WÄ…tek: Highschool Scream!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2010, 14:32   #16
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy Michael został sam, wygłodniały tłum krwiożerczych dziewczyn ruszył w jego kierunku. Chłopak szybko zerwał się na nogi i szybkim krokiem wszedł w inny korytarz, po czym biegiem opuścił główny budynek szkoły. Schronienie udało mu się znaleźć w zaciszu biblioteki.

Gdy tylko wszyscy weszli do klasy i z korytarza zniknęła ostatnia osoba, Coolrain bezpiecznie wkroczył do głównej części kompleksu szkolnego. Szybko odnalazł swoją klasę i wszedł do niej. Gdy tylko pojawił się w drzwiach, cały szmer ucichła spojrzenia wszystkich uczniów utkwiły na jego twarzy. Michael uśmiechnął się łobuzersko i odprowadzony surowym wzrokiem pani profesor Drumville zajął miejsce w ostatniej ławce środkowego rzędu.
Dzisiejsza lekcja była dosyć nudna i dotyczyła wpływu dzieł Shakespeara na kulturę Europy. Temat niezbyt zajmujący, ale ci wszyscy których jak Michaela interesowała literatura słuchali z uwagą. Mniej-więcej w połowie zajęć do klasy weszła tęga kobieta ubrana w elegancki kostium. Była to sekretarka dyrektora szkoły...
- Przepraszam, że przeszkadzam. - powiedziała do nauczycielki, która w odpowiedzi skinęła głową i poprawiła na nosie okulary.
- Robert Hedfield... - spojrzała na trzymane w rękach papiery, a po chwili wzrokiem przeszła po wszystkich twarzach aż napotkała tą właściwą. Do dyrektora. - lewą ręką zrobiła zapraszający gest.
Do gabinetu dyrektora szło się głównym korytarzem budynku aż na hol, gdzie Robert wszedł za sekretarką po schodach aż na trzecie piętro. Było tam kilka gabinetów i pokoi, a ten centralny jak Robert zauważył po tabliczce, należał do dyrektora. Pani Mayflower zapukała w oszklone drzwi i otworzyła je, wpuszczając do środka chłopaka. Gdy tylko Robert znalazł się w środku, sekretarka zamknęła drzwi i odeszła do swojego gabinetu.
Dyrektor Gringe był znany jako typowy biurokrata, ale po wydarzeniu sprzed dwóch laty stał się surowym i poważnym człowiekiem, dzięki czemu ten niski i łysy mężczyzna z gęstym wąsem pod nosem wzbudzał respekt wśród uczniów i pracowników szkoły.
- Usiądź proszę. - wskazał na krzesło stojące przed jego biurkiem, na którym wbrew powszechnym wyobrażeeniom o biurkach dyrektorów, panował ład i porządek..
Prędzej czy później musiało się to stać. Robert szedł posłusznie za sekretarką aż do gabinetu dyra. O dziwo rzadko o u niego bywał, a przynajmniej nie w sprawach podobnej wagi. Starał się zachować spokój, pewnośc siebie, lecz wiedział, iż dyrektor nie należał do pobłażliwych. Kiedy wskazał mu stojące przy biurku krzesło, próbował odmówic, lecz po chwili zrezygnował i usiadł twarzą z twarz z łysym biurokratą
- Doszły mnie słuchy o dzisiejszej bujce, Robercie. Ten chłopak, Henry... wiesz że wylądował w skrzydle szpitalnym? Przez twoje lekkomyślne zachowanie mógł stracić zdrowie.
Robert sięgnął do myśli. Miał honor, ten cały Henry wkurzył go nie na żarty, dopierał się do jego dziewczyny. Ale cóż, gardził ludźmi którzy skarżyli się nauczycielom aby uniknąc kary. Spuścił więc wzrok i powoli rzekł:
- Tak, to moja wina. Pobiliśmy się z mojej winy.
Wiadomo że od pedagogów zawsze obrywa ten, który zwyciężył walkę, a poszkodowany unikał kary póki nie zwrócił na niego uwagi "przesłuchiwany". Dlatego Robert stwierdził, iż lepiej jak jeden będzie miał przypał u nauczycieli, niż dwóch. Mężczyzna utkwił zimne spojrzenie w Robercie. Wyglądał, jakby się nad czymś poważnie zastanawiał. W końcu westchnął i oparł dłonie złączone palcami na swoim biurku.
- To już czwarty taki incydent w tym miesiącu... Pomyśl, jaką opinię dajesz o naszej szkole. Sutherland High od lat było prestiżową uczelnią. Za moich czasów wywaliliby cię stąd za same pogłoski. - powiedział z powagą. Pewnie już wiesz, że do naszej szkoły dołączyła bardzo znana osobistość. Media z całą pewnością zwrócą na nas większą uwagę, a nie chcielibyśmy wyjść na szarą placówkę, podobną do szkół w środmieściach wielkich miast.
Robert jedynie skinął głową. Dyrektor zmrużył oczy.
- Ze względu na twoje dobro dam ci jeszcze jedną szansę. Nie zmarnuj jej, bo więcej nie dostaniesz. Aha, i nie myśl że wyjdziesz z tąd bez niczego. Za swój wybryk odpracujesz przy dekorowaniu szkoły na bal haloweenowy. Możesz odejść, Hedfield.
"Co?! Żart jakiś." - pomyślał Hedfield, ale robiąc dobrą minę do złej gry uśmiechnął się tylko, pożegnał i opuścił pokój.
Gdy Robert spokojnie podążał do sali lekcyjnej, z jednego z bocznych korytarzy wybiegła dziewczyna w czarnej spódnicy i bluzie o tym samym kolorze. Na jej twarzy malowało się przerażenie, ale biegnąca zdawała się nie zauważać Roberta, z którym się zderzyła. Gdy zaskoczony chłopak spojrzał w korytarz do którego wbiegła, nikogo ani niczego tam nie było...



