Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2010, 22:29   #14
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Żmija słuchał sierżanta w milczeniu potakując tylko. Poszło łatwiej niż mógł myśleć, widać w tak wielkim mieście jak Neverwinter nie sprawdzano kogo przyjmuje się do pracy. To działało na korzyść Żmii. Odchodząc ukłonił się lekko kapitanowi i opuścił gabinet kierując swe kroki do kwatermistrza ,który przed kilkoma minutami próbował zabrać mu jego broń. Cóż z niego za głupiec jeżeli spodziewał się ,że ten zwróci ja tak łatwo...

- Witaj, przyszedłem po moją odznakę

Głos zamaskowanego był delikatny i wesoły. Jednak ta wesołość kryła w sobie coś jeszcze, ukrywała groźbę i nóż. Kwatermistrz czuł to, ogólnie cały osobnik mu się nie podobał, roztaczał dokoła siebie dziwną aurę. Nie był to strach, nie... było to cos innego, coś co mówiło : „Jeden fałszywy ruch a zginiesz”. Magazynier bez słowa wręczył mu odznakę i szybko oddalił się od tego dziwnego osobnika. Wolał spędzać z nim jak najmniej czasu, o ile to możliwe w ogóle go z nim nie spędzać.

Żmija szedł ulicami miasta trzymając ręce w kieszeniach swego długiego płaszcza, nie znał Neverwinter więc adres zapisany na kartce niewiele mu mówił. Postanowił więc wykorzystać najcenniejsze źródło informacji, a mianowicie Żebraków! Skręcił w jakąś przypadkową uliczkę, i od razu zobaczył grupkę bezdomnych. Podszedł do nich spokojnym krokiem. Nie był osobnikiem wysokim mimo to zdawało się jak gdyby górował nad wszystkim co znajdowało się wokół niego. Żebracy poczuli ,że się zbliża od razu, ta sama aura ,która ogarnęła kwatermistrza dotknęła i bezdomnych. Kilku z nich od razu odbiegło, woleli nie sprawdzać kto wywołuje to dziwne uczucie w ich sercach. Zostało dwóch, tych którzy nie zdążyli uciec na czas. Byli brudni, starzy i siedzieli oparci o ścianę jakiegoś budynku. Żmija stanął nad nimi rzucając nań swój cień.

- Witajcie panowie! Wiecie może jak stąd dojść w to miejsce?

Powiedział znowu tym samym wesołym głosem wyciągając w ich stronę karteczkę. Żebracy zadrżeli gdy zamaskowany odezwał się.
Z nim jest coś nie tak! Ten głos, nie... cały ten osobnik kim on jest!? Zginę, czuje że tu zginę!- te myśli kłębiły się w umyślę żebraka do którego Żmija wyciągnął kartkę. Drżąc spojrzał on na notatkę, na szczęście wiedział on jak się tam dostać.

To będzie eeee.... pójdzie Pan prosto do końca alei następnie w lewo i tam już tylko eee właściwy dom znaleźć powiedział starzec drżącym głosem jednocześnie kreśląc w powietrzu kierunki.

Żmija przytaknął tylko, odwrócił się na pięcie i powolnym pełnym gracji kroku ruszył we wskazanym kierunku. Gdy zamaskowany osobnik zniknął za rogiem żebracy odetchnęli głośno.

- Zmywajmy się stąd, bo jeszcze gotów tu wrócić. A ja wole go więcej nie spotkać!
- Racja, racja zmywamy się. – po wymianie zdań żebracy tak szybko na ile pozwalały im stare i schorowane nogi oddalili się w głąb uliczki.

Po paru chwilach Żmija znajdował się przed budynkiem na który wskazywał adres. Słyszał w środku głosy.
- Pewnie to Ci o których wspominał ten Kapitan. Mieli wybierać dowódcę czy coś takiego. No zobaczmy co to za szczury będą zemną pracować przez najbliższy czas. Mam nadzieje ,że nie będą wpychali nosów w nie swoje sprawy...- to myśląc Żmija podszedł bezpośrednio do drzwi. Czas na efektowne wejście...- ta myśl ledwo przemknęła mu przez głowę, a on z całej siły kopnął w drzwi otwierając je na oścież.

Wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu odwrócili się gwałtownie w stronę drzwi które otworzyły się z głośnym hukiem. Do pokoju wszedł średniego wzrostu, szczupłej budowy mężczyzna, a może i kobieta? Nie można było tego stwierdzić gdyż jego twarz była przesłonięta drewnianą maską. Na głowie spoczywał mu czarny kapelusz o szerokim rondzie, spod którego wymykały się kasztanowe włosy związane w kitkę, opadając osobnikowi na plecy. Całe jego ciało zakryte było przez długi skórzany czarny płaszcz, ręce spoczywały w kieszeniach owego płaszcza. Na nogach przywdziane miał wysokie buty barwa pasującą do stroju. Kołnierz płaszcza przyozdobiony był z prawej strony mała srebrną kuleczką. Na plecach zamaskowanego spoczywały dwa skrzyżowane rapiery, co dziwne przy pasie wisiały kolejne dwa. Na co mu aż cztery miecze? Tego w sali nie wiedział nikt. Wchodząc do pomieszczenia Żmija wyciągnął prawą dłoń z kieszeni i poprawił swoją maskę. Dłoń zakryta była dobrze leżącą czarną rękawiczką.
Żmija rozejrzał się po pomieszczeniu, znajdowały się tu cztery osoby. Krasnolud, dwóch ludzi z czego jeden miał na sobie strój straży, zapewne jakiś przełożony tej bandy, i mroczna elfka. Dzięki swemu dobremu słuchowi Żmija usłyszał ,że ktoś jeszcze kręci się na górze.
Wszystkie osoby przebywające w głównej sali dobrze widziały przybysza, i wszystkie poczuły coś dziwnego. Atmosfera w pokoju zmieniła się po jego wejściu. Nikt nie poczuł nagłych ukłuć strachu w sercu, czy zimnego potu zalewającego mu plecy, nie... po prostu wiadomo było ,że osobnik tu jest, i że należy się mieć na baczności. Jednak to dziwaczne odczucie już po kilku sekundach ich opuściło i pokój był taki sam jak wcześniej.
Żmija natomiast skupił swój wzrok na Drowce, nie spodziewał się tu kogoś takiego.
- Na nią będzie trzeba uważać- pomyślał i przeniósł wzrok na człowieka ,który nie wyglądał na strażnika. – Cóż wojownikiem to on na pewno nie jest. Patrząc na jego posturę stawiał bym na Maga, a może skrybę? Czort go wie.- I ponownie wzrok przeniósł się na kolejną osobę w pomieszczeniu Krasnolud tutaj!? Jeszcze tego brakowało, te małe brodacze zawsze były krzykliwe i pełne wigoru. Przyprawiają mnie o ból głowy... Na koniec utkwił swe spojrzenie w sierżancie. - No ten na zbyt bystrego nie wygląda, lubię takich- Żmija uśmiechnął się pod maską, lecz było to niezauważalne dla innych znajdujących się w pomieszczeniu. Nie odrywając wzroku od strażnika wesołym tonem zwrócił się do Sierżanta.

- Kapitan Casper kazał mi się tu zgłosić. Jestem nowym rekrutem. Mam to potwierdzić odznaką? wyjął z kieszeni odznakę unosząc ją wysoko do góry. Po barwie jego głosu można było z łatwością wywnioskować ,iż to mężczyzna. Schowawszy odznakę ponownie do kieszeni kontynuował mowę tym razem zwracając się już do wszystkich w pomieszczeniu.

- Miło mi was poznać. Mam nadzieje ,że nasza współpraca będzie owocna i szybko dorwiemy tego zbrodniarza!

Ton jego głosu był jak zawsze wesoły ale również niepokojący. Coś kryło się w tej nadmiernej wesołości. Gdyby słowa były by bronią to te zmieniły by się w nóż. Mały przyciemniany i ukryty w najciemniejszych zakamarkach gotowy do cichego ataku. Te powitanie mogło równie dobrze znaczyć „ Lepiej róbcie wszystko co mówię, o ile chcecie dożyć końca tego wieczora”, ale to już zależało od interpretacji słuchaczy.

- Ach, gdzie me maniery, zapomniałem się przedstawić. Jestem Żmija a wy?

Ukłonił się lekko zdejmując z gracją kapelusz który po chwili znowu znalazł się na jego głowie. Teraz pozostało mu już tylko czekać na reakcję jego nowych współpracowników.
 
Ajas jest offline