Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2010, 21:32   #16
Vampire
 
Vampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Vampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znany
Wampir nie wiedział za bardzo co się stało. Popatrzył na wszystko krytycznie po czym zaczął chodzić po pokoju, jakby na wpół nieobecny. Był kimś, kogo nawiedził posłaniec Szatana, Czarnego Pana i Mrocznego Lorda. W końcu popatrzył na ogień i uśmiechnął się do niego iście przerażającym malkaviańskim uśmiechem. Został przecież wybrany do pomocy władcy piekieł. Podekscytował się tak bardzo że o mało co nie wybiegł z domu i nie zaczął ogłaszać tego wszem i wobec. Nie mógł powiedzieć tego nikomu z reszty sekty, ani żadnemu wampirowi. Nikt z jego "znajomych" nie może się o tym dowiedzieć, bo może chcieć zagarnąć owy zaszczyt. Ubrał się i wyszedł z domu. Musiał pójść gdzieś obmyślić jakiś plan, postarać się uporządkować coś, żeby udało mu się zrealizować prośbę. Ruszył na molo stojące niedaleko. Oświetlone przez blado-czerwone światła latarni molo tonęło w cieniach. Doszedł na koniec i patrząc na prawie że czarną taflę wody zapalił cygaro rozmyślając.
Po pewnym czasie stwierdził że najlepiej byłoby się udać do elizjum. Dotarł do celu podróży w miarę krótkim czasie. Zajechał samochodem przed klub nocny będące ukochanym miejscem spotkań kainickiej społeczności w L.A. Nad drzwiami wisiał potężny neon głoszący "nighTRock". Był pełen podziwu dzisiejszych technologii, a neony były przecudnym zjawiskiem w tych brudnych czasach. Wszedł do klubu, podszedł do baru i zamówił świeże, lodowate vitae. Wypatrywał jakąś kochającą plotki harpię.
Jak zwykle przed wejściem do klubu było dość tłoczno gdy panowie bramkarze robili selekcję gości pilnując by żaden ciepłokrwisty nie wszedł bez pozwolenia szefostwa, ale to nic w porównaniu z tym co się działo w środku. Można by pomyśleć, że jedna czwarta wampirów z całego miasta się tutaj znajdowała. Jak zwykle pełno tu było Brujah i gangrele którzy bywali tu licznymi grupami… w zasadzie od zawsze. Gdzieniegdzie przemykali się członkowie innych klanów, ale pewne było że jeśli komuś strzeli do głowy złamanie prawa elizjum i zrobienie burdy (raz był taki przypadek w tym klubie) to nikt nie będzie chciał być w pobliżu. Lady Hope - nikt nie wie czy “Nadzieja” to jej prawdziwe imię czy tylko przydomek artystyczny - która zarządza tym miejscem zostawiła dziurę w jednej ze ścian ku przestrodze by inny pamiętali jakie było zakończenie całej afery. Drink został podany słudze sił piekielnych niemal natychmiast. Po chwili dosiadła się do niego pewna kobieta. Roztaczała wokół siebie silny zapach czerwonych róż.


-Hm… nowa twarz w Elizjum? Nie bywasz za często tutaj mój drogi prawda? - każde jej słowo miało w sobie dziwną nadnaturalną subtelność i grację. Przymrużyła delikatnie powieki czekając na odpowiedź.
-Cóż... nie powiem że nie masz racji, jednak z tego co pamiętam to zdarza mi się tutaj wpaść raz na jakiś czas. - uśmiechnął się ukazując pożółkłe zęby.
Ów widok na chwilę wywołał lekkie zniesmaczenie na twarzy wampirzycy, ale po chwili zniknął równie nagle jak się pojawił.
A więc… co sprowadza Cię dzisiejszej nocy do Elizjum - zaczęła jakby od niechcenia rysować delikatnie palcem na blacie baru bliżej nieokreślone znaki - Rozrywka czy bardziej poważne zajęcia?
-Jeszcze nie wiem, szczerze mówiąc. Czasami trzeba się wybrać do tego kotła wampirzej vitae i posłuchać co się dzieje w naszym jakże przepięknym mieście... - odrzekł popijając trunek.
-Oh, to akurat bardzo proste. - uśmiechnęła się lekko łobuzersko nie tracąc przy tym uroku -Chodzą plotki, że nasz nowy kochany książę zaginął. Ot po prostu wyparował. Nikt go nie widział ostatnio i nikt nie wie gdzie on jest. Plotka czy rzeczywistość wszyscy mówią teraz praktycznie albo o tym albo o sprawie włączenie niezrzeszonych do Camarilli.
-Cóż to się może dziać z naszym kochanym władcą? Cóż Los Angeles zrobi bez swojego księcia? - odparł prawie że genialnie odgrywając zafrasowanego mężczyznę, po czym spokojnie dodał -Jakoś nie chcę mi się w to wierzyć, moja miła.
Ta zamiast się obrazić westchnęła tylko lekko.
-Jak mówiłam to tylko plotki i całe Elizjum mówi teraz tylko o tym. - zrobiła krótką pauzę -Więc jeśli nie kupujesz tych plotek. Od kilku nocy mówi się tylko o zaginięciu naszego “starego Jonesa” i o wstąpieniu Pani Salato na salony. - westchnęła z lekką rezygnacją jakby fakt, że mówi się tylko o tym ją drażnił z lekka.
-Nienawidzę pospolitych plotek i wszystkiego tego, o czym się trąbi... Kim jest ta Salato i w ogóle po co się przysiadłaś do kogoś takiego jak ja? - spytał i unosząc brwi popił vitae.
-Salato to jedna z Giovannich. Jako pierwsza od… chyba zawsze pogwałciła zakazy swego klanu i wstąpiła oficjalnie do Camarilli. Dziwię się, że Giovanni jeszcze nie interweniowali w tej sprawie. - zamyśliła się na chwilę po czym uśmiechnęła się do rozmówcy odsłaniając kły. Były idealnie białe.
-Przysiadłam się bo Cię nigdy wcześniej nie widziałam tutaj a bywam tu prawie co noc od… dawna i byłam po prostu ciekawa. To wszystko.
-HAHA!-zaśmiał się w miarę głośno-Zbłądziła martwa owieczka do zagrody martwych owieczek w maskach i okularach - zawtórował sobie znów śmiechem, po czym znów trafił na tor spokoju. -Czyli nudzi Ci się w tym miejscu. To jeżeli Ci się nudzi to czemu nie postarasz się jakoś urozmaicić swojego nieżycia, śnieżnobiałozębna?
Spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem.
-Malkavian? Cóż… takie moje szczęście… - zamówiła sama sobie drinka po czym kontynuowała -Moja ciekawość nie wynika z nudy. Lubię po prostu wiedzieć wszystko… o wszystkich… którzy tutaj przychodzą. To w końcu mój lokal. - opróżniła jednym haustem kieliszek z vitae po czym podniosła się.
-Bardzo miło było Pana poznać Panie DeVents. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - wstała po czym ruszyła w mały tłum znikając w nim kompletnie.
Sebastian siedział i dopijając nalaną krew patrzył w tłum, w którym zniknęła właścicielka. Wieczór toczył się swoim życiem do momentu gdy przed klubem zaparkował czarny pickup niosący ze sobą zapach krwi spokrewnionych.
 
Vampire jest offline