Gdy tylko wykład (dłużący się nieskończenie) dobiegł końca, Michael szybko zebrał swoje rzeczy i dyskretnie dołączył się do wychodzącej z sali Kate.
- Miałaś rację, przyda mi się twoja pomoc... - mówiąc to zerknął znacząco do tyłu.
Potężna grupka dziewczyn dosłownie deptała im po piętach, toteż głos chłopaka był na tyle głośny, aby mogła go usłyszeć tylko Kate.
- Ach, mam się ich pozbyć tak? - spytała rozbawiona.
- Nie mam pojęcia, zrób cokolwiek. Sądząc po prezencji tej "dużej" dziewczyny w środku, sądzę że mogę wylądować w szpitalu, jeśli dłużej ich będę unikał... - zaśmiał się.
- Haha, ok, daj mi chwilę. - Podeszła do grupki dziewczyn, które wydawały się eksplodować szczęściem na widok Michaela.
- Dziewczęta! - powiedziała im karcącym głosem. - Zachowujecie się jak zwykłe gówniary! Takim zachowaniem chcecie zdobyć sobie sympatię Michaela? Wstyd mi za was. On wam nigdzie nie ucieknie, dajcie mu się najpierw zaaklimatyzować!
Na przód wysunęła się dziewczyna o posturze zapaśnika.
- Mamy dać mu spokój, żebyś miała go tylko do siebie, McCall? - zabrzmiał jej niski głos.
- Jenna, przecież ja mam już chłopaka. Nie mówię wam, że nie macie się nim interesować, ale nie róbcie tego grupowo, na miłość Boską! Nie sądzicie, że macie większe szanse osobno niż wszystkie na raz? Chyba nie muszę was uczyć jak zasakarbić sobie sympatię chłopaka?
W gronie dziewczyn zapanowała konsternacja i wszystkie popatrzały po sobie szepcząc coś zmieszane. "Wielka Jenna" jak wołano na dużą dziewczynę, uniosła do góry dłoń, uciszając swoje koleżanki.
- Masz rację, Kate. - przyznała zrezygnowana.
- Na pewno będzie mu miło gdy okażecie umiarkowane zainteresowanie, opowiecie mu coś o szkole i mieście. Pojedynczo! Nie grupowo. Mam nadzieję, że zastosujecie się do moich rad dziewczęta. A teraz wybaczcie, muszę lecieć.
Uśmiechnęła się na pożegnanie i ruszyła w stronę Michaela ale minęła go puszczając mu tylko oczko. Chłopak obserwował całe zdziwienie nie tyle ze zdziwieniem, co z rozbawieniem. Uśmiechnął się do wciąż patrzących na niego dziewczyn i ruszył w stronę szafek.

Biologia, historia i fizyka skończyły się zaskakująco szybko. Nawet tym najmniej zainteresowanym żadna lekcja się nie dłużyła. Dłuższa przerwa po matematyce oznaczała czas na lunch. Szkolny bufet mieścił się w północnej części głównego budynku szkolnego. Zazwyczaj było jadało tam sporo ludzi, toteż wiele miejsc było już zajętych. Gdy tylko pokazał się tam Michael, spojrzenia wszystkich znowu wylądowały na nim. Chłopak zupełnie nie zwracając uwagi na spojrzenia ludzi podszedł z tacą do lady i odebrał swój posiłek. Był to jego pierwszy raz w bufecie, gdyż poprzedniego dnia obył się bez posiłku. Wszyscy obecni w stołówce zastanawiali się, gdzie usiądzie "ten nowy". Zamiast dosiąść się do kogokolwiek, Coolrain wybrał jedno z wolnych jeszcze miejsc przy oknie. Usiadł na wygodnym krześle i zajął się jedzeniem.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=06ZGaFkyl0U[/MEDIA]

Dopóki nie usłyszał znajomych nut wydobywających się z głośników, nie zwracał uwagi na muzykę. Teraz, gdy rozpoznał jeden z nowszych utworów swojego zespołu, oparł się na łokciu słuchając swojego kawałku. To cover jednej z jego ulubionych piosenek.

 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline