Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2010, 16:27   #504
enneid
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
Pon, 15 X 2007, Mieszkanie Dawkinsa, 23:00

Litera za literą, słowo po słowie ksiądz wgryzał się treść dziwnego przekazu. W większości w milczeniu, czasem mrucząc pod nosem czytane właśnie zdania, przerywane powtórzeniem na głos wyrwanymi z kontekstu słowami, które zaczął szukać w słowniku. Samotnie, przy świetle jednej lampy stojącej obok, w niemal pustym, świeżo malowanym pokoju. Niemal jak benedyktyn, który dzień w dzień zajmował się przepisywaniem ksiąg gdzieś w średniowiecznym klasztorze. Ale podobnie jak praca przy bazie danych na posterunku, to również stanowiło swego rodzaju odprężenie w cichym pokoju, bez pośpiechu... W zasadzie było to trochę dziwne... Kiedyś nie przepadał za pracą naukową, mozolną nauką kolejnych nurtów filozoficznych, które obowiązywały na egzaminach. Nie to, ze miał kiepskie oceny, ale wszelki kontakt z grubymi tomiskami, czy obowiązującymi dziełami filozoficznymi czy teologicznymi ograniczał tylko do przykrych obowiązków związanych z studiowaniem- zaliczeniem przedmiotów. A teraz to było wspaniała alternatywą w porównaniu do zajmowania się sprawami związanymi z wydziałem.
...Tyle, że trudno było dowiedzieć się się czegoś konkretnego z tych zapisków. Nie była to z pewnością instrukcja obsługi tajemniczej relikwii, a raczej hm... duchowe uniesienie autora, którego opisy, przypominały alegoryczne historie z kart Starego Testamentu. Mało konkretów, za to kwiecisty język, czyniły zapiski jakby czytał jakąś starą legendę. Jak miał coś z tego wyciągnąć? Jedyna rzecz jaka go zaintrugowała był ów zakon Szymonitów, który najwyraźniej wcześniej opiekował się ową relikwią. Kim byli?Skąd oni się tutaj znaleźli? Lecz w tych zapiskach i tak nie znajdzie więcej informacji. Chris westchnął ciężko odkładając notatnik i odchylił do tyłu głowę.
Przez chwilę zastanawiał się co właściwie począć. W końcu wstał i wyciągnął relikwię schowaną w torbie. Rozwinął śliski, czarny aksamit i po chwili zacisnął dłoń na rękojeści.
-Świety Jerzy, patronie rycerzy i prawych serc... -Dawkins przymknął oczy i po cichu wypowiadał swą modlitwę- Ty w obronie wiary, przeciwko złu wcielonemu stanąłeś i pokonałeś smoka, na chwałę Boga Wszechmogącego... Nie wiem jak tą relikwią, która świadectwem jest twego męstwa i wiary, walczyć ze złem, któremu przyjdzie mi stanąć przeciw. Boję się, że gdy przyjdzie godzina próby, że zawiodę... Proszę Cię, wesprzyj mnie swym wstawiennictwem u Boga Wszechmogącego, nie daj mi upaść, pokieruj mnie bymstał się twoim naśladowcą... Jakkolwiek miało by to wyglądać...

Wt, 16 X 2007, „Wacko Carl Cars” salon z używanymi samochodami, 16:10


Odstawiwszy samochód w warsztacie gdzie mieli go znów "wskrzesić", Dawkins podjechał metrem na wskazane miejsce, gdzie miał porozmawiać z Philem. Szybko znalazł ów salon samochodów i przez chwilę przechadzał między "perełkami" amerykańskiej motoryzacji, zerkając na ceny poszczególnych egzemplarzy. Niestety większość pozostawała poza jego oszczędnościami, które przez remont mieszkania mocno się uszczupliły. Szybko jednak się opamiętał i w końcu podszedł do sprzedawcy pasującego do znalezionego zdjęcia.
- Czas to pieniądz, więc nie marnujmy go. O co chodzi? - zaczął bez ogródek Phil
- Witam, jak już mówiłem ma kilka pytań. Postaram się z tym sprężać...- Chris zerknął do notesu- Otrzymał pan trzydniową przepustkę na 30 maraca do 1 kwitnia 2006 roku, ze względu na pogrzeb Pana matki, zgadza się?
- Tak, chyba tak...- potwierdził mężczyzna.
- Gdzie odbywały się uroczystoci? W Nowym Yorku?
- Tak.

- Gdzie pan wtedy nocował?
- W jakimś hotelu...nazwa wyleciała mi z głowy.-
rzekł w odpowiedzi Jackman zastanawiając się wyraźnie.- Chyba gdzieś w centrum.
- Czy kojarzy pan hotel Pensylwania?
- Taaak...to był ten hotel.-
rzekł po chwili zastanowienia mężczyzna. Po czym szybko dodał.- Cokolwiek się tam zdarzyło, ja nie mam nic z tym wspólnego.
- Z tym, że z danych jakie posiadam wynajął pan tam pokój tylko na trzy godziny 31 marca-
Dawkins spojrzał uważnie na twarz rozmówcy.
- Taaa...bo wie pan. Ja mam dar, ja widzę uczucia emocje...to znaczy.- Phil najwyraźniej próbował coś wytłumaczyć.- Wyczuwam emocje,miejsc osób. Atmosfera tego pokoju była nieprzyjemna.
Przepraszam...-
Chris rzekł wolno- Czegoś nie rozumiem, Pan ten pokój wynajął dopiero nastepnego dnia po wyjściu z więzienia
-Musiałem dojechać do NY... a potem wynająłem pierwszy lepszy.-
rzekł w odpowiedzi Phil.
- Tak daleko pan jechał? - upewnił się Chris.
- Wie pan... z więzienia do miasta, jest kawałek.- potwierdził mężczyzna.
Detektyw pokiwał wolno głową próbując pozbierać myśli: Byłbym bardzo wdzieczny gdyby opisał pan wszelkie... nienaturalne szczegóły z tego pokju. co pan dokładnie czuł?
- Wiesz co to jest przerażenie ściskające za gardło, uczucie duszności i paraliżujący strach?- spytał Phil, wzruszył ramionami i dodał.- To właśnie czułem, aż się posikałem ze strachu.
-Nie wyczuł pan nic co by jakoś określało z czym... z kim ten starch był związany?

- Nie... nic.- zdziwił się Phil.- Jestem empatą, nie wróżką.- po czym dodał- Poza tym to ja czułem strach. Atmosfera tego pokoju, była przerażająca.
Ksiądz pokiwał szybko głową. Przypomniały mu się te mglistę wspomnienia z pokoju. ręka odruchowo powędrowała do piersi i iw yżej, na wysokość mostka, gdzie miał pod koszulą krzyż.
- Rozumiem- dodał szybko, i spóścił wzrok biorac głębszy oddech- gdzie pan później nocował?
- W hotelu Lexington Marco tuż przy lotnisku. Akurat były wolne miejsca. Niższy standard, ale...cóż.- rzekł Phil wspominając.- A przynajmniej tak mi się wydaje. Może pomyliłem nazwę, ale reszty jestem pewien.
Przez chwile Dawkins nie odpowiedział, po czym pokiwał głową: Dobrze to chyba wszytko, w razie czego skontakuję się z panem przez tamten numer. Tutaj ma pan również do mnie telefon, gdyby pan o czyms sobie przponiał... - na chwię zawiesił głos, zastanawiając się co jeszce dodać- Dziękuję za poświęcony czas
- Żaden problem, a może interesowałby pana nowy samochód?- spytał biorąc wizytówkę. Uśmiechnął się dodając.- Założę się, że znalazłbym samochód pasujący do pana. I dam nawet 10%-wy upust.
Chris zawachał sie na chwię, przypominając sobie swój stary gruchot w warsztacie. Nie wydawało mu się jednak odpowiednim kupować samochodu, od osoby, którą przed chwilą przesłuchiwał usmiechnął sie nieco zakłopotany.
- Może innym razem...
-Nie ma sprawy.
- rzekł z uśmiechem Phil i dodał.- Proszę o nas pamiętać.

Kiedy szedł z powrotem do stacji metra, Chris wyciągnął komórkę. Jedna rzecz jeszcze nie dawała mu spokoju. Dlaczego tak długo jechał z więzienia? Gdzie się musiało znajdywać, by podróż trwała cały dzień? Postanowił dowiedzieć się tego od kuratora:
- Och... wie pan. To tajne wojskowe więzienie. Tam nie można od tak sobie wejść.- odrzekł zakłopotany Thorn.
-Jeśli ma się przepustkę ile czasu zajmowałoby dotacie do Nowego Yorku... Tak orientacyjnie.
- Dzień drogi...mniej więcej.- odparł kurator.
-Acha... dziękuję

Wt, 16 X 2007, Mieszkanie Dawkinsa, 19:00


Po raz pierwszy od prawie tygodnia Chris miał czas by samemu sobie zrobić obiad. Nie był wprawdzie uzdolniony w tej materii, dlatego posilek sprowadzał się do smażonego kurczaka, ryżu i gotowego sosu slodko-kwaśnego, co w efekcie dawało pseudo- azjatycką potrawę. Oczywiście ryż przypominał nieco kleik, a kurczak był nieco dłużej na ogniu, niż powinien, ale i tak posilek smakował znakomicie, wykonany własnoręcznie.
Potem natomiast przyszedł czas na pisanie raportu w sprawie pokoju hotelowego. Oczywiście była to problematyczna sprawa. Dawkins nigdy nie pisał nic podobnego, A jedyne pojęcie dawały mu ekspertyzy od Pavlicek. Postanowił jednak improwizować i przedstawić wyniki jego "śledctwa"... Czego zresztą nie bylo dużo. Wnioski z raportu wystawionego przez panią patolog- O silnym wpływie czarnego punktu, o pogłoskach wśród służby hotelowej o tym pokoju, o liście zameldowanych i pracowników sprawdzonych pod kontem karalności za przestępstwa paranormalne, w końcu o Philu Jackmanie, który potwierdzilił wpływ tego miejsca, i że zdarzenie z tym związane musialo być przynajmniej sprzed marca 2006 roku. Przy tym załączniki, czyli raporty po zdarzeniach w hotelu i... żadnej poszlaki i czegokolwiek konkretnego.
"...W toku przeprowadzonego śledztwa nie udało się powiązać sprawy pokoju z żadną osobą, ani zdarzeniem, które mogło doprowadzić do powstania miejsca przeklętego (czarnego punktu)."
Postawił ostatnią kropkę, przejrzał jeszce raz dokument (zajmująca niecała stronę A4) i odstawił laptop. Jutro tylko dopisze odpowiednie numery sprawy, a także numery poszczególnych załączników, podpisze i odda na ręce porucznik Logan.

Śr, 17 X 2007, Wydział 13, 8:10

Niewielka karteczka, znajdująca się w świecącej pustakami półeczce była nad wyraz widoczna. Chris rozejrzał się po jeszcze w miarę pustym biurze, jakby szukał tam odpowiedzi po czym wziął wiadomość i ją rozłożył.
Lakoniczna treść, napisana przy tym jakby początkujący detektyw Dawkins jedną wizytą, miał zaważyć nad losami całego świata... a tym konkretnym przypadku losem wydziału... Spotkanie z detektyw Walter. Dawkins obrócił krytycznym wzrokiem wiadomość. Przez chwilę szukał w pamięci kim jest detektyw Walter, w końcu jednak przypomniał sobie tą dziewczynę z gabinetu por. Logan, kiedy poznał Vivianne. I jej słowa o przyciągnięciu faceta z pracy...
I co teraz miał zrobić? Zdawał sobie sprawę jak jest najprawdopodobniej powód tej wiadomości, ale z drugiej strony Jeśli rzeczywiście chodziło o coś ważnego. Wprawdzie ksiądz nie miał zielonego pojęcia o co innego mogło chodzić Walter, ale... Ale właśnie.
Cóż pozostawało mu iść tam z świadomością, że najprawdopodobniej właśnie wpada w pułapkę intryg Amy i mieć nadzieję, że odpowiednio szybko się z tego wykaraska.
Westchnął ciężko i zajął się uzupełnianiem raportu o potrzebne szczegóły. Pewno przed 9 zdoła złożyć raport na biurko porucznik Logan (albo bezpośrednio do inspektora Rooka)

Jego partnerka przyszła jakąś godzinę później. Mieli trzy godziny na przygotowanie się do przesłuchania. Chris który był trochę do tylu w całej sprawie więc to jemu przypadło by zdobyć z nakazem całą dokumentację związana z instalacją. Nie protestował zbytnio w końcu skoro Vi lepiej znała sytuację, to powinna ona przygotować pytania.
W końcu nastał czas przesłuchania. I tutaj to Vivianne kontrolowala sprawę, Chrisowi pozostawało tylko się przysluchiwać, by wrazie czego ją wesprzeć. Nieco zdziwilo go to spotkanie z adwokatem Watsonem, ale przecież jego partnerka mogła go po prostu znać.
No i na koniec zajęcie się formalnościami. Choć teraz mógł pomóc swojej partnerce w pokaźnych biurokratycznych formularzach, jakie trzeba było wypełnić by w pełni zamknąć sprawę... A na popołudnie cóż... przygotowć się na intrygi Amy

Czw, 18 X 2007, biuro porucznik Logan 9:00


Detektyw zaczynał nie lubić czwartków. Tydzień temu walczył z piekielnymi robakami w hotelu po czym trafił do szpitala. A dzisiaj dostaje sprawę niedokończonego rytualu z trzema ofiarami śmiertelnymi i dwoma... hmmm Chris nie do końca zrozumiał w jakim stanie. Nie podzielił się jednak swoimi mało konstruktywnymi przemyśleniami, zamiast tego zajrzał do nowej teczki.
-Są jakieś przypuszczenia co było celem tego rytuału?- Już na wstępnie sprawa wyglądał znacznie bardziej poważnie niż duch u Von Stauff
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!
enneid jest offline