Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2010, 14:19   #18
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Sean i Sebastian

Koncerty były jedną z rzeczy, które naprawdę uwielbiał. Gdy stawał na scenę, czy to z mikrofonem, czy z gitarą ... lub gdy zasiadał za pianinem ... cóż uczucie zawsze było wspaniałe. Znajdował się wtedy w centrum uwagi, przynajmniej przez jakiś czas. Nie czuł się nie doceniany, ale świadomość, że ludzie go słuchają była miła.

Inną sprawą było to, że uważał muzykę za potężne narzędzie. Wielu mogłoby to uznać za śmieszne, ale ona również mogła służyć pewnym celom. Oczywiście nadchodził moment gdy należało chwycić za broń i walczyć ... ale dopóki ten czas nie nadszedł pozostawała muzyka.

Inną sprawą było to, że nikt nie zabroni mu wyrażać pewnych poglądów politycznych za pomocą muzyki. Oczywiście byli wojownikami Gai, ale cóż znaczył pewna polityczna deklaracja w piosence? Dla większości była niczym, Casey był jednak zdania, że jeżeli chociaż kilka osób dzięki jego muzyce inaczej spojrzy na pewne sprawy ... będzie to dobre wykorzystanie swoich talentów.

Musiał jednak przerwać swoje przemyślenia gdyż nadeszła ich kolej. Zmiana warty była bardzo szybka. Wszyscy z nich byli już do tego przyzwyczajeni. Był to też czas, żeby goście pubu, mogli dokupić sobie dodatkowe piwa ... czy inne napoje, które akurat spożywali. W końcu zagrała muzyka ...

Zaczęli od bardziej tradycyjnych piosenek, opisujących powstanie Zjednoczonych Irlandczyków czy okres wojny o niepodległość i powstania wielkanocnego. Był to dość neutralny wybór, gdyż większość ludzi nie mogła się na te piosenki obrazić. Ot patriotyczne, ale czasy tak odległe ... i mimo wszystko jednoczące większość narodu, że nie wywoływały one burzy. Na to przyjdzie czas później.

Sean musiał oczywiście sam przed sobą przyznać, że lubił prowokować. To przecież w Berlinie kiedy zobaczył powieszonego Union Jacka specjalnie dedykując tą piosenkę owej fladze zaśpiewał "Butcher's Apron" ... jak się okazało kilka osób miało potem pretensję o obrażanie symboli narodowych. Ich problem ... ale zabawa była przednia.

Podczas krótkiej przerwy zauważył kolejnego wilkołaka siedzącego przy jednym ze stolików. "Cóż za zlot ... jeszcze więcej nas tu trzeba". Uśmiechnął się lekko i zaczął zapowiadać kolejną piosenkę

-Chciałbym teraz opowiedzieć wam pewną historię. W 1969 roku Armia brytyjska rozpoczęła operację Banner. Oddziały brytyjskie wkroczyły aby wspomóc RUC. Operacja ta zakończyła się niespełna rok temu i była najdłuższą operacją w historii armii brytyjskiej. Niniejsza piosenka wyraża odczucia sporej ilości Irlandczyków. "Go on Home British Soldiers"!- po tej zapowiedzi zaczął śpiewać:

[MEDIA]http://www.youtube.com/v/2rgRg6j8mQo&hl=pl_PL&fs=1&[/MEDIA]

Gdy i ta piosenka się skończyła zagrali jeszcze parę kawałków i nadszedł czas na zakończenie występu. Sean przedstawił cały zespół i gdy zaczęli schodzić zwrócił się do publiczności.

-Dziękuję byliście wspaniałą publicznością. Mam nadzieję, że bawiliście się tak samo dobrze jak ja - odkładając jeszcze mikrofon rzucił krótki -Tiocfaidh ár lá- Co po gaelicku oznaczało: "nasz czas nadejdzie" było też kojarzone z ruchem wyzwoleńczym, a w Szkocji także z ruchem nacjonalistycznym.

Ukłonił się publiczności i zeskoczył ze sceny. Złapał przygotowany wcześniej kufel piwa i posłał ładnej kelnerce szeroki uśmiech. Napój był wspaniały i przynosił ulgę. Teraz nadszedł czas na socjalizację.

Sean podszedł do mężczyzny, ze znakiem Tubylców Betonu na plecach. To była deklaracja. Bardzo ciekawa deklaracja. Mężczyzna był pewny, że większość tego znaku nie pozna, ciekawe czy równie pewny był tych, którzy go jednak rozpoznają. Postawił piwo na parapecie obok mężczyzny i skinął głową
-Cóż za odważne wyznanie polityczne. - powiedział wskazując znak, po czym szybko przedstawił się -Sean Casey -

- Sebastian Lautner. Polityki bym do tego nie mieszał, po prostu "miastowy" w przeciwieństwie do "dzikusów".-

-Hmm nie boisz się, że jakaś nieodpowiednia osoba rozpozna twój glif? Takie coś może ułatwić robotę wielu osobom. Ja na szczęście można powiedzieć jestem potomkiem pewnego przywódcy Klanu Bascna* -

- Nie sądzę - Sebastian przeskoczył na idealną w wymowie i składni mowę gaelijską dialektem staroszkockim - Aby rozpoznanie glifu w jakikolwiek sposób mogło zaszkodzić. Dla wielu jest on tylko piktogramem ... dla rodzinki. O to właśnie chodziło, skoro już wiedziałem, że tylu tutaj będzie.-

Sean uśmiechnął się lekko i swobodnie odezwał się w tym samym języku. Mówił co prawda irlandzkim dialektem, ale było one do siebie na tyle podobne, że ze zrozumieniem nie było problemu. Różniła się trochę wymowa i niektóre słowa ... to wszystko:

