Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2010, 15:40   #91
Mizuichi
 
Mizuichi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znany
Kastar otworzył powoli oczy, wszystko go bolało, przez chwilę zmagał się z bólem próbując wstać, szybko jednak zrezygnował z tego śmiałego planu. Rozejrzał się po pomieszczeniu, na tyle na ile był w stanie poruszać szyją. Nic nadzwyczajnego, ściany były z drewna, ciężko się jednak dziwić ostatecznie na Kashyyyk to główny materiał budowlany. Pokoik nie był zbyt duży, a to co imitowało łóżko na którym leżał zdecydowanie nie było wygodne. Induro zastanawiał się co mogło się stać, z zamkniętymi oczami przywoływał każde wspomnienie tamtej chwili.
- Spadłem?! - zapytał sam siebie.
Po tych słowach ktoś wszedł do pomieszczenie. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby istota ta zdecydowanie nie pasowała wyglądem do rdzennych mieszkańców Kashyyyk. Kastar przez chwile przyglądał się kobiecie.
- Witaj - spróbował zagaić rozmowę - Jestem Kastar, podałbym ci rękę ale jak widzisz nie jest w najlepszym stanie
Kobieta wybiegła z pomieszczenia i zaczęła z kimś rozmawiać w języku którego Induro nie był w stanie zrozumieć. Westchną ciężko
- Pięknie, ciekawe jak to wyjaśnię radzie, nawet nie wiem ile czasu minęło.
Z wysiłkiem uniósł rękę i pogładził się po twarzy

- Pomyślimy - wyszeptał - Byłem nieprzytomny to na pewno, zarost raczej mały. Dzień, góra dwa. Nie jest tak tragicznie, gorzej z obrażeniami, przynajmniej dwa złamane żebra. Z rękoma chyba w pożąda - poruszał najpierw lewą, potem prawą - nie, nie w porządku, prawa stłuczona. Nogi, nogi o dziwo bez szwanku, chociaż trochę boli mnie prawe udo. Co dalej głowa, bandaże mogą sugerować że jest trochę poharatana. Nie jest tak tragicznie, może nie będę już taki ładny jak kiedyś ale powinienem dojść do siebie.
Induro powoli usiadł na łóżku. W tej samej chwili do pokoju ponownie weszła ta sama kobieta. Pomogła mu wstać i wprowadziła do drugiego pomieszczenia gdzie był mistrz Kota. Jedi wpatrywał się weń przez chwilę z niedowierzaniem. Mistrz przemówił:
- Kastar! - prawie krzyknął Kota. - Ty żyjesz.
Jedi Spojrzał zdziwiony na mistrza
- Owszem przecież tylko spadłem z drzewa, nie sądziłem że zakon tak szybko dowie się o tym wypadku
- Co? - Kota spojrzał na Jareda i K'Kruhka. - Czy ty się dobrze czujesz?
- Biorąc pod uwagę urazy, całkiem nieźle - przerwał na chwilę - Mistrzu na Kashyyyk nie powinno być nikogo poza mną co tu robicie ?
- Na Kashyyyk? Chłopcze, jesteś na Elom? Poczekaj... - Kota zamyślił się przez chwilę. Zdawał się na czymś skupić. Zamknął oczy i milczał przez dłuższą chwilę. - Nic nie pamiętasz? - spytał wreszcie.
Jared rozejrzał się po wszystkich zebranych w chacie, rzucił krótkie spojrzenia Elomianom, po czym skupił swoją uwagę na reszcie Jedi
-Nie chciałbym być tym, który psuje zabawę, ale to nie jest chyba najlepsze miejsce, na przeprowadzanie takiej rozmowy -
- Spokojnie - stwierdził Kota. - Droidy nie znajdą nas na bagnach. Nie powinny się tutaj zapuszczać.
- Mistrzy to musi być jakaś pomyłka, przecież miałem wykonać zadanie na Kashyyyk, badałem pewną chatę. nie jestem pewny ale zdaje się że zostałem zepchnięty z drzewa kiedy wyglądałem na zewnątrz - Kastar spojrzał na młodego Jedi stojącego nieopodal mistrza. - Chyba nas sobie nie przedstawiono, jestem Kastar Induro, co masz na myśli że to nie odpowiednie miejsce? - spytał zdezorientowany
-Jared Codd, bardzo mi miło - uśmiechnął się lekko chcąc trochę uspokoić zdezorientowanego Jedi -Jak już mistrz wspomniał nie jest to Khasyyk, a Elom ... a nie jest to najlepsze miejsce, bo znajdujemy się za liniami wroga - po tych słowach spojrzał na mistrza Kotę -Nie chcę być tutaj czarnowidzem, ale mam naprawdę złe przeczucia. Co jeśli droidy postanowią urządzić sobie krótki urlop nad bagnami? Kuracja odmładzająca i do tego spokojna i cicha lokalizacja, ludzie z Courscant zabijali by się o miejsca w tutejszym spa
- Spokojnie Jaredzie. Jeżeli droidy nas nie wykryły, o co się postaraliśmy, to nie powinny nas szukać, a w takim wypadku, po cóż miałyby zaglądać na bagna? - zauważył Kota.
-Grill integracyjny? - zapytał z przekąsem Jedi -Po prostu z doświadczenia wiem, że nic nigdy nie idzie zgodnie z planem. Jednak ma mistrz rację, pozostanie tutaj nawet kilka godzin, nie powinno nam zaszkodzić
Kastar wzdrygną się
- Chwila, jak to możliwe że jesteśmy na Elom, przecież to niemożliwe - spojrzał na mistrza - Co tu się dzieje, przecież to zwykła misja. Jestem bliski jej rozwiązanie... jednak skąd droidy... nic nie rozumiem
- Spokojnie. Powoli do wszystkiego dojdziemy. Opowiedz nam to co robiłeś ostatnio.
Kastar pocierając skronią zastanawiał się nad swymi ostatnimi poczynaniami
- No więc - zaczął - Dostałem misje od rady by sprawdzić na Kashyyk, chodziło o jakąś zbrodnie, Gdy sprawdzałem jeden z według mnie podejrzanych domów - zawahał się przez chwile - albo sam spadłem, albo ktoś mnie zepchną, nie jestem pewien mistrzu. Później obudziłem się tutaj. opatrzonym, góra pół godziny przed waszym przybyciem.
Kota milczał dłuższą chwilę zastanawiając się nad czymś. W końcu powiedział:
- A zatem straciłeś pamięć. Nie mamy za wiele czasu, gdyż jednak lepiej będzie, jeśli się stąd wyniesiemy, ale oto co pokrótce się wydarzyło. Wróciłeś z Kashyyyk. Hrabia Dooku, o którym z pewnością słyszałeś, okazał się być zdrajcą. Zebrał przedstawicieli tysięcy systemów i wypowiedział wojnę Republice. Obecnie znajdujesz się na planecie Elom. Zostałeś zestrzelony, gdy walczyłeś z siłami Konfederacji, czyli wojskami Dooku. Ja, Jared Codd i K'Kruhk, wraz z klonami-komandosami wyruszyliśmy, gdy otrzymaliśmy sygnał z twojego nadajnika. Odnaleźliśmy cię tutaj.
-I tym sposobem znajdujemy się daleko za liniami wroga - dodał Jared
Jedi złapał się za głowę, zachwiał się po czym usiadł na krześle które było najbliżej niego
- Nie - zdołał wyjęknąć
podciągną nogi pod siebie. głowa straszliwie go rozbolała
- No niemożliwe, to straszne. Nigdy bym nie pomyślał... - Kilkukrotnie wziął głębszy wdech.
Kastar potrzebował chwili czasu by dojść do siebie. Nagle spoważniał
- Jeradzie, Mistrzu, jakie są plany, co powinniśmy teraz zrobić - Spytał wciąć roztrzęsiony a zarazem skupiony jak nigdy w życiu.
- Spokojnie Kastarze. Straciłeś około tygodnia swojego życia. Może trochę więcej. Teraz najważniejsza jest jednak teraźniejszość. Musimy wydostać się z terenu droidów.
-W takim razie, może pójdę poszukać jakieś taksówki? - zapytał Jared,
Kastar walcząc z bólem podniósł swoją prawą rękę, ukłonił się po czym powiedział:
- Co tylko zechcesz mistrzu, wprawdzie moja sprawność w boju jest ograniczona, mam jednak nadzieję że przydam się do czegoś
Wciąż starał się przetrawić informację jakie do niego dotarły, wiedział jednak że są ważniejsze kwestie niż jego wewnętrzne dylematu
- Jestem gotów - powiedział z lekkim drżeniem głosu
- Wiem, że nie jest ci łatwo, ale musisz dać radę - rzekł Kota, kładąc rękę na ramieniu młodego Jedi. - Dobrze, pora ruszać.
- Generale - odezwał się komunikator mistrza Koty. To był Hawkeye - W naszą stronę zbliża się kolumna blaszaków. Cokolwiek tam robicie, lepiej kończcie to szybko i... - kontakt został przerwany.
- Do broni! - krzyknął Kota.
- Tak Mistrzu - krzykną młody Jedi - Nie mam jednak miecza - powiedział powoli
Codd zadziałał błyskawicznie, w jego ręku pojawił się miecz świetlny ... na razie niezapalony, ale gotowy do użytku. Jedi skoczył pod okno, aby rozejrzeć się po okolicy
- Jered - zakrzykną Kastar - uspokój się, musimy się przygotować, nie ma sensu na zbędną panikę
-To żadna panika przyjacielu - odpowiedział mu Jedi -W tym momencie to konieczność
K'Kruhk właśnie oprzytomniał po wpatrywaniu się w scenę rozmowy między Tahmem Kotą i Kastarem. "Trzymaj" rzekł podając Kastarowi jego własny miecz.
-Znalazłem go przy twoim myśliwcu.
Kastar spojrzał na Jedi
- Nie - powiedział spokojnie - Nie jest to konieczność, w tej chwili powinniśmy unikać walk
Wzrok przerzucił na mistrza. Wziął swój miecz w lewą rękę tę która znacznie mniej go bolała.
- Dziękuję mistrzu, jestem gotów. Proponuję jednak unikać walki o ile to możliwe.
Odwrócił się jeszcze tylko na chwilę do swych wybawczyń, ukłonił się delikatnie.
- Jestem gotów na rozkazy
 
__________________
It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared.

11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie.
Mizuichi jest offline