi tego, co na prawdę się tam działo. A czarnowłosy, po tym jak zobaczył uśmierconego Bauera, nie miał pojęcia, co można było z tym zrobić. Prócz dalszej ucieczki, rzecz jasna, bo to, że nie zatrzyma się w tej okolicy, to było pewne. Przynajmniej ta decyzja była łatwa.
Rozkazy markizy były niezwykle szybkie, ale to niewielka trudność. Założył na głowę kaptur, kazał również zmienić wygląd swoim towarzyszom. Na szybko można było tylko pomazać błotem włosy czy zdjąć jakąś część ubrania. Na szczęście jednak było już zupełnie ciemno, a Rudiger, mimo że miasta nie znał, potrafił się w nim poruszać niezauważony. Brak ciężkich zbroi u towarzyszy też to trochę ułatwił, z drugiej strony nie wiadomo było, czy tamci zdawali sobie sprawę, że uciekinierzy wlezą z powrotem w paszczę niedźwiedzia. Weszli. I zastali Burzę i Agnes, którzy na szczęście poradzili sobie z przeciwnikami. Nie było ich wielu, co skwitować było można tylko westchnieniem ulgi.

Podbiegł do dziewczyny i objął ją. Naturalny odruch na widok kogoś w miarę przyjaznego? Czy po prostu tak bardzo mu zależało... na niej? Czy na spełnieniu swojej obietnicy? Teraz widział doskonale co by się stało, gdyby ją tak po prostu zostawił w tym cholernym miasteczku.
-Już dobrze. Jesteś ranna?
Pokręciła głową. Wszystko przyjął na siebie pies. Dzięki bogom, tym dobrym. Jeśli istnieli dobrzy. Rudiger miał już wszystkiego dość. Wstał, skinąwszy na towarzyszy.
-Wynosimy się stąd. Przygotowaliśmy z Agnes zapasy, na wypadek takiej właśnie konieczności. Nie mamy czasu na dużo. Gustaw, ogol się. Ja też to zrobię. Blaise, obetnij włosy na krótko. Barglin, przefarbuj się na czarno, ten tchórz spod lady na pewno będzie miał coś pożytecznego. Może być bardzo tymczasowe. Agnes zakryjemy kapturem. Pospieszcie się. Pomożesz mi?
Ostatnie pytania zadał kobiecie, która skinęła głową. Kilka minut później był już ogolony, chociaż to nie zmieniło tak wiele w jego wyglądzie. Trudno, będzie musiał korzystać z cieni. Przypasał miecz i załadował kuszę. Niestety wszystkich bagaży nie było tak mało, wyglądali nieco jak juczne konie. Trzeba było zmodyfikować plan.

Złapał karczmarza za fraki. Ciała już dawno wrzucili do magazynku a krew w większości zakryto jakimiś skórami. Nie mogli sobie pozwolić na przypadkowe wpadki. Rudiger przez chwilę tylko wpatrywał się mężczyźnie w oczy, krzywiąc się do tego paskudnie. Potem warknął.
-Wiesz dlaczego próbują nas zabić? Bo markiza zabiła waszego cholernego barona, a my to widzieliśmy! Mieliśmy list o tym, co dzieje się na północy, o wojnie, którą przegrywamy! Żołnierze, tych dwóch pechowców tutaj, wciąż myślało, że służą baronowi. Ale to musi wyjść na jaw. Ktoś musi zobaczyć to co się tam dzieje! Inaczej wszyscy umrzecie pod jej rządami!
Powiedział trochę za dużo, wciąż wkurzony. Informacja musiała być prosta i dość wiarygodna, by przynajmniej co któryś człowiek w nią uwierzył. Potem wszystko wyjdzie samo, takie coś jak widoczne mutacje to była sprawa zbyt duża, by dało się ją wiecznie ukrywać. Ale to miasto i ten zamek i tak już były stracone. A oni chcieli tylko uciec. Czy tylko? Wreszcie opuścili karczmę, a czarnowłosy wskazał na pobliską wozownię.
-Musimy to wszystko czymś przewieźć, inaczej dorwą nas bardzo szybko. Weźcie jakieś konie ze stajni. Tylko uważajcie na patrole. Czekajcie na mnie, wrócę niedługo. Agnes, chodź ze mną.
Mimo późnej pory, przepełnione miasteczko nie spało jeszcze w bardzo wielu miejscach. Były karczmy, namioty, ludzie chodzili wszędzie. Zostawił zapasy i podróżny ekwipunek towarzyszom, a sam skierował się do tych wciąż nie śpiących miejsc.
-Weź mnie za ramię, Agnes. Jesteś przestraszona, oni muszą to widzieć. Nie musisz nic mówić, ale w razie czego jesteś moją żoną. Będziemy wiarygodniejsi.
A gdy weszli pomiędzy ludzi, Rudiger zaczął rozsiewać plotkę, by markiza, przybłęda z Bretonii, zamordowała barona, dobrego władcę tych ziem. Wystarczyło rozsiać ją w kilku ludniejszych miejscach, by dalej poszło samo. Nie mogli zmarnować na to zbyt wiele czasu, więc niedługo wracali już do towarzyszy. Oby udało się uratować tych kilku ludzi więcej. Miał czyste sumienie. A Agnes trzymała się go mocniej, niż powinna.
 
Sekal jest offline