-Nie spodziewałem się, że ktoś w tym rejonie, będzie mówił w tym pięknym języku. Gdzie się go nauczyłeś ? - zapytał na początku -I skąd wiedziałeś, że będzie tutaj tyle osób z rodzinki?-

- Dość dużo podróżuję i znam kilka języków. Przebywałem przez pewien czas w Szkocji, stad znajomość... Wiele szczepów potrafi rozmawiać z duchami, mój potrafi rozmawiać z duchami miasta. Wystarczyło zapytać tu i tam - uśmiechnął się przewrotnie jakby właśnie zdradził jakąś sztuczkę...
- A co Ciebie tu sprowadza... Poza koncertem?-

-W sumie dwie sprawy. Chciałem poznać trochę naszych ziomków, a po drugie znajomy poradził, że dla zdrowia powinienem opuścić Armagh na jakiś czas. Zdaje się, że ktoś złapał zatrucie ołowiem i obawiali się, że może jakaś epidemia z tego wyskoczyć - mówiąc uśmiechał się. Wątpił, żeby ktoś w ich najbliższym otoczeniu znał ten język. Więc mogli w pewnym sensie rozmawiać swobodnie.

- Ołowiem 5,56? O tak to faktycznie bardzo groźne dla zdrowia... -
powiedział z tak poważną miną, że trzeba było się opanowywać, aby nie parsknąć śmiechem - Choć nie mój rewir... Tu w okolicy, wiem o trzech zmiennokształtnych - nietypowe słowo trochę zburzyło śpiewność języka - Więc mało, ale na szczęście tu niewiele się dzieje.-

Casey poweselał słysząc jego słowa. Sebastian wydawał się miłym gościem. Z poczuciem humoru. Mógłby być Fianna -Tak 5,56 ... wiesz jak to bywa. A co do rodzinki to chętnie z nimi pogadam. Może opowiedzą mi jakąś ciekawe legendy i będę mógł je przekazać dalej, jak wrócę do siebie. W każdym razie czytałem trochę o tej fabryce. Jeżeli byście mieli jakieś kłopoty, mógłbym pomóc. Znam się na ciekawych rzeczach, oprócz muzykowania -

- W fabryce już byłem. Nie rozpowiadaj za głośno ... jakby wszystko wyglądało tak jak to to mógłbym iść na emeryturę - zaśmiał się. Wyciągnął z kieszeni wizytówkę - Bo wychodzi, że to ja jestem lokalny, choć to nie mój teren... Ale jak używasz telefonów, to jest mój numer. Jak długo tu będziesz? -

Sean
wziął wizytówkę -Podałbym ci mój numer, takiego który używam często, o ile nie przeszkadza ci, że jest na podsłuchu ...- powiedział to bez żadnego zażenowania. Tak jakby informował go o tym, że ma słaby zasięg, albo że telefon mu się popsuł - A co do długości pobytu to nie mam żadnego planu. To ostatnie koncerty, jakie daję w Niemczech i myślałem, żeby zrobić sobie krótki urlop-

- Na podsłuchu? a za co? - cały czas mówi tak samo, ciężko nie znając języka zorientować się czy rozmawiali o pogodzie, muzyce, czy napadzie na bank...

-Bo pewnie chcieliby mnie wsadzić do bloku H, Long Keshu**, gdyby nadal istniał - odpowiedział Casey uśmiechając się szeroko -Jeżeli wiesz o co mi chodzi-

- Numerek sprawy pamiętasz? to sobie poszukam, aby Cię nie męczyć opowiadaniem. -

-To może nie być takie proste, znaczy się wiesz, to są sprawy, w aresztowania które miesza się SAS, wywiad i kto wie kto jeszcze-

- Nie powiedziałem, ze to będzie proste... - uśmiech zniknął za szklanką z drinkiem.

Sean spokojnie podał numer sprawy. To nie było przyznanie się do niczego, chociaż w pewnym sensie było też wizytówką. W teczce znajdowały się podejrzenia i pewne fakty. Nawet gdyby ktoś chciał to wykorzystać przeciwko niemu to nie było przyznaniem się do winy. Ot poczytaj sobie co o mnie piszą, a czy to prawda to sam dojdź do tego wniosku. -Czy byłbyś w stanie wyciągnąć inne akta?- zapytał w pewnym momencie

- Twierdzą, że każdy ma swoją cenę. Ale nie sądzę, abyś miał coś, aby mnie kupić...-

-Mhm, rozumiem. W każdym razie może kiedyś uda się jakoś dogadać. - mówił spokojnie. Zależało mu na pewnych informacjach, ale czekał tyle lat, może poczekać jeszcze trochę. - Bardzo miło się gadało. Słuchaj zatrzymałem się w motelu niedaleko, także tak możesz się ze mną skontaktować gdybyś chciał -

- Zobaczymy... Skoro jesteś na urlopie... -
Sebastian dopił resztę i powędrował do baru po kolejnego drinka.

Blondyn chwilę przyglądał się odchodzącemu, po czym wzruszył ramionami, dopił piwo i poszedł do baru, po coś mocniejszego ... i być może odnaleźć jakąś fankę ...


============================
*Sean przedstawia się zabawiając się w maskowanie swojego klanu pewną legendą. Opowieści o klanie Bascna pochodzą z cyklu Feniańskiego. Z tego klanu miał pochodzić jeden z legendarnych irlandzkich bohaterów: Fionn mac Cumhaill, który przewodził "bandzie" nazywanej Fianna.

**Long Kesh, Blok H. Do 2000 roku więzienie, w którym trzymano oskarżonych o przynależność do takich organizacji jak PIRA, UDF i inne.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline