Borin spojrzał na mężczyznę, który przedstawił się jako Cień i wysłuchał go uważnie. Gdy ten zamilkł, krasnolud przymrużył oczy, po czym siarczyście splunął na podłogę.
-Mój topór jest do waszej dyspozycji!- zawołał- Grzechem byłoby nie napić się z nową kompanią, a przecież trzeba dbać o czystość sumienia.
Ej ty!- krzyknął do karczmarza- Kolejka dla mnie i tutaj siedzących!
Zanim tęgi mężczyzna przyniósł chłodne kufle, z których obficie wylewała się piana głos zabrała ruda kobieta, która niespodziewanie dosiadła się do stolika. Wytłumaczyła o co tak na prawdę chodzi w utarczkach pomiędzy ludźmi w tej wiosce.
Borina szczerze mówiąc bawiło to wszystko. Zawsze uważał ludzi za dziwaczne istoty, które nigdy nie potrafiły się ze sobą dogadać i którzy kłócili się między sobą o byle gówno. Nie to co krasnoludy! Ich kłótnie były spowodowane szlachetnymi powodami, takimi jak wylanie komuś piwa, czy spartolenie roboty rzemieślniczej.
W pewnym momencie ruda wstała z zamiarem wyjścia.
-A ta co?- mruknął cicho do Cienia- Pani „wiem- kuźwa- wszystko” ?
Nagle coś przyszło mu do głowy. Coś co powinien zauważyć już na brzegu, ale dopiero po opowieści Cienia i uwadze rudej zauważył ten dziwny zbieg okoliczności.
-Osz w dupe!- nic bardziej inteligentnego nie był w stanie powiedzieć- ten mężczyzna, który pieprzył coś o nawracaniu miał dokładnie taki sam kamień jak ten za który nadstawiałem karku w podziemiach! Wierzcie lub nie, ale to małe, czarne cholerstwo musi być czymś bardzo rzadkim i wartościowym. Jak wygląda to wasze Serce Nocy?!- nie wiedział czemu, ale ów Serce Nocy było jego pierwszym skojarzeniem, kiedy przypomniał sobie o tych kamieniach. |