Nie zdążył nawet wyrazić radości po pokonaniu przeciwnika. Tak jakby i bez tego każde morderstwo(tak, dla biednego Janka to były morderstwa) nie było wystarczająco przygnębiające. Nie dość, że ostatni z wielkiej czwórki jeszcze nie padł, to teraz pojawiły się następne. I to tak cicho, że gdyby nie towarzysz, z pewnością nikt by ich nie zauważył. Tym razem się nie zawahał. Wiedział, że od niego zależy życie kumpla. Zwłaszcza, że w przeciwnym wypadku będą mieć czterech. Z czego ktoś, z kim jeszcze rano rozmawiał. Badyl nie miał zamiaru sprawdzać, jak zareaguje na zabójstwo Antoniego, dlatego szybko wcisnął pistolet do kabury i przerzucił łom do prawej ręki. Teraz był o wiele pewniejszy. Kilkoma susami doskoczył do kobiety z pogryzioną ręką i z całej siły uderzył ją łomem w twarz. Jednak cios nie był zabójczy i "to" zrobiło tylko krok do tyłu. Janek zamachnął się więc jeszcze raz i trafił ją prosto w skroń, rozłupując jej głowę i usuwając fragment czaszki. Nie wiedział, czy to będzie zabójcze, nie chciał zamiaru ryzykować. Dlatego upadające zwłoki walnął prosto w mózg, rozwalając go doszczętnie. teraz był pewien. Nie czekając na reakcję towarzyszy(dotyczy to zarówno towarzyszy jankowych, jak i tych od żołnierzy) i odskoczył od trupa. Dopiero teraz zorientował się, jak blisko był kobiety bez twarzy. -Kurwa jego, kurwa jego, kurwa jego mać.
Podsumował to tylko, blednąc. Zwymiotował.
__________________ Zombie nie Żywy Trup. |