- Rafale, za tobą! - Antoni nie krzyczał, lecz powiedział to na tyle głośno, by Strażak go usłyszał.
Pierwsza fala strachu minęła i znów zaczął działać napędzany adrenaliną. Jego życie było walką. Najpierw w szkole na wsi, gdzie roślejsze chłopaki uznały, że będzie łatwym celem dla ich twardych pięści. Szybko przekonali się, że straszliwie się mylili. A Robert, jego największy wróg przypłacił swoją ignorancję " rozległymi poparzeniami twarzy", jak to napisano w protokole z obdukcji. Potem, w poprawczaku, tez byli tacy, co uznawali Antoniego za mięczaka. ich również "temperował" szybko i brutalnie, nigdy nie tracąc zimnej krwi. Szybko się uczyli, a Antek z każdej walki - zarówno zwycięskiej, jak i przegranej - wychodził mądrzejszy. Może i nie był wykształcony, może ledwie czytał i pisał, ale - kurwa - kogo to obchodziło w tym opanowanym przez żywe trupy świecie.
Ocenił zagrożenie. Dwie zombie, które lazły na nich z krzaków nie wyły, lecz były bardzo blisko. Wył ten, którego dziabnął bagnetem Jarek. - Ucisz skurwiela! - syknął do Bodzionego, a sam skoczył, by zatrzymać zombie idące na nich z krzaków. - Niech ktoś mi pomoże - rzucił do kumpli dobiegając trzema szybkimi truchtami za plecy Strażaka.
Pierwsza kobieta - trup, ta z wygryzioną twarzą była tuż, tuż! Antoni widział przegniłą i poszarpaną suknię w słoneczniki zachlapaną skrzepłą krwią. Spod resztek odzieży widać było paskudne rany postrzałowe. Kobieta wyciągnęła łapska przed siebie i świszcząc zaatakowała próbując dopaść Rafała. Antoni nie miał wyjścia. Zanurkował nisko, kopiąc kobietę ciężkim butem nad kolanem. Kość pękła z obrzydliwym dźwiękiem, a zombie padło na zieloną trawę o mało nie zahaczając szponami chłopaka. Antoni odsunął nogę poza zasięg łap i uderzył ponownie, odcinając łeb kreatury. Wszystko to zajęło jednak zbyt dużo czasu. Uratował Rafała, lecz jeśli nikt z kumpli nie ruszył mu z pomocą, sam znalazł się nielichych opałach.
Ostatnio edytowane przez Armiel : 15-03-2010 o 18:34.